Kiedyś nie było komputerów (ten, kto miał grę telewizyjną, i to do tego z klawiaturą: był królem życia), internetu, telefonów komórkowych, a jednak wszyscy potrafili się spotkać: często bez umawiania na konkretną godzinę szło się „na” ławkę, osiedle, plac zabaw lub trzepak, gdzie gromadzili się inni. Czas spędzało się na świeżym powietrzu, bawiąc w chowanego, podchody, policjantów i złodziei. Grając w „raz dwa trzy” – Baba Jaga patrzy, ciuciubabkę, kopertę, berka, krowę, dwa ognie, klasy, kolory, ziemniaka, kury na grzędzie, państwa i miasta, gumę, kapsle, żetony, bierki, karty, statki, badmintona, Flirt Towarzyski, Eurobusiness, Warcaby, Pchełki, Chińczyka, Węże i Drabinki, Grzybobranie, Memory, rybki, Domino, w genialnego pomidora. Puszczało się bańki, latawce. Jeździło na rowerze, rolkach, łyżwach, deskorolce, sankach. Zakładało bazy. Chodziło po drzewach. Skakało na skakance. Rozkładało koc przed blokiem. Lepiło z gliny (później zapiekało się w piekarniku i malowało farbami plakatowymi). Wznosiło się budowle z klocków (ja mam brata, więc i Lego mnie nie ominęło), szałasy. Wyplatało wianki z mniszków lekarskich oraz bransoletki z muliny. Wkradało na basen (przez dziurę w ogrodzeniu – całe lato za darmo!). Strzelało z pistoletów na kapiszony. Yoyowało. Hodowało zwierzaki w Tamagotchi. Oplatało dłonie sznurkiem, zaś druga osoba musiała go zdjąć i stworzyć nową formę. Kupowało Likolaby (lody wodne – nietuczące – za jedyne 30 groszy!), krówki na sztuki (10 groszy w budce za szkołą), Andruty, Maczugi, naszyjniki, bądź zegarki z cukierków, watę cukrową w plastikowym pudełku, lizaki kwiatki, serduszka, gwizdki, gumy papierosy, „Donald”, „Turbo”, „Shock” (i te ręce poobklejane tatuażami), czeko tubki, oranżadę w proszku (oczywiście na sucho: w woreczku, plastikowej rurce), tutaj można również napomknąć o Vibovicie (ktoś go rozpuszczał w wodzie?), czekoladowe monety, Flipsy, szyszki, galaretki w cukrze, Krzysia, Tonic na miejscu, Frutka. U mnie jeszcze były popularne rureczki z ajerkoniakiem oraz wafelki chałwowe.
Przede wszystkim spędzało się dzień aktywnie, rozwijając wyobraźnię, przebywając autentycznie razem. Był śmiech, rozmowy, spacery, różne wypady, a nie butwienie przed elektroniką, w wirtualnym świecie, jak to ma miejsce obecnie. Były też wyliczanki, piosenki (często o zabarwieniu erotycznym – zresztą śpiewano je z ogromną przyjemnością, ale nie żeby się od razu „jarać”, lecz pośmiać), no i te sławne teksty, cięte riposty, a więc:
- pierwsze słowo do dziennika, drugie słowo do śmietnika
- spadaj na drzewo prostować banany
- – Zatkało kakao? – Nie. Bo nie ma patyka. – Są takie fabryki, co produkują patyki!
- nie pokazuj języka, bo ci krowa nasika
- – Która godzina? – Pękła sprężyna. Dla takich smarków nie ma zegarków!
- „Daj” to chiński sprzedawca jaj i nazywał się: kup sobie!
- cink, ciank, cionk – portfel wsiąkł
- Co? Pstro!
- Panie pilocie! Dziura w samolocie!
- jutro to będzie futro. A pojutrze po futrze
- kto kogo przezywa, sam się tak nazywa
- – Co się gapisz? – Po to mam oczy. – To niech ci żaba tam wskoczy! – A tobie ropucha do brzucha.
- nie do rymu nie do taktu wsadź se palec do kontaktu
- Beksa lala pojechała do szpitala! A w szpitalu powiedzieli: takiej beksy nie widzieli
- skarżypyta, bez kopyta, język lata jak łopata, na łopacie wiszą gacie, to nie moje, tylko twoje!
- – Zapnij rozporek, bo dzisiaj nie wtorek! – A ja mam wyjątki i zapinam w piątki!
- chcesz cukierka? Idź do Gierka. Gierek ma, to ci da: kopa w d…pe i papa!
- jak masz chęć, to se wkręć: śrubkę w dupkę numer pięć!
- -Właśnie. – Nie mów „właśnie”, bo cie kura jajem trzaśnie! – Kura nie jest taka głupia, żeby swoje jaja tłukła. – Kura ich nie potrzebuje, bo je sama produkuje!
- kto pierwszy ten lepszy, kto drugi tego Bozia lubi
- palec pedała na mnie nie działa, tu zwykle odpowiedź: palec prostytutki jest dla mnie za krótki
- daj se siana
- daj się karnąć
- daj jednego
- chyba ty
- dzieci-śmieci
- z drogi śledzie, bo król jedzie!
- tylko nie w szczepionkę! (gdy ktoś podchodził z pięściami: taka gra na czas i na litość)
- – Powiedz: klucz pod wanną. – „Klucz pod wanną”. – Twój tata kąpie się z gołą panną!
- zakochana para: Jacek i Barbara! Barbara gotuje, Jacek ja całuje!
- słowo się odwraca i do właściciela wraca
- – Do widzenia ślepa Gienia, kup se trąbkę do pierdzenia! – Nie chcę i nie kupię, bo noszę ją w d..pie!
- siała baba mak, nie wiedziała jak, a dziad wiedział – nie powiedział i za karę w kiblu siedział
- nie gadaj tyle, bo cię zjedzą motyle
- – Widziałeś bramy psychiatryka? – Nie. – Tak szybko cię wieźli?
- Ele mele dudki gospodarz malutki,
gospodyni jeszcze mniejsza
ale za to robotniejsza
Było morze
W morzu kołek
A na kołku był wierzchołek.
Na wierzchołku siedział zając
i nogami przebierając śpiewał tak:
Moje nogi pachną cudnie rano,wieczór i w połuuuuuudnie.
A najbardziejjjjjjjj pachną latem zajeżdżają
Aromatem leśnych ziół.
Gdy powąchasz jedną nogę to upadniesz na podłoooooooogę,
Gdy powąchasz obie nogi to nie wstaniesz z tej podłogi nigdy już.
Ser Szwajcarski był za drogi, więc powąchaj moje noooooooogi.
Łysy ojciec, łysa matka, łysy sąsiad i sąsiaaaaaadka.
I ja także łysy byłem i się z łysą ożeniłem tralala.
Łysy ksiądz nam błogosławił, łysy organista graaaał.
I po roku coś przybyło i to także łyse było tralala. HEJ!
Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę a misiu jak to misiu
narobił w teczkę sisiu
a teczka była chora, wiec poszła do doktora.
a doktor był pijany przylepił się do ściany,
a ściana była mokra przylepił się do okna
a okno było duże wyleciał na podwórze
na podwórzu były dzieci
wyrzuciły go do śmieci
w śmieciach były koty
podarły mu galoty.
Jednak dla mnie hitem było:
– Puk, puk. – Kto tam? -Niktotam. – Jak „Niktotam”, jak puk-puk? -Otwórz. – Nie otworzę. – To będę dzwonił. – Dring, drong.
bo to było tak absurdalne, a jednak wszyscy to powtarzali^^!
Czy ktoś ma jeszcze takie dzieciństwo?
A oto Likolab (niegdyś częstochowski hit: bo były tanie i gasiły pragnienie, na chwilę)
źródło ilustracji: http://farm4.static.flickr.com/3209/2800350772_2caa230467_o.jpg
Ciekawy blog. Widzę, że u Ciebie dużo się dzieje;) Pozdrowienia od dawnej koleżanki.
Mam nadzieję, że u Ciebie jeszcze więcej i to samych pozytywnie intrygujących rzeczy:) Nie wiem czy dawnej, ale na pewno tej, która pozostawiła przemiłe wspomnienia;)
Cieszę się;) oj sporo się dzieje np. miesiąc temu zostałam mamą xD i w ogóle dużo byłoby do opowiadania na podłodze przy chipsach z ketchupem xD szkoda, że kontakt się urwał, no ale jak widać pamiętam i pozdrawiam ;):* A blog jest świetny!
Violuś, gratuluję!!! Pochwal się zdjęciami swojego szkraba! Wiesz, że ja jestem staroświecka i niefacebookowa, więc jak będziesz miała ochotę się podzielić fotografią, to jak zawsze na maila;) Jak się odnajdujesz w roli mamusi?;) Chipsy z ketchupem najlepsze przed kolosem ze staropolkixD Ps. Mam nadzieję, że dotarł s-ms z życzeniami ślubnymi, bo do dzisiaj nie mam pewności;) I ja Cię trzymam w pamięci, i już zawsze będę, bo masz w niej swój prywatny kącik ze wspomnieniami;) Są samochody, więc zawsze, jeśli tylko będziecie mieli ochotę, to zapraszamy Was do siebie, do Oświęcimia;)! Dziękuję, to miłe, że tu zaglądasz, zwłaszcza, że znasz mnie prywatnie, więc potrafisz w tych wpisach odnaleźć właśnie mnie;)
dziękuję bardzo 😉 Wysłałam kilka zdjęć. Pierwsze 2 tygodnie były trudne, ale teraz to już jest luzik,dajemy radę 😉 Dzięki za zaproszenie, moje jest nadal aktualne ;P;) A życzenia otrzymaliśmy, również dziękujemy;) Dobra, ja to( jak wiesz) mogę gadać bez przerwy, więc nie będę Ci zaśmiecać Twego zacnego bloga moimi komentami 😉 Jak coś to napisz czasem jakiegoś maila bądź sms-a co u Ciebie ;0) Pozdrawiam ciepło.
Odpisałam na maila, bo to już bardziej prywatne historie!;)