Ponury klimat, dzikie rytuały, żywi topielcy, chora fascynacja lub autentyczne problemy – „Tajemnice Bridgent” w reż. Jeppe Rønde’ego

Każdy człowiek skrywa jakieś tajemnice: większe, mniejsze, rozlewające rumieniec onieśmielenia, wywołujące niesmak, rozpacz, ekscytację lub wpuszczające do żołądka stado szeleszczących skrzydłami motyli już na samo wspomnienie. Tajemnice dotyczą i dzieci i dorosłych, nastolatków oraz starców, a w zależności od środowiska, prywatnej historii, osobowości, zwykłego przypadku, cudu bądź pecha mają rozmaity charakter, bo mogą być odważne, przykre, słodkie, infantylne, zatrważające, spodziewane albo i nie. Tajemnice nosi się w sobie, ewentualnie łączy się w pewne grupy, pary, rodziny, przygodne osoby, przyjaciół realnych oraz wirtualnych, co więcej mogą być częściowo odkryte bądź całkowicie zatajone, są takie, które ciążą, bo bolą, utrudniają oddech, są takie, co upokarzają, również te, o których pragnie się zapomnieć w obawie przed krytyką, rozdrapaniem, odtajnieniem nie temu, co trzeba, wyklarowaniem komuś sytuacji sprzed lat, w której choć nikt nie wie miało się udział i naczelny wpływ. Nie mówi się ich, by kogoś nie zawieść, nie zranić, nie zmienić obrazu siebie poprzez jakiś nieprzyjemny epizod z przeszłości, gdzie było się ofiarą, katem czy biernym obserwatorem w równie biernym tłumie. Zwykle dla odczucia wewnętrznej ulgi lepiej wyznać ją obcemu, bo on potrafi zachować dystans, którego nie posiadają bliscy – oni interpretują emocjami. Bywa, że tajemnice ciągną się latami, mają swoje skutki, uczą żyć inaczej, kreują usposobienie, poglądy, sprawiają, iż jesteśmy w tym, a nie w tamtym miejscu, wśród konkretnych osób. Ludzie osnuci tajemnicą intrygują i jednocześnie przerażają, bo zagadkowe nęci, obiecując uzyskanie wiedzy na temat NieWiadomoCzego, poza tym zwyczajnie chce się wiedzieć ze wstrętnego wścibstwa, zaś nieodtajnione spina, gdyż zmusza do zachowania bezpiecznego dystansu: nie znasz – nie prowokuj. Sekretni są ludzie, sekretne są miejsca i ci pierwsi przeważnie lubią te drugie, bo tam czują się wolni, odgrodzeni. Trzeba mieć swoje tajemnice, bo nie można być odkrytym dla wszystkich, ale one raczej nie powinny niszczyć, lecz edukować i wzbogacać – tak myślę. Zresztą, sam Wojciech Młynarski zanucił: życie jest mdłe i znikome, życie się całkiem nie liczy bez jakiejś wielkiej niewiadomej, bez tajemnicy – i wszystko jasne… 😉

Słońce określane mianem majowego stara się zahamować napierające na świat błyskawice. Trilililili tri li lilili podśpiewuje niewidoczny ptaszek. Płasko przycięta trawa zielenieje z zachwytu. Wsiadam do zatłoczonego autobusu, ślimaczącego się w zbyt długim korku. Nieplanowany skwar zagęszcza atmosferę, koła wleką się tip-topami po plastelinowej od gorąca jezdni. Leniwie, lecz z trzaskiem otwierają się ledwo dychające wrota, ogłaszając zbawienie umęczonych. Każdy podąża w swoją stronę, idę ja, ściskając w dłoni okazyjnie czerwoną różę, dla kobiety, skandal. Dla spotęgowania skandalu pudło czekoladek i kino, film w kinie: „Tajemnice Bridgent” w reż. Jeppe Rønde’ego.

To historia oparta na faktach, koncentrujących się na wydarzeniach z lat 2007-2012, które rozegrały się w jednym z walijskich miast, jakim jest właśnie tytułowe Bridgent; a chodzi o popełnianie masowych samobójstw (dokładnie 79, ale ponoć trwają one nadal) przez tutejszą młodzież. Wyłaniają się niczym nagła epidemia o podobnym schemacie: poukładanie ubrań w określony sposób (każde oddzielnie, obok siebie, poziomo) – śmierć przez powieszenie (najczęściej na drodze powrotnej rodziców z pracy) – brak listu – pożegnania pojawiające się na dziwnym portalu, pisane anonimowo – rytualne nawoływanie zmarłych, by poczuć ich obecność, nawiązać jakiś kontakt. Wszyscy milczą, niby nikt nic nie wie, tutejsza atmosfera dokucza, powietrze gęstnieje, zwłaszcza wokół ekscentrycznej, nawet przeraźliwej grupki, z którą- szczególnie z Jamiem [(Josh O’Connor), którego zresztą uchroni od popełnienia samobójstwa] – zaprzyjaźnia się Sara (Hannah Murray), córka owdowiałego policjanta Dave’a (Steven Waddington), starającego się wyjaśnić tę sprawę. Młodzi-gniewni najczęściej przebywają w mrocznym lesie, gdzie w świetle ogniska piją alkohol, po czym rozbierają się do naga i wskakują do wody, dryfując na plecach z zamkniętymi oczami, co przywodzi na myśl mrowie żywych topielców. Gdy ceremoniał dobiegnie końca idą w miejsce ostatniego powieszenia i wrzeszczą imię swojego kolegi lub swojej koleżanki. W międzyczasie udzielają się na stworzonym przez siebie czacie, wysyłając barwne pogrzebowe ilustracje, wspomnienia, pisząc wyrywkowo o zemście, niezrozumieniu i tym, kto będzie następny. Nie ma realnych motywów, poszlak, powodów, wyjaśnień, domniemań – policja oraz rodzice są bezradni do dnia dzisiejszego, ponieważ ta tajemnica nie została rozwiązana. Czy to jakaś filozofia? Fascynacja? Odwaga? Głupota? Obrządek? Przymus? Depresja? Zagubienie? Rozżalenie? Brak perspektyw? Bunt? Poszukiwanie wrażeń? Wypełnienie pustki? Atrakcja? Gra, w której każdy ma swoje miejsce, w której nie sposób zaburzyć kolejności, bo powstanie dysharmonia, bo przecież Sara w pewnym momencie usiłuje poświęcić własne życie, by łańcuch nie został przerwany. A może nie ma już siły? Może została zdominowana? Namieszali jej w głowie? A może pragnie się odegrać na ojcu za to, że znalazł sobie nową kobietę? Może oni wszyscy chcą odwetu na dorosłych? Robią coś, by sprawić im ból, nie tłumacząc, by bolało jeszcze bardziej? To krzyk o zwrócenie uwagi? O zainteresowanie? Bo nikt z nimi nie rozmawia, a ponura, okrutna rzeczywistość w zaściankowcu otulonym surowym, mglistym klimatem przygnębia, nie dając żadnych szans na rozwój, żadnych nadziei na lepsze, w czym nikt nie pomaga, akceptując beznadziejną sytuację. Nie ma zainteresowania. Brakuje szczerej rozmowy. Nikt nie słucha. Jest niemy krzyk. Desperacja. W efekcie dramat. Czy nie tak kończy się obojętność?

Dramat bardziej dramatyczny w autentyzmie treści niż w samym przekazie. Fabuła kojarzy mi się trochę z epoką romantyzmu, w której młodzi śmierć postrzegali jako specyficznie piękne ukojenie, zyskujące patetyczny wymiar. Zbyt wiele egzaltacji, idealizmu, sztucznej wrogości, dla mnie za mało emocji, które w istocie w rozgoryczeniu przesiąkają nawet przez puste oczy i nieobecną mimikę. Potworne zdarzenie w wydumanym przełożeniu. Plus za ponurą atmosferę, deszczowe krajobrazy, które bezspornie zasmucają, a w połączeniu z mocniejszymi dźwiękami powodują gęsią skórkę, która potęguje się poprzez świadomość, że rzecz stała się naprawdę, i nie uzyskano odpowiedzi na pytanie: dlaczego?

źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/po/71/01/737101/7714317.3.jpg

 

źródło ilustracji: http://3.bp.blogspot.com/-T1KILpZLrTU/VoPmwo9aixI/AAAAAAAAC4Q/rtfR5g9-FKI/s1600/z19347760O%252Cfot-kadr-z-filmu-Tajemnice-Bridgend-materialy.jpg

źródło ilustracji: http://dzieciowo.pl/wp-content/uploads/2015/12/bridgend3.jpg

źródło ilustracji: http://www.entertheroom.pl/images/SUSSU/GRUDZIEN_2015/07_12_2015/bridgend/1.jpg

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Film i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *