Ludzie krzyczą. Ludzie rozmawiają krzykiem. Krzyczą, przekrzykując się wzajemnie. Zbyt głośno. Zbyt często. Krzyczą, by krzyczeć. Krzyczą, bo chcą. Krzyczą, bo muszą. Bo inni im każą. Bo świat jest zły. Bo człowiek jeszcze gorszy. Krzyk dla krzyku. Krzyk przeciw krzykowi. Krzyk w odpowiedzi na krzyk. Krzyk zawsze. Krzyk wszędzie. Uzasadniony i nie.
Krzyk to reakcja. To impuls. Prowokacja. Uzewnętrznienie. Rozdzierające zjawisko fonetyczne. Nadmiernie głośna mowa. Przeciwieństwo szeptu. Dźwiękowa agresja. Język współczesnych – zapewne i historycznych.
Krzyk podrażnia struny głosowe. Niszczy relacje. Wycieńcza ciało. Wycieńcza duszę. Bywa, że oczyszcza – nas samych – mentalnie.
Krzyczymy, gdy przeżyjemy dramat, zdziwienie, gdy ktoś lub coś nas wystraszy. W akcie histerii, rozczarowania. W szczęściu, euforii, dzikości, zwycięstwie. Krzyczymy ironicznie i okazując dezaprobatę. Krzyczymy śmiejąc się i śmiech przeplatając łzami.
Może być piskliwy w panice. Może przerażać szaleństwem. Rozszarpywać bólem. Cieszyć uniesieniem.
Krzyk może być donośny, ale i krótki. Niekoniecznie ciągły – czasem przerywany. Najgorszy ten niemy – on zatruwa organizm, czyniąc człowieka społecznie szlachetnym.
Krzyk to BEZRADNOŚĆ, CIERPIENIE, FURIA, ROZKOSZ i POGARDA.
Krzyczą ludzie zdrowi i nie, jednak krzycząc każdy staje się wariatem. Poddani psychozie, tak słabi my.
Bo przeważnie krzyczą ludzie słabi lub ci, których nikt nie słucha. Uczucie pozornej wyższości. Obcesowe potraktowanie drugiego człowieka: krzyczę, bo jestem lepszy, choć tak marny, bo posługuję się akurat krzykiem. Krzyczę, by przekrzyczeć pustkę wokół mnie i w sobie. Krzyczę, bo nikt mnie nie słucha. Jestem samotny. Krzyczeć jest prościej niż tłumaczyć spokojnie, ale spokój zbiera emocjonalnie bogatsze plony. Krzyk jako pancerz. Krzyk forma obrony. Krzycząc stajemy się karykaturą własnej osoby: wyglądamy naprawdę śmiesznie marszcząc czoło, zwężając oczy, rozszerzając nozdrza, potrząsając głową, rozwichrzając włosy, uwypuklając żyły na szyi, pocąc się, plując, czerwieniąc, charcząc, skrzypiąc – w efekcie tracąc głos.
Umotywowany krzyk, to krzyk żalu, trwogi, szoku – wypływa niczym nieznośna lawa, piekąc trzewia strapionego. Wrzask bezsilności. Wrzask rehabilitacyjny. Zaś krzyk, którego nie rozumiem, nie akceptuję, nie znoszę, to krzyk komunikacyjny: nieustanne ujadanie, wyrażanie się krzykiem. Znam takich ludzi, co nie umieją, bardziej nie chcą mówić – tylko krzyczą: do każdego, o wszystko. Mowa-krzyk, jakże beznadziejnie i głupio to brzmi.
Krzyk to bunt dla zbuntowanych. Kiedyś krzyczałam, i choć dalej się buntuję, to nie muszę już krzyczeć. Potrafię. Krzyczałam w kłótni, ze złości, ale moje argumenty nie zyskiwały na sile, lecz na tonacji. Ten nastoletni krzyk łatwiej wyciszyć – wystarczy zastanowić się czy warto. Nie warto, bo krzyk błyskawicznie zapuszcza korzenie.
Gniew nie jest ponad człowieka, to człowiek nad nim góruje. Powinien.
Krzyk jest nabyty, mimo, że człowiek rodzi się krzycząc: to zapewne reakcja na ten podły świat – wydarty z bezpiecznego musi zmierzyć się z bardziej skomplikowanymi kwestiami, nierzadko nasączonymi okrucieństwem. Pierwszy wdech powietrza i już krzyczy z bólu, bo teraz jest zdany tylko na siebie.
Wykrzyczane traci na wartości. Rzeczy wielkie mówi się szeptem.
źródło ilustracji: http://www.magazynsztuki.pl/wp-content/uploads/2012/07/Edvard-Munch_Krzyk.jpg
Poniżej piosenka „Krzyk” Jacka Kaczmarskiego inspirowana popularnym obrazem „Krzyk” Edvarda Muncha.
źródło:https://www.youtube.com/watch?feature=player_detailpage&v=GZaI0WQrb5Y
Dlaczego wszyscy ludzie mają zimne twarze?
Dlaczego drążą w świetle ciemne korytarze?
Dlaczego ciągle muszę biec nad samym skrajem?
Dlaczego z mego głosu mało tak zostaje?
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! Zatykam uszy swe!
Smugi w powietrzu i mój bieg
Jak prądy niewidzialnych rzek
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!
A! Zatykam uszy swe!
Mój własny krzyk, mój własny krzyk ogłusza mnie!
Kim jest ten człowiek, który ciągle za mną idzie?
Zamknięte oczy ma i wszystko nimi widzi!
Wiem, że on wie, że ja się strasznie jego boję,
Wiem, że coś mówi, lecz zatkałam uszy swoje!
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A czy ktoś zrozumie to?!
Nie kończy się ten straszny most
I nic się nie tłumaczy wprost
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte, piąte dno!
A! Czy ktoś zrozumie to?!
Wszystko ma drugie, trzecie, czwarte piąte dno!
Mówicie o mnie, że szalona, że szalona!
Mówicie o mnie, ja to samo krzyczę o nas!
I swoim krzykiem przez powietrze drążę drogę,
Po której wszyscy inni iść w milczeniu mogą…
Krzyczę, krzyczę, krzyczę, krzyczę wniebogłosy!
A! Ktoś chwyta, woła – stój!
Lecz wiem, że już nadchodzi czas
Gdy będzie musiał każdy z was
Uznać ten krzyk, ten krzyk, ten krzyk z mych niemych ust
Za swój!!!