Tort dyniowy z powidłami śliwkowymi, kremem serowo-śmietankowym i galaretką pomarańczową

Nadszedł sezon kruchych, szeleszczących liści, rudych i szkarłatnych, sezon cierpki i korzenny, sezon szlochających deszczem poranków, szeptów, westchnień i wzmożonej melancholii, wiklinowych koszów, powolnych spacerów parkowymi alejami, wślizgujących pod plecione swetry chłodnych dłoni jesiennych wieczorów, milczenia, tkliwości, spowitych mgłą jezior, pigwowej herbaty serwowanej w filiżance ze złotą obwódką i srebrnych łyżeczek oblepionych konfiturą z czarnego bzu, jarzębinowych naszyjników i rozłupujących o ziemię kasztanów, sezon kadzideł, świec, koców, trzaskających kominków, tajemniczej, sennej atmosfery i jednocześnie rozbudzonych zmysłów, wonności goździków, kardamonu, imbiru, pomarańczy, żurawiny, grzybów i lasu, całej fury chrupiących orzechów oraz parującej z kubka cynamonowej kawy (i w ogóle wszystkiego z dodatkiem cynamonu: bułeczek, babeczek, gofrów, ciasteczek, nalewek i wielu, wielu innych), sezon szarlotek, tart ze śliwkami, z figami albo gruszkami i oczywiście sezon przepięknej, jaskrawopomarańczowej dyni.

Je­sien­ne­go krwo­to­ku nic już nie po­wstrzy­ma.
Czer­wień ka­pie z par­ku na uli­cę…
je­sień żyły so­bie roz­cię­ła
i bled­nie z zim­na,
jak śmier­tel­nie sen­na
Eu­ni­ce…

(Maria Pawlikowska-Jasnorzewska)

Nie będę pisała, że to sezon zwierząt typu jeże, lisy, sarny czy wiewiórki oraz sezon książek czy listów, bo na to sezon jest zawsze. Zawsze.

 

I dzisiaj to właśnie dynia jest głównym składnikiem tego cudownego tortu: ciężkie, wilgotne, słodkie, niesamowicie aromatyczne blaty ciasta dyniowego posmarowane gęstymi, kwaskowatymi powidłami śliwkowymi i przełożone masą wykonaną na bazie subtelnie słonego serka, puszystego masła i aksamitnej śmietany, do której zostały wtopione kryształy pomarańczowej galaretki, zaś całość otulają wiórki gorzkiej czekolady.

Czy jesienią może być pysznej? Nie może, po prostu nie może.

źródło ilustracji: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

 

Przepis na tort dyniowy z powidłami śliwkowymi, kremem serowo-śmietankowym i galaretką pomarańczową (tortownica o średnicy 24 cm) (Przepis na ciasto pochodzi ze strony: https://kuchniaagaty.pl/)

Składniki:

Ciasto dyniowe:

  • 3 szklanki mąki pszennej (tortowej)
  • 3 szklanki puree z dyni
  • 6 jajek 
  • 1 i 1/4 szklanki oleju rzepakowego
  • 1,5 szklanki brązowego cukru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka zmielonych, zmieszanych przypraw: kardamon, goździki i kolendra
  • 3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
  • 1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
  • szczypta soli

Krem serowo-śmietankowy:

  • 500 ml śmietany 30%
  • 250 g serka mascarpone
  • 400 g lekko słonego serka kremowego typu „Łaciaty” czy „Philadelphia”
  • 150 g bardzo miękkiego masła
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 1 fix do śmietany
  • szczypta pomarańczowego barwnika w proszku

Dodatkowo:

  • 2 galaretki pomarańczowe rozpuszczone w 500 ml gorącej wody (użyłam tych na agarze)
  • 1 słoik gęstych powideł śliwkowych
  • wiórki gorzkiej czekolady

Sposób przygotowania:

Galaretki rozpuścić w gorącej wodzie i odstawić do całkowitego stężenia.

Zabrać się za wykonanie ciasta dyniowego: mokre składniki wymieszać w jednej misce, a suche w drugiej, potem suche wsypać do mokrych i zmiksować na jednolitą masę.

Ciasto przelać do wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy.

Piec około 45-60 minut, w temperaturze 180 °C (wstawić do rozgrzanego piekarnika; patyczek umieszczany w cieście może być wilgotny, nawet oblepiony wilgotnym ciastem, bo ono takie właśnie jest, ale nie może być na nim surowego ciasta).

Wyjąć. Wystudzić.

W tym czasie przygotować krem: w jednej misce masło ubić z cukrem pudrem na bardzo puszystą masę, a w drugiej śmietanę z serkiem mascarpone, serkiem kremowym oraz fixem, następnie obie masy ze sobą wymieszać i podzielić w proporcjach 1/3 i 2/3: do 1/3 dodać szczyptę pomarańczowego barwnika (odłożyć trochę do worka cukierniczego zakończonego ozdobną tylką), a do 2/3 wmieszać pokrojoną w dużą kostkę galaretkę pomarańczową.

Wystudzone ciasto przekroić na 3 blaty: pierwszy blat posmarować powidłami śliwkowymi, równomiernie rozprowadzić połowę kremu z galaretką, przycisnąć drugim blatem, posmarować powidłami oraz resztą kremu z galaretką, przycisnąć trzecim blatem i posmarować powidłami. Cały tort, z wierzchu oraz boki, cieniutko posmarować kremem zabarwionym na pomarańczowo. Boki oraz część wierzchu ozdobić wiórkami gorzkiej czekolady, a u góry, na samym środku, tę nieobklejoną wiórkami część, wypełnić kwiatuszki zabarwionej śmietany (tej, która została odłożona do worka cukierniczego).

Schłodzić przez kilka godzin.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Przepisy, Przepisy, Torty | Dodaj komentarz

„Całuski pani Darling” autorstwa Małgorzaty Musierowicz po raz trzeci

W folderze ze zdjęciami znalazłam jeszcze kilka zamierzchłych fotografii, które wykonałam przysmakom przygotowanym w oparciu o przepisy z „Całusków pani Darling” autorstwa Małgorzaty Musierowicz; TUTAJ odniesienie do I serii, a tam są dwa rodzaje pysznych ciasteczek oraz ciasto drożdżowe z serem, a TU do II, gdzie znajdują się migdałowe ciasteczka z cukrem, bułeczki Pippi Pończoszanki oraz pierniczki Freda i Klary z „Dziadka do orzechów”.

Dzisiaj zacznę od rarytasu inspirowanego tą jedną, niezanurzoną w Styksie piętą dzielnego wojownika Achillesa (syna księcia Pelusa i boginki morskiej Tetydy), która przez to niezanurzenie w świętej rzece, mającej uczynić jego ciało odpornym, była przez to jego słabym punktem (za coś mama musiała go trzymać i tym czymś była właśnie ta konkretna pięta).

I PRZEPIS – KRUCHE PIĘTY ACHILLESA

Te ciasteczka z kolei można zanurzać w gorącej herbacie albo czekoladzie, ale wcale nie trzeba, ponieważ ich walory smakowe kompletnie na tym nie tracą: i tak, i tak są pyszne (czy kruche, czy rozmoczone), słodkie od pudru i od dużej ilości śliwkowych powideł albo innej ulubionej konfitury, na przykład malinowej, czereśniowej albo z agrestu 😉

Przepis na Kruche pięty Achillesa (mi wyszło 60 sztuk)

Składniki:

Ciasto:

  • 2,5 szklanki mąki pszennej (tortowej)
  • 200 g masła
  • 1 czubata łyżeczka cukru pudru
  • 1 opakowanie (150 g) homogenizowanego serka o smaku waniliowym
  • szczypta soli

Dodatkowo:

  • powidła śliwkowe bądź ulubiona konfitura (do nadziania)
  • cukier puder (do oprószenia)

Sposób przygotowania:

Z powyżej podanych składników zagnieść ciasto, podzielić na 2 równe części i każdą z nich, podsypując mąką, kolejno rozwałkować na dość cienki placuszek, z którego należy powycinać szklanką lub foremką kółka.

Na połówkę każdego kółka położyć trochę powideł lub ulubionej konfitury, złożyć na pół i zlepić brzegi.

Tak przygotowane ciastka poukładać na blaszce wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia.

Piec do momentu, aż się zarumienią, około 15-20 minut, w temperaturze 180 °C (wstawić do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć. Wystudzić. Z wierzchu oprószyć cukrem pudrem.

 

II PRZEPIS – CHLEBEK JULIAŃSKI

Odważny Achilles ma swoje ciasteczka, więc i wspaniały wódz rzymski, mąż stanu i pisarz: wielki Juliusz Cezar (żył w latach 100-44 p.n.e.) musi mieć dedykowany sobie wypiek, bo przecież nie kto inny, tylko on, wiedząc, że ludzie tęsknią za ładem i mądrością, postanowił zrobić porządek z kalendarzem, ustalając, w oparciu o rok słoneczny, że zaczynać się będzie od 1 stycznia, czyli w dniu, kiedy konsulowie obejmowali swój urząd, do tego, żeby zsynchronizować go z porami roku, został podzielony na 12 miesięcy, co potem zostało co prawda odrobinę zmienione przez papieża Grzegorza XIII w roku 1582, ale zawdzięczamy go oczywiście Cezarowi.

Chlebek z tego przepisu jest naprawdę bardzo smaczny, ponieważ w środku jest mięciutki, a z zewnątrz złocisty i chrupiący, co więcej cudownie pachnie czosnkiem i ziołami, ale można do niego dodać również smażone pieczarki, koperek, suszone pomidory, oliwki czy zeszkloną na maśle cebulę – to kwestia fantazji, a jak wiadomo: ta nie zna granic 😉

Przepis na Chlebek juliański (keksówka o wymiarach 21 x 8,5 cm)

Składniki:

Ciasto:

  • rozczyn: 25 g świeżych drożdży + 250 ml letniego mleka + 0,5 łyżeczki cukru
  • 500 g mąki pszennej (tortowej)
  • 50 g roztopionego i wystudzonego masła
  • 2 łyżki oliwy
  • 2 duże ząbki czosnku
  • 1 łyżka ziół prowansalskich/bazylii/kminku/tymianku/czarnuszki
  • 0,5 łyżeczki soli

Dodatkowo:

  • 1 żółtko 

Sposób przygotowania:

Drożdże rozkruszyć, wrzucić do letniego mleka, wsypać cukier i mieszać do rozpuszczenia.

W misce umieścić mąkę, rozpuszczone i wystudzone masło, 2 łyżki oliwy, rozpuszczone drożdże, drobniutko posiekany lub przeciśnięty przez praskę czosnek, zioła oraz sól – wyrobić gładkie i elastyczne ciasto, uformować w kulę, ułożyć w delikatnie oprószonej mąką misce, przykryć ściereczką i odstawić na 1 h do wyrośnięcia.

Po upływie wskazanego czasu ciasto włożyć do wysmarowanej masłem keksówki, z wierzchu posmarować żółtkiem i wstawić do piekarnika.

Piec około 35 minut musi dobrze wyrosnąć i zezłocić się z wierzchu), w temperaturze 200 °C (wstawić do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć. Wystudzić.

 

III PRZEPIS – SPECJAŁ CZARODZIEJKI KIRKE

Wspaniały, słodko-kwaśny, orzeźwiający i aromatyczny deser, będący idealnym zwieńczeniem każdego posiłku, czyli kolorowa sałatka owocowa zalana czarodziejskim wywarem z cytryny, soku jabłkowego lub winogronowego (albo tego i tego) oraz cukru, który najprawdopodobniej został zaserwowany Odyseuszowi i jego załodze, gdy wracali do ojczyzny po zburzeniu Troi, przez córkę Słońca – uroczą, ale podstępną czarodziejkę Kirke (po fantazyjnym posiłku zamieniła ich w świnie, jednak Odyseusz oczywiście ruszył im na pomoc), mieszkającą na niedużej wyspie, w kamiennym zamku, gdzie po dziedzińcu spacerowały oswojone lwy i wilki.

Przepis na Specjał czarodziejki Kirke (4 pucharki)

Składniki:

Sałatka:

  • 2 pomarańcze
  • 2 banany
  • 2 jabłka
  • 1 filiżanka truskawek lub poziomek
  • 1 filiżanka malin 
  • około 20 kulek ciemnych winogron
  • 0,5 melona albo 1/3 arbuza

Zalewa:

  • sok wyciśnięty z 1 cytryny
  • 0,5 szklanki soku jabłkowego lub winogronowego
  • 2 łyżki cukru

Sposób przygotowania:

Wszystkie owoce umyć, obrać i pozbawić pestek oraz szypułek.

Pomarańcze i melona lub arbuza (może być i to, i to) pokroić w dość dużą kostkę, banany w plasterki, truskawki przekroić na pół, jabłka zetrzeć na tarce o dużych oczkach, kulki winogrona oraz maliny zostawić w całości – wszystkie owoce wymieszać w salaterce, oblać zalewą (sok wyciśnięty z cytryny + sok jabłkowy bądź winogronowy + 2 łyżki cukru) i wstawić do lodówki na kilka godzin, by sałatka mocno się schłodziła.

Serwować w szklanych pucharkach, bo wtedy pięknie się prezentuje!

Zaszufladkowano do kategorii Literatura, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz

Druga odsłona przepisów z książki „Całuski pani Darling” autorstwa Małgorzaty Musierowicz

W  tym wpisie powracam do literackiej książki kucharskiej dla dzieci „Całuski pani Darling” autorstwa Małgorzaty Musierowicz, by zaprezentować kolejne 3 przepisy na przysmaki znanych i lubianych bohaterów – TUTAJ upiekłam: tytułowe  Całuski pani Darling, ciasteczka bogini Demeter oraz ciasto Hucka Finna, które są naprawdę pyszne, pomysłowe i proste, więc dzisiaj nie może być mniej smacznie i z większym trudem, a na pewno będzie magicznie, bo odnosi się wrażenie wejścia do książki i pokosztowania atmosfery oraz tamtejszych rarytasów 😉

 

I PRZEPIS – CIASTKA MIGDAŁOWE PANA PERUKKI

Kruche, aromatyczne ciasteczka migdałowe, oprószone grubymi kryształami cukru, wprost idealne na chłodne, jesienne wieczory na podstawie staromodnej receptury wuja „Mary Poppins” autorstwa Pameli Travers, który od czasu do czasu wypełniał się gazem rozweselającym i unosił aż pod sam sufit, skąd nie mógł opaść, dopóki nie pomyślał o czymś poważnym lub smutnym.

Przepis na Ciastka migdałowe pana Perukki (mi wyszły 64 sztuki)

Składniki:

Ciasto:

  • 1,5 szklanki mąki pszennej (tortowej)
  • 67 g masła
  • 0,5 szklanki cukru pudru
  • 1 czubata łyżeczka cukru waniliowego
  • 1 jajko
  • 1 żółtko
  • 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżki gęstej śmietany 18%
  • 50 g posiekanych migdałów
  • skórka otarta z 1 cytryny

Dodatkowo:

  • 1 białko
  • cukier gruby kryształ
  • migdały

Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki na ciasto (migdały wrzucić dopiero, gdy ciasto będzie już zagniecione) wrzucić do miski i zagnieść.

Ciasto rozwałkować na grubość około 0,5 cm i wykroić kieliszkiem okrągłe ciasteczka.

Ciasteczka poukładać na blaszce, z wierzchu posmarować jajkiem, oprószyć grubym cukrem i ozdobić pośrodku migdałem.

Piec na złoty kolor, około 20 minut, w temperaturze 180 °C (wstawić do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć. Wystudzić.

 

II PRZEPIS – PULCHNE BUŁECZKI PIPPI POŃCZOSZANKI

Tę rudowłosą, piegowatą dziewczynkę z odstającymi warkoczykami, zwaną Pippi Pończoszanką lub Fizią Pończoszanką, wymyśloną przez szwedzką pisarkę Astrid Lindgren i jej nakrapianego konia Alfonso oraz małpkę Pana Nillsona zna chyba każdy. Pippi mieszka zupełnie sama w Willi Śmiesznotce i cechuje się ogromną siłą, wyobraźnią, odwagą oraz ogromnym sercem, dlatego też gdy z okazji urodzin odwiedzili ją sąsiedzi Tommy i Annika, przywitała ich górą owoców, ciasteczek i pulchniutkich, miękkich, rumianych bułeczek z duuużą ilością słodkich rodzynków, które koniecznie należy przepijać gorącą czekoladą z bitą śmietaną.

Przepis na Pulchne bułeczki Pippi Pończoszanki (mi wyszły 24 sztuki)

Składniki:

Ciasto:

  • rozczyn: 30 g świeżych drożdży + 250 ml ciepłego mleka + 1 łyżeczka cukru + 1 łyżeczka mąki
  • 500 g mąki pszennej (tortowej)
  • 60 g roztopionego i wystudzonego masła
  • 2 czubate łyżki cukru
  • 16 g cukru waniliowego
  • 0,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli
  • 3 garści namoczonych w ciepłej wodzie rodzynków

Dodatkowo:

  • 1 żółtko 
  • płatki migdałów
  • mak lub czarny sezam

Sposób przygotowania:

Rodzynki zalać ciepłą wodą.

Wykonać rozczyn: w ciepłym mleku rozpuścić rozkruszone drożdże, 1 łyżeczkę cukru i 1 łyżeczkę mąki – odstawić na 15 minut do wyrośnięcia.

W tym czasie wsypać do miski mąkę, cukier, cukier waniliowy, szczyptę soli i rozpuszczone, ale wystudzone masło, na sam koniec wlać wyrośnięty rozczyn – wyrobić gładkie i elastyczne ciasto drożdżowe, uformować w kulę i odstawić pod przykryciem na 1 h w ciepłe miejsce.

Do wyrośniętego ciasta wrzucić dobrze odciśnięte rodzynki i ponownie zagnieść.

Z gotowego ciasta odrywać fragmenty, formować z nich kulki wielkości piłeczki pingpongowej i w niedużych odstępach poukładać na blaszce wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia.

Każdą bułeczkę wierzchu posmarować rozmąconym żółtkiem i jedną połowę obsypać płatkami migdałów, a drugą makiem lub czarnym sezamem.

Piec do momentu zarumienienia, około 30 minut, w temperaturze 200 °C (wstawić do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć.

Można jeść i na ciepło, i na zimno: na przykład z masłem i konfiturą różaną albo morelową, ale też same, bez niczego są po prostu rewelacyjne 😉

 

III PRZEPIS – PIERNICZKI FREDA I KLARY

W trakcie opisanego w „Dziadku do orzechów” autorstwa Ernesta Teodora Amadeusza Hoffmanna wieczoru wigilijnego, w domu pana radcy, będącego ojcem Freda i Klary, dzieci zostały obdarzone prześlicznymi podarunkami, między innymi otrzymały od ojca chrzestnego – sędziego Droselmajera, który potrafił tworzyć cudowne zabawki mechaniczne – górę pachnących, połyskujących od pereł oraz diamentów figurek z piernika, i właśnie na te pierniczki jest poniższy przepis: wychodzi ich mnóstwo! A aromat miodu, cynamonu, kakao, orzechów i smażonej skórki pomarańczowej wypełnia całe mieszkanie 😉

Przepis na Pierniczki Freda i Klary (mi wyszło 75 sztuk)

Składniki:

Ciasto:

  • 500 g mąki pszennej (tortowej)
  • 100 g masła
  • 300 g miodu
  • 200 g cukru
  • 1 jajko
  • 2 łyżki gorzkiego kakao
  • 2 opakowania przyprawy do piernika
  • 16 g proszku do pieczenia

Dodatkowo:

  • cukier puder + sok wyciśnięty z pomarańczy (można dodać barwniki)
  • 100 g gorzkiej czekolady + 4 łyżki mleka
  • kolorowe posypki cukrowe, orzechy, migdały, smażona skórka cytrynowa lub pomarańczowa, mak, wiórki kokosowe, itd.

Sposób przygotowania:

W garnku umieścić miód, cukier, masło oraz 2 opakowania przyprawy do piernika – ustawić na palniku i podgrzewać do rozpuszczenia i połączenia składników, a gdy tak się stanie: zestawić i odłożyć do wystudzenia.

Do miski wrzucić mąkę, gorzkie kakao, proszek do pieczenia, jajko i wystudzoną masę – zagnieść jednolite ciasto (tak długo, by przestało lepić się do rąk).

Ciasto rozwałkować na grubość 4-5 mm i przy pomocy foremek powycinać różne kształty (gwiazdki, serduszka, choinki, renifery, anioły).

Pierniczki poukładać na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia.

Piec około 15 minut, w temperaturze 190 °C (wstawić do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć. Wystudzić.

Chłodne pierniczki polukrować, oblać roztopioną z mlekiem czekoladą i ozdobić kolorowymi posypkami: chodzi o to, by wszystkiego było dużo, z fantazją, by urokliwie się mieniło .

Zaszufladkowano do kategorii Literatura, Literatura, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz

Król imprez w latach 90-tych, czyli orzechowiec

W latach 90-tych, czyli w okresie mojego dzieciństwa, dosłownie na każdej rodzinnej imprezie, świątecznym lub komunijnym stole, pośród jabłeczników, makowców oraz serników triumfował orzechowiec, kusząc nie tylko błyszczącą, najeżoną orzechami włoskimi skorupką, ale i orzechowo-miodowym zapachem. Lata 90-te minęły bezpowrotnie, dzieciństwo też, więc nadszedł moment, by to ciasto wyszło spod moich dłoni. I wyszło; i to jakie pyszne! Orzechowiec z tego przepisu jest miękki w zasadzie od razu (więc nie trzeba czekać tych przepisowych 3 dni), ale nie tak miękki jak ciasta ucierane, lecz krucho-miodowy, bo taki ma być, z gęstym, aksamitnym, śmietankowym kremem budyniowo-maślanym, słodką masą kajmakową i chyba w nim najlepszą: chrupiącą warstwą orzechową.

Ciasto do wielokrotnego powtórzenia.

To obok wypieków wypełnionych jabłkami, śliwkami lub figami doskonała propozycja na jesienno-zimowy okres 😉

Przepis na orzechowca (kwadratowa blacha o wymiarach 24x24cm ) (Przepis pochodzi z bloga: https://domowysmakjedzenia.pl/ )

Składniki:

Ciasto:

  • 600 g mąki pszennej (tortowej) 
  • 200 g masła 82%
  • 110 g cukru
  • 3 pełne łyżki twardego (nie płynnego) miodu
  • 2 jajka
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki śmietany 18%
  • 2 łyżeczki sody oczyszczonej

Masa budyniowo-maślana:

  • 1,5 opakowania budyniu śmietankowego
  • 700 ml mleka 3,2%
  • 4 łyżki cukru
  • 1 łyżka mąki pszennej (tortowej)
  • 1 łyżka mąki ziemniaczanej
  • 100 g miękkiego masła 82%

Warstwa miodowo-orzechowa:

  • 200 g posiekanych orzechów włoskich
  • 90 g masła 82%
  • 1 łyżka cukru
  • 2 pełne łyżki twardego miodu

Dodatkowo:

  • 1 puszka masy kajmakowej o smaku orzechowym

Sposób przygotowania:

Ciasto:

Masło roztopić w garnuszku wraz z miodem i cukrem – wystudzić.

Jajka dokładnie roztrzepać widelcem.

Do mąki wymieszanej z sodą wlać przestudzone masło, jajka oraz śmietanę – składniki zagnieść rękami oprószonymi mąką. Powstałe ciasto podzielić na trzy równe części. Blat podsypać mąką i rękami rozciągnąć pierwszą połowę, i mimo, że będzie klejąca nie dodawać więcej mąki (bo wtedy ciasto wyjdzie twarde), po czym ostrożnie przenieść je do wyłożonej papierem do pieczenia blaszki, która dodatkowo jest wysmarowana masłem i oprószona mąką (by ciasto nie przywierało), i tam dopasować blat do jej wielkości.

Piec około 10-15 minut, w temperaturze 170°C (do lekkiego zarumienienia – trzeba pilnować czasu pieczenia, bowiem zbyt długie sprawi, że ciasto będzie suche).

Tak samo postąpić z drugim kawałkiem ciasta.

W trakcie, gdy w piekarniku jest drugi blat ciasta, należy zabrać się za wykonanie warstwy miodowo-orzechowej, która ma przykryć wierzch trzeciego blatu, stąd do garnka trzeba wrzucić masło, miód oraz cukier i podgrzewać do momentu rozpuszczenia i wymieszania składników. Na sam koniec wsypać orzechy – wymieszać i od razu wylać na wierzch trzeciego blatu, równomiernie rozprowadzając.

Tak przygotowane ciasto wstawić do piekarnika i tak samo piec 10-15 minut, w temperaturze 170°C.

Wyjąć. Wystudzić.

Masa budyniowo-maślana:

500 ml mleka zagotować z cukrem, a gdy zacznie wrzeć wlać do niego pozostałą szklankę, w której zostały wymieszane budynie śmietankowe z obiema mąkami (bardzo dokładnie, do całkowitego rozpuszczenia proszku) – i energicznie mieszać, aż do zgęstnienia, by uniknąć powstania grudek.

Ciepły budyń przykryć folią spożywczą i odstawić do wystudzenia.

Miękkie masło ubić na puch, potem łyżka po łyżce, cały czas miksując, dodawać wystudzony budyń.

Wykonanie:

Jeszcze ciepłą masę budyniowo-maślaną rozprowadzić na pierwszym blacie ciasta, wyrównać, przycisnąć drugim blatem, rozsmarować masę kajmakową i przykryć trzecim blatem (tym z warstwą miodowo-orzechową).

Wstawić do lodówki na kilka godzin, by krem stężał i wszystkie smaki się przegryzły oraz wzajemnie sobą nasiąknęły.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Przekładane, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz

Skandynawskie książki, z którymi warto się zapoznać – lista numer 1

Coś w tym jest 😉

źródło: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

A dzisiaj jak w tytule – kilka skandynawskich książek, które są naprawdę niesamowite.

 

1.”Dojrzewanie błazna”, Jonas Gardell, 231 stron (Jacek Santorski & CO. Agencja Wydawnicza).

Historia opowiedziana z perspektywy dorosłego bohatera, który wiedząc to, co już wie na temat kolegów, wrogów, rodzeństwa, nauczycieli i rodziców, ich słów oraz zachowań, wraca do zdarzeń z przeszłości, usiłując się z nimi rozliczyć, prawdopodobnie wybaczyć sobie oraz innym. Chodzi o to, by i zrozumieć i uzyskać rozgrzeszenie, bo bolesne strzępy i młodzieńcze strachy wrastają w człowieka tak mocno, że rzutują na dalsze życie. I Juha Lindström, popularny komik, którego dzieciństwo niby było normalne (pełna rodzina, bez patologii, dom na kredyt na ładnym, bezpiecznym i spokojnym osiedlu, na przedmieściach Sztokholmu, nauka w zwyczajnej szkole publicznej), ciągle się boi, że jest niewystarczający, że zostanie odrzucony, wyśmiany, że będzie ofiarą, że jest inny, że nie przynależy, a przecież on od zawsze tak bardzo pragnie przynależeć.

Juha nie wie, dlaczego zawsze che być w centrum, ale chce. Chce, żeby ludzie go zauważali, żeby o nim mówili, podziwiali go. Chce się czuć ważny (…) Występowanie to sposób bycia Juhy. Bycie zabawnym to jego sposób na znalezienie sobie przyjaciół, na niczym innym się nie zna (…) nie marzy, żeby być twardzielem. Wystarczy mu, że może być w pobliżu twardzieli. Jedyne, czego Juha chce, to być taki jak inni. Instynktownie naśladuje wszystko, co uważa za właściwie. Słowa, gesty, miny – jak kameleon dostosowuje się do otoczenia. Zgrywa się i małpuje innych (…) Juha to tylko dziecko. Nikt więcej. Dziecko, które robiło z siebie głupka, żeby być kochane.

Bo niestety ten emocjonalnie burzliwy, chaotyczny, obfitujący w lęki, kompleksy, smutki okres często jest przez starszych niedookreślony, pozostawiony sam sobie, pomijany, przez co dla osamotnionych, zakłopotanych dzieciaków staje się niesamowicie ciężki i ponury. Zbyt wiele jest ignorowane, zbyt wiele niewyjaśnione, a przecież ktoś tę rzeczywistość musi pomóc zrozumieć i uporządkować, odnaleźć się – niestety przepełnieni dorosłym życiem i dorosłymi sprawami, przytłoczeni problemami, nierzadko sfrustrowani i zmęczeni zapominają o swojej roli, zapominają, że jest ktoś, komu należy wytłumaczyć, kogo należy wysłuchać, doradzić.

Książka – spowiedź. Książka – rozrachunek. Książka – oczyszczenie.

Wnikliwa. Autentyczna. Poruszająca.

Przygnębiająca.

Brutalna.

I makabryczna.

 

Najlepsze w porankach jest to, że jest cicho.

Jesteśmy w centrum, kiedy jesteśmy najlepsi.

Nie ma nic trudniejszego niż pamięć.

Strach to uczucie, z którym żyje się samotnie.

Czasami trzeba zrobić coś, czego się obawiamy, inaczej nie jest się człowiekiem, tylko małym pyłkiem.

Humor to zaklinanie smutku. Kiedy żartuję na temat dzieciństwa, śmiejemy się z ulgą, ponieważ mimo wszystko przeżyliśmy. Dopóki się śmiejemy, jesteśmy niepokonani.

 

2.”Submarino”, Jonas T. Bengtsson, 378 stron (Wydawnictwo Czarne).

Tytułowe „Submatrino” to  metoda tortur, polegająca na przytrzymywaniu głowy człowieka pod wodą, dopóki ten nie zacznie tonąć – i o tym właśnie jest ta książka: o torturowaniu, ale przez życie.

Opowieść o dwóch braciach z kopenhaskiego półświatka, którzy, choćby nawet chcieli, to nie potrafią utrzymywać ze sobą kontaktu, bo tak bardzo sponiewierała ich przeszłość, tak się w niej utaplali, że nie wiedzą jak rozmawiać i jak się zachowywać, nie mogąc się z nią uporać (mieszkali w domu dziecka, skąd zabrała ich matka, która obiecała stworzyć normalny dom, ale niestety alkohol i przypadkowi mężczyźni zaprzepaścili ten plan): Nick niedawno wyszedł z więzienia, gdzie trafił za brutalne pobicie – początkowo zatrzymał się w schronisku dla mężczyzn, a potem, przy pomocy biura opieki społecznej, przeniósł się do socjalnego pensjonatu z czerwonej cegły, którym zarządza wyjątkowo niesympatyczna, umierająca Tove. Jego każdy dzień wygląda tak samo: żywi się szałarmą z grill-baru, pije dużo piwa ze sklepu dyskontowego ulokowanego przy stacji kolejowej, chodzi na pierwsze piętro starego budynku fabrycznego na siłownię Kamala, uprawia niezobowiązujący seks ze starszą Sofie, która szalenie tęskni za synkiem, bowiem sąd nadał jej zakaz zbliżania, co dzień mija tych samych ludzi, te same miejsca, utracił swoją największą miłość, czyli Anę, która była emigrantką i z tego powodu męczyły ją koszmary, teraz trochę opiekuje się jej bezdomnym bratem Ivanem – tak naprawdę nie wie, co ma ze sobą zrobić, nie ma żadnego celu. Nick ma dwóch braci – tego, którego imienia prawie nie używa, i tego, który imienia nigdy nie dostał, ponieważ zmarł i razem z tym żyjącym bratem czują się za jego śmierć odpowiedzialni. Ten żyjący, a raczej codziennie jest bliski śmierci. Bliski zrobienia błędnego kroku. Utraty równowagi jest narkomanem, samotnie wychowującym synka Martina, którego matka, po wtłoczeniu w siebie ogromnej dawki narkotyków, zginęła pod kołami samochodu. Mężczyzna kocha swojego syna i stara się nim opiekować najlepiej jak umie, jednak niestety nałóg często okazuje się silniejszy.

Literatura brudu, uzależnień, marginesu, niebytu.

Literatura upadku.

Smutku przerażającego.

Okrucieństwa i bezsensu.

Surowa i bezładna.

Ale mocno wciągająca, tyle że w ten mroczny sposób.

 

Nikt z nas nie jest niegroźny. Niektórzy po prostu nie mieli szansy na skrzywdzenie innych.

Niektóre rzeczy nie stają się lepsze od tego, że się o nich mówi. Niektóre rzeczy nie stają się lepsze.

Jedynie wariaci niczego nie owijają w bawełnę.

 

Na podstawie tej książki powstał film „Sumbarino”, w reżyserii Thomasa Vinterberga.

 

3. „Ptaki”, Tarjei Vesaas, 189 stron (Wydawnictwo Poznańskie).

Za świerkowym lasem, lśniącym jeziorem, w małej, bagnistej dolinie, z płynącym pośrodku strumykiem, w ubogiej chacie posklejanej z leciwych, drewnianych bali, wydzielających silny, rozleniwiający zapach, mieszka bardzo samotne rodzeństwo: 37-letni Mattis i jego ciut starsza siostra Hege. Mężczyzna jest przez okolicznych określany „pomyleńcem” – dziwny miał wzrok: zawsze bezradny, nieśmiały jak wzrok ptaka – ale to w istocie osobnik, którego obecnie by zdefiniowano jako wysoko wrażliwego, który kompletnie nie potrafi dostosować się do ogólnie przyjętych norm, funkcjonować w społeczeństwie, ponieważ w jego głowie kłębi się taki natłok rozterek i myśli, że uniemożliwiają mu one nie tylko umiejętne wysłowienie (słowa mają dla niego wartość szczególną: smakuje ich, przeżuwa, są ponętne i urzekające, przenikają go na wskroś, a jednocześnie bywają niebezpieczne, ostre, które jednak mile łechtają w język, więc potajemnie ich używa; on odczuwa słowa prawie że fizycznie, widzi je, aczkolwiek realnie nie jest w stanie uformować niewypowiedzianego, bo to udaje mu się jedynie we śnie), ale też podjęcie jakiegokolwiek zajęcia: analizuje każdy ruch, szmer, gest, słowo, dostrzega znaki w przyrodzie, na której piękno jest absolutnie przeczulony, bo świat odbiera sensualnie, gubi się w rzeczywistości pełnej fałszu, stereotypów, gierek i pozorów, jego przebogata Dusza i niespokojny umysł potrzebują harmonii i schronienia, co zapewnia mu zaradna, pracowita i odpowiedzialna Hege, która zarabia, robiąc na drutach swetry. Kobieta jest rozgoryczona monotonią i odosobnieniem, ale z drugiej strony potwornie kocha brata i wie, że rozumie go tylko ona.  Kluczowymi wydarzeniami dla Mattisa jest przelot ciągu słonek nad ich domostwem, co odbiera jako wróżbę nadchodzących zmian: jedną z naczelnych jest pojawienie drwala Jørgena, u boku którego siostra zaczyna odczuwać szczęście, z kolei dla niego mężczyzna stanowi zagrożenie, bowiem Mattis jest zrozpaczony, że została zaburzona harmonia ich dotychczasowego życia, jednocześnie zatrwożony, że zostanie sam, potem przeprawienie z Inger i Anną łódką przez rozległą taflę wodną na oczach ludzi „którzy zwrócą uwagę”, podjęcie pracy przewoźnika, pisanie listów ptasimi znakami, śmierć ptaka oraz wyjście z kryjówki w trakcie burzy.

Nastrojowa.

Liryczna.

Namalowana słowem.

Niezwykle delikatna, ale bardzo emocjonalna.

 

Jeżeli człowieka coś dręczy, najgorszą rzeczą jest położyć się i nie móc zasnąć.

Bać? A czy jest coś takiego, czego nie trzeba się bać?

Gdyby człowiek mógł zgłębić od razu wszystko, nie byłoby trudności.

Dorosły człowiek musi myśleć o innych.

Świat pełen jest przemocy, która ze wszystkich stron czyha na człowieka i przytłacza go.

Czy to nie dziwne, że człowiek zaczyna być mądry dopiero poniewczasie?

 

Na podstawie tej książki powstał film „Żywot Mateusza”, w reżyserii Witolda Leszczyńskiego.

 

4. „Utonęła”, Therese Bohman, 172 strony (Wydawnictwo Pauza).

Upalne szwedzkie lato. Studiującej historię sztuki Marinie nie układa się w związku z Peterem, więc w celu odetchnięcia przybywa ze Sztokholmu do swojej starszej siostry Stelli, która po gwałtownej zmianie swojego życia (nagle porzuciła Erika dla dużo starszego Gabriela, wyprowadziła się do jego rodowej willi i podjęła pracę w tamtejszym Zarządzie Zieleni Miejskiej) zamieszkała w jednej z malowniczych wiosek Skanii, w pięknym drewnianym domu z oszkloną werandą, przerobionym z  zagrody, otoczonym polami obsianymi zbożem i ogrodem pełnym starych drzew owocowych, a w oddali z widocznym warzywnikiem z rabatami kwiatów, ziół oraz rzędami jarzyn, wewnątrz którego można ujrzeć płócienne serwety, porcelanowe dzbany wypełnione łubinem, jastrunem i koniczyną, gustowne filiżanki, haftowane narzuty, mleczne lampy, parapety z marmuru, biały parkiet, adapter, biblioteczki uginające się pod ciężarem książek. Do tego  obrazka idealnie pasuje zawsze elegancka, zarazem surowa i delikatna, pachnąca luksusowymi, orzeźwiającymi perfumami, pragmatyczna Stella oraz Gabriel: zdecydowany, uśmiechnięty, pisarz, świetny kucharz, niesamowity gawędziarz, fascynat szeroko pojętej sztuki i muzyki słuchanej z płyt winylowych – no istna sielanka, a jednak uprzejma, stonowana Stella jest jakby… nieobecna, lekko poddenerwowana, nawet coś napomyka ściszonym, poufnym tonem, że kiedyś myślała, że w uprzednim związku wiało nudą, ale było przynajmniej stabilnie i bezpiecznie, ale teraz… odchrząkuje i przywołuje na twarz uśmiech.

Duszna, gęsta, zastraszająca atmosfera.

Klaustrofobiczna przestrzeń.

Cienka granica między wolnością a samotnością.

Trochę thriller, a trochę dramat psychologiczny.

Tajemniczy i budzący grozę.

Akcja niespiesznie potęgująca napięcie.

Zatrważająca gra.

O przemocy, skomplikowanych relacjach, odarciu z ułudy, o osamotnieniu, zdradzie i rysach na perfekcyjnym wizerunku.

Bardzo zmysłowa i bardzo życiowa.

 

Nieprzyjemnie jest wiedzieć zbyt dużo o innych.

Tajemnica daje kredy zaufania, a takie kredyty są ważne, mocno wiążą z sobą ludzi.

 

5. „Nie, po prostu nie”, Nina Nykke, 318 stron (Wydawnictwo MUZA).

Ingrid i Jan dobiegają 50-tki. Spędzili ze sobą połowę życia, razem z dorosłymi, bardzo wygodnickimi synami (Martin i Jonas traktują matkę jak służącą do tego stopnia, że odplamia ich brudne majtki i podstawia gotowe jedzenie pod nos) mieszkają w Oslo, w brzozowym domu z niebieskimi futrynami, na tym samym podwórku co jego rodzice. Po tych wszystkich wspólnie spędzonych latach zatracili zdolność wymiany słów oraz myśli – ogarnęły ich bezwład i rezygnacja. Kobieta ma za sobą trudną przeszłość (gdy miała 3 lata matka popełniła samobójstwo, a gdy miała 5 ojciec zapił się na śmierć), więc od zawsze nękają ją uporczywe myśli o tym, że mogła zapobiec jakiejś katastrofie – puściły w niej korzenie oporne na działania rozsądku i logiki – ale dotąd całkiem dobrze sobie radziła, jednak ostatnio czuła się tak, jakby straciła coś, co wcześniej pomagało jej przeżyć kolejne dni, jakąś substancję, coś, co nadawało codziennym obowiązkom znaczenie, czego nie zauważyła do chwili, kiedy zaczęło tego brakować (…) Niepokoiło ją, że nie ma siły rozmawiać z ludźmi.  I jeszcze ten jej głód prostoty, potrzeba kończenia, zamykania spraw (…) Jest tak, jakby coś zniknęło, jakaś okoliczność łagodząca, firanka lub zasłona, którą ktoś odsunął i pokazał świat taki, jaki jest i był od zawsze (…) Kreowała sobie jakąś kukłę i pchała przed sobą, pozwalając, by to ona zajmowała się światem i wszystkim tym, co czyhało w nim na nią samą. Nie było to zbyt trudne. Tyle lat egzystowała, mówiła i zachowywała się w określony sposób, że jej ciało mogło działać już bez użycia woli. Z pozoru wszystko było jak dawniej, ale mimo że mówiła i robiła to, co mówiła i robiła od zawsze, jej rolę odgrywała postać, którą pchała przed sobą, a nie ona sama (…) Nic w jej życiu nie wiązało się z jakimś »chceniem«, lecz mimo to robiła wszystko, czego od niej wymagano, bo konsekwencje zaniechania byłyby zbyt nieprzyjemne (…) Miała nadzieję, że z wiekiem przyjdzie oświecenie i zrozumienie, lecz zamiast tego przypełzły niepokój i bezsenność oraz ten nowy wstręt do wszystkich i wszystkiego, potrzeba kulenia się, siedzenia w bezruchu, rozmowy na tematy neutralne. Nie wolno było marnować energii, należało uważać, o czym się czyta w gazetach albo o czym się myśli, bo wszelkie podniecenie szybko zmieniało charakter z łagodnego na złośliwy. Z czegoś, czym kiedyś potrafiła się odurzać – teraz to dostrzegała – stało się czymś, co ją tylko rozbijało i męczyło. Wszystko ją męczyło. To nowe zmęczenie było nieznośnie dokuczliwe (…) Tak oto Ingrid opanowała sztukę ukrywania się przed światem w pełnym świetle dnia. Nikt na to nie zareagował, nikt nawet nie dostrzegł, że dzieje się coś niepokojącego.

W przeciwieństwie do przykrej i nieurozmaiconej rzeczywistości żony ta Jana nabiera rozpędu: awansuje na naczelnika wydziału w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów – ma wrażenie, jakby tchnięto w niego nowe siły, emanuje pewnością siebie, a chęć do smakowania szaleństw i nowości daje mu takiego kopa, że aż z tego rozpędu wdaje się w romans ze swoją podwładną, 34-letnią Hanne, która akurat znajduje się w takim momencie swojego życia, że usilnie pragnie założyć rodzinę. Hanne to zupełne przeciwieństwo poukładanej Ingrid: seksowna, temperamentna, narwana, nielogiczna, chwiejna, awanturnicza, odznaczająca kpiną oraz dzikim buntem i to chyba ta porywczość sprawia, że w ogóle się na tę miłostkę decyduje (ewentualnie na jego atrakcyjności zaważył fakt, że jest to osobnik zajęty, z ustabilizowanym życiem), bo dotąd potrafiła zerwać z partnerem tylko dlatego, że miał krzywe nogi, zbyt wysoki głos albo nadużywał słowa „dosyć”.

Jan opuszcza Ingrid (w zasadzie to proponuje jej dowcipniś, że pobędzie chwilę z Hanne, a jak mu się nie spodoba, to wróci na stare śmieci) i odtąd jego życie staje się pełne  kryjówek i kłamstw, do tego stopnia, że często sam przestaje się w nim orientować.

Dotkliwa literatura.

O mechaniczności życia powszedniego, marazmie, o skrywanych emocjach, frustracjach i zaprzepaszczonych marzeniach, o bezmyślności, kłamstwie, niezrozumieniu, winie i karze.

Gorzka to powieść, ale ze specyficznym humorem.

Ukazana z perspektywy każdego bohatera z osoba, co daje możliwość indywidualnego wglądu w ich myśli i uczucia.

 

Jako rodzic nie możesz uczynić swoich dzieci lepszymi, »niż i tak by się stały«, spokojnie możesz natomiast kompletnie je popsuć.

Ludzie są bardzo do siebie podobni, a jednocześnie zupełnie różni, jak pędzone wiatrem samotne płatki śniegu, każdy w swoim wszechświecie.

Bycie sobą, ze swoimi unikatowymi odciskami palców, swoją historią rodzinną, oznacza wielką samotność.

Człowiek z wiekiem nabiera umiejętności wglądu w samego siebie, a im głębiej się w siebie zagląda, tym bardziej odechciewa się rozmawiać z ludźmi i cokolwiek robić.

Może to właśnie dlatego starzy ludzie wydają się nieobecni myślami – bo tak naprawdę chcą tylko ciszy i spokoju, by móc się zapaść w swój wewnętrzny świat, którego, co pojęli po wielu latach rozterek, nie są w stanie dzielić z nikim innym.

Trzeba być przygotowanym na najgorsze.

Tak czy inaczej wszystko to tylko powtórzenia, dublem jest każdy kolejny dzień, życie to jeden wielki replay, wszystkie doby są identyczne, rok za rokiem, do ostatniego oddechu towarzyszą nam rytuały i powtórki.

Branie odpowiedzialności za siebie to projekt, który nigdy się nie kończy, on trwa całe życie. Tu nie chodzi ani o jakiś stały zbiór zasad, ani o obiektywnie rozumianą moralność.

Tęsknimy do konieczności trzymania się mocno, do jakiegoś zdarzenia, które przełamałoby monotonię i nauczyło nas tę monotonię bardziej doceniać, tęsknimy za czymś, co sprawi, »że się weźmiemy, kurwa, w garść«.

Czemu człowiek nie może w większym stopniu o sobie decydować, dlaczego rzucany jest tu czy tam, czemu nie można podjąć decyzji, a potem zmusić się do wprowadzenia jej w życie, dlaczego robiło się wszystkie te niewłaściwe rzeczy, których nie chciało się robić, i czemu robienie ich tak dobrze smakuje, dlaczego nie istnieje jakiś guzik, który wystarczyłoby nacisnąć, czemu życie musi być taką walką?

 

Poza powyższymi serdecznie polecam również te, o których już kiedyś napomknęłam na blogu, czyli:

6. „Głód”, Knut Hamsun, 215 stron (Wydawnictwo Zysk i S-ka)

7. „Song nauczycielki”, Vigdis Hjorth, 252 strony (Wydawnictwo Literackie)

8. „Spadek”, Vigdis Hjorth, 365 strony (Wydawnictwo Literackie)

9. „Blizna”, Auður Ava Ólafsdóttir, 213 strony (Wydawnictwo Poznańskie)

Zaszufladkowano do kategorii Literatura, Literatura | Otagowano , , , , | Dodaj komentarz

Tort kawowy z konfiturą malinową

Tort dla miłośników kawy, chociaż myślę, że skuszą się na niego również ci, którzy niekoniecznie zaczynają dzień od małej czarnej, bo jej smak, choć jest tutaj przyjemnie wyczuwalny, to nie należy do tych nachalnych 😉

3 blaty migdałowego biszkoptu nasączone espresso z procentami, konfitura malinowa, która fantastycznie przełamuje swoją słodką cierpkością, puszysty kawowy krem maślano-budyniowy i wiórki gorzkiej czekolady.

Pięknie się kroi, jest niezbyt słodki, więc można dosłodzić wedle uznania, skromnie ozdobiony, bo taka skromna elegancja zawsze się obroni – z wierzchu można też obsypać świeżymi malinami: będzie jeszcze smaczniejszy 😉

 

Przepis na tort kawowy z konfiturą malinową (tortownica o średnicy 24 cm) (Przepis na biszkopt pochodzi z bloga: http://mojepasjekrakow.blogspot.com/, a na krem z bloga: https://domowysmakjedzenia.pl/ )

Składniki:

Migdałowy biszkopt:

  • 375 g zmielonych migdałów
  • 4,5 łyżki bułki tartej
  • 12 jajek (białka i żółtka osobno)
  • 1 i 1/3 szklanki cukru
  • 1,5 kieliszka migdałowej lub orzechowej wódki
  • szczypta soli

Kawowy krem:

  • 750 ml mleka
  • 6 żółtek
  • 250 g cukru
  • 2 budynie o smaku waniliowym 
  • 2 łyżki mąki ziemniaczanej 
  • 450 g miękkiego masła
  • 3 łyżki mielonej kawy

Dodatkowo:

  • 1 filiżanka espresso + 1 kieliszek wódki (do nasączenia)
  • konfitura malinowa 
  • wiórki gorzkiej czekolady (do ozdoby)

Sposób przygotowania:

Migdałowy biszkopt:

Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli, a żółtka z cukrem na jasnożółtą, kremową masę. Do żółtek wlać wódkę – wymieszać, po czym, cały czas delikatnie miksując, naprzemiennie dodawać ubite białko i migdały wymieszane z bułką tartą.

Ciasto przelać do tortownicy (spód należy wyłożyć papierem do pieczenia, a boki wysmarować masłem i oprószyć bułką tartą).

Piec około 40-50 minut, w temperaturze 180°C.

Wyjąć. Wystudzić. Przekroić na 3 blaty.

W tym czasie przygotować kawowy krem:  połowę mleka zagotować z cukrem i 2 łyżkami kawy. ​W misie miksera umieścić żółtka, budyń, mąkę i resztę mleka – zmiksować. Mieszankę wlać na gotujące się mleko – gotować, cały czas mieszając, aż do zgęstnienia budyniu. Zdjąć z palnika, przykryć folią spożywczą i odłożyć do wystudzenia.

Po wystudzeniu utrzeć miękkie masło z 1 łyżką kawy na puch i stopniowo, łyżka po łyżce, dodawać chłodny budyń.

W tym momencie można też dosłodzić 2 łyżkami cukru pudru, jeśli ktoś lubi słodsze smaki.

Wykonanie:

2/3 kremu podzielić na pół do przełożenia tortu, a 1/3 zostawić do posmarowania wierzchu oraz boków.

Pierwszy blat nasączyć espresso z wódką, posmarować konfiturą malinową, wyłożyć połowę kremu, przycisnąć drugim blatem, nasączyć, posmarować konfiturą, wyłożyć pozostały krem, przycisnąć ostatnim blatem, nasączyć, wierzch oraz boki cienko posmarować kremem i ozdobić wiórkami z gorzkiej czekolady – schłodzić.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Przepisy, Przepisy, Torty | Dodaj komentarz

Sernik przekładany „Sekret Mniszki”

Przepyszny i fantazyjny sernik przekładany według receptury Siostry Anastazji, czyli kruchy, maślany spód, bardzo aksamitna masa serowa z dodatkiem startego na tarce ciasta kakaowego, orzeźwiający, a dzięki galaretce wiśniowej lekko owocowy krem budyniowo-maślany z kostkami ananasa, blat żółtego ciasta, które konsystencją przypomina babkę, polewa z gorzkiej czekolady i wiórki kokosowe – brzmi genialnie i jest genialny 😉

Sernik należy do tych wielowarstwowych, zatem wychodzi naprawdę, naprawdę wysoki, jednakże właśnie dzięki temu idealnie sprawdzi się na wszelkich rodzinnych uroczystościach, bo i pięknie się prezentuje i cudownie smakuje.

Trochę pracochłonny, ale warto 😉

Przepis na sernik przekładany „Sekret Mniszki” (blacha o wymiarach 36×29 cm) (Przepis pochodzi z bloga: http://znowcosupieklam.blogspot.com/)

Składniki:

Kruche ciasto:

  • 300 g mąki pszennej (tortowej)
  • 100 g cukru pudru
  • 300 g masła
  • 3 żółtka
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki gorzkiego kakao

Masa serowa:

  • 1,2 kg twarogu półtłustego (trzykrotnie zmielonego)
  • 600 g cukru pudru
  • 2 budynie waniliowe bez cukru (proszek)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • 10 jajek (białka i żółtka osobno)
  • 300 g miękkiego masła
  • szczypta soli

Żółte ciasto:

  • 200 g miękkiego masła
  • 200 g cukru pudru
  • 200 g mąki pszennej (tortowej)
  • 6 żółtek
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Krem budyniowo-maślany z galaretką i ananasem:

  • 500 ml mleka
  • 2 żółtka
  • 2 łyżki mąki pszennej (tortowej)
  • 2 łyżki maki ziemniaczanej
  • 4 łyżki cukru
  • 2 opakowania galaretki wiśniowej + 1/4 szklanki gorącej wody
  • 1 puszka ananasów
  • 250 g masła roślinnego

Dodatkowo:

  • 100 g gorzkiej czekolady + 80 ml śmietany 30% (na polewę)
  • wiórki kokosowe (do oprószenia)

Sposób przygotowania:

Składniki na kruche ciasto zagnieść (poza kakao), podzielić na pół, jedną część umieścić w wyłożonej papierem do pieczenia blaszce i włożyć do lodówki, a do drugiej dodać kakao, owinąć folią spożywczą i schować w zamrażalniku.

Przygotować masę serową: masło zmiksować na jasnożółty puch z cukrem pudrem, potem kolejno dodawać żółtka, dalej zmielony ser i proszek budyniowy wymieszany z proszkiem do pieczenia. Następnie masę połączyć z pianą ubitą z białek oraz soli. Na sam koniec delikatnie wmieszać zmrożone kakaowe ciasto starte na tarce o grubych oczkach.

Masę wylać na kruchy schłodzony spód.

Piec około 65 minut, w temperaturze 180°C (wstawiać do nagrzanego piekarnika).

Ciasto wystudzić w uchylonym piekarniku.

Upiec żółte ciasto: masło ubić z cukrem na puch, kolejno dodając po jednym żółtku, potem wsypać mąkę przesianą z proszkiem do pieczenia. Ciasto wlać do wyłożonej papierem do pieczenia blaszki.

Piec około 35-40, w temperaturze 180°C (wstawiać do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć. Wystudzić.

Wykonać krem budyniowo-maślany z galaretką i ananasem: w misce wymieszać obie mąki, żółtka i 0,5 szklanki mleka. Pozostałe mleko zagotować z cukrem, a gdy zacznie wrzeć wlać wykonaną wcześniej mieszankę i gotować do momentu powstania gęstego budyniu – zestawić z palnika, przykryć folią spożywczą i odstawić do wystudzenia.

Galaretki rozpuścić w 1/4 szklance gorącej wody – odstawić do wystudzenia, ale wyłapać moment, by w dalszym ciągu była płynna.

Plastry ananasa odsączyć z syropu i pokroić w drobną kostkę.

Masło zmiksować na puch, dalej, stopniowo, cały czas miksując, dodawać chłodny budyń, następnie wlać rozpuszczoną galaretkę, a na koniec wmieszać pokrojonego ananasa.

Wykonanie:

Na masie serowej równomiernie rozprowadzić krem, przykryć żółtym ciastem, z wierzchu oblać polewą czekoladową (podgrzać śmietanę, zestawić z palnika, wrzucić połamaną na kostki czekoladę, chwilę odczekać i wymieszać na gładki sos) i oprószyć wiórkami kokosowymi.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Przepisy, Przepisy, Serniki | Dodaj komentarz

„Staczam się z przedziwną, systematyczną jednostajnością” – „Głód” autorstwa Knuta Hamsuna

Odkąd tylko przeczytałam pierwszy skandynawski kryminał, to wiedziałam, że ci właśnie autorzy będą moimi ulubionymi, bo ta surowość, oszczędność, melancholia, specyficzna emocjonalność, ta koncentracja na przyrodzie, ale tej budzącej grozę, ten chłód, ból, amok, okrucieństwo, mrok i do tego wnikanie w głębię Duszy oraz psychiki bohaterów – to wszystko wsiąka we mnie, rozsiada się i tkwi, tkwiło zakorzenione i rozgałęzia się żałośliwym urokiem.

Ostatnimi czasy poszłam o krok dalej i zaczęłam sięgać nie tylko po kryminały, ale też po inne pozycje z literatury nordyckiej – przeczytałam ich sporo, więc może wkrótce pokuszę się o stworzenie listy tych, które szczególnie mnie pochłonęły, dotknęły, jednak dziś słów parę o jednej z nich: o książce „Głód” autorstwa Knuta Hamsuna.

źródło: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

Główny bohater (bezimienny) mieszka w XIX-wiecznej Christianii, w wilgotnym, zabiedzonym, pawie pustym, podnajętym pokoju na poddaszu u pani Gundersen, która za brak płacenia komornego nakazuje mu się wynieść. Mężczyzna przeżywa okres potwornego niedostatku, nie ma przy sobie nawet kilku öre, mimo uporczywego poszukiwania dowolnego zajęcia nikt nie chce go zatrudnić, a nędzne dochody pochodzą jedynie z pojedynczych artykułów napisanych do „Dziennika Porannego” i rzeczy zastawionych w lombardzie (od pamiętnego dnia w maju, kiedy zaczęły się moje utrapienia, czułem wzrastającą niemoc, tak że osłabłem niezdolny zdążać w zamierzonym kierunku. Do wnętrza mej duszy wcisnął się tłum szkodliwych stworzeń i wydrążył całą. Czyżby Bóg zamierzał zniweczyć mnie całkiem? (…) Obrał złą metodę, jeśli sądził, że mnie w ten sposób pociągnie ku sobie i uczyni lepszym. Patrząc w niebo przez łzy buntu, powtórzyłem to cicho, a dobitnie, by wiedział raz na zawsze), więc nie ma gdzie się podziać, a zawyżona moralność? pycha? zażenowanie? naiwność? dziwaczność? próba zachowania pozorów w społeczeństwie? a może w tym przypadku po prostu głupota? nie pozwalają mu na udanie się do przytułku czy poproszenie kogokolwiek o pomoc, w efekcie zmaga się z zimnem, bezdomnością, również wyobcowaniem, rozgoryczeniem, desperacją, bezradnością oraz samotnością, przy tym zżera go głód tak ogromny, tak bezlitosny, że cierpi nie tylko fizycznie (jest przeraźliwie wychudzony, ma zapadłe oczy, problemy ze snem, skurcze, drży, ledwo wlecze nogę za nogą, słania się, potyka, upada, jest na granicy omdlenia, wymiotuje, puchną mu nogi,  poci się, czuje duszności i łomot krwi w żyłach, pali go czoło, boli ciało, gryzie sobie palce, wbija paznokcie w dłonie, gryzie szaleńczo język, zawodzi, raz za razem przełyka ślinę, by choć trochę się nasycić, głód zżera kiszki, kąsa, kłuje i szczypie boleśnie do tego stopnia, że by się go pozbyć ssie kamienie albo żuje znaleziony na ulicy wiór), ale i psychicznie, jest skrajnie wycieńczony, co sprawia, że często zachowuje się irracjonalnie, nerwowo, chwiejnie, wręcz na granicy obłędu: nie potrafi się skoncentrować, ma omamy, derealizacje i depersonalizacje, jest jednocześnie gwałtowny i ospały, roztargniony, półprzytomny, strasznie słaby, ma wyostrzone zmysły albo nie czuje nic zupełnie, drwi z siebie i innych, złorzeczy Stwórcy, ale po chwili wierzy, że za pokorność czeka go nagroda, robi przeróżne szaleństwa (Szał mnie ponosił, tak że musiałem popełnić wszystko, co mi poddawał (…) Zatraciłem wszelką wolę i pozostałem pod władzą przedziwnych wpływów (…) Czułem, że głowa staje się pusta, coraz pustsza, lekko jeno spoczywając na ramionach. I wrażenie to, rosnąc dalej, przemieniło się w uczucie, że jestem cały wewnątrz wydrążony (…) Im dłużej trwał taki stan, czułem coraz to większą próżnię pod względem fizycznym i duchowym i skłonność do coraz to mniej honorowych uczynków), bo stroi durne miny, śledzi ludzi, pokrzykuje do nich, obraża, kaszle z wściekłością, macha bezmyślnie ramionami, obsypuje się ubliżającymi wyzwiskami, płacze nad własnym losem, spluwa, zadziera nosa, klnie, zmyśla, skacze po ulicy, bije się po kolanach, wpada w ekscytacje, ogarniają go osobliwe fantazje, odczuwa radość, gorycz, oszołomienie, złość, gniew, zapał, sprzeciw, krańcową bezczelność, zmieszanie, podniosłość, niepokój, powagę, strach, wstrząs, roztkliwienie, zapalczywość, pragnie pocieszenia bądź śmierci.

 

„Głód” to powieść krótka, bowiem liczy 215 stron (Wydawnictwo Zysk i S-ka), skoncentrowana na jednym bohaterze oraz wątku i napisana w postaci monologu (pojawiają się jakieś dialogi, ale są naprawdę skromne i nieczęste), wszakże jest tak poruszająca i dramatyczna, że dosłownie przeszywa na wskroś, osadza się ciężko i mrocznie, nie pozwalając o sobie zapomnieć.

Przepełniona filozoficznymi rozważaniami, wątpliwościami, skrajnymi zachowaniami oraz emocjami.

Przygnębiająca.

Posępna.

Brutalna i naturalistyczna.

Niekiedy ciut irytująca przez wzgląd na wydumanie szlachetną i nieodpowiedzialną postawę bohatera, bo już nawet nie chodzi o ślepotę i szorstkość napotkanych ludzi, ale o to, iż sam nie chciał poprosić o pomoc; ba! jeszcze udawał, że wszystko jest w porządku, wierząc, że ta wspaniałomyślność powróci albo bezzasadnie oddawał ostatnie pieniądze, odmawiał przyjęcia noclegu czy jałmużny, co raz można wytłumaczyć utratą logicznego myślenia i postępowania wynędzniałego organizmu, ale dwa to wydaje mi się, że bardziej świadczy nie o arogancji, a o potężnym zakłopotaniu artysty, może też sprzeciwie idealisty-wrażliwca oraz poczuciu wyobcowania i braku zaufania, że tę pomoc można jednak uzyskać.

Warto poświęcić chwilę, by się zagłębić.

 

Roztkliwiłem się i zapłakałem. Moja nędza nie miała końca.

Zaszufladkowano do kategorii Literatura, Literatura | Otagowano | Dodaj komentarz

Rolada orzechowa

Muszę w końcu napisać trochę o książkach, które przeczytałam, bo przeczytałam ich naprawdę niezliczoną ilość i w większości są to (moim zdaniem) genialne pozycje, ale że dodanie przepisu jest znacznie szybsze i prostsze, to dodam dzisiaj przepis, a potem poczytam kolejną książkę, bo…

źródło: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

Przepis na coś dla orzechomaniaków, ponieważ jest to ciasto mocno orzechowe, ale nie w jakiś nachalny, tylko bardzo, bardzo przyjemny sposób;)

Rolada z puchatego, delikatnego, wielokrotnie upieczonego przeze mnie biszkoptu (co oznacza, że jest to do tej pory najlepszy przepis na jasny biszkopt do wykonania rolady, czyli miękki i nie łamiący w trakcie zwijania), nasączonego wódką i posmarowanego soczystą, kwaskowatą konfiturą z czarnych porzeczek, wypełniona i pokryta z wierzchu słodką masą orzechową zmieszaną ze słonym masłem orzechowym i obsypana ogromną ilością posypki z prażonych arachidów.

Niesamowita: aksamitna i chrupiąca, słodka i cierpka. Nie wymaga wielkiego nakładu pracy, bo wiele tu półproduktów, ale to nic. Pokrojona w cienkie lub grubsze plasterki. Do filiżanki kawy albo herbaty smakuje wybornie.

Przepis na roladę orzechową (blacha o wymiarach 43x28cm) (Przepis na ciasto pochodzi z Moich Wypieków od Pani Doroty; biszkopt wykonałam z 1,5 poniższej porcji, gdyż chciałam, by był grubszy)

Składniki:

Biszkopt:

  • 115 g mąki pszennej (tortowej)
  • 3 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 100 g cukru
  • 4 duże jajka (białka i żółtka osobno)
  • 3/4 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Dodatkowo:

  • 1 mały słoik (240 g) konfitury z czarnej porzeczki
  • 1 puszka gotowej masy orzechowej (użyłam tej z firmy HELIO, 540 g)
  • 6 porządnych łyżek masła orzechowego (użyłam bardzo gładkiego od „Spichlerz zdrowia”, bo takie kremowe najlepiej się rozsmarowuje)
  • 1 opakowanie posypki z prażonych orzechów arachidowych (tam było około 250-300 g)
  • wódka o smaku czarnej porzeczki (do nasączenia)

Sposób przygotowania:

Białka ubić ze szczyptą soli na sztywną pianę, po czym powoli, łyżka po łyżce, cały czas miksując, wsypać cukier. Następnie dodać żółtka – połączyć. Na sam koniec delikatnie, ręcznie, przy pomocy szpatułki, wmieszać obie mąki przesiane z proszkiem do pieczenia.

Gotowe ciasto rozprowadzić równomiernie po dużej blaszce o niskich brzegach wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia.

Przygotować lniany ręcznik kuchenny i oprószyć go cukrem pudrem.

Piec około 12 minut, w temperaturze 170 °C (wstawić do nagrzanego piekarnika).

Ciasto wyjąć z piekarnika, obrócić do góry dnem, przełożyć na lniany ręcznik, usunąć papier i zwinąć roladę wzdłuż dłuższego boku (razem z ręcznikiem) – odstawić do wystudzenia.

Masę orzechową wymieszać z masłem orzechowym (sama masa orzechowa jest słodka, więc dodatek masła orzechowego fajnie tę słodycz równoważy).

Wykonanie:

Wystudzoną roladę odwinąć, usunąć ręcznik, delikatnie nasączyć porzeczkową wódką, posmarować konfiturą, potem równomiernie rozprowadzić 3/4 masy, zwinąć w taki sam sposób jak była zwinięta wraz z ręcznikiem, z wierzchu posmarować pozostałą masą i dokładnie, lekko przyciskając, pokryć orzechową posypką.

Zaszufladkowano do kategorii Przepisy, Przepisy, Rolady | Dodaj komentarz

Ciasto Jakuba

Nie znoszę koloru różowego; w przeciwieństwie do żółtego i pomarańczowego nie pobudza mnie do gniewu, ale… doprowadza do mdłości. Dosłownie mdli mnie na jego widok; chodzi tu szczególnie o taki landrynkowy, guma balonowa, baletkowy, bo brudny czy pudrowy tak na mnie nie wpływają – nie przelukrowują mnie.

Kojarzy mi się z księżniczkami (lakierki, tiulowe sukienki, diademy, brokaty, cyrkonie i tym podobne achy i ochy; chyba w tym wszystkim najpiękniejszy jest rumak, bo od karocy wolę miotłę, a od zamku leśną chatę wiedźmy xD), cukierkami z odpustu, watą cukrową (w ogóle z tym, co przesadnie słodkie) i takimi plastikowymi zestawami do zabawy dla małych dziewczynek (do robienia makijażu czy tam parzenia herbaty) – to naturalnie takie pierwsze wizualne skojarzenia, bo przecież wiem, że są i czerwone serwisy w białe groszki, czarne cukierki lukrecjowe i chyba już nawet błękitne księżniczki ;p

W moim odczuciu różowy jest lepki, beztroski, próżny i męczący.

No nie lubię.

Jednak lubię jak ktoś lubi: róż czy fiolet – nieistotne. Lubię sam akt lubienia. Że dostrzega, że są w tym jakieś wrażenia, wspomnienia, upodobania. Fajne to jest.

Szukam tak teraz, w tym właśnie momencie, czegoś, co jest różowe i moje oko cieszy czy wprowadza w stan chwilowej błogości i na myśl przychodzą mi tylko różowe świnki, flamingi, maliny, poduszeczki kocich łapuszek, lilie wodne i kwiaty wiśni. A może to wcale nie tak mało?

Nie zachwyca mnie za to różowe niebo.

Odurza mnie to czarne.

Nie podobają mi się również różowe słodycze ani ciasta, ale i tak się zdarza, że je piekę, co więcej nabywam do zdjęcia różowe kwiaty i różowe serwetki, żeby współgrało – tak właśnie robię. A potem leży (nie ciasto, lecz obiekty mu towarzyszące).

Czemu mimo to piekę?

Bo urzeka mnie sam wygląd ciasta. Pomysł na nie. Czuję z fotografii smak i zapach; wiem, że będzie smaczne.

A nie chcę zmieniać barwy rabarbaru czy wtapiać w niebieską bezę wiśni, bo to dla mnie nieładne ;p

Dlatego ta jest różowa (to bardziej pianka bezowa). Pomiędzy nią wspomniane wiśnie i aż 6 cieniutkich blatów kruchego ciasta. I puszysty, aksamitny krem maślano-budyniowy o smaku śmietankowym. Z wierzchu słodycz cukru pudru.

Ciasto Jakuba. Wysokie. Delikatne. Wytworne.

Nic, tylko piec; nieważne, że różowe ;p

 

A że przypadł mi do serca ten wiersz, to sobie go tutaj wstawię.

źródło: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

Przepis na Ciasto Jakuba (piekłam w kwadratowej foremce 24×24 cm) (Przepis pochodzi z bloga: https://domowysmakjedzenia.pl/)

Składniki:

Kruche ciasto:

  • 600 g mąki pszennej (tortowej)
  • 200 g cukru pudru
  • 200 g masła
  • 200-250 ml śmietany 18%
  • 6 żółtek
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Różowa pianka:

  • 6 białek
  • 6 łyżek cukru
  • 3 kisiele o smaku wiśniowym (każdy po 40 g)
  • 340 g wydrylowanych wiśni z kompotu
  • można dodać szczyptę różowego barwnika

Krem budyniowo-maślany:

  • 750 ml mleka
  • 2 budynie o smaku śmietankowym (każdy po 40 g)
  • 2 żółtka
  • 100 g cukru
  • 200 g miękkiego masła 

Dodatkowo:

  • cukier puder (do oprószenia)

Sposób przygotowania:

Składniki na ciasto zagnieść, podzielić na 6 równych części, każdą z nich rozwałkować na wielkość foremki i schłodzić (najlepiej już rozwałkowane porozdzielać przyciętym papierem do pieczenia).

Białka ubić na sztywno ze szczyptą soli, potem, cały czas mieszając, dodać cukier, a na samym końcu wsypać kisiele (można też różowy barwnik) – połączyć.

Jeden blat ciasta posmarować 1/3 pianki, wyłożyć 1/3 wiśni, przykryć drugim ciastem.

Piec około 20-25 minut, w temperaturze 180°C.

Wyjąć. Wystudzić.

Postąpić tak samo z pozostałymi składnikami: muszą wyjść 3 takie blaty.

W tym czasie przygotować krem budyniowo-maślany: zagotować 500 ml mleka z cukrem. W pozostałym mleku wymieszać żółtka oraz budynie – mieszankę wlać do gotującego się mleka i gotować do powstania gęstego budyniu (w międzyczasie mieszać, by nie powstały grudki) – zestawić z palnika, z wierzchu przykryć folią spożywczą i odstawić do wystudzenia. Miękkie masło zmiksować na puch, potem stopniowo, cały czas mieszając, dodawać wystudzony budyń.

Wykonanie:

Pierwszy blat posmarować równomiernie połową kremu, przycisnąć drugim blatem, posmarować pozostałym kremem, przycisnąć trzecim blatem – schłodzić.

Przed podaniem z wierzchu oprószyć cukrem pudrem.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przekładane, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz