„Najtrudniej jest wybaczyć samemu sobie” – „Baśniarz” autorstwa Antoniny Michaelis

Pod moimi butami złowróżbnie trzeszczy śnieg, którego nietknięta powierzchnia mieni się wszystkimi kolorami zaczarowanej tęczy. Idę pokaleczona igiełkami mrozu, fabułą książki, jaką skończyłam czytać wczoraj wieczorem i wysnutymi z niej smętnymi, dotkliwymi refleksjami, bo mimo, że jest skierowana do młodzieży, to myślę, że wciągnie niejednego dorosłego: mnie wciągnęła  ta tajemnica, niedojrzały, jednak emocjonalnie bardzo burzliwy romans, gra psychologiczna, niezaprzeczalny dramat, wiszące w powietrzu niebezpieczeństwo, przewijające w niesamowitej, mrocznej, słodko-gorzkiej opowieści, gdzie w świecie fantastycznym został zaszyfrowany ten realny, bo, jak się później okazuje: ta baśń rozgrywa się naprawdę, ale trzeba rozgryźć szyfr, w jakim jest podana.

A książką, o której mowa jest „Baśniarz” autorstwa Antoniny Michaelis, zaś opowieść snuje siedemnastoletni Abel Tannatek, określany przez licealną społeczność „polskim handlarzem pasmanterii”, dostarczającym środków umilających zabawę, odurzających umysł i generalnie zajmującym wszelkimi szemranymi interesami. Jego podparta na szkolnym dziedzińcu o stojaki rowerowe zgarbiona postać, odziana w wojskową kurtkę, naciągniętą na twarz czarną czapkę, zakrywającą słuchawki od walkmana wciśnięte w uszy i wypalający papieros w dłoni budzą powszechny respekt, nawet lęk, choć zdarzają się i tacy podśmiewający, ale zawsze pod nosem, nigdy w głos. Jednak jest jedna osoba, którą obraz tego trzymającego na uboczu, milczącego, żyjącego we własnym świecie chłopaka fascynuje – jest nią Anna Leemann:  oddalona od jakichkolwiek kataklizmów, trwająca w bańce mydlanej, grzeczna, przykładna, z pasją grająca na flecie, sumiennie przygotowująca do matury, pozwalającej startować na uniwersytet muzyczny w Anglii, uczennica, której nie w głowie używki, seks czy imprezy, którymi od „niebieskiego”, idealnego życia odgradzają się jej rówieśnicy (chociażby niepokorna Gitta z iście „sterylnego” domu i doskonały pod każdy względem, mający szlacheckie von przed nazwiskiem Hennes). Pewnego dnia znajduje w klasie zakurzoną, szmacianą lalkę (panią Margaretę): była wielkości dłoni, lekka, cała z materiału. Na twarzy pomiędzy ciemnymi warkoczykami miała wszyte dwoje niebieskich oczu, czerwone usta i malutki nosek. Miała krótką sukienkę w niebieskie kwiatki na białym materiale, którego dolny obrębek trochę się postrzępił i dziwaczne spodnie, które ktoś, kto nie za bardzo znał się na szyciu, zrobił ze starego kawałka jeansu. Kwiatki na krótkiej sukience były niemal wypłowiałe, jakby pochodziły z zaginionego ogrodu, którego istnienia można się było tylko domyślać. Niebieskie oczy były wytarte, jakby już zbyt wiele widziały, jakby wyrażały zmęczenie i strach, będącą własnością sześcioletniej siostry Abla – Michi, który intryguje ją do tego stopnia, że decyduje się trochę go pośledzić. W efekcie dociera za nim na studencką stołówkę, gdzie tamten, wraz ze swoją siostrzyczką, którą pieczołowicie opiekuje się pod nieobecność matki, Michelle, pije kakao, kreśląc przepiękną, ale podskórnie przerażającą baśń o Małej Królowej, która po zawaleniu skalistej wyspy, razem z morsem, zamieniającym w szaro-srebrnego psa o złotych oczach, latarnikiem, różaną dziewczynką, Pytającym, Odpowiadający oraz białym ślepym kotem muszą, najpierw zielono-żółtym statkiem z białymi żaglami, potem pieszo, dotrzeć do stałego lądu, by ocalić diamentowe serce Małej Królowej przed chcącymi je zagarnąć, poruszającymi tuż za nimi na czarnym okręcie Nienawidzącymi, grubą kobietą w dresie, handlarzem klejnotów i jubilerką. Historia jest opowiadana etapami, a w trakcie tych spotkań pomiędzy młodymi powstaje silne uczucie (rejestrowane oczami zakochanego bez pamięci Bertila Hagemanna), przed którym Abel się wzbrania, wręcz zniechęcając do siebie Annę, która kompletnie nie pojmuje przyczyny tego odrzucenia, toteż z uporem walczy o wspólne spędzanie czasu, które owocuje zdystansowanym, pełnym niepokoju, ale i magii, wynikającej z absolutnego oddania, ogromnego poświęcenia i wybaczenia nawet tego, czego wybaczyć nie powinna związkiem, łączącym ludzi z zupełnie odmiennych środowisk: to schludne, wyśmienite, nasycone dźwiękami fortepianu, drozdów śpiewających w ogrodzie, egzotycznych podróży, ciepła, troski należy do Anny, zaś to brudne, bolesne, okrutne, podejrzane, obfitujące w wykroczenia, przemoc, patologię i grozę do Abla. Zachwyt zaczyna mieszać się z bojaźnią w momencie, gdy zaczynają ginąć ludzie, będący pierwowzorami baśniowych postaci: Rainer Lierski – ojciec Michi, Sören Marinke z Urzędu do Spraw Dzieci i Młodzieży, Pan Knaake – nauczyciel języka niemieckiego, którzy po prostu zaczęli węszyć za bardzo.

Jak się kończy ta oznakowana zawilcami gajowymi opowieść? Ten, kto jest ciekawy powinien przekonać się sam, bo szkoda odtajniać całą historię, gdzie za słowami czyhała ciemność, ciemność jaka panuje we wszystkich baśniach. Dopiero później, dużo później, zbyt późno zrozumiesz, że ta baśń była śmiertelnie niebezpieczna.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Literatura i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *