Do twórczości amerykańskiego pisarza Charlesa Bukowskiego zbierałam się dość długo. Myślę, że powód tego zwlekania to styl autora określany jako: prosty, konkretny, surowy, z dużą ilością wulgaryzmów oraz mowy potocznej. Lubię tematycznie ciężkie książki, ale zwracam ogromną uwagę na to, JAK są napisane, w jaki sposób, przy pomocy jakiego języka autor „opowiada” historię, przedstawia problem, kreuje bohaterów, konstruuje dialogi, tworzy opisy. Czytając, „smakuję” słów, pragnę pływać w oceanie ich połączeń (i szukam tego w prozie, a nie w poezji, choć wiem, że tam jest to znacznie prostsze), więc: „wysrać”, „rzygać”, „rżnąć”, „pieprzyć”, „bełt”, „gówniane”, „dupczyć”, „pierdnąć” nie bardzo mi na to pozwalają. To po prostu nie mój ocean. Nie mam nic przeciwko naturalizmowi, bo naturalizm to życie, które często nie wygląda ładnie; bywa wstrętne, brudne, prymitywne, przepełnione sadyzmem, nieprzyjemnymi dźwiękami, czynnościami, fizjonomią, której nawet królowa nie ominie, jednak według mnie naturalizm powinien albo być przyjmowany z przytaknięciem głowy, bo tak faktycznie jest, ja to znam, ty też, albo porażać, że tak to w istocie wygląda, zaś nie powinien obrzydzać ordynarnością. I o ile: Wszędzie dokoła były tanie, pełne karaluchów pokoje, ale żaden z lokatorów nie sprawiał wrażenia przymierającego głodem: zawsze wydawało się, że gotują coś w dużych rondlach i siedzą, paląc papierosy, czyszcząc paznokcie, popijając piwo z puszek lub dzieląc się zawartością wysokiej niebieskiej butelki białego wina, wrzeszcząc na siebie lub śmiejąc się albo pierdząc, czkając, drapiąc się lub śpiąc przed telewizorem. Niewielu ludzi na świecie ma bardzo dużo forsy, ale oni im mniej jej mieli, tym lepiej wydawali się żyć. Sen, czysta pościel, jedzenie, picie i maść na hemoroidy były ich jedynymi potrzebami jest ok, to już: 1. ja zerżnę twoją cipkę a ty moją, 2. porządnie wymęczył Lu i nawet zawędrował tam znowu i wylizał cipę. Po czym, gdy już jej dosiadł, po czterech lub pięciu pchnięciach dotarł do niego jakiś głos… 3. – Błagasz? O co? Chcę podupczyć i będę dupczył! Napierał kutasem, dopóki w nią nie wszedł. – Rozerwę cię, ty przeklęta dziwko! Barney kopulował jak automat nie do końca. Taki przekaz do mnie nie trafia, kłóci się z moją estetyką, z moim poziomem wrażliwości, przekracza granice dobrego smaku.
Zbiór króciutkich opowiadań „Kłopoty to męska specjalność” (283 strony – Wydawnictwo NOIR SUR BLANC) najczęściej przedstawia lekkoduszną codzienność: pisarzy, malarzy, poetów. Książka przepełniona jest alkoholizmem, żigolakami, włóczęgami, szaleńcami, cynikami, nerwusami, krzykaczami, pasożytami, krętactwem, chamstwem, smrodem, obrzydliwcami, nieczystościami, moczem, kloaką, śliną, zdrajcami, bezwzględnością, wulgaryzmami, znieczulicą, seksem, lenistwem, ciemnymi barami, wymiocinami, bijatykami, winem z popiołem i ćmami w kubkach z zaschniętym makaronem oraz kurczakiem, szkocką z lodem, wódką z sokiem cytrynowym, kobietami, które smakują jak znaczki pocztowe i zdechłe myszy, prostytutkami, kochankami, hazardem. Często pojawia się postać Henry’ego Chinaskiego, będącego alter ego autora, poprzez którego opisywał własne doświadczenia. Bohaterowie są sceptyczni, zaś od autentyzmu łajdackiej rzeczywistości odgradzają się alkoholem; odurzają się nim, by nie widzieć wcale, widzieć pogodniej lub stać się obojętnymi. To ludzie samotni, bo zbyt wyczuleni, przez co nie potrafiący stworzyć „zdrowych” relacji. Ludzie, znający nędzę oraz wszechobecną brutalność. Oni tak naprawdę gardzą tym, co ich otacza.
Utwory Bukowskiego ukazują nieposłodzoną rzeczywistość; cały ten syf, bez upiększeń. Podejmują tematy uniwersalne, a więc wszystkim znane, dodatkowo są napisane nieskomplikowanym językiem. Szokują brakiem kunsztu, ale tak też szokuje nas świat i inni ludzie. Bukowski zawiódł się mocno (ojciec tyran, matka ignorantka, cierpiąca na łagodną odmianę schizofrenii Jane, wdająca się w liczne romanse, ubóstwo, śmierć ukochanej w wyniku przepicia, ciągłe poczucie niespełnienia, niezadowolenie z własnego wyglądu), stąd zapewne nie miał ochoty na lukrowanie. Tak to odbierał, tak się z tym zmierzał, bo zapewne go zraniło, a długotrwale rani wyjątkowo wrażliwych.
Słownictwo mnie razi, jednak wiem, że to był wielki artysta, bo pomiędzy tym wulgarnym bólem jest masa mądrości – oto kilka perełek:
Wiesz, to cudowne. Bo przecież to właśnie wyjątkowi ludzie wprawiają świat w ruch. Oni w pewnym sensie czynią dla nas cuda, podczas gdy my siedzimy na dupach. („Rozpalona kobieta”)
Miłość to forma uprzedzenia. Kochasz to, czego potrzebujesz, kochasz to, co poprawia ci samopoczucie, kochasz to, co jest wygodne. Jak możesz twierdzić, ze kochasz jednego człowieka, skoro na świecie jest dziesięć tysięcy ludzi, których kochałabyś bardziej, gdybyś ich kiedyś poznała? Ale nigdy ich nie poznasz. („Daremne zabieg”)
Ale wiesz, nudzą się jedynie ludzie nudni. Muszą się stale podkręcać, żeby czuć, że żyją. („Przysiad Białego Psa”)
Nie trzeba było być pijakiem, żeby poczuć ból, by zostać unicestwionym przez kobietę, ale można było poczuć ból i stać się pijakiem. („Pijacy międzymiastowi”)
Mi najbardziej podobały się 3 opowiadania: „Oszukiwanie Marie”, „Głowa” oraz „Daremne zabiegi”, bo tutaj mężczyźni w dowcipny sposób odpowiedzieli za swoje draństwo.
Czy polecam? Tak. Myślę, iż należy zmierzyć się z tego typu prozą i samodzielnie stwierdzić, czy na ten plugawy świat jeszcze wylać wiadro pomyj, czy może trochę go przypudrować.
Ja ten dosadny przekaz odrobinę złagodziłam filiżanką malinowej kawy (doprawdy nieziemska!), ale tylko odrobinę…