Jakieś 2 tygodnie temu, siedząc przed komputerem z filiżanką gorącej (tak, wiosną czy latem również piję gorącą) porzeczkowo-agrestowej herbaty, weszłam na stronę tutejszej Miejskiej Biblioteki Publicznej w zakładkę: aktualności, które oto poinformowały mnie, iż odbędzie się gra, dokładniej GRA MIEJSKA (tutaj, na miejscu, a więc nikt nie będzie ode mnie wymagał odbycia dalekiej podróży w nieznane). Cierpkość porzeczki kłóci się ze słodyczą agrestu, Ofelia rozwielmożnia ciapate ciało na nowo zakupionej psiej poduszce (czyli tylko dla niej, nikt inny nie ma prawa), bo przy mnie być musi (musi, po prostu) a dywan to niezbyt wygodne miejsce dla psa (chcesz człowieku, to leż, proszę bardzo), przyjemny podmuch wiatru wdziera się do nagrzanego słońcem pokoju (tak było, choć dzisiaj pogoda zawiodła deszczem) i ja postanawiam, że my w tej grze w zasadzie weźmiemy udział, bo biblioteka (miejsce wspaniałe), bo literatura (uczta umysłu, wyobraźni, ducha), bo nowe doświadczenie oraz inny sposób na spędzenie czasu (tym bardziej, że to akurat sobota, i „pogoda na 16 dni” mówi, że będzie w promienie obfita). Decyzja podjęta – n i e z a p r z e c z a l n i e.
Gra Miejska „Kryminalne Zagadki Oświęcimia” jest świeżym projektem (organizowanym w ramach Majowego Festiwalu Inspiracji) i odbyła się tu po raz pierwszy z inicjatywy pracowników Biblioteki oraz pisarki Pani Iwony Mejzy (autorka książek: „Wszystkie grzechy nieboszczyka” oraz „Wyszedł z domu i nie wrócił”). Całość składała się z dwóch etapów: I – „Dociekliwość historyczna” – polegał na samodzielnym wypełnieniu Karty Rozwiązań (którą należało pobrać ze strony) na podstawie fragmentu opowiadania „Tajemnica Hotelu Herz” (oczywiście wyszło ono spod pióra Iwony Mejzy) i dostarczeniu jej w dniu rozpoczęcia gry. Sam tekst dotyczył obecności brygadiera Józefa Piłsudskiego w Oświęcimiu (podczas zorganizowanej kolacji zaginęła biżuteria i trzeba było rozwiązać zagadkę, co się z nią stało). II – „Kryminalny Spacer po starym mieście” – to nic innego, jak spacer w zaznaczone na mapce punkty, gdzie otrzymywało się specjalne koperty, mieszczące polecenia, które trzeba było rozwikłać i wpisać na Kartę Zadań.
Gra odbyła się 9 maja, o godzinie 11.00 (pogoda faktycznie dopisała – 23 °C) – zbiórka w bibliotece. Przyszliśmy trochę wcześniej, więc zdążyliśmy jeszcze wdepnąć do Lidla po niebotyczne zakupy w postaci: awokado, marchewki, wody niegazowanej, kostki kokosowej. A gdy wróciliśmy, to przy stolikach zgromadziły się już inne drużyny (nie było granicy wiekowej). Kilka słów wstępu (w tym informacja, że mamy wrócić o 14.00). Przywitanie z autorką tekstu. Stażyści z gazety. Każda drużyna (w niewielkim odstępie czasu) otrzymała zaklejoną kopertę (my: drużyna 4, TRASA B), w której znajdowała się mapka i Karta Zadań, kto nie miał to dodatkowo został obdarowany długopisem (mieliśmy własny). Z mapki dowiedzieliśmy się, że mamy odwiedzić: Aptekę pod Filarami, Księgarnię „Logos”, Jubilera, Pocztę i Pałacyk Ślubów, by odebrać następne koperty. Ptaszki ćwierkają, Wiosna zieloną suknię zadziera, obłoki flegmatycznie rozciągają się po niebie – Idziemy. Weszliśmy w wyznaczone – zgarnęliśmy obowiązkowe – czytamy: Kim był Antoni Ślosarczyk?, Co znajdowało się pod Hotelem Herz?, Co tak naprawdę stało się z zaginioną biżuterią? (tutaj była dalsza część opowiadania), Podaj tytuły książek o tematyce zbliżonej do opowiadania, Zaprojektuj biżuterię, która zginęła podczas uroczystości, Posklejaj widokówki przedstawiające dawny i dzisiejszy Oświęcim, dodatkowo: zrób pamiątkowe zdjęcie tablicy upamiętniającej Aleksandra Orłowskiego oraz znajdź w okolicach Rynku świadectwa bytności brygadiera Piłsudskiego w Oświęcimiu i sfotografuj się z nimi – słowem: super. Fizycznie i umysłowo zaangażowani zabraliśmy się za wypełnianie Karty z podejściem (jak to się mawiało w szkole) „bez spiny są inne terminy” (no, może w tym przypadku nie inne terminy, ale w każdym razie: bez spiny. Bo po co się spinać, jeśli to ma być przyjemne spędzenie czasu?), a jeśli już się za coś zabieramy to musi, musi być HIPERdokładnie (inne wykonanie nie ma sensu), po czym o 13.30 dostarczyliśmy ją do biblioteki (naturalnie okazało się, że przyszliśmy jako ostatnia drużyna, czym wzbudziliśmy niepokój jury), mając w istocie jeszcze 30 minut zapasu. Wyniki miały być ogłoszone 12 maja o godzinie 17.00 podczas wieczorku literackiego Iwony Mejzy. Czekamy.
We wtorek zawitaliśmy na przesympatycznym wieczorku autorki, wspólnie powspominaliśmy (my z pozycji milczącej – jak to my) jak fajnie było i stwierdziliśmy, że musi być więcej, po czym nadszedł moment odczytu zwycięskiej drużyny, a zwyciężyli, uwaga: JUSTYNA I BARTEK – czyli My (wiem, bardzo twórcza nazwa drużyny^^). Bartuś pod nosem mruczy: CO?, ja wstaję jak w amoku (bo jak to my? a czemu my a nie ktoś inny?) – oboje absolutnie zaskoczeni, bo autentycznie w ani jednej rozmowie nie przewinęło się stwierdzenie, że wygramy, że moglibyśmy, bo ja jako urodzona pesymistka rzecz jasna utwierdziłam nas w tym, że bankowo nie wygramy, ale jesteśmy szczęśliwi, bo razem, bo spacer, bo wiosna, kawa i koktajl wypite w kawiarni, bo literatura, poznanie autorki, wieczorek, miła atmosfera, nowe doświadczenie, inaczej spędzona sobota, darmowe kredki, klej w gratisie. Idziemy po nagrodę (nawet do końca nie wiedząc czego mamy się spodziewać, bo przecież wcale nie mieliśmy wygrać), a tu wędruje do nas książka „Wyszedł z domu i nie wrócił” z autografem Pani Iwony, dyplom i… bon na 500zł. do wykorzystania w księgarni „Logos”. O niebiosa! 500zł. na książki!!! Moje ukochane książki. Czy można sobie wymarzyć coś piękniejszego?;)
A żaden z organizatorów, przez cały wieczorek, nawet jednym spojrzeniem czy gestem nie zdradził się z tym, kto wygrał – to się dopiero nazywa spisek;)
A za bon: