Zmiany dobre i niedobre, złote rady nie do przyjęcia, „Czekolada”, „Love, Rosie” oraz piękna makabra niespodzianek

Jestem typem człowieka, który jeśli sobie sam czegoś nie przemyśli, uświadomi, zdecyduje to absolutnie nikt nie wpłynie na jego decyzje. Moje NIE jest zbudowane z najtwardszego z możliwych kruszców czyli uporu (podpartego wielogodzinnymi rozważaniami oraz wynikającą z nich argumentacją, a nie charakterystycznym dla nastolatków buntem dla buntu) i znaczy po prostu NIE a nie NIE WIEM (w ogóle znacznie częściej mówię NIE niż TAK) o czym na szczęście osoby utrzymujące ze mną kontakt od lat już zdążyły się przekonać (wszystko przed tymi, którzy dopiero są w trakcie poznawania). To, że uczciwie, mocno trzymam się, ale też funkcjonuję według własnego zdania, własnych przekonań nigdy mnie nie zawiodło, do tego honor, sumienie, przekonania pozostawiło w stanie nienaruszonym. I oczywiście nie chodzi o to, iż uważam, że jestem chodzącą księgą mądrości, nikt nie ma racji, bowiem ta zawsze po mojej stronie, że do błędu przyznać się nie potrafię, a generalnie to wcale ich nie popełniam, przy tym nikogo nie wysłucham, bo po co? Nie w tym rzecz: ja najzwyczajniej w świecie najlepiej się znam, wiem jak czuję, co mnie motywuje, co wkurza, co wzrusza, jak widzę swoją przyszłość, w jaki sposób odnajduję się w codzienności, kiedy trzeba odpuścić, a kiedy toczyć bezkompromisowe boje – ktoś może coś konkretnego zaznać ze mną, ale nigdy nie przejdzie tego za mnie. Ze swojego charakteru i swojej powszedniości nie da się wylogować i od tak wkroczyć w odmienny serwis, by egzystować tam na zupełnie niepodobnych zasadach, bo ktoś tak chce. Nie krzywdzi się kogoś żyjąc racjonalnie lub trochę marzycielsko po swojemu, bo to, że ja nie dam sobie w żyłę, wypiję 3 kubek kawy, wolę czytać książki niż skoczyć na bungee, chronię własnej prywatności i nie dam ci wyciągu bankowego, czy nie streszczę jakiejś rozmowy albo zdarzenia nie uczyni cię nieszczęśliwym, lecz nie zaspokoi twojej chorej ciekawości, a dla mnie ciekawość to najgorszy argument; podobnie jak zrealizowanie schematu to kiepskie wyjaśnienie, czy też zrobienie tak, jak ty byś chciał, bym ja zrobiła w swoim życiu – zrób tak w swoim, jeżeli masz ochotę: ja nie chcę. Stąd nie lubię, gdy ktoś mnie o coś wypytuje, gdy ja wyraźnie łagodnie omijam temat (jak będę chciała to sama ci powiem, a jak tego nie czynię to znaczy, iż nie musisz wiedzieć, a jak w dalszym ciągu się upierasz to z przyjemnej stanę się mniej, potrafię), i nie lubię, a nawet nie znoszę sugerowania mi co ja powinnam, bo ty tak uważasz (nic nie powinnam, konkretyzuj to u siebie), i niespodzianek nie lubię, na przykład niezapowiedzianych wizyt, opłaconej wycieczki do Afryki za kilka godzin, deszczu zamiast śniegu, bo nie zaplanowałam i nie jestem odpowiednio przygotowana, ale za to można ze mną obmyślać przepięknie, zaskakując zacnością słów i drobnych gestów, a wtedy, wtedy przenigdy się nie zawiedziesz.

A tak w temacie zmian wszelakich i refleksji bytu osobistego oglądałam naprawdę fajne filmy: „Czekolada” w reż. Lassego Halströma (oparty na powieści autorstwa Joanne Harris) oraz „Love, Rosie” w reż. Christiana Dittera. Pierwszy widziałam losowo, bo akurat leciał w telewizji, zaś drugi był nieprzypadkowy. Oba koncentrują się na problematyce poszukiwania, przełomu, zadumy, którym musi towarzyszyć silna osobowość oraz spora dawka odwagi. W „Czekoladzie” (jest jej tak wiele i tak różnorodnie, że aż czuć jej smak i zapach – poważnie – zwłaszcza, gdy bohaterka miesza ją w olbrzymiej misie, a człowiek dla kontrastu ma przed sobą sok jabłkowy, zbożowego batonika i cynamonowe wafle ryżowe – chociaż też dobrze) pozytywnie nastawiona do rzeczywistości oraz ludzi, niesamowicie energiczna, łamiąca stereotypy Vianne Rocher (Juliette Binoche) wraz ze swoją córką Anouk (Victoire Thivisol) przybywa do malowniczego, wręcz baśniowego, niestety strasznie prowincjonalnego francuskiego miasteczka Lansquenet-sous-Tannes, gdzie otwiera niewielką czekoladziarnię „Maya”, co wśród tak konserwatywnej społeczności na czele z burmistrzem – Hrabią de Reymaudem (Alfred Molina) spotyka się z przepotężnym wzburzeniem, zwłaszcza, że jest to okres Wielkiego Postu, aczkolwiek słodycz nęci, a jej szczerze przyjazna twórczyni okazuje się wspaniałym rozmówcą, wspaniałym człowiekiem, nadającym szarości cały wachlarz barw. Natomiast „Love, Rosie” to historia udanej przyjaźni między dziewczynką a chłopcem, potem mniej udanej, ale w dalszym ciągu przyjaźni między kobietą a mężczyzną, mianowicie między Rosie Dunne (Lily Collins) a Alexem Stewartem (Sam Clafin). Fabuła niby banalna jak to we wszystkich komediach romantycznych bywa, ale tym odcina się od owej sztampy, że dopuszcza realne zmartwienia: zdrada, śmierć, nieplanowana ciążą, samotne macierzyństwo, upadek marzeń, a przede wszystkim nieumiejętność wyznania uczuć, jakiś wstyd, ucieczka przed prawdą serca, bo to przecież kumplostwo, więc niech się tu miłość nie wtrąca.

Nie będę zdradzała szczegółów perypetii, ponieważ nie należą do wymyślnych – są przewidywalne, ale mimo to obie ekranizacje zostały nakręcone w bardzo przyjemny, urokliwy, ciepły, entuzjastyczny, w swej standardowości pouczający sposób. Jest delikatne roztkliwienie, jest radość, smutek, niezdecydowanie, zawód, śmiech, nienawiść, w końcu, żeby było jeszcze milej happy end. Bohaterowie fajnie wykreowani, dialogi nie górnolotne, ale takie z podwórka, z utartej monotonii. Momenty zabawne i mniej, czasem niesforne, czasem przykre, nigdy nużące. Ton melancholijny, z perspektywy osoby dojrzałej oraz dziecka. Skomplikowane relacje i to ile trzeba od siebie dać by je naprawić lub z nich zrezygnować. Pogoń za marzeniami czy totalna pustka, ale jednak pozytywna aura i do tego wyśmienite krajobrazy. Takie życiowe propozycje, idealne na zimowe wieczory.

źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/po/45/45/4545/7519126.3.jpg

źródło ilustracji: http://www.breakthruradio.com/admin/djhanabi/files/Chocolat.jpg

źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/po/61/70/666170/7658506.3.jpg

źródło ilustracji: http://i0.wp.com/pmcvariety.files.wordpress.com/2014/10/rosie.jpg?crop=5px%2C0px%2C1385px%2C771px&resize=670%2C377

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Film i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *