Nowy Rok – Stara Ja. Wszakże ogrom nowych filmów na mojej obejrzanej liście, które naprawdę warto polecić. Są fascynujące i porażające jednocześnie, bo przeważają tu thrillery, kryminały oraz dramaty psychologiczne. Poniżej pokrótce opiszę 18, bo te wywarły na mnie największe wrażenie, ale jest ich znacznie, ZNACZNIE więcej, zatem z czasem albo je dopiszę, albo, co bardziej prawdopodobne, stworzę kolejną listę.
Na sam początek moje najnowsze odkrycie, czyli seria kryminalna z Detektywem Carlem i jego pomocnikiem Assadem z „Departamentu Q” (a obawiałam się, że po „Millenium” już nigdy nie trafię na nic podobnie znakomitego) w oparciu o światowe bestsellery autorstwa Jussiego Adlera-Olsena: „Kobieta w klatce”, „Zabójcy bażantów”, „Wybawienie” i „Kartoteka 64”, czyli produkcje mroczne, duszne, niebanalne, surowe, minimalistyczne, obfitujące w posępne krajobrazy, wciągające, zawikłane, frapujące, z genialną intrygą oraz wyrazistymi bohaterami, trzymające w napięciu, o raczej powolnym tempie rozwijającej się fabuły, ale z dynamicznym zakończeniem, pełne dystansu, zimnokrwistego epatowania okrucieństwem, grające na emocjach, zwykle prowadzone dwutorowo (przeplata się perspektywa teraz i kiedyś) oraz ukazane z różnych perspektyw, wielowątkowe i obdarzone specyficznym poczuciem humoru.
1. „Kobieta w klatce”, reż. Mikkel Nørgaard
Po wstrząsających przeżyciach (nieudana akcja, gdzie w wyniku strzelaniny zginęło wielu kolegów, a najbliższy przyjaciel został sparaliżowany) detektyw Carl Mørck (Nikolaj Lie Kaas) wraca do pracy, ale ponieważ jego stan psychiczny nadal jest ciężki, a on sam stał się pochmurny, zrzędliwy i niemożliwy do współpracy, uczyniono go szefem „Departamentu Q”, czyli nowo utworzonego wydziału kopenhaskiej policji od spraw niewyjaśnionych, zaś do pomocy przydzielono mu bardzo sympatycznego oraz bystrego uchodźcę z Syrii – Assada (Fares Fares). Pierwszą zawiłością, jaką starają się rozwiązać, jest zniknięcie przed 5 laty, ze zmierzającego do Berlina promu, młodej parlamentarzystki Merete Lynggardd (Sonja Richter), sprawującej na co dzień opiekę nad upośledzonym bratem, który prawdopodobnie był jedynym świadkiem tego wydarzenia, ale niestety od tamtego momentu zaciął się i nic nie chce powiedzieć. Ciała kobiety nie odnaleziono, więc jest szansa, że w dalszym ciągu żyje. Po dokładniejszym rozeznaniu Carl dostrzega szereg błędów popełnionych przez prowadzących wcześniej tę sprawę i prosi o wznowienie śledztwa.
2. „Zabójcy bażantów”, reż. Mikkel Nørgaard
20 lat temu, w 1994 roku, w prestiżowej szkole z internatem Griffenholm, doszło do potwornego morderstwa: zabito bliźnięta Marie (Katrine Bruun) oraz Thomasa (Nikolaj Groth) – zabójca, targany wyrzutami sumienia, przyznał się do popełnienia zbrodni i właśnie kończy odsiadkę, ale jego wina nie wydaje się być ewidentna. Ojcem bliźniaków jest były policjant, który pewnego wieczoru zaczepia detektywa Carla Mørcka, prosząc, by zaznajomił się bliżej z tą historią. Tej samej nocy śledczy popełnia samobójstwo, a w jego mieszkaniu zostaje znaleziona teczka ze szczegółowymi dokumentami, które rzucają zupełnie odmienne światło na tę sprawę, bowiem wszystkie poszlaki prowadzą do naprawdę majętnych i wpływowych ludzi, jakimi są właściciel sieci szpitali Ditlev Pram (Pilou Asbæk) oraz giełdowy specjalista Ulrik Dybbøl (David Dencik). Carl razem z Assadem i niedawno zatrudnioną, dość niepokorną, wszakże przemiłą sekretarką Rose Knudsen (Johanne Louise Schmidt) coraz mocniej zagłębiają się w śledztwo, które ktoś celowo próbuje utrudniać. Ich uwagę przykuwa osoba Kimmie Lassen (Danica Ćurčić), która w czasach szkolnych należała do paczki, jednak od lat nikt nie wie co się z nią dzieje. A dzieje się to, że ukrywa się pod postacią żebraczki i jest żądna zemsty. Kto dopadnie ją pierwszy: obawiający konsekwencji swoich bestialskich czynów dawni przyjaciele czy postrzegający ją jako źródło cennych informacji śledczy?
Ta część, w przeciwieństwie do uprzedniej, praktycznie na wstępie wskazuje zabójców, jednak tutaj chodzi o proces udowodnienia prawdy i wskazanie motywu tej oraz innych zbrodni, bo jak się okaże: jest ich znacznie więcej.
3. „Wybawienie”, reż. Hans Petter Moland
Na duńską plażę morze wyrzuca butelkę, w której znajduje się stary, napisany krwią, w dużej części rozmyty i prawdopodobnie nakreślony dziecięcą ręką list, który jest wołaniem o pomoc – przez wzgląd na swą enigmatyczność trafia do Departamentu Q. List udaje się powiązać z zaginięciem 8 lat temu 2 braci, które jednak nigdy przez nikogo nie zostało zgłoszone. Śledztwo rozpoczyna się w chwili, gdy zostaje porwane inne rodzeństwo: Magdalena (Olivia Terpet Gammelgaard) i Samuel (Jasper Møller Friis) – ich uprowadzenie i, jak się później okazuje, masę innych, mających miejsce wśród rodzin przynależących do religijnej sekty, również nie trafia na biurka śledczych, ponieważ podszyty strachem fanatyzm stowarzyszonych na to nie pozwala. Morderca więc, czyli przyjmujący rozliczne twarze straumatyzowany Johannes (Pål Sverre Hagen), wierzący w sens oraz głębię własnego okrutnego działania (zabija dzieci, dosłownie rozcinając je nożyczkami i gmerając w środku) jest absolutnie bezkarny.
I w tej części sprawca jest szybko wskazany, ale najważniejsze są jego wspomnienia, objaśniające dlaczego wymyślił sobie taki sadystyczny proceder.
4. „Kartoteka 64”, reż. Christoffer Boe
Za ścianą jednego z mieszkań w kopenhaskiej kamienicy robotnicy dokonują przerażającego odkrycia, mianowicie są tam zmumifikowane zwłoki 3 osób, które siedzą przy stole, popijając wieczną herbatkę (wkrótce okazuje się, że to napar z lulka czarnego) i spożywając co najmniej osobliwy posiłek, a pokój, w którym się znajdują jest zapełniony słoikami ze spreparowanymi narządami rozrodczymi kobiet. Do sprawy zostaje zaangażowany rozsypujący się „Departament Q” (Assad, w celu dalszego rozwoju, postanowił odejść), aktualnie zajmujący się tajemniczym zaginięcia prostytutki Rity Nielsen (Clara Rosager), które akurat wiąże się z zatrważającym odkryciem, po nitce do kłębka i z pomocą zaangażowanego w tę sprawę Brandta (Nicolas Bro), docierają do prowadzonego w latach 60. domu dla upadłych dziewcząt, ulokowanego na małej duńskiej wyspie Sprogø, zwłaszcza koncentrując uwagę na siłą umieszczonej tam niegdyś Nete Hermansen (młodsza – Fanny Bornedal, starsza – Birthe Neumann), bezwzględnej sanitariuszce Gitte Charles (Luise Skov) oraz na osobie obecnie kandydującego do duńskiego parlamentu chirurga, ginekologa, przywódcy skrajnej prawicowej partii Curta Wada (młodszy – Elliott Crosset Hove, starszy – Anders Hove), nawołującego do przymusowej aborcji oraz sterylizacji kobiet, w imię obrony „czystej duńskiej rasy”.
5. „Contratiempo (Niepowodzenie)”, reż. Oriol Paulo
Biznesmen Adrián Doria (Mario Casas) zostaje oskarżony o zabójstwo kochanki Laury (Barbara Lennie), do czego oczywiście się nie przyznaje. Zatrudnia więc jedną z najlepszych, już emerytowanych pań mecenas – Virginie Goodman (Ana Wagener), z którą spotyka się na kilka godzin przed ostateczną rozprawą, by opowiedzieć jej własną wersję wydarzeń, cofając do tego feralnego weekendu, kiedy to razem z Laurą potrącili ze skutkiem śmiertelnym młodego mężczyznę i z premedytacją pozbyli jego ciała.
To jeden z najlepszych, najbardziej zawikłanych i zaskakujących filmów, jakie kiedykolwiek oglądałam, aż sama się sobie dziwię, że zrobiłam to dopiero niedawno; myślę, że duży wpływ na to ciągłe odkładanie, bo o tej produkcji oczywiście słyszałam wielokrotnie, miał fakt, że ogrom osób ją polecało, przez co wydała mi się zbyt… szlagierowa. Och, jakże bardzo się myliłam.
6. „El Cuerpo (Trup)”, reż. Oriol Paulo
Detektyw Jaime Peña (José Coronado) zostaje wezwany do bardzo nietypowej sprawy, bowiem stróż nocny wybiegł w popłochu z kostnicy i został potrącony przez samochód – teraz leży w szpitalu, pogrążony w śpiączce, zatem nie można wyciągnąć od niego żadnych informacji, a to wiele by ułatwiło, gdyż z chłodni zniknęły zwłoki zamożnej Mayki Villaverde (Belén Reuda), która uprzedniego dnia zmarła z powodu ataku serca. Głównym podejrzanym staje się jej znacznie młodszy mąż Álex (Hugo Silva) oraz jego jeszcze młodsza kochanka Carla (Aura Garrido). Mężczyzna oczywiście nie przyznaje się do winy, która praktycznie od początku jest ewidentna, ponieważ to właśnie on uśmiercił żonę, ale… czy naprawdę wykradł ciało?
Tutaj, podobnie jak w przypadku „Contratiempo”, rozwiązanie powala na łopatki.
7. „Tajemnica Marrowbone”, reż. Sergio G. Sánchez
Rose (Nicola Harrison), kilka lat po traumatycznych przeżyciach, powraca wraz z 4 swoich dzieci w rodzinne strony, do usytuowanej na pustkowiu rezydencji Marrowbone. Niestety przeklęty los zsyła na nią chorobę, i gdy kobieta już wie, że nie ma dla niej nadziei, prosi najstarszego Jacka (George MacKay), by zaopiekował się rodzeństwem i nie dopuścił do ich rozdzielenia. Matka umiera, a ponieważ chłopak nie ukończył jeszcze 21 lat (zostało mu parę miesięcy), to muszą ukrywać ten fakt przed pozostałymi mieszkańcami, więc tylko on jeździ po drobne zakupy, a Jane (Mia Goth), Billy (Charlie Heaton) oraz Sam (Matthew Stagg) na wszelki wypadek zostają w domu. W trakcie tych drobnych wypadów poznaje uroczą bibliotekarkę Allie (Anya Taylor-Joy), która staje się ich jedyną przyjaciółką, a jego wielką miłością, jednak i jej nie wyznaje prawdy, zwłaszcza, że w domu zaczynają się dziać dziwne rzeczy: lustra pękają, zatem trzeba je zasłaniać, na suficie pojawiają się plamy, a ze strychu dochodzą niepokojąc odgłosy. Jaką tajemnicę skrywa rodzeństwo? Bowiem wyjaśnienie jest tutaj jak najbardziej realne i nie ma co doszukiwać się ingerencji istot z zaświatów, ale to wcale nie oznacza, że… jest mniej upiorne.
Ten film, zarówno jak „Contratiempo” oraz „El Cuerpo”, absolutnie szokuje zakończeniem – taki chyba urok hiszpańskich thrillerów.
8. „Panaceum”, reż. Steven Soderbergh
Kiedy dobrze sytuowany Martin Taylor (Channinh Tatum) trafia do więzienia, jego żona Emily (Rooney Mara) nie potrafi poradzić sobie z tą sytuacją – popada w ciężką depresję, stąd postanawia skorzystać z pomocy specjalisty doktora Jonathana Banksa (Jude Law). Psychiatra przepisuje jej eksperymentalny lek, który początkowo wydaje się być skuteczny, bo odzyskuje jako taką równowagę psychiczną, jednak później doprowadza do wielu skutków ubocznych, a w końcu do przeraźliwej tragedii.
A może to nie kwestia leku?
Lekarz, wyczuwając brutalny podstęp, wszczyna prywatne śledztwo, koncentrując się na osobie byłej lekarki kobiety, czyli na doktor Victorii Siebert (Catherina Zeta-Jones).
Zagmatwane i jakże zdumiewające.
9. „El secreto de sus ojos (Sekret jej oczu)”, reż. Juan José Campanella
Adaptacja powieści sensacyjno-psychologicznej „Sekret w jej oczach”, której autorem jest Eduardo Sacheri.
Benjamín Esposito (Ricardo Darín) to argentyński prokurator federalny, który niebawem przejdzie na emeryturę, w związku z tym wpada na pomysł, że sprawdzi się w roli pisarza. Postanawia opisać sprawę sprzed 25 lat, która wciąż go dręczy, a chodzi o gwałt i morderstwo świeżo upieczonej żony, 23-letniej nauczycielki Liliany Coloto (Carla Quevedo), gdzie mimo szybkiego udowodnienia winy oraz ujęcia sprawcy, doszło do rzeczy absurdalnej, mianowicie do… równie szybkiego zwolnienia przestępcy dekretem prezydenckim, i jakby tego było mało, do nadania mu istotnej państwowej pozycji (donosi i szpieguje młodych partyzantów, bo jest osobą inteligentną i odważną, a jego życie osobiste, to przecież jego sprawa ). Jednak w pewnym momencie zbrodniarz zapada się pod ziemię. Znika. I nikt poza Benjamínem go nie szuka. Nawet mocno cierpiący mąż, urzędnik bankowy Ricardo Morales (Pablo Rago) uznał, że trzeba zamknąć tamten rozdział, zapomnieć i zacząć od nowa, bo nie są już w stanie nic zrobić w tej sprawie. Czy Benjamín znajdzie nie tylko jego, ale i odwagę w samym sobie, aby wreszcie wyznać szaleńcze uczucia przepięknej byłej szefowej Irene Menéndez Hastings (Soledad Villamil)?
Film powolny, z błyskotliwymi dialogami, bardziej koncentrujący na sprawach politycznych i sercowych niż na wątku kryminalnym, ale ostatecznie zdumiewa zakończeniem.
10. „Polowanie”, reż. Thomas Vinterberg
Lucas (Mads Mikkelsen) to rozwodnik, mieszkający w małym, urokliwym, duńskim miasteczku, gdzie pracuje jako opiekun w przedszkolu. Mężczyzna jest spokojny, pomocny oraz powszechnie lubiany, ma paczkę znajomych, z którymi spotyka się na wspólne polowania i uczty, ale jego najlepszym przyjacielem jest Theo (Thomas Bo Larsen), który nie do końca dogaduje się z żoną, w efekcie rodzicielskich nieporozumień ich córka Klara (Annika Wedderkopp) czasem czuje się zagubiona i to właśnie Lucas okazuje jej wtedy zainteresowanie. Dziewczynka zaczyna darzyć go coraz większą sympatią, wręcz uwielbieniem, ale mężczyzna stara się delikatnie wystudzić te emocje, za co smarkula postanawia się zemścić, informując dyrektorkę, że padła ofiarą molestowania przez nikogo innego jak właśnie przez Bogu ducha winnego Lucasa (zainspirowała się rozmowami brata i jego kolegów, którzy to zaczęli interesować się życiem seksualnym); później co prawda wycofuje swoje zarzuty, ale tego już nikt nie słucha, ponieważ pedofil to pedofil, obrzydliwy zboczeniec, którego należy ukarać, bo dziecko zawsze mówi prawdę. Lucas zostaje bezwzględnie i absurdalnie napiętnowany, odrzucony, sponiewierany dosłownie przez całe społeczeństwo i tylko jego nastoletni syn Marcus (Lasse Fogelstrøm) ma odwagę głośno zarzucić Klarze kłamstwo.
Akcja toczy się niespiesznie, ale jest tak nabuzowana emocjami, że aż ciężko wysiedzieć w miejscu. Ja miałam ochotę wytargać tę smarkatą za uszy i porządnie nią potrząsnąć, a na grubiaństwo i głuchotę małomiasteczkowych zwyczajnie, tak po chamsku splunąć, bo to ten typ ludzi, którzy nawet mimo miliona racjonalnych, autentycznie uniewinniających argumentów, wie zakłamane, prymitywne swoje: byle tylko człowieka zhańbić i jak najmocniej mu dokuczyć, bo przecież w prostackiej grupie – prostacka siła.
11. „Trzy billboardy za Ebbing, Missouri”, reż. Martin McDonagh
Mildred Hayes (Frances McDorman) samotnie wychowuje nastoletnią córkę Anne (Abbie Cornish) oraz syna Robbiego (Lucas Hedges); były mąż to pijak i tyran, który aktualnie prowadzi się z naiwną małolatą. Córka kobiety zostaje zamordowana, a sprawcy jak dotąd nie odnaleziono. Rozżalona matka twierdzi, że miejscowi policjanci zbyt szybko się poddali i zupełnie tę sprawę zlekceważyli, dlatego też, by trochę się na nich odegrać, a trochę zawstydzić, poruszyć sumienie i być może zmotywować, wykupuje na okres roku trzy billboardy na drodze prowadzącej do miasteczka Ebbing w stanie Missouri, na których wypisuje hasła skierowane do umierającego na nowotwór, prowadzącego ją szeryfa Billa Willoughby’ego (Woody Harrelson), który tak naprawdę mocno współczuje, ale w zasadzie nie potrafi zrobić nic więcej, zwłaszcza w sytuacji, w jakiej się znalazł, mimo to bardzo jej kibicuje. Początkowo miej kibicuje narwany synuś mamusi, rasista i homofob, podwładny szeryfa Jason Dixon (Sam Rockwell), ale w końcu i on wyrazi skruchę.
Niezwykle porażający, smutny, pozostawiający w poczuciu gniewu, pustki, rozpaczy, niezgody i totalnej bezradności.
Ogólnie jest gorzko i poważnie, no bo jak ma być? Ale miejscami pojawia się kąśliwy humor (zwłaszcza w odniesieniu do policjanta mamisynka).
Tym, co mi się tutaj podoba jest fakt, że bohaterowie wyciągają wnioski.
12. „Igienik”, reż. Deborah Haywood
Nadmiar. Graciarnia. Jaskrawość. Kicz. Plusz. Włóczka. Porcelana. Fantazja. Falbanka. Haft. Krzywe zwierciadło. Odrealnienie. Bujda. Samotność. Bezduszność. Niedopasowanie. Baśń. Ułuda. Ból. Krzywda. Desperacja. Dramat.
To słowa, które doskonale opisują historię dźwigającej garba, trochę zdziecinniałej Lyn (Joanna Scanlan) oraz jej rudowłosej córki Iony (Lily Newmark), które, już któryś raz z kolei, zmieniają miejsce zamieszkania, wierząc, że w końcu zostaną zaakceptowane i będą mogły żyć sielankowo. Niestety. Ich inność niezależnie od miejsca jest wyśmiewana, bo wszędzie ludzie jednakowo wstrętni. Nastolatka początkowo jest podekscytowana, gdyż idzie do nowej szkoły, wierząc, że znajdzie tam koleżanki, co prawda znajduje, do tego te z klasowej elity, jednak to wybitnie parszywe dziewuszyska, do których Iona rozpaczliwie stara się dostosować, wtopić, zaimponować im, stać taka sama, a czyni to z taką ufnością i prostodusznością, że można jej tylko współczuć. Współczuć również należy matce, która czuje się ciut zazdrosna, bo odstawiona na bok, dlatego i ona podejmuje straceńcze kroki, by nawiązać jakąkolwiek znajomość. I to wszystko kończy się po prostu tragicznie.
Nie znoszę tego filmu za okrutnie żałośliwą scenę z kanarkiem. I za podłych ludzi. Lubię za to tę słodko-bajkową nadkompletową tandetę, bo mnie takie osoby jak główne bohaterki po prostu oczarowują, bo potrafią sobie stworzyć taki świat, jakiego nie ma nikt.
13. „Błąd systemu”, reż. Nora Fingscheidt
9-letnia Bernadette (Benni) Klaaß (Helena Zengel) jest przerzucana z ośrodka do ośrodka, domu zastępczego lub domu dziecka, ponieważ i dlatego, że cierpi na niekontrolowane napady agresji, i z powodu środowiska, z jakiego się wywodzi, i w wyniku traum, jakich doświadczyła w swoim krótkim życiu, stała się dzieckiem nieznośnym, niebezpiecznym, nieprzewidywalnym, absolutnie nie radzącym sobie z emocjami oraz niezdrowymi reakcjami: wrzeszczy, piszczy, płacze, kopie, pluje, wypowiada najbardziej wulgarne słowa i bije na oślep, w ogromnym szale, tak mocno, że gdyby ktoś nie zainterweniował, to mogłaby nawet zabić. Benni ma matkę i ta matka ją kocha, ale zwyczajnie się jej boi (również przez wzgląd na obecność młodszego rodzeństwa, także… stale zmieniających się, kręcących nosem partnerów) i kompletnie nie potrafi sobie z nią poradzić, a dziewczynka tęskni, tęskni tak strasznie, że staje się jeszcze gorsza. Wychowawcy, pedagodzy, medycy i inni zaangażowani w jej osobę specjaliści naprawdę pragną i starają się ją wesprzeć, ale jest ona tak skrajnym przypadkiem, że dochodząc do pewnego punktu, bezradnie rozkładają ręce i podrzucają ją komuś innemu. Tym razem tym kimś okazuje się Michael (Micha) Heller (Albrecht Schuch), czyli opiekun szkolny dla starszych chłopaków, o wizerunku i sposobie bycia typowego buntownika oraz twardziela, który sam sprawiał kiedyś problemy, a obecnie niesie pomoc. Michael jest charakterny, bezpośredni, ale też ciepły i słowny. Postanawia zabrać dziewczynkę na zajęcia kick boxingu, by wyrzucić z niej to, co negatywne i na biwak do chatki wybudowanej w samym środku lasu, by wyciszyć tudzież poukładać tłoczący w niej chaos, ale w pewnym momencie zaczyna tracić zawodowy dystans, a to, w przypadku dziecka tak okrutnie głodnego miłości, uwagi i zdrowej więzi z kimś dorosłym jest niedopuszczalne.
Film ciężki, bolesny, wzruszający i stale aktualny, a nawet coraz bardziej aktualny, bo choroby psychiczne i zaburzenia są bardzo popularne wśród dzieci, a jednak lekarze, system czy piętnujące otoczenie nie do końca umieją sobie z tym poradzić.
14. „Mężczyzna imieniem Ove”, reż. Hannes Holm
Adaptacja powieści o tym samym tytule autorstwa Fredrika Backmana.
59-letni Ove (Rolf Lassgård) to ten typ zgryźliwego, ponurego, wiecznie niezadowolonego, czepiającego wszystkich o wszystko sąsiada, któremu każdy najchętniej zszedłby z drogi i nie miał z nim nic wspólnego, zwłaszcza, że od lat prężnie działa we wspólnocie mieszkaniowej (a nawet jak się go pozbywają, to i tak robi swoje). Każdy, poza nowo przybyłą na to maleńkie, szwedzkie, zamknięte osiedle temperamentną, ciężarną Iranką Parvaneh (Bahar Pars), jej dwiema córeczkami, trochę niezdarnym mężem Patrickiem (Tobias Almborg), homoseksualnym Mirsadem (Poyan Karimi), sympatycznym grubaskiem o imieniu Jimmy (Klas Wiljergård) i bezpańskim kotem, którzy bądź co bądź nagminnie przeszkadzają mu w odebraniu sobie życia. Tak. Bo Ove po tym jak przeszedł na przedwczesną, przymuszoną emeryturę (pracował w spółce kolejowej) postanawia się zabić, do tego bardzo tęskni za swoją niedawno zmarłą żoną Sonją (Ida Engvoll), ojcem (Stefan Gödicke), który zginął tragicznie, za sparaliżowanym przyjacielem Rune (Börje Lundberg) i za rzeczywistością, która funkcjonowała na dawnych, lepszych zasadach. Jednak obecność osób, które uparcie pukają do jego drzwi sprawi, że nabierze ochoty na jeszcze kilka głębokich oddechów, zmieniając przy tym własne nastawienie.
Mimo smutnej tematyki fantastycznie zabawny i rozczulający.
15. „Nadzwyczajni”, reż. Olivier Nakache, Eric Toledano
Bruno (Vincent Cassel) oraz Malik (Reda Kateb) to przyjaciele, od lat poświęcający się na rzecz tych, nad którymi nie chce pochylić się nikt więcej (czyli najprościej albo otępić lekami gdzieś w szpitalnym kącie psychiatryka, albo oddać bezradnym rodzicom i zapomnieć, że taki ktoś w ogóle istnieje), a chodzi przeważnie o młodych dorosłych dotkniętych szczególnie ciężkimi odmianami autyzmu. Sęk w tym, że ośrodek prowadzony przez mężczyzn ma charakter nieformalny, ponieważ pracuje tam masa osób, nie mających do tego odpowiednich papierów (zazwyczaj są to nastolatkowie z trudnych środowisk, którzy przechodzą proces resocjalizacji), do tego wykorzystują dość specyficzne metody, nie mają wystarczającej ilości miejsca (bywa, że umieszczają pacjentów chwilowo u swoich znajomych czy w pokojach hotelowych, ponieważ nigdy nie potrafią odmówić przyjęcia chorego) i wystarczającej ilości pieniędzy, gdyż na dotacje państwowe nie mają co liczyć – mogą zatem liczyć na wieczne czepialstwo, bo oto ich działalnością niezwykle interesuje się Inspektorat do Spraw Nadzoru i Kontroli w Pomocy Społecznej, która pomóc nie chce, ale pozamykać ośrodki już tak.
Film poruszający, autentyczny, bardzo ciepły, trudny, emocjonalny, ale bez nadmiernej ckliwości i nawet miejscami zabawny.
16. „Jabłka Adama”, reż. Anders Thomas Jensen
Do parafii położonej gdzieś na małej duńskiej prowincji, w celu resocjalizacji, trafia neonazista Adam (Ulrich Thomsen), który, jak sam uważa: jest złem w czystej postaci, z kolei pastorem sprawującym pieczę nad tego typu delikwentami, bo jest tu również arabski imigrant Khalid (Ali Kazim), który napada na stacje benzynowe, by w ten sposób doprowadzić do upadku międzynarodowego koncernu „Statoil” oraz topiący smutki w alkoholu, korpulentny były tenisista Gunnar (Nicolas Bro), potem jeszcze dołącza obawiająca się urodzenia niepełnosprawnego dziecka ciężarna Sarah (Paprika Steen), jest ekscentryczny Ivan (Mads Mikkelsen). Ivan bezwzględnie wierzy w moc dobra, optymizmu, próby i przeznaczenia, zatem gdy Adam drwiąco stwierdza, iż jego ostatecznym zamiarem pobytu tutaj jest upieczenie szarlotki, ten prowadzi go pod jabłoń i oznajmia, że będzie się nią opiekował do momentu, aż faktycznie zbierze jabłka, by stworzyć z nich ciasto, co wcale nie będzie banalne, bo ta jabłoń okaże się wybitnie pechowa. Po pewnym czasie Adam zauważa, że świat wykreowany przez Ivana jest zwykłą iluzją, która ma mu ułatwić egzystencję, wręcz sprawić, by w obliczu tylu osobistych tragedii nie popadł w obłęd (żona popełniła samobójstwo, a nie przypadkowo zażyła tabletki, syn jest bardzo chorym, sparaliżowanym, a nie zmagającym z powikłaniami po grypie chłopcem, itd.), dlatego też, by udowodnić jaki to on jest strasznie zły, postanawia zburzyć ideały i duchową głębię pastora. Udaje mu się. No, ale czy faktycznie o to mu chodziło? Czy to naprawdę dało długoterminową satysfakcję?
Mistrzowski. Absurdalny. Przerysowany. Tragifarsowy. Obfitujący w symbolikę. Z dużą ilością moralizatorstwa i czarnego humoru. Nieszablonowy. I wstrząsający.
17. „Duża ryba”, reż. Tim Burton
Adaptacja książki o tym samym tytule autorstwa Daniela Wallace’a.
Edward Bloom (młody – Ewan McGregor, stary – Albert Finney), słynący z gawędziarstwa i niezmierzonej wyobraźni, leży na łożu śmierci. Jego syn William (Billy Crudup), który właśnie z powodu tego bajdurzenia, od lat nie utrzymuje z nim kontaktu, postanawia do niego przyjechać i w końcu dowiedzieć się cóż z tych magicznych opowieści wypełnionych osobliwościami typu wiedźma (Helena Bonham Carter), w której szklanym oku można przewidzieć własną śmierć, zamieszkujący istne eldorado „Spectre”, gdzie wszyscy są pozbawieni trosk i hasają na boso po zielonej trawie poeta Norther Winslow (Steve Buscemi), który potem przebranżowił się w bandytę, umilające śpiewem koreańskie uroczystości dla wojskowych bliźniaczki syjamskie Ping (Ada Tai) oraz Jing (Arlene Tai), długowłosy olbrzym Karl (Matthew McGrory), zjadający wszystko, co spotka na swojej drodze, właściciel cyrku nocą przemieniający w wilka Amos Calloway (Danny DeVito) było zmyślone, a co nie.
Jak dla mnie esencją tego filmu jest fragment rozmowy:
– Nie mam pojęcia kim jesteś, bo nie usłyszałem od ciebie ani jednego faktu.
– Usłyszałeś ich tysiące, bo lubię opowiadać.
– Opowiadasz… kłamstwa. Zabawne kłamstwa. Bajki dla 5-latka, nie mity które trwają, kiedy twój syn ma 10, 15, 20, 30 lat. A ja ci wierzyłem, wierzyłem w twoje bajki o wiele dłużej, niż powinienem. Kiedy zrozumiałem, że to wszystko było niemożliwe, poczułem się głupio, że ci zaufałem. Jesteś jak Święty Mikołaj – równie uroczy i fałszywy.
– Fałszywy?
– Z wierzchu. Ale nic więcej nie widziałem. Wkrótce sam będę miał dziecko i chybabym umarł, gdyby mnie miało nigdy nie zrozumieć.
– Umarłbyś? Czego ode mnie chcesz? Kim chcesz, żebym był?
– Sobą: dobrym, złym. Pokaż mi się choć raz.
– Od urodzenia byłem wyłącznie sobą, a jeśli tego nie widzisz, to jest to twój błąd, nie mój.
Coś pięknego. Cudacznego. Surrealistycznego. Mrocznie bajkowego. Przejaskrawionego. Zdeformowanego. Abstrakcyjnego. Oryginalnego. Groteskowego. Niesamowitego. Mądrego. Zabawnego. Wzruszającego.
Tim Burton ze swoją wyobraźnią, estetyką i ze swoim przesłaniem zawsze się obroni. I zawsze zachwyci.
18. „My dwie”, reż. Filippo Meneghetti
Nina Dorn (Barbara Sukowa) i Madeleine Girard (Martine Chevallier) kwaterują w niewielkim francuskim miasteczku. Są sąsiadkami, kobietami dojrzałymi, bo będącymi na emeryturze i… kochankami od niemalże 20 lat, co, niezwykle smutne, do tej pory ukrywają przed światem, a chyba najbardziej przed swoimi bliskimi, a raczej Madeleine ukrywa, ponieważ to ona posiada już dorosłe dzieci, które dawno temu założyły własne rodziny. Mąż zmarł, jednak kilkukrotnie podkreśla, że nigdy go nie kochała. Bowiem kocha ją. Ninę. Która konsekwentnie prosi, by wreszcie wyznała prawdę, by sprzedały mieszkania, wyprowadziły się do Rzymu i nareszcie żyły razem, bez strachu, wolne, w zgodzie z uczuciami oraz marzeniami. Madeleine nie potrafi, ale gdy prawie się decyduje, los jak to los robi swoje: doznaje rozległego udaru i odtąd wymaga stałej opieki. Jej dzieci wynajmują obcą kobietę, a Nina zostaje odsunięta – odtąd szaleńczo, wymyślając coraz to sprytniejsze, coraz bardziej bezwzględne sztuczki, próbuje dotrzeć do swojej cierpiącej partnerki.
Obraz nietypowy, gdyż dotyczący miłości homoseksualnej między dwiema starszymi kobietami, do cna przejmujący, tkliwy, nostalgiczny, dramatyczny, niby spokojny a tak bardzo naelektryzowany emocjami, bo obawa, złość, żal czy frustracja, przeplatają się tu z niepewnością, sprzeciwem, troską, a przede wszystkim ogromną, przepiękną miłością.
Moment, kiedy tańczą do utworu Betty Curtis Chariot – cudowny.
*wszystkie fotografie pochodzą ze strony: https://www.filmweb.pl/