(źródło ilustracji: http://culture.pl/sites/default/files/images/imported/literatura/_portrety/grochowiak%20stanislaw/grochowiak%20stanislaw%20portret%20en_5628895.jpg)
Utwory Stanisława Grochowiaka już od samego początku były przesiąknięte brzydotą; pleśń, zgnilizna, zmizerniałe ciała, trupy w rozmaitych odmianach, atrybuty śmierci, odpadki (Zob. Piotr Kuncewicz, „Cień ręki: szkice o poezji”, Łódź 1977). Jednak szczególnie jest to dostrzegalne w tomach, które powstawały w latach 1957 – 1959, chodzi o „Menuet z pogrzebaczem”, „Rozbieranie do snu” oraz pierwszą część tomu „Agresty”. W dwóch pierwszych zbiorach autor zainicjował bardzo sugestywny sposób obserwowania świata przez pryzmat zabawy. Pojawiają się więc wiersze z elementami komizmu, który zwykle przemienia się w koszmar; naturalnie istnieje możliwość przebudzenia, tak jak w przypadku przerażającego snu, lecz należy mieć na uwadze, że występuje coś poza formalnie logiczną i zamkniętą przestrzenią, nierzadko przesiąkniętą groteską. Sam tytuł „Menuet z pogrzebaczem” [początkowo w recenzji wewnętrznej tego tomiku widniał komentarz Nigdy tej padliny nie wydawać, mimo wszystko został on doceniony przez Kazimierza Wykę, który opatrzył go adnotacją Wydać natychmiast (Zob. Jan Marszałek, „Szło mu o sztukę narodową”, [w:] „Dusza czyśćcowa. Wspomnienia o Stanisławie Grochowiaku”, zebrała i opracowała Anna Romaniuk, Warszawa 2010)] to ujęcie nadzwyczaj kontrastowe; menuet jako wysublimowany dworski taniec, w którym mężczyźni w białych perukach i kolorowych frakach kłaniają się kobietom przyozdobionym krynolinami i pogrzebacz jako okopcony brudny przedmiot przeznaczony do grzebania w czymś lub kogoś. Po prześledzeniu utworów nie sposób nie zauważyć, iż oba modele tematyczne zostały rozwinięte, bo pojawia się lekka, elegancka, unikająca przejrzystych wypowiedzi strona menueta, a także brutalna, uwięziona w ubogiej rzeczywistości strona pogrzebacza. Tym, co permanentnie ze sobą współgra jest miłość i śmierć; scalone jako dwa konfliktogenne przeżycia, demonstrowane z jednakową estetyką. Do takiego splątania planów; miłości i śmierci, dochodzi również w tomie „Rozbieranie do snu”. Rozbieranie do snu i rozbieranie ciała są dla poety paralelnymi czynnościami, gdyż śmiertelność dostrzegana w bohaterach zarazem aktualizuje się w podmiocie (chodzi tu o tytułowy wiersz) (Zob. Jacek Łukasiewicz, „Wstęp”, [w:] Stanisław Grochowiak, „Wybór poezji”, Wrocław 2000). Śmierć pochłania delikatność i namiętność miłości, prezentując ją jako coś groźnego – w efekcie erotyki zdają się być nietypowym kuriozum, obfitującym w ciemne sekrety interpretacyjne (Zob. Piotr Łuszczykiewicz, Jest Grochowiak…, „Twórczość” 1991 nr 4).
Co więcej, w tych dwóch tomach, z gotowych materiałów i przedmiotów, Grochowiak wykreował swój autoportret; skleił wosk, drewniane listewki, kawałki żelaza, drutu, nawet człony organiczne (choćby kiełkującego w piwnicy ziemniaka). Z kolei rzecz ma się zupełnie inaczej w pierwszej części tomu „Agresty”; tu nie ciało składa się z przeróżnych tworzyw, a to samo ciało, doświadczane podmiotowo, rozkłada się na martwe surowce (metal, gips, stearynę), co powoli je uprzedmiatawia. Wobec tego pierwszy proces jest optymistyczny, koncepcyjny, natomiast drugi to bezwzględny regres, upadek, ostatecznie prowadzący do śmierci (Zob. Jacek Łukasiewicz, op.cit).
Widoczna w tych trzech tomikach gloryfikacja rzeczy niższych, brzydkich była impulsem do przyklejenia Grochowiakowi łatki turpisty, co tak do końca nie było adekwatne do faktycznego zamysłu poruszanej przez niego problematyki. W artykule Turpizm – realizm – mistycyzm poeta napisał o tym w taki oto sposób (Zob. „Historia literatury polskiej w dziesięciu tomach. Suplement: literatura współczesna (1956 – 2006)”, pod red. Anny Skoczek, T. 10, Bochnia – Kraków – Warszawa 2006):
Jestem więc turpistą. Na to nie ma rady. Termin zdaje się być wystarczająco nieadekwatny, wystarczająco elastyczny dla kalamburzystów ze »Szpilek«, aby się przyjął. Ponadto ma ogromną zaletę mnemotechniczną i dydaktyczną: jak drogowskaz wprowadza w jądro zagadnienia. »Humaniści, bo kochali człowieka« – »racjonaliści, bo ubóstwiali rozum« – »romantycy, bo byli tacy… romantyczni« – »turpiści, bo opiewali szczury, odchody i trupie jady (Stanisław Grochowiak, Turpizm – realizm – mistycyzm, [w:] „Debiuty poetyckie: wiersze, autointerpretacje, opinie krytyczne”, opracowanie Jacek Kajtoch, Jerzy Skórnicki, Warszawa 1972).
Ironia w tej wypowiedzi jest oczywista, bowiem poeta przestrzegał przed nietrafnym stosowaniem tego słowa w odniesieniu do jego osoby. W istocie, w dalszej części artykułu zaproponował, by słowo „turpizm” zastąpić terminem „mizerabilizm” [pochylanie się nad wielostronną ludzką nędzą (Zob. Piotr Kuncewicz, op.cit)], gdyż przyglądał się brzydocie nie z szyderczą fascynacją, lecz z realnym współczuciem. Należy zaznaczyć, iż Julian Przyboś w tym konflikcie nie miał racji, ponieważ może i brzydota to motyw przewodni w utworach z pierwszych tomików Grochowiaka, ale nie jest z pewnością chorym zachwytem nad trupimi jadami i ścierwami, a bardziej wiąże się z dwiema sztandarowymi kwestiami. Pierwsza z nich to epistemologia, która stanowi drogę przebytą przez powszednią estetykę do całkowitej prawdy (Zob. Op.cit, pod red. Anny Skoczek). Poeta uznał, że w swoich utworach musi opisywać to, co istnieje na co dzień, co jest częścią bytu szarego człowieka a nie pięknym kłamstwem socjalistycznego programu; walczył o godność, którą naruszał system. Tradycyjnie pojmowane piękno było dla niego synonimem kłamstwa, podczas gdy prawda tkwiła w brzydocie zwykłej egzystencji. Pragnął górnolotne słowa sprowadzić na ziemię, by tam uzyskały sposobność lotu (Zob. Maciej Krassowski, Bunt nie przemija, „Wiadomości Kulturalne” 1996 nr 35), toteż pozostał wierny zrozumiałości przekazu oraz prostocie języka; taka wrażliwość na słowo pozwalała wydobyć z nich zupełnie nowe znaczenia. Grochowiak buntował się więc przeciw mieszczańskiej szykowności, przeciw poezji nadmiernie patetycznej, która choć czarowała formą, była zwykłym oszustwem w przekazie (Zob. Izabella Śliwonik, „Stanisław Grochowiak”, [w:] Op. cit., pod red. Anna Romaniuk). To postępowanie poety doskonale skomentował Jacek Łukasiewicz:
Szarzyźnie, brzydkim elementom świata i przeżycia daje jaskrawość. Staje się niezwykłe to, co odwykłe od wzbudzania zachwytu, zgorszenia, zdumienia po prostu (Zbigniew Bieńkowski, „Poezja i niepoezja”, Warszawa 1967).
Co oznacza, iż pojmowanie estetyki tak naprawdę wynika z ogólnie przyjętego kanonu, w którym róża jest symbolem piękna, natomiast „brodawki ogórka” elementem nawet niewartym dyskusji („Rozmowa o poezji”). A powinno się szukać uroku w rzeczach przeciętnych, określanych jako te brzydkie, gdyż to właśnie one tego prawdziwego piękna kumulują najwięcej – ich piękno tkwi w tym, że są związane z prawdą trwania; tymczasem wartościowanie estetyczne zależy od tego, jak ktoś dany przedmiot postrzega. W „Introdukcji” poeta skomentował to następująco:
Nie minę cały Choć zostanie owo Kochanie ziemi w bajorku i oście I przeświadczenie że śledź bywa w poście Zarówno piękny jak pod jesień owoc.
Bo zarówno śledź, jak i jesienny owoc są przedmiotami, jednak maniera ich klasyfikowania zależy od indywidualnej percepcji.
To pytanie o piękno było dla Grochowiaka jednym z naczelnych, w związku z tym starał się na nie odpowiadać w wielu utworach; nie zawsze wprost, często odpowiedź wynika z formy lub brzmienia (Zob. Op.cit., pod red. Anny Skoczek), co jest na przykład widoczne we fragmencie wiersza „Po ciemku”:
Opowiedz ptaka… Dobrze. Opowiadam: Ta strzała była na końcu złocona, Złotnik ją strugał do perfidnych zadań… Niosąc ją z nieba cieniutko się kona.
Opowiedz rybę… Dobrze. Opowiadam: Ten młotek czuły, a jakże treściwy, Ktoś piękny może do twarzy przykładał, Bo twarz ma gładkość podobną do ryby.
Tutaj uwidacznia się pozorna finezyjność opisu, gdyż w nad wyraz poetycki sposób został zaprezentowany obraz rzeźni. Ale i taką funkcję ma pełnić antyestetyczna twórczość; ma przyzwyczajać do tego, co szokujące.
Drugą, po epistemologii, kwestią związaną z epatowaniem w wierszach brzydotą jest etyka. Poeta skłaniał się ku temu, co odrzucone, co szpetne, ale czynił to z miłością, z empatią. W „Epilogu w stearynie” napisał:
W krainę pleśni – w ciemną mą ojczyznę Jest wejście przez miłość.
co jest niezaprzeczalnym dowodem na to, że w centrum brzydkiego świata stoi „nędzny człowiek”, który wymaga czułości; decydujący wyznacznik jego człowieczeństwa to cierpienie, które jednocześnie jest formą istnienia. A rezultatem takiego myślenia zdaje się być uwypuklenie śmierci, która naznacza życie już od momentu narodzin; pisząc o śmierci, starał się ją oswoić (Zob. Op.cit., pod red. Anny Skoczek).
Śmierć jest jednym z dominujących motywów w poezji Stanisława Grochowiaka, jednak Marek Kozanecki uznał, iż brzydota realizuje się jeszcze wokół erotyki oraz historii (Zob. Marek Kozanecki, „Estetyka brzydoty w liryce Stanisława Grochowiaka”, [w:] „Studia estetyczne”, pod red. Sława Krzemienia-Ojaka, T. 10, Warszawa 1973). To stwierdzenie zderza się z rzeczywistością utworów, w których tak naprawdę brzydota pojawia się na wszystkich poziomach; w przytoczonych obrazach i ich opisach, w metaforach, w porównaniach, stanowi samodzielny temat, nawet jest sposobem prezentowania świata. Poeta, posługując się pierwiastkiem brzydoty, zakwestionował świętość rzeczy pięknych, podniosłych, w efekcie sprowadził je na ziemię. Świat piękna to nie obszar ogólnodostępny, toteż trzy pierwsze tomiki obfitują w rozmaitej maści włóczykijów, artystów, liryków, zmagających się z nędzą; Marchołt w śliskich portkach z gitarą („Pieśń o Marchołcie”), Villon, śpiący pod kasztanem, z czapką na oczach i butlą mętnego wina („Chmura”), ubogi pijak Utrillo o załzawionych ślepkach („Utrillo czyli powstanie koloru”). Zresztą pijaków w twórczości Grochowiaka jest wielu, co oddaje alkoholową udrękę samego poety; pije stolarz w „Hölderlinie”, pije człowiek w „Pejzażu”, w końcu pije cały naród („Objawienie Według Świętego Jana”) (Zob. Elżbieta Zarych, „Posłowie”, [w:] Stanisław Grochowiak, „Poezje”, Kraków 2006).
Wszakże Grochowiak nie oddawał tylko nędzy ludzkiej egzystencji, gdyż z piedestału fałszywego piękna spadła również „Ojczyzna”; obszar z cherlawo rosnącymi ogórkami, anemicznymi wróblami, zdechłym koniem i wyschniętym wiatrakiem, w którym zubożały pijak rozpacza nad swoim losem, a „Rzeszowszczyzna” to nic innego, jak krajobraz z zzieleniałą ze starości przydrożną kapliczką, z ciernistymi krzakami, zapylonymi uliczkami, czy dymiącymi kartofliskami. Poeta uznał, że ubóstwo, starość, zaniedbanie należą do ciemnej strony bytu, tak więc, chcąc ukazać pełny, prawdziwy obraz świata, nie mógł ich pominąć (Zob.Ib).
A obserwator tej wszechobecnej brzydoty zdaje się być reprezentantem istot pokrzywdzonych, traktowanych z pogardą przez ludzi wyższego stanu. Jego poezja to rozrachunek z realną nędzą, którą pozostawiły gorzkie wydarzenia historyczne; lecz pod maską tego lirycznego mściciela spoczywał delikatny chłopiec o bogatej wyobraźni, artysta wyczulony na muzyczne tonacje, elastyczną formę świata oraz niepomierną liczbę modulacji językowych. Z takim zasobem wiedzy, z wyostrzonymi zmysłami i ogromem współczucia, dzielnie wypełniał swoją twórczą misję; przemawiał w imieniu samotności, brzydoty i wartości poniżonych (Zob. Andrzej Lam, W koronie ze rdzy. O poezji Stanisława Grochowiaka, „Miesięcznik Literacki” 1988 nr 12).
Bowiem Stanisław Grochowiak wybrał brzydotę, która okazała się doskonałym remedium na banał i oszustwo; zarówno to o charakterze społecznym, jak i to nakłaniające do percypowania przestrzeni wyłącznie w jasnych barwach (Zob. Piotr Kuncewicz, op.cit). Poeta mocował się z bytem, mając świadomość, iż musi pokochać to, co go otacza, a więc nędzę, brud, śmierć. W związku z tym nie prowadził dysputy z peryferyjnym drobnomieszczaństwem ani z zaciemnionymi umysłami inteligencji, gdyż świat; znużony złem, agresją i chorobą – konał w kataklizmie (Zob. Andrzej Lam, op.cit). Ten nadmiar wszechogarniającej brzydoty dawał intensywność doznań, intensywność zachłyśnięcia się prawdą, której skąpiło ułudne piękno – wzniesione na fundamencie okrutnej rzeczywistości (Zob. Anna Nasiłowska, op.cit).
Grochowiak uznawał istnienie dwóch rodzajów piękna: marzeń i spełnień. Pierwsze było dla niego naocznie nieosiągalne, ponieważ nie odnosiło się do realnych przedmiotów; mógł je więc demonstrować wyłącznie w wyobrażeniach. Jednak już drugie było dla niego dostępne, gdyż objawiało się w czynnościach, przeżyciach, emocjach powszednich; trwoga, klęska, radość. I mimo, że takie piękno znacznie ciężej zaakceptować, to poeta przez wzgląd na swoją misję – niesienie prawdy, uznał, iż powinien ustanowić je naczelną wartością swojej poezji. Piękno pojmowane jako sprzeciw na odciąganie od codzienności ludzkich utrapień, czyli współtworzone brzydotą, przestało być dla Grochowiaka jedynie kategorią estetyczną, lecz przeistoczyło się w kategorię moralną (Zob. „Lektury i problemy”, wybór i opracowanie Janusz Maciejewski, Warszawa 1976).