Podróż do Graciarni Stomilów

„Tango” Sławomira Mrożka każdy zna, a jeśli nie każdy przeczytał (a wtedy szkoda, bo z tym dziełem warto się zapoznać), to na pewno o nim usłyszał. Bohaterowie próbują stworzyć rzeczywistość, która polega na ciągłym wyzwalaniu się, jak to oznajmił Stomil z: więzów starej sztuki i starego życia, co automatycznie kojarzy się z dwoma zjawiskami: awangardą artystyczną oraz socjalizmem, gdzie prym wiodło słowo NOWOŚĆ; odrzucenie tradycji, norm, zastałych konwencji, obalanie tego, co już było na rzecz tego, co powstanie – liczy się zmienność, ruch, absolutna wolność i inność.Tym, kto chce narzucić jakiekolwiek reguły jest Artur, usilnie walczący z rozprzestrzeniającym się nieładem. Jednak próba powrotu do przeszłości okazuje się nieodpowiednią bronią do konstruowania teraźniejszości – nie da się na nowe zjawiska nałożyć starych ram.
Bo z jednej strony Człowiek nie powinien żyć bezmyślnie, na zasadzie mechanicznych odruchów (Stomil), z drugiej należy zastanowić się nad słowami Eugeniusza: Boję się, boję się. Oni są tak zdemoralizowani… Pomyśl, całe życie w tym bajzlu… pardon, chciałem powiedzieć: w tym rozkładzie. Dlatego, żeby znaleźć równowagę między jednym a drugim, między instynktownym standardem a chaosem trzeba podsłuchać rozmowy Artura z Alą:

ARTUR

Nic nie jest poważne samo w sobie, nie jest w ogóle żadne. Wszystko jest nijakie. Jeżeli sami nie nadamy rzeczom jakiegoś charakteru, utoniemy w tej nijakości. Musimy stworzyć jakieś znaczenia, jeżeli ich nie ma w naturze.

ALA

Ale po co, po co?

ARTUR

Jeżeli już chcesz koniecznie wiedzieć… No, powiedzmy, dla własnej przyjemności i korzyści.

ALA

Jakiej przyjemności?

ARTUR

Przyjemność mamy z korzyści, a korzyść czerpiemy z osiągania czegoś, co jest więcej warte od innych rzeczy, czyli trudniejsze, wyjątkowe, cenniejsze. Musimy więc stworzyć system wartości.

Bo każdy człowiek jest wolny z tym jak czuje, jak myśli, jak reaguje, co lubi, a co go denerwuje, aczkolwiek egzystując w skupisku, w którym ciężko scalić wszystkie poglądy, kultury, refleksje, intencje muszą funkcjonować jakieś zasady, ułatwiające byt, nie pozwalające na powstanie chaosu, nad którym tak ciężko zapanować. I nie chodzi o to, by rezygnować z własnego JA; przyjmując publiczne reguły należy pozostać sobą, by pozostać sobą, trzeba znać siebie (swoje reakcje, przekonania, marzenia, cele). Zasady pomagają uporządkować wspólną rzeczywistość, a człowiek musi umieć dokonywać wyborów z ogromnej oferty świata, w innym wypadku zgubi się w jego nadmiarze. Każdy jest w jakiś sposób uzależniony od innych ludzi, co nie oznacza, że ma rezygnować z siebie, absolutnie nie. Każdy ma prawo do własnego stanowiska, wiary, stylu, upodobań – w związku z tym nie może dręczyć kogoś za jego pasje czy przekonania – MOŻESZ się z tym nie zgadzać, ale NIE MASZ PRAWA nękać. Człowiek rodzi się wolny i musi szanować wolność innych, a ten odgórny zbiór dyrektyw optymalizuje nasz byt we wspólnej przestrzeni. Nikt nie rodzi się ani dobry, ani zły – otrzymuje coś znacznie cenniejszego – zdolności poznawcze i zdolność wyboru, by samodzielnie odkrywać i podejmować decyzje.

W „Tangu” nic nie znajduje się na swoim miejscu ani wystrój, ani ubiór, ani język, ani obyczaje – i dlatego bohaterom ciężko jest wspólnie żyć. Ten zamęt wspaniale oddaje scenografia Marcina Stajewskiego, w spektaklu wyreżyserowanym przez Macieja Englerta, w 1997 roku.

Marcin Stajewski zaprosił widzów do zamkniętej przestrzeni pozbawionej powietrza oraz perspektywy – akcja rozgrywa się w centralnym pokoju, pełniącym zapewne funkcję salonu (wyjątek stanowią momenty: uchylenia drzwi przez Stomila do swojej pracowni, wtargnięcia Artura do sypialni, ukazania fragmentu lokum, w którym wujek Eugeniusz wiązał gorset Stomilowi). Okna są pozasłaniane ciężkimi wzorzystymi tkaninami w ciemnych kolorach: burgund, brąz, brudne złoto, co sprawia, że wokół panuje nieustanny półmrok – komplementarnie podkreślony przez szarość ścian i czerń płacht, pokrywających katafalk. Oświetlenie pada zwykle na bohaterów, prowadzących między sobą dialog, wtenczas pozostałe obszary zostają zacienione (poniekąd blask daje niewielka lampa ustrojona abażurem oraz płomień świecy). Co istotne, światło gaśnie trzykrotnie – z chwilą przejścia do następnego aktu.

Jednak ta mroczność wspaniale odzwierciedla wyizolowany świat Stomilów, który zdaje się być graciarnią, obfitującą w rzeczy wysłużone i nieużyteczne. Już na pierwszy rzut oka, na ścianach, można dostrzec zacieki, na obskurnych drzwiach (niegdyś przypuszczalnie białych), łuszczący się lakier, lecz gdy bardziej skrupulatnie popatrzy się na owy salon, dostrzeże się więcej takich fenomenów. Bowiem na środku stoi ogromny stary stół, z równie archaicznymi krzesłami, sprawiającymi wrażenie takich, które niebawem rozsypią się pod ciężarem osoby na nim zasiadającej. Po podłodze, pokrytej zakurzonym dywanem, poniewierają się zdezelowane przedmioty, w żaden sposób ze sobą niepowiązane: katafalk, klatka dla ptaków, wózek dziecinny, suknia ślubna, bryczesy, melonik, podniszczone filiżanki, gramofon, zepsuty aparat – istne pomniki przeszłości. Panujący bezład wskazuje na to, iż tradycja jest tu wartością cząstkową, zachowaną w „materialnych strzępach przeszłości”.

O braku jakichkolwiek norm świadczy również sam wygląd postaci, ich zachowanie; babcia Eugenia prezencją i osobowością w ogóle nie pasuje do swojego wieku. Jest czerstwą, ruchliwą staruszką, szybko wchłaniającą prostackie powiedzonka, ubraną w pomarańczową suknię, w gigantyczne kwiaty, dżokejkę oraz trampki. Z kolei Stomil to awangardowy artysta, stale myślący o eksperymentach (które muszą wstrząsnąć publicznością), nie zważający na swoją wizualność; bordowa, powyciągana piżama, stale rozpięta, siwe, przydługie włosy, samoistnie utrzymujące się w nieładzie, kolczyk w lewym uchu. W chwili upozorowanego ślubu syna wyciąga z szafy garnitur, dysponujący aglomeracją moli, zionący naftaliną, który wciska go w sztuczne ramy, przez co czuje się zniewolony, w efekcie głęboko nieszczęśliwy. Jego żona – Eleonora, to kobieta w pełni wyzwolona, pozbawiona godności i tajemniczości; sypia z Edkiem, nie pamięta dat, uważa się za wiecznie młodą. Po domu przechadza się w eleganckich czarnych spodniach oraz w bluzce w kolorowe kwiaty. Natomiast Ala – kuzynka Artura, to osiemnastoletnia dziewczyna, która „prowadzi się lekko”, wystrojona w przezroczystą koszulę kokietuje mężczyzn – niezależnie od wieku, czy aparycji. Jest osobą łatwowierną i błyskawicznie fascynującą się tym, co szokujące. Zupełnie inny jest Artur – dwudziestopięcioletni mężczyzna, dostrzegający dziwactwa i nieprawidłowości w egzystencji najbliższych. Przyodziany w gustowny garnitur wydaje się być odrębny swoją normalnością. To człowiek-myśliciel (studiuje medycynę, filozofię, biologię), trochę przypominający postać romantyczną (osamotniony w zmaganiach, porywczy, żyjący rozumem, ale zbyt namiętnie). Arturowi wtóruje wuj Eugeniusz – starszy pan, dobrze wychowany, nawet nieśmiały. Nosi zakurzony strój; szorty khaki, wysokie skarpety, lakierki, sztywny kołnierzyk i szeroki krawat. Nie ma własnego zdania, jest za „milczącą niezgodą”; to taki stary racjonalista, pragnący powrotu reguł, jakichkolwiek, byle konsekwentnych. A Edek to przecież nie kierujący się żadnymi standardami, niechlujny osobnik, odstrojony w koszulę, brudne i pomięte spodnie, który bezustannie pije piwo, przeczesuje włosy oraz posługuje się chamskimi odzywkami. Jednak to właśnie on opowiada się za niesprecyzowanym postępem: Postęp, proszę pana (…) Postępowy. Do przodu(…) Przodem do przodu(…) Tył też do przodu. Ten bohater jest terrorystą nowego ładu, który nie zważa na to, co inni o nim mówią – ważne, by legitymizowali jego prawo do władzy.

Scenografia „Tanga” (dekoracja, rekwizyty, kostiumy, charakteryzacja postaci, oświetlenie) w takim wydaniu – uformowała przestrzeń teatralną na kształt „absurdalnego strychu”, na którym „zdeptana tradycja” toczy bój z „rozpychającą łokcie awangardą”.

thumb_3568__lightbox

thumb_2380__lightbox

thumb_3574__lightbox

thumb_3577__lightbox

thumb_3573__lightbox

(źródło ilustracji: http://www.wspolczesny.pl/archiwum/spektakle/tango-1997)

Awangarda się rozpycha, tradycja boje toczy, a My? My spacerujemy z Ofelią wśród jesiennych liści;)

DSC05834

DSC05815

DSC05814

DSC05816

DSC05843

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Film, Literatura i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *