„Nie bez powodu „zbrodnia namiętności” jest uważana za skuteczną linię obrony” – „Niedzielna dziewczyna” autorstwa Pip Drysdale

Są takie dni, że rozmyłabym się wśród monotonnego stukotu kropel deszczu.

Są takie dni, że poza smutkiem i beznadzieją wypełnia mnie trudna do okiełznania agresja, którą jednak udaje mi się opanować, gdy tylko przypomnę sobie o sztuce oddechu i o tym, że jeszcze potrafię oddychać.

Czasem chciałabym w ogóle poczuć, cokolwiek, choć przeważnie czuję zbyt mocno.

Milcząco i pierzchliwie wznoszę mur, mając nadzieję, że zdążę niezauważona.

Czasem nie potrzebuję nic zupełnie. Nicości pragnę. Wtedy rozbrzmiewam jak brzdęk łyżki wrzuconej do pustego naczynia.

Łagodnego spokoju, ale tam głębiej zawsze tkwi coś niebezpiecznego.

Czasem chciałabym schować świat do kieszeni.

A zwykle wystarczy mi książka, bo tam mogę mieć wszystko.

 

Zaintrygowana opisem przeczytałam „Niedzielną dziewczynę” autorstwa Pip Drysdale i wiem, że tak złowieszczo bezwzględnie potrafią tylko kobiety, mimo że zawsze będą już wracać myślami; bo tylko one mogą z tak okrutnym wdziękiem zaplanować odwet i dochować w sobie tajemnicy.

 

29-letnia Taylor Bishop na co dzień pracuje jako analityk badawczy dla firmy nieruchomościowej, a prywatnie jest związana z 43-letnim Angusem Hollingsworthem, który początkowo sprawia wrażenie bardzo dystyngowanego oraz godnego zaufania mężczyzny, jednak po pewnym czasie pokazuje swoje drugie, tyrańskie oblicze: bije, poniża, szantażuje, gwałci, manipuluje, narkotyzuje, zdradza, oszukuje, a ona to wszystko wytrzymuje, irracjonalnie i naiwnie tłumacząc, ale gdy ten zostawia ją dla swojej byłej dziewczyny Kim, a do Internetu wstawia kompromitujący filmik z niejaką Holly, coś w niej pęka – postanawia się zemścić, motywując cytatami z książki „Sztuka wojny” Sun Tzu i świadomością, że uratuje się przed jego gniewem tylko wtedy, gdy zaszkodzi mu bardziej.

A trzeba wiedzieć, że skrzywdzona kobieta nie powstrzyma się przed niczym, zwłaszcza, że przecież dała mu drugą szansę, której on nie docenił.

Przepełniała mnie rozpalona do białości furia znana tylko młodym, udręczonym i zranionym.

 

Co znajduje się na zielonym pendrive?

O co chodzi z żółtą kokardą?

A o co ze skarpetkami szczęścia?

Kim jest Sophie Reed?

Jak się ma do tego osoba Davida Turnera?

A jak skandal z Nikołajem Stiepanowiczem?

Kto okaże się sprytniejszy i ostatecznie wygra ten pojedynek?

I czy to zwycięstwo gwarantuje satysfakcję?

 

To pytania dla tych, którzy mają zamiar przeczytać tę książkę 😉

 

„Niedzielna dziewczyna” to wciągający thriller psychologiczny (a raczej coś pomiędzy powieścią obyczajową a dramatem o kobiecie z toksycznego związku), który czyta się błyskawicznie, bo z niegasnącym zaciekawieniem, więc te 332 strony (Wydawnictwo Sonia Draga) da się spokojnie pochłonąć za jednym razem. Narracja głównie pierwszoosobowa, co umożliwia wdarcie do spiskującego umysłu kobiety zranionej i porzuconej.

Akcja rozwija się niespiesznie, atmosfera zagęszcza powoli, brakuje niespodziewanych zwrotów (choć zakończenie może zaskoczyć), ale postaci, dialogi oraz wątki tak zajmują, że to zupełnie w niczym nie przeszkadza.

Każdy rozdział rozpoczyna się cytatem, który i motywuje i sygnalizuje dalsze działania, których konsekwencji nie spodziewają się nawet bohaterowie.

To naprawdę dobry tekst podejmujący zatrważającą tematykę, jaką jest przemoc fizyczna, psychiczna i seksualna względem najbliższych osób; jest tu więc o skomplikowanych relacjach, które pozostawiają niewidoczne, ale trwałe ślady, które mogą nie tylko zastraszyć i pozbawić godności, ale też doprowadzić na skraj szaleństwa, kiedy to człowiek z poczucia bólu staje się zdolny do nielitościwych czynów, również o tym jak szybko miłość może zamienić się w nienawiść, no i o tym ile potrzeba odwagi, by się odciąć i ile jej potrzeba, by na chłodno opracować zemstę doskonałą.

Nie możesz mieć pretensji do wiatru, że cichnie, bo wiatr taki już jest.

W prawdziwym życiu, w sferze realnego ludzkiego istnienia teoria dzierży w dłoni stare gęsie pióro, a złamane serce spluwę.

Jak już coś powiesz, nie można tego cofnąć.

Pewnie nie przyszłoby wam do głowy, że przeznaczenie wydaje jakiś dźwięk, a jednak: wysoki brzdęk. Jakby jedna z kostek życiowego domina potknęła się o łyżeczkę albo wpadła do pustej filiżanki. A jeśli zamkniesz oczy, ten dźwięk poczujesz gdzieś w środku.

Ludzie się nie zmieniają, tylko udają.

Po tym jak ludzie sobie radzą z problemami, oceniasz ich charakter. Nie po tym, jak sobie radzą, gdy wszystko jest cudownie.

Bo trudno dotrzymać tajemnicy. I to w pojedynkę. Rośnie w tobie jak osłaniany przed powiewem płomień, pali ci trzewia, zabija cię od środka.

To jednak dziwne – wykręcić się od morderstwa. Człowiek myśli, że skoro jest wolny, to poczuje ulgę. Ale nie. Jest tylko ta ciemność osądzająca cię w duszy. I świadomość, że już nikt nie będzie cię tak naprawdę znał. 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *