Kiedy byłam w kinie na „Kolekcji sukienek” w reż. Marzeny Więcek, stanowiącą zresztą jej filmowy debiut (jeszcze o nim tutaj nie napisałam, bo jak już zaczynam dochodzić do być może mądrych, a być może nie, ale zawsze moich wniosków, to wybieram się na coś kolejnego i to właśnie nad owym rozpoczynam dumanie, ale: WSZYSTKO W SWOIM CZASIE), to na ekran wskoczyła wzniosła, obiecująca zapowiedź „Powidoków”, czyli ostatniej produkcji Andrzeja Wajdy. Samo słowo powidok nie mówiło mi kompletnie nic, choć wspierając domysły, wynikające z budowy, wyobraźnią oraz intuicją, domniemywałam, że chodzi o widzenie po; ale jak i czego nie wiedziałam, nie wiedziałam też czemu akurat taki tytuł i do kogo się odnosi, więc gdy wróciłam do domu, to wygooglowałam i wtedy się sprecyzowało, że to takie zjawisko optyczne, zwane również kontrastem następczym, które powstaje po zadziałaniu na siatkówkę oka silnym światłem, a polega na tym, że gdy się już odwróci od obserwowanego przedmiotu wzrok, to jeszcze przez chwilę, na innym tle, widzi się ten sam obraz, tyle, że nie w kolorze podstawowym, lecz w barwie dopełniającej (bo czopki, to jest receptory odpowiedzialne za widzenie barw, są połączone w określone pary i jeśli na chwilę wyczerpie się w danym obszarze siatkówki zdolność postrzegania jednej, to zostaje zastąpiona tą drugą), a prościej, to po prostu widzenie czegoś, czego już nie ma w zasięgu wzroku, chociażby słońca czy żarówki, tylko w uzupełniającym kolorze. I tę wiedzę, do namalowania w latach 1948-1949 cyklu obrazów solarystycznych, wykorzystał polski malarz, teoretyk sztuki, pionier konstruktywistycznej awangardy (którą zafascynował się, zostając asystentem Kazimierza Malewicza) oraz twórca koncepcji unizmu (jednozgodność wszystkich elementów, dążąca formą i tłem do utworzenia statycznej całości. Dzieło skonsturowane w myśl tej teorii miało być pozbawione jakiejkolwiek hierarchiczności, kontrastu, światłocienia, miało być tworem płaskim, wyzbytym dynamiki i iluzji przestrzennej, autonomicznym, zamkniętym w sobie, nie wykraczającym poza ramy płócien) – Władysław Strzemiński, o istnieniu którego zwyczajnie, wstyd się przyznać, ale tak było, nie miałam pojęcia, a przejrzane w Internecie obrazy, uświadomiły mi, że z żadnym z nich wcześniej się nie zetknęłam.
Na takie bolesne zapomnienie skazał go system, któremu skądinąd był kiedyś oddany, jednak po wojnie (służył jako oficer saperów; wtedy też stracił lewą rękę, prawą nogę i widzenie w jednym oku, przez co resztę życia poruszał się przy pomocy szczudeł, ale w szpitalu poznał sanitariuszkę pochodzenia rosyjskiego, później utalentowaną rzeźbiarkę, Katarzynę Kobro, która została jego żoną; niestety, podpisanie ze strachu, prawdopodobnie za jego zgodą „listy rosyjskiej”, stało się początkiem końca małżeństwa, bo było jego wyrzutem sumienia), absolutnie się temu wszystkiemu sprzeciwił, tym samym stając przeszkodą, dla ingerujących w obszar sztuki, komunistów. Bowiem Strzemiński wierzył w artystyczną wolność, w „laboratoryjną czystość” twórczych eksperymentów, co zderzało się z fundamentalnym założeniem realizmu socjalistycznego, gdzie sztuka miała być pragmatyczna, użyteczna, miała służyć narodowi, bo ta abstrakcyjna była według nich bezideowa, toteż obojętna, zatem wroga człowiekowi pracy. Artysta, zajmujący wówczas posadę wykładowcy w łódzkiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych, której był również współzałożycielem, cieszący uznaniem studentów i ludzi tłumnie odwiedzających Salę Neoplastyczną w Muzeum Sztuki w Łodzi (które było po MOMA w Nowym Jorku, drugim muzeum sztuki nowoczesnej na świecie, a powstało dzięki zagranicznym kontaktom Strzemińskiego), za nie respektowanie norm obowiązującej doktryny zostaje zwolniony na polecenie Ministerstwa Kultury i Sztuki, aczkolwiek mimo przeciwności losu nie porzuca własnych przekonań i nie poddaje się systemowi, który powoli doprowadza do jego upadku.
I o czym właściwie jest ten film? Ano o owym buncie artysty (ze świetnym w tej roli Bogusławem Lindą), w którym od czasu do czasu towarzyszą mu odwiedzający go studenci, na czele z rozkochaną Hanią (Zofia Wichłacz), potajemnie spisujący wykłady z historii sztuki, składające na dzieło zatytułowane „Teoria widzenia”, sporadycznie, by okazać podziw dla jego siły, nie mogąc nigdzie się za nim wstawić, wpada też zaprzyjaźniony poeta Julian Przyboś (Krzysztof Pieczyński) i przebywająca po śmierci matki w sierocińcu (łagodnie przez nią określanym „pensjonatem dla dziewcząt”) córka Nika (Bronisława Zamachowska; myślę, że jak na początek, mimo teatralnie, recytatorsko wypowiadanych kwestii, poradziła sobie całkiem nieźle), jednak w tym wszystkim tak naprawdę pozostaje sam, i stopniowo zgniatany przez władzę, ogołocony z jakichkolwiek perspektyw, nadziei, spada na sam dół, mając problem nie tylko ze znalezieniem pracy, ale również, pozbawiony kartek, z nabyciem jedzenia czy farb. Ostatecznie, w głodzie i zapomnieniu (jego obrazy usuwano z galerii i szczelnie ukrywano), umiera w 1952 roku na gruźlicę.
I to właściwie cała fabuła, taki niewielki wycinek (rozwleczony na prawie 2 godziny, ale co zaskakujące: nie nudzi) z naprawdę burzliwej biografii, poprzeplatany średniej jakości dialogami, wypowiedzianymi w sposób nadmiernie egzaltowany, ale za to zobrazowany przepięknymi zdjęciami Pawła Edelmana i dobrze nakreślonym tłem historycznym, ukazującym brutalność aparatu ówczesnej władzy. Jeśli więc mam „Powidoki” traktować jako ukłon w stronę niezłomnego artysty, który nie zaprzedał się absurdalnemu, pakującemu politykę w obszar sztuki, systemowi, to jestem jak najbardziej na tak, jeśli zaś całościowo jako genialną, bo tak szumnie reklamowaną produkcję, to niestety na nie.
Nie mniej jednak film polecam, bo warto zobaczyć ostatnie dzieło naszego mistrza, który zapewne trochę rozlicza się w nim sam ze sobą, trochę daje do myślenia o tym, co się teraz dzieje – wystarczy się rozejrzeć, by zrozumieć, lecz pocieszające jest to, że: człowiek przeminie, sztuka pozostanie.
źródło ilustracji: http://bi.gazeta.pl/im/aa/08/14/z21008298Q,Plakat-filmu–Powidoki-.jpg
źródło ilustracji: https://media.multikino.pl/uploads/images/films/1_70f2e213c2.jpg
źródło ilustracji: https://i2.wp.com/mediumpubliczne.pl/wp-content/uploads/2017/01/Powidoki-Anna-W%C5%82och-2-2.jpg
źródło ilustracji: https://d-pt.ppstatic.pl/k/r/1/b5/a8/587931bd9fd09_o.jpg?1484673784