„Piękność jego pchnęła go do zguby…” (Oscar Wilde, „Portret Doriana Graya”)

„Portret Doriana Graya” autorstwa irlandzkiego pisarza Oscara Wilde’a, to kolejne dzieło, które wywarło na mnie kolosalne wrażenie. Od dawien dawna znajdowało się na mojej liście, ale zawsze albo znalazło się coś innego, dziwnym przypadkiem (wizyta w księgarni, bibliotece, losowy artykuł, ktoś coś polecił, plakat zachęcił, radio zakrzyczało, wykładowca zaprzysięgał, że bezkonkurencyjne), albo studia zmuszały mnie do tego, że musiało się znaleźć. I dobrze, bo może kilka lat wstecz nie dostrzegłabym w nim tyle, ile udało mi się dostrzec przez ostatnie 3 dni – a jest tego niemało, jest szczegółowo, bywa ciężko. Co więcej, ten 172 – stronicowy tekst (Wydawnictwo Zielona Sowa) zawiera tak wiele złotych myśli, genialnych cytatów, iż mogłabym wynotować cały i dopiero wtedy zorientować się, że właśnie przepisałam książkę – to po prostu JEDEN WIELKI CYTAT, obfitujący w trafne stwierdzenia, ironiczne obserwacje, dogłębną analizę ludzkiej psychiki, ludzkich zachowań, słabości, wpływów, błyskotliwe dialogi, barwne postaci, wręcz wykwintne opisy przyrody, otoczenia, ubioru, wnętrza, drobiazgów.

Akcja utworu rozgrywa się pod koniec XIX wieku, w Anglii, w Londynie oraz wiosce Selby Royal. Rozpoczyna ją moment, gdy letni wiatr, do pracowni malarza Bazylego Hallwarda, w której znajduje się również lord Henryk Wotton (są dawnymi przyjaciółmi z Oksfordu), przynosi zapach róż, bzu, głogu. Bohater, paląc tonę papierosów obserwuje cienie układające się na firankach, co jest impulsem do rozmyślań o artystach z Tokio, starających się uchwycić, za pomocą sztuki, wrażenie życia oraz ruch. Na środku stoi obraz Bazylego, prezentujący portret przepięknego młodzieńca – Doriana Graya (syn niezwykle pięknej lady Margaret Devereux i „podrzędnego oficerka infanterii”, który na polecenie jej ojca, w kilka miesięcy po ślubie został zabity w pojedynku w Spa, zaś matka zmarła przy porodzie. Wnuk ostatniego lorda Kelso. Dorian odziedziczył kupę złota i całą posiadłość Selby. Ma służbę oraz opiekunów). Lord Henryk (słyszał o Dorianie od swojej ciotki, lady Agaty, która zachwycała się cnotami jego charakteru. Wspominała też, że miał grać na pianinie w East End) sugeruje, że to najlepsze dzieło jego przyjaciela, więc powinien wysłać je na wystawę do Grosvenorskiej Galerii, gdyż może go ono wynieść ponad wszystkich młodych artystów, jednak tamten nie chce się zgodzić, uzasadniając sprzeciw stwierdzeniem: za wiele weń włożyłem z samego siebie – a chodzi o to, że każdy portret, który tworzy się z przejęciem jest portretem malarza a nie modela, będącego jedynie impulsem, a zbytnie opowiadanie o nim daje możliwość poznania duszy artysty. Dochodzi między nimi do sporu, w którym Henryk wnioskuje, iż artyści chcą mieć sławę, a gdy już ją posiadają to pragną się jej pozbyć. Jednak najbardziej intryguje tu postać Doriana, którego Bazyli poznał na przyjęciu u lady Brandon, i patrząc na niego poczuł, że tamten ma fascynującą osobowość, jednocześnie bał się, że wchłonie jego istotę, duszę. Na tę chwilę musi widywać go codziennie, prowadzą coś na kształt „romansu artystycznego”; siedzą, rozmawiają, Bazyli schlebia jego próżności, bo tamten stał się czymś w rodzaju natchnienia, nadaje urok sztuce, pokrzepia nowym rodzajem artyzmu, stylu – dzięki niemu różne rzeczy widzi inaczej, myśli inaczej, odtwarza egzystencję w nieznany mu dotąd sposób – Dorian jest „bodźcem artystycznym”. Realizm jest ordynarny a idealizm pusty – artyści w swym obłędzie je rozdzielili – Dorian Gray Scala. Trwoży się na samą myśl, że mógłby go utracić, stąd nie chce go poznawać z Henrykiem, słynącym z cynicznego, brutalnego podejścia do życia, przy tym niesamowicie przekonującej, perfekcyjnie uargumentowanej mowy. Jednak gdy młodzieniec przybywa (był w istocie cudownie piękny, z delikatnie zarysowanymi purpurowymi ustami, z pogodnymi, błękitnymi oczyma i falistym złotym włosem. W twarzy jego było coś takiego, co natychmiast budziło zaufanie. Malowała się w niej cała szczerość młodości i cała jej niepokalana czystość. Czuć było, że świat go jeszcze nie zbrukał), nalega, by Henryk został (bo Bazyli malując milczy, co strasznie go nudzi), i właśnie wtedy, pod wpływem słów lorda (który pragnął podbić umysł młodzieńca, stać się dla niego tym, czym on był dla Bazylego) zaczyna powstawać w nim chaos (Słowa! Same tylko słowa! Jakież były straszne! Jakie wyraźne, żywe i okrutne! Im ujść nie podobna! A jednak jaki w nich tajemniczy urok. Bezkształtnym rzeczom zdają się nadawać kształty plastyczne, mają własną muzykę, niemniej słodką od dźwięków fletów i lutni. Same słowa! Czy istnieje coś bardziej rzeczywistego od słowa?) Co więcej lord przychodzi do niego z hymnem młodości, uzmysławia mu, że: Z młodością przeminie też pańska piękność i nagle pan odkryje, że nie czekają pana już triumfy lub, że musi się pan zadowalać tymi niskimi zwycięstwami, które wspomnienie młodości uczyni bardziej gorzkimi od klęsk. To ostrzeżenie przed potęgą i krótkotrwałością młodości przeraża Doriana, który wcześniej zachwycił się pięknem własnego portretu. W rozpaczy wypowiada zaklęcie: Jakie to smutne! Ja się zestarzeję i będę brzydkim i odpychającym. Ale portret ten zawsze pozostanie młody. Nigdy nie będzie starszy niż w dzisiejszym, czerwcowym dniu. Gdybyż mogło być przeciwnie! Gdybym ja wiecznie pozostał młody, a obraz się starzał! Wszystko bym za to oddał, wszystko! Tak, nie ma nic na świecie, czego bym za to nie oddał. Poświęciłbym własną duszę!, które niefortunnie się spełnia, bowiem w istocie, wraz z upływem czasu, portret starzeje się, zaś nieskazitelna uroda Doriana pozostaje nietknięta. Aczkolwiek… portret staje się „widomym znakiem sumienia”; odzwierciedla nie biologiczną starość a okrutne grzechy, bezczeszczące piękno duszy; wewnętrzne odciska się na fizyczności. Bo Dorian został zatruty wypowiedziami Henryka, jego teoriami o korzystaniu z życia, ulega złu, które jest środkiem do urzeczywistnienia wyobrażeń o pięknie; wszystko zaczyna się od pierwszej miłości – Sybilli Vane – 17-letnia aktorka-amatorka, grająca w „śmiesznym teatrzyku” Mr Isaaks’a, z którą się zaręcza (ona nazywa go „księciem z bajki”, w efekcie nikt nie zna jego prawdziwego imienia). Jednakże w trakcie spektaklu „Romeo i Julia” jej rażąco sztuczne ruchy, przesada w każdym słowie, fałszywy ton, barwa (kiedyś teatr był dla niej jedyną rzeczywistością, Dorian wyswobodził ją z cienia fałszu) zostają wyśmiane przez Henryka, co dezorientuje Doriana; napada na nią, mówi, że zabiła jego miłość, wcześniej uskrzydlała fantazję, teraz nawet nie wzbudza ciekawości – dziewczyna w ogromnej boleści otruła się (wypiła płyn z kwasem pruskim lub octanem ołowiu), a jej brat James (wyjechał do Australii pełnić funkcję marynarza) poprzysiągł zemstę. Po tym wydarzeniu Dorian stwierdza, że było to wspaniałe doświadczenie, a że nikt nie zna jego imienia, to nie lęka się konsekwencji. Młodzieniec zaczyna obcować ze złodziejami, fałszerzami monet, bierze udziały w bójkach, w młodych ludzi wszczepia szaloną żądzę używania, po czym spadają oni na samo dno otchłani, włóczy się po spelunach, pali opium, otacza się wieloma kobietami – ludzie szeptali, ale bogactwo i piękno okazały się ważniejsze od moralności – liczyła się forma. Każdy zły uczynek pozostawia piętno na portrecie, staje się szpetny, pomarszczony, powykrzywiany, wręcz złowrogi (w skutek dziwnego pobudzenia wewnętrznego życia trąd grzechu stopniowo trawił obraz), więc bohater postanawia ukryć go w pokoju, w którym kiedyś się bawił oraz pobierał nauki. Bywały momenty, że wpadał w paranoję, iż ktoś odkryje obraz, ale jednocześnie naigrawał się ze szpetoty własnej duszy, zaspokajał ciekawość życia, jaką obudził w nim lord Henryk: chciał wynaleźć nowy system życia, którego celem byłoby uduchowienie zmysłów (bo tylko dusza może leczyć zmysły, i na odwrót), pełnił w społeczeństwie rolę „arbitra elegancji”, pragnął przyjąć obrządek rzymskokatolicki, skłaniał się ku materialistycznym doktrynom darwinistycznego kierunku w Niemczech, studiował perfumy, oddawał się muzyce, rozpoczął studia nad klejnotami, zajmował się haftami i gobelinami – ale to były tylko środki doraźne, dające mu zapomnienie, sposoby na uwolnienie od trwogi upodlenia.

Pamiętnym dniem stał się dzień 9 listopada, gdy Dorian miał 38 lat – wtedy to przybył do niego Bazyli (chwilę przed wyjazdem do Paryża) i poprosił, by okazał skruchę, zmienił się, gdyż ludzie bardzo źle o nim mówią. Dorian wpadł w szał, zaczął przeklinać Bazylego, że oto on zaszczepił w nim próżność, bo za bardzo go ubóstwiał, przez co on sam siebie – pokazał mu zmieniony obraz, który przeraził artystę. Dorian w przypływie nienawiści odebrał mu życie, po czym poprosił dawnego przyjaciela Alana Campbell’a, by zamienił jego ciało w popiół (nie chciał się zgodzić, ale został zaszantażowany. Potem popełnił samobójstwo). Nie było ciała – nie było zabójstwa.

Kolejnym istotnym momentem jest spotkanie z Jamesem – bratem Sybilli, który napada na Doriana i chce odebrać mu życie, jednak tamten zmylił go swoim młodym wyglądem, a przecież jego siostra otruła się 18 lat temu, czyli mniej więcej tyle na ile on obecnie wygląda. Gdy udało mu się umknąć, jakaś kobieta wyjawiła Jamesowi, że to kłamstwo, gdyż Dorian ma znacznie więcej lat niżeli wygląda. Jednak James nie pomścił siostry – został przypadkiem zastrzelony w trakcie polowania.

Życie Doriana, w którym zanadto się na sobie koncentruje zaczyna mu ciążyć, pragnie się zmienić, być dobrym, pokochać czystą miłością Hetty Merton (dziewczyna ze wsi, przypominająca mu swą niewinnością jego sprzed lat). Postanawia więc zniszczyć portret, bo uważa, że jeśli zabije przeszłość, to stanie się wolny. Przebija obraz nożem, i… zabija siebie. Jego ciało zostaje znalezione przez służbę; jest stary, szkaradny fizycznie. Zaś obraz? Obraz jest piękny, wydaje się jakby nic nie stracił na swej nieskazitelności.

A wystarczyło posłuchać słów lorda Henryka, tych odpowiednich: Chcąc odzyskać młodość, trzeba tylko powtórzyć swoje szaleństwa. I do takiego nieszczęścia na pewno by nie doszło.

„Portret Doriana Graya” to książka ponadczasowa, bowiem dotyczy problemów stale  aktualnych. Jakich? Przede wszystkim rozpatruje koncepcję sztuki; prawdziwa sztuka nie powinna być tworzona w jakimś celu (wymogi czytelników, pragnienie sławy, nastawienie na duży zarobek), lecz być wartością „samą w sobie”, naturalną ekspresją artysty, to taka „sztuka dla sztuki” (Artysta powinien stwarzać piękno, ale nie wkładać w nie nic ze swojego życia. Żyjemy w epoce, kiedy ludzie tak się obchodzą ze sztuką, jak gdyby miała być pewnego rodzaju autobiografią. Zatraciliśmy abstrakcyjny zmysł piękna). Zwraca również szczególną uwagę na estetyzm, którego głównym celem było żyć tak, by doświadczać różnorodnych doznań, rozkoszować się Pięknem. Co więcej, uprzytamnia, iż nauka nie ma nic wspólnego ze sferą etyczną; ilość posiadanej wiedzy nigdy nie zmieni ludzkiego serca – nie tędy droga, choćby używano miliona scjentystycznych argumentów – liczy się uczynek, słowo, wynik. Tekst tego dzieła ukazuje także, że sztuka posiada dwa przeciwstawne aspekty: odtajnia i maskuje artystę, jego myśli, światopogląd, stanowisko, emocje, przeszłość, marzenia. Dalej, poprzez postrzeganie świata oczami osoby narcystycznej uzmysławia, iż piękno fizyczne nie jest równoznaczne z pięknymi cnotami, z urokiem wewnętrznym, więc też nakłania do rozważenia pytania: jak wygląda moja dusza?, ale i: jaką ścieżkę bytu wybrać? którędy podążać? jaki będzie tego skutek? 

Ale co jeszcze? A to, że:

  • w małżeństwie wzajemne łudzenie się jest nieodzowne
  • naturalność jest pozą
  • ludzie wstydzą się swoich cnót
  • artyści muszą o sobie przypominać
  • jeśli lubi się wszystkich, to znaczy, że tak naprawdę jest się obojętnym
  • przyjaciół wybiera się dla piękności, znajomych dla charakterów, a wrogów dla ich bystrej inteligencji
  • powszechne są masowe zachowania, w których pijaństwo, głupota i niemoralność są akceptowane, łatwiej wybaczane
  • idee to czysty wytwór intelektu, ale im człowiek jest mniej szczery tym mniej są one zabarwione potrzebami, pragnieniami, przesądami
  • nowy materiał i nowa indywidualność to dwie istotne epoki w sztuce
  • ludzie lubią wcinać się w prywatne życie innych, mają też skłonność do przesady
  • geniusz trwa dłużej niż piękność, ale to na nią zwraca się większą uwagę
  • nabywanie miliona faktów jest gromadzeniem zbędnej wiedzy („kurz”, „rupiecie”), jednak każdy chce być „ideałem współczesności”, a więc człowiekiem wszechstronnie wykształconym – ludzie usilnie wierzą, że to utrzyma ich na poziomie
  • romans czyni ludzi nieromantycznymi
  • każda klasa wygłasza kazania, których praktykowanie w ich własnym życiu jest zbyteczne; bogaci mówią o oszczędności, próżniacy o godności pracy
  • kobiety nie umieją oceniać piękności, przynajmniej dobre kobiety tego nie umieją
  • dobry wpływ nie istnieje, bo wywieranie wpływu to obdarzanie kogoś swoimi myślami („echo cudzej melodii”), a celem życia jest rozwój własnej indywidualności
  • w tych czasach człowiek czuje obawę przed samym sobą, prawdziwym „ja” – boi się sprzeciwić społeczeństwu, na którym opiera się moralność
  • każdy posiada w głębi okropne myśli, namiętności przejmujące trwogą i marzenia, okrywające twarz rumieńcem
  • młodość jest jedynym dobrem, godnym posiadania, a piękność jest faktem i w przeciwieństwie do geniuszu nie potrzebuje komentarza
  • zaletą uczuć jest, że prowadzą nas na bezdroża, zaletą nauki – że wcale nie budzi uczuć
  • ludzie nie czytają; stracili zmysł dla piękna literatury, bo studiują wyłącznie dzienniki, elementarze, leksykony
  • ludzie znają dziś cenę wszystkiego, nie znając wartości niczego
  • tylko życie ludzkie jest godne badania
  • należy gardzić optymizmem, gdyż podstawą optymizmu jest własna obawa
  • prawdziwa piękność kończy się tam, gdzie się zaczyna intelektualizm
  • najpowszedniejsza rzecz zyskuje urok, gdy się ją zachowuje w tajemnicy
  • sumienie i tchórzliwość to w gruncie rzeczy to samo. Sumienie jest firmą spółki
  • lepiej nie być innym od swych bliźnich. Brzydkim i głupim najprzyjemniej na tym świecie. Mogą żyć, jak im się podoba, i przyglądać się zabawie. Jeśli nic nie wiedzą o zwycięstwie, to bywa im też zaoszczędzona świadomość klęski. Żyją, jak powinniśmy żyć wszyscy, cicho, obojętnie, bez niepokoju. Nie powodują zguby drugich, ale też i drudzy nie powodują ich zguby
  • Artysta jest twórcą piękna – objawić sztukę, ukrywać artystę – oto cel sztuki

I o wierności, sumieniu, kobietach i mężczyznach, miłości, doświadczeniu, ciele oraz duszy, popełnianiu błędów, namiętności, przeszłości, drobiazgowości – i zapewne jeszcze o masie innych rzeczy, które dostrzegę za każdym razem, gdy wrócę do tego utworu.

Bo „Portret Doriana Graya” myśl po myśli, słowo po słowie, linijka po linijce stanowi doskonałe studium ludzkiej natury, tak bardzo zawikłanej i niejednoznacznej.

Kim jestem Ja? A kim jesteś Ty?

DSC06262

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Literatura i oznaczony tagami , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *