Wielkanoc – baziowe święto ze wzmożoną działalnością szanownych kur, które zmusza się do nadprodukcji jajek, w celu przesadnego spożycia (w zupie/panierce/sałatce/cieście, ewentualnie faszerowane), w imię tradycji (co niedojedzone to na przykład do powierzchownego stłuczenia w śniadaniowej bitwie lub pomalowania farbkami, ażeby zdobiło rodzinny, na tę chwilę, kredens – bo rodzina, jak wiadomo, obrazek ładny, lecz pojęcie względne, biorąc pod uwagę wymuszoną losem linię pokrewieństwa w zderzeniu z faktycznymi relacjami). Kolorowe tkaniny przeszyte szarą nicią życia – na pierwszy rzut oka wesoło, rzec można ostrożnie: PRZYZWOICIE (przyzwoitość zawsze w cenie). Słońce wiadro promieni wylewa na postaci 40-dniowym postem uduchowione, o zmianie przekonane, refleksjami i pokorą wypełnione, lekkim, bowiem bezgrzesznym krokiem, podążające, zachłannie w dłoniach dzierżące, pękające w szwach wiklinowe koszyczki, z których to wypadają pęki kiełbas najtłustszych, szynek sznurami owijanych, bochenków chleba sypniętych makiem, bab drożdżowych, mazurków lukrowanych (a to jedynie namiastka potężnej uczty sumiennie wyposzczonych – nie tylko gastronomicznie, ale też rozrywkowo – a jeśli przypadkiem spożywki okaże się za dużo, to się wyrzuci, bo głodu na świecie już nie ma, prawda?). Rekolekcje odhaczone, świadomość uczestnictwa w uroczystych mszach pokrzepia, laur świętości wokół głowy splata, kilka centymetrów nad padół ziemski unosi, ofiarowując poczucie lepszości, podbudowane umytymi oknami, wyprasowanym obrusem i świeżo przebraną pościelą. Jezu mój, na wieczne lata, Tyś ozdobą tego świata, a sąsiadka przytyła z 5 kg, Źródło życia, Panie nasz – alleluja, Ty nam wieczne życie dasz – alleluja, ale za wdowi grosz to się tu nie przetrwa, więc jakby tak wór pieniędzy, za to wieczne, Tobie wszyscy Aniołowie, Tobie Moce i Niebiosy; Cheruby, Serafinowie, Ślą wieczystej pieśni głosy, bo tamtemu to źle życzę, za to, co w przeszłości. Przez okno, w duecie z pstrokatą palmą, zagląda zielona rzeżucha, obok czekoladowy zając (który czasem chowa łakocie dla najmłodszych po rozmaitych zakątkach) i cukrowy baranek otoczone kraszankami, czekają, by osłodzić podniebienie po talerzu kwaśnego żuru, przyprawionego majerankiem. Niektórzy, w nadziei na uzyskanie bogatych plonów, na tydzień, porzucają pracę w polu, inni rezygnują z oglądania telewizji czy słuchania radia, jeszcze inni, celem ochrony przed infekcjami gardła, połykają wierzbową kotkę, są również tacy, co zapalają gromnicę, by przez rok nie dopadła ich burza, i tacy, co zostawiają podarunki stworom, aby nie wyrządziły szkód w domostwie. Na Pomorzu, na łańcuchach, wlecze się słomianą kukłę, symbolizującą Judasza, by w efekcie utopić zdrajcę w stawie, zaś na Kaszubach, zamiast polewać wodą, smaga się dziewczęta wierzbowymi witkami, podczas gdy na Mazowszu zostają skropione perfumami, co ma im zagwarantować luksusowy byt. Mieszkańcy Hiszpanii oraz Meksyku obchodzą Wielkanoc w atmosferze tańców i fajerwerków, a Szwedzi spodziewają najazdu „mini” czarownic, które łapczywie zagarniają cukierki.
Alleluja! biją dzwony, głosząc w świata wszystkie strony, że zmartwychwstał Pan, bo tradycje czy kulinarne rarytasy się utrwalają bądź zmieniają; jedne się wskrzesza, o drugich zapomina, ale pewne jest to, że autentycznych więzi, szczerego ciepła i niewymuszonej bliskości nic nie zniszczy – wtedy barszcz biały jakoś tak lepiej smakuje, bazie i pisanki piękniej się prezentują, to śniadanie, wspólny spacer, kawałek sernika, sztuczne kurczaczki, ta cała otoczka ma sens, bo została wzniesiona na fundamencie miłości.