Tablice informacyjne na naszym osiedlu obwieszczają: w sobotę (23.11.2015r.), między godziną 9.00-17.00, WYSTAWA PAPUG, KANARKÓW I INNYCH PTAKÓW EGZOTYCZNYCH. A że akurat tego dnia wracaliśmy z zakupów, to przy okazji podjechaliśmy do Oświęcimskiego Centrum Kultury, wdrapaliśmy się na I piętro, przekroczyliśmy próg drzwi i zaczęliśmy oglądać. Przepiękne ptaszynki, mieszanina barw na piórkach: fioletowe, zielone, czerwone, żółte, błękitne, niektóre utrzymywały się na nóżkach cieniutkich niczym igiełki, kolejne obdarzone nastroszonym irokezem, gęstą czupryną ciętą jak pod garnek, w tle rozbrzmiewało Tijo, trijo, tru lu lu lu lu Pio pio pijo lo lo lo lo lo Plo plo plo plo plo halo (Julian Tuwim, „Ptasie radio”), niektóre, zaintrygowane, nawiązały ze mną kontakt wzrokowy, ale ta jedna… ta jedna, zamknięta za szklaną szybą podłego akwarium, spojrzała zupełnie inaczej: z głębokim smutkiem, niezrozumieniem, wzgardą, wyrzutem, prośbą (gdyby jej oczy potrafiły płakać, to lałaby łzy rzęsiste, zapewniam), po czym rozbiegła się i uderzyła głową w szybę, i zaczęła robić to raz za razem, nagminnie, w milczeniu rozkładała skrzydła, tłukła dziobem, próbowała ugryźć przeszkodę, uniemożliwiającą życie w naturalnych warunkach, do których przecież została stworzona. Papużko biedna w wyblakłym kolorze utraconej nadziei! Przyszłam tu chyba z durnej ciekawości sądząc, że, że… będzie fajnie? Że zabawię się biernie obserwując ptasie niewolnictwo? Że przyznam światu rację? Tym próżnym wystawom? Otóż: nie przyznam. Ptaki, motyle, owady posiadają skrzydła właśnie po to, by latać, by wznosić się, szybować, kręcić, płynąć, tańczyć wśród obłoków, grać na strunach powietrza, ale ludzie zazdroszczą im tej bezgranicznej wolności (w istocie sami się zniewalając), więc postanowili wydrzeć człowieczymi szponami, zamknąć kraty, żeby ich kosztem zdobywać medale, dyplomy (sugeruję by samemu udać się do jakiegoś klubu sportowego, na wybory Miss, konkurs gastronomiczny i stanąć w pojedynku świadomie, kosztem siebie, spełniając swoje aspiracje), żeby tuczyć własne zadufanie, przyglądać się, bo ładny.
Czegóż płaczesz? – staremu mówił czyżyk młody –
Masz teraz lepsze w klatce niż w polu wygody”.
„Tyś w niej zrodzon – rzekł stary – przeto ci wybaczę;
Jam był wolny, dziś w klatce – i dlatego płaczę”.
(Ignacy Krasicki, „Ptaszki w klatce”)
Tak bardzo (a może jeszcze bardziej) jak nie znoszę, gdy ktoś więzi ptaki w klatce, nie cierpię ludzi, którzy trzymają psy na łańcuchach. Taka osoba z miejsca jest u mnie skreślona, z miejsca, bo od razu wiem, że jest to człowiek niewrażliwy, mający lekceważące podejście do innych, skłonny do poczucia sztucznej wyższości. Pies-przedmiot w wiejskiej mentalności od wieków, a że odróżniam pojęcie WIEŚNIAK od MIESZKANIEC WSI, to właśnie takim się posłużę. Wieśniak czyli burak, a burak to prymityw. W mieście są wieśniaki, na wsi są wieśniaki, ale ten problem jest na szeroką skalę widoczny właśnie na wsiach. Dlatego ten zarzut kieruję przede wszystkim do mieszkańców obszarów wiejskich, którzy w tym aspekcie są dalej niż 100 lat za murzynami, którym się wydaje, że pies to stróż niesamowity ich majątku, tyle, że… skrępowany raczej nie pogoni złodzieja, więc trwa sobie taka mizerotka w miejscu kaźni: starej budzie, zbitej z dech, nieocieplonej, bez miękkiego podłoża, ciasnej, obok zamierzchły, brudny gar, do którego wrzuca się zlewki zebrane z pańskich talerzy (obrzydliwa mieszanina wszystkiego czego już się nie wepchnęło), a jak pies nie doje to mu się do tego ukiśniętego i zaschniętego dorzuci kolejne świństwa, woda jest lub nie, wybieg na wydeptaną ziemię, czasem betonową wylewkę, o długości od ramienia do dłoni, słów czułych zero, pieszczot zero, a jeśli już to przypadkowe pocmokanie na odległość. Takie psy w większości są NIGDY nie kąpane, pazury wrastają, bo kto by tam myślał o obcięciu (a same się niestety od dreptania w stałym punkcie nie zetrą), zmagają się z odparzeniami szyjnymi, wychodzeniem sierści, odkształcaniem kręgów, lękiem separacyjnymi czy depresją (schorzenia psychiczne towarzyszą również zwierzętom).
Nie wiem, czy w ogóle ktokolwiek zdaje sobie sprawę, iż Art. 9. 2. mówi, że: Zabrania się trzymania zwierząt domowych na uwięzi w sposób stały dłużej niż 12 godzin w ciągu doby lub powodujący u nich uszkodzenie ciała lub cierpienie oraz niezapewniający możliwości niezbędnego ruchu. Długość uwięzi nie może być krótsza niż 3 m. Co jasno wskazuje na to, że trzymanie psa dłużej niż 12 godzin na łańcuchu jest przestępstwem, podobnie jak morderstwo, kradzież, gwałt są przestępstwami, to zniewolenie zwierzęcia także. Najchętniej chodziłabym z centymetrem i zegarkiem, by to sprawdzić, aczkolwiek prawo jest nadal zbyt łagodne, wręcz martwe: czymże jest grzywna do 500 zł i wyrok w zawieszeniu w zderzeniu z tak poważnym wykroczeniem? To jest tak niesprawiedliwe jak 2 lata za morderstwo dziecka ze szczególnym okrucieństwem. A przywiązać takiego na 17 lat do łańcucha i niech raczy się z zardzewiałego, dziurawego kotła burakami, z czerstwym chlebem, ziemniakami, tłustą skórą, chrząstką, fragmentem marchewki, sowicie zalanymi ogórkową sprzed tygodnia. Być ślepym, być głuchym na takie kwestie = być głupim. Ta bezduszność mnie przeraża. Chorzy na obojętność. Zacofanie. Znieczulica.
Pies jest członkiem rodziny, PRZYJACIELEM, najwierniejszym, drugiego takiego człowiek wśród ludzi nie znajdzie: nigdy i nigdzie. I w takich kategoriach należy patrzeć na tę relację. Przygarniam do siebie przyjaciela, to po przyjacielsku go traktuję: albo żyje razem ze mną w mieszkaniu i na odpowiednio długie spacery wychodzi, albo na wolnym wybiegu i sam do komfortowej budy się udaje, gdy ma na to ochotę. Chłodną, czystą wodę chlipie, godne posiłki spożywa. Radość na pysku, radość w ogonie. Nie szanuję zwierząt to nie mam z nimi do czynienia – proste.
Uznanie dla władz Austrii, które wiązanie psów na łańcuchach uznały za znęcanie nad zwierzętami i tam jest to bezwzględnie zabronione. To postawa warta naśladowania, dająca do myślenia, że jeśli cierpi pies austriacki, to cierpi też pies polski. Niech ten świat zacznie się zmieniać na lepsze, bo torturując niewinnych-milczących, w zamian za ich oddanie, szybciej doprowadzimy do jego końca niż nam się to w ogóle wydaje.
Boże Ojcze,
Panie Wszelkiego Stworzenia
w tę noc Narodzenia Twego Syna
prosimy Cię:
od kopnięć, od ciosów łopatą od razów kijami od przekleństw i pomstowań
wybaw nas Panie…
od głodu i zimna, od wiatru i śniegu, od skwaru i pragnienia
wybaw nas Panie…
od drutu kolczastego od łańcucha na szyi
wybaw nas Panie…
od okrucieństwa dzieci
wybaw nas Panie…
za nasze wykłute oczy za wybite zęby, połamane żebra i nogi rozpłatane brzuchy
wybacz im Panie…
Matko Boża, Opiekunko każdego bezdomnego stworzenia
wstaw się za nami…
za podpalone, za uduszone, za powieszone, za zagłodzone, za skatowane, spływające krwią strzępy,
co były zwierzęciem, za zamęczone dla nauki, za wszystkie ofiary ludzkiego bestialstwa
módl się o Pani…
za skomlące z trwogi, za jęczące z bólu, za pragnące miłości, za umierające w męce
módl się o Pani…
Opiekunów, co dom dzielić będą z nami i chleb i posłanie i dzień swój każdy, po nasze skonanie
racz dać nam Panie…
Ugaś pragnienie, ucisz cierpienie i miej nas w Swojej opiece W godzinie śmierci człowieka…. …
wybacz mu Panie.
(Krystyna Soroczyńska, „Litania Wigilijna”)
I niech nikt mi nie wmawia, że to wygląda inaczej, widziałam.
źródło ilustracji: https://inspektoratdebica.files.wordpress.com/2012/06/pb050021.jpg
źródło ilustracji: http://zdjecia.n3po.com/cache/Zdjecia/Zolto-czarny-ptak-klatki_540.jpg
Czy właśnie o to chodzi?
Mam nadzieję, że ludzie w końcu zrozumieją, że zwierzęta również mają uczucia i przestaną traktować je przedmiotowo.
Ludzie ludzi traktują przedmiotowo, więc jak przekonać ich, by milczących, z których mają nikłe korzyści traktowali z szacunkiem? W tej kwestii jesteśmy na etapie Średniowiecza, nawet gorzej, bo od tego czasu świat się rozwinął, a ludzie jakby dalej tkwią w średniowiecznych przekonaniach. Brak im empatii, ale wierzę, że kiedyś odpowiedzą za te krzywdy zadane najbardziej niewinnym. Nie potrafisz kochać = nie kupuj/nie przygarniaj zwierzaka.