„Ludzka natura ma swoje brzydkie oblicze, które u nastolatków czasem przybiera najbardziej makabryczny wyraz” – „Złe towarzystwo” autorstwa Robyn Harding

Ostatnio w Empiku była taka promocja, że gdy kupiło się 2 thrillery/kryminały, to 3 był za darmo, a że są to akurat moje książkowe klimaty, to postanowiłam się tam wybrać i znaleźć coś dla siebie – znalazłam: „Milczący świadek” Alan Drew, „Dziewczyna we mgle” Donato Carrisi i właśnie „Złe towarzystwo” autorstwa Robyn Harding, o czym nakreślę dzisiaj parę słów, ale zanadto nie będę się zagłębiać, by nie zepsuć przyjemności z odsłaniania kolejnych kart tej mrocznej, pełnej niesympatycznych osób historii.

4-osobowa rodzina Sandersów mieszka w dzielnicy Potrero Hill, w San Francisco, w ogromnej, nowocześnie urządzonej rezydencji z lat 50-tych: Kim pracuje jako copywriter w agencji reklamowej, ma 46 lat i przysłowiowego kija w dupie (jest totalną sztywniarą o wygórowanych ambicjach, przesadnie pragmatyczną, nie znoszącą słowa sprzeciwu, żądającą, by jej rodzina była perfekcyjna, mimo że sama ma problem z ostateczną wiernością, alkoholem i lekami nasennymi), Jeff to trochę bardziej (zdarzyło się i narkotyków posmakować) wyluzowany 48-letni dyrektor w „Fin-Tech Solutions” (firma zajmująca się zaopatrywaniem przedsiębiorców w oprogramowania finansowe), który albo przesiaduje w pracy albo z kumplem Grahamem przygotowuje się do udziału w triatlonie (biega, pływa, jeździ na rowerze), czyli robi wszystko, żeby tylko nie przebywać w towarzystwie roszczeniowej połowicy (włącznie z pisaniem grzesznych s-msów), Aidan ma 13 lat, potargane włosy, opadające spodnie, słuchawki w uszach, gryzącą woń niemytego ciała, grzybów i gazów, chamskie odzywki, a jego rzeczywistość obraca się w przestrzeni skateparku i boiska do gry w piłkę nożną, w końcu Hannah – kiedyś grzeczna, uczęszczająca na dodatkowe lekcje, uzyskująca doskonałe wyniki w nauce nastolatka – bez której 16 urodzin nie byłoby tego zamieszania, bo Hannah już grzeczna być nie chce, już nudzi ją spełnianie wygórowanych oczekiwań rodziców i ich obawa o hiperseksualizację, zwłaszcza, że udało jej się zwrócić na siebie uwagę popularnego chłopaka Noaha oraz wkraść w łaski szkolnych monarchiń: przepięknej, uwodzicielskiej, wyrafinowanej, aroganckiej, ale okrutnej Lauren Ross i seksownej, inteligentnej, jednak nadmiernie wulgarnej oraz nie znającej granic Ronni Monroe.

Hannah zaprasza owe boginie na mającą się odbyć w piwnicy imprezę, w związku z tym wznosi modły do Boga i Wszystkich Świętych, ażeby beznadziejna matka i frajerskie przyjaciółki z dzieciństwa (Marta i Caitlin) nie narobiły jej wstydu.

Dziewczyny na wstępie otrzymują tort, pizzę, filmy, regulamin postępowania (zakaz używek, chłopaków, pornografii) i pewną dozę zaufania w ich rozsądek tudzież uczciwość, ale gdy tylko zamykają się drzwi postanawiają absolutnie zlekceważyć żenujące zasady i rozkręcić tę imprezę po swojemu.

Rozkręcają.

Rozkręcają do tego stopnia, że Ronni traci oko, w efekcie staje się obiektem kpin (Cyklop! Jednooki potwór! Fetty Wap! Mike Wazowski!), próbuje popełnić samobójstwo, a jej niezłomna rodzicielka Lisa (niegdyś bliska znajoma Kim) postanawia wytoczyć proces, w którym domaga się zadośćuczynienia w wysokości 3 mln.

Odtąd zaczynają na wierzch wychodzić rzeczy upokarzające i bezwzględne. Wszędzie jest wrogość, fałsz, represja i odrzucenie. Problemy się nawarstwiają, a bohaterowie plączą w zeznaniach i podejmują zadziwiająco złe decyzje.

Bo każdy chce wygrać tę walkę, więc wszystkie chwyty dozwolone.

A kto wygra, do czego się posunie  i o co chodzi z różowym szampanem dowiedzą się ci, co przeczytają.

„Złe towarzystwo” to coś na pograniczu dramatu rodzinnego a thrillera, który został napisany bardzo przystępnym językiem, w związku z tym czyta się (można tu nawet użyć określenia POŻERA) ekspresowo; ja przysiadłam do niego 2-3 razy (357 stron – Wydawnictwo Prószyński i S-ka). Historia jest ukazana z kilku perspektyw, co pozwala zagnieździć się w umysłach różnych bohaterów i poznać ich sposoby myślenia oraz kierujące nimi motywacje. Bohaterowie są ciekawi, dialogi również. Fabuła spójna. Zajmująca intryga. Gęsta, przesycona kłamstwami atmosfera. Wzajemny brak wiary. Szykany. Brudne sekrety i ich bolesne następstwa. Pragnienie zemsty. Nie wszystko jest od razu oczywiste (nie ma tu jakichś szczególnych zwrotów akcji, ale wystarczająco, by stale utrzymywać w lekkim napięciu), więc czasem trzeba pogłówkować, ale to dobrze, bo dzięki temu nie można się oderwać od lektury.

Bardzo polecam: ku przestrodze zbyt naiwnym-rozrywkowym i zbyt sztywnym-idealnym rodzicom oraz bezmyślnym, wpływowym nastolatkom.

*na zdjęciu dostępna w Biedronce przesłodzona kawa ze Starbucksa i naprawdę smaczna florentynka zakupiona w So! Coffee

 

Wiedziała już, że nie zdoła wrócić do swojego dawnego, nudnego życia pod kloszem.

Wszyscy byli zbyt zamknięci w sobie i zbyt przepełnieni złością, aby okazać komuś czułość.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *