Dzisiaj pragnę „opowiedzieć” słów kilka o kolejnej artystce, która broniła ideologii kobiety wyzwolonej, która była niezwykle utalentowana, niekonwencjonalna, jednak życie nie potoczyło się tak, jak mogłoby się potoczyć, by stała się sławna i powszechnie uznana. Mowa o Zeldze Fitzgerald.
źródło ilustracji: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/03/d6/98/03d698abe09c415086be67a22206ded4.jpg
źródło ilustracji: https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/236x/19/ae/9a/19ae9a7eef68d8167cd95597c6649358.jpg
źródło ilustracji: http://blog.modcloth.com/wp-content/uploads/2013/04/zelda-ballet.gif
Zelda Sayre przyszła na świat 24 lipca 1900 roku w Montgomery – mieszkała na Pleasant Avenue w zamożnej dzielnicy mieszczańskiej, do której nie zapraszano nikogo, kto był katolikiem, ubogim Irlandczykiem/Włochem lub zajmował się handlem. Jej surowy, pozbawiony poczucia humoru ojciec – Anthony – był znanym i cenionym sędzią oraz członkiem senatu Alabamy, z kolei stale rozpieszczająca ją matka – Minnie – niespełnioną artystką. Owe niespełnienie starała się zrealizować w córce, bo gdy Zelda miała 9 lat zaczęła uczęszczać na lekcje baletu; wróżono jej karierę, nazwisko dziewczynki co drugi dzień widniało na liście tancerzy a w każdy sobotni wieczór można ją było oglądać w podmiejskim klubie, jednak dziki charakter pchał ją bardziej ku zabawie. Już zaledwie 16-letnia Zelda nie mogła odpędzić się od wielbicieli, wykłócała się z matką o późne powroty do domu, noszenie krótkich sukienek, a gdy wygrała konkurs piękności w swojej szkole „Southern Bell” porzuciła taniec, bowiem na ten moment interesowały ją jedynie dwie rzeczy: młodzi mężczyźni i pływanie. Młodziutka kobieta nie cechowała się ani cnotliwością, ani niewinnością: szybko stała się gwiazdą lokalnej prasy, zaczęła należeć do śmietanki towarzyskiej, adoratorów miała na pęczki, z którymi chętnie się całowała, równie chętnie paliła papierosy, piła gin i whisky. Zdolna, ale leniwa zaprzepaściła liczne talenty – zwłaszcza, gdy poznała swojego przyszłego męża: F. Scotta Fitzgeralda – porucznik 67. pułku piechoty, urodzony w 1896 roku w St. Paul w stanie Minnesota, syn marnego kupca, katolik irlandzkiego pochodzenia – tak więc dla jej rodziców nie mógł być wymarzonym zięciem, co powodowało, że Zelda tkwiła w poważnym konflikcie: Ciężko jest jednocześnie godzić dwie rzeczy: po pierwsze być kimś, kto chce żyć według własnych zasad, a po drugie kimś, kto chciałby zachować wszystkie stare, miłe sercu rzeczy, być kochanym, chronionym, bezpiecznym.
Prawdopodobnie w 1919 roku para zaręczyła się i spędziła pierwszą wspólną noc. Z początku z dumą opowiadał o powodzeniu Zledy wśród mężczyzn, jednak z czasem zaczął jej zarzucać nadmiernie seksualne wyzwolenie (zresztą sama matka określała ją mianem „prostytutki”). 3 kwietnia 1920 roku w Nowym Jorku odbył się ich ślub, na który nie przyjechali rodzice ani z jednej, ani z drugiej strony – młoda para udała się do Hotelu Biltmore, by spełnić małżeńską powinność. Posługując się mottem pragnienia wiecznej młodości i związanej z nią zabawy małżonkowie tworzyli wokół siebie wiele skandali: Scott rozebrał się w jednym z nocnych klubów, ugotował w sosie pomidorowym kosmetyczki i torebki pań obecnych na przyjęciu, oboje tańczyli na kuchennym stole, czy jeździli na masce taksówki, wlewając przy tym w siebie ogromne ilości alkoholu. Zdolna, lecz leniwa Zelda zaniedbuje swoje talenty i nieświadomie uzależnia się od swojego męża.
Fitzgerald zaczyna publikować swoje powieści, aczkolwiek dawczynią pomysłów jest Zelda; to właśnie ona odznaczała się wspaniałym humorem, sarkazmem, wyobraźnią, inteligencją oraz koncepcjami. Żona stała się muzą, główną bohaterką utworów, podporządkowującą własny talent sławie Scotta – powieści sprzedają się znakomicie, co pozwala na luksusowe życia, a sama Zelda cieszy się, że stanowi centrum literackiej twórczości męża.
Wszystko uległo zmianie z chwilą, gdy Zelda w 1921 roku urodziła pierwszą córkę, a w krótki czasie następną. Kobieta nigdy nie widziała się w roli szczęśliwej matki, gospodyni domowej, gdyż odpowiadała jej rola wapma, a więc młodej, atrakcyjnej, wyzwolonej. Małżeństwo zaczyna ją nudzić, mąż coraz więcej pije, awantury są tu na porządku dziennym a w ich trakcie Zelda ma w zwyczaju pakowanie się i wynoszenie walizek przed dom (gdy zmęczyła się staniem, to wracała do środka, a walizki jeszcze długi czas były na zewnątrz). W 1924 roku kobieta poznała francuskiego lotnika Edouarda Jozana, wdała się w przelotny romans, po którego zakończeniu podjęła pierwszą próbę samobójczą. Wtedy też Scott zdecydował się na miesięczne zamknięcie jej w pokoju (po latach przyznał się, że poprosiła go wtedy o rozwód). Zelda i Scott nie potrafili ze sobą żyć, ale też nie potrafili żyć bez siebie (dla mężczyzny ten związek był bardzo korzystny, bo dzięki niej powstawały kolejne książki).
Ponieważ finansowo kobieta była uzależniona od męża, to zgadzała się, by i jej opowiadania (które zapewne sprzedałyby się znacznie gorzej, gdyż wartość rynkowa jego dzieł była znacznie wyższa – toteż talent podporządkowała sławie Scotta) były podpisywane jego imieniem – dzięki temu zarabiali dwa razy więcej. Mimo wszystko Zelda w dalszym ciągu broniła ideologii kobiety wyzwolonej, dodatkowo zaczęła marzyć, by rozwinąć któryś ze swoich talentów – postawiła na balet (a stało się to, gdy Scott zakochał się w 17-letniej aktorce Lois Moran). Na wiosnę w 1928 roku zaczęła pobierać lekcje w Paryżu u Lubow Jegorowej (niegdyś primabaleriny Rosyjskiego Baletu). Popadła w taneczny obłęd; stosowała restrykcyjną dietę, by wrócić do dawnej figury, nie jadła, nie piła, ćwiczyła co najmniej 8 godzin dziennie, na noc wsuwała stopy pomiędzy szczeble poręczy żelaznego łóżka, śpiąc z wykrzywionymi na zewnątrz (miała wówczas 27 lat) – co istotne nie czyniła tego, by zaimponować mężowi, lecz dla siebie, by odzyskać utraconą tożsamość, by wreszcie zrobić coś dla siebie, osiągnąć coś samodzielnie. W tym okresie porzuciła picie, w którym niestety zupełnie pogrążył się Scott, zaczęły go też dopadać silne stany depresyjne – niepokoił go fakt, że Zelda stara się od niego wyswobodzić, w efekcie ośmieszał jej starania. A gdy zaczęła cokolwiek pisać, to kradł potajemnie jej zamysły lub ścierał inicjały i pod tekstem umieszczał własne nazwisko.
Zelda znalazła się w poważnym kryzysie tożsamości, miewała coraz częstsze stany depresyjne – ciężko pracowała, by w jakikolwiek sposób odgraniczyć się od Scotta. 23 kwietnia 1930 roku po raz pierwszy została umieszczona w zakładzie psychiatrycznym; przez lekarzy była opisywana jako osoba nadmiernie ambitna, niekochająca żona oraz nieczuła matka, która jakimiś szaleńczymi uczuciami obdarzyła swoją nauczycielkę tańca. Kobieta zaczęła usilnie walczyć ze swoimi homoseksualnymi skłonnościami (ponoć zbliżała się również do Dolly Wilde – kuzynki Oscara Wilde’a), o które podejrzewała także swojego męża, pragnęła wybornie tańczyć i wspaniale pisać, ale we wszystkim przytłaczało ją poczucie niższości odnośnie Scotta – toczyła boje o własną swobodę.
Zelda Fitzgerald była coraz częstszą bywalczynią klinik psychiatrycznych (Phippsa w Baltimore, w Szwajcarii) – uciekała tam czasem dobrowolnie i w trakcie jednej z takich wizyt, w ciągu kilku tygodni stworzyła autobiograficzną powieść „Zachowaj dla mnie walca”, co bardzo rozgniewało Scotta, który odradzał jej pisanie – to samo sugerowali lekarze w obawie, że może to zaszkodzić jej zdrowiu – zajęła się więc malowaniem (w marcu 1934 roku w nowojorskiej galerii wystawiła 13 obrazów i 15 rysunków).
10 marca 1948 roku w szpitalu Highland w Asheville wybuchł pożar, który skończył się dla niej tragicznie – zginęła, gdyż przebywała za szczelnie zamkniętymi na klucz drzwiami. Nie zdążyła rozwinąć drzemiących w niej talentów, a niezaprzeczalnym faktem jest to, iż twórcza kreatywność rozpoczęła się dopiero wtedy, gdy odseparowano ją od męża.
*przy tworzeniu tego wpisu korzystałam z książki „Wielkie Szalone” (opracowały Sibylle Duda i Luise F. Pusch)