„Nie prosiliśmy o narodziny, nie prosimy o śmierć. Żyjąc na tym świecie, cierpimy i sprawiamy cierpienie. Niektórzy sprawiają go więcej niż inni” – „Paskudna historia” autorstwa Bernarda Miniera

Późną godziną, kiedy to świat umyka natrętnemu ludzkiemu wzrokowi, krążę omamiona mnogością książek pośród empikowych półek, kuszona pierwszym wrażeniem okładek i tytułów oraz chęcią powrotów do atmosfery tworzonej przez lubianych autorów. Dotykam śliskich i matowych grzbietów, wącham kartki pokryte czarnym drukiem pisarskiej duszy oraz wyobraźni, czytam blurby i pobieżnie kartkuję, poprzez szczegóły ogarniam wzrokiem tajemną całość.

Zatapiam się w tej mistycznej ciszy, spragniona pięknych zdań i wspaniałych opowieści: mądrych, przerażających, uśmierzających, niezbyt zabawnych, intrygujących, ale nigdy nadmiernie naciągniętych, oderwanych od realności – żeby się tak wciągnąć i zapomnieć, żeby poczuć, zostać tam na chwilę i powrócić wzbogaconą o słowa i emocje, na refleksje głębokie się zdobyć, uwrażliwić.

I kiedy tak snuję się niczym mleczne opary nad niewzburzonym jeziorem, myśląc jak wiele rzeczy nie posiada sensu, a sam człowiek tworzy najbardziej paskudne historie z możliwych, to wtedy dostrzegam ją: zielonkawą „Paskudną historię” autorstwa Bernarda Miniera – i już wiem, że właśnie jej poświęcę kolejne wieczory.

16-letni Henry Dean Walker od 7 lat mieszka na Glass Island – małej wyspie położonej na północ od Seattle, kilka mil morskich od Pacyfiku, należącej do archipelagu San Juan, gdzie prawie całą powierzchnię pokrywają bujne lasy i kręte drogi, zimą, wiosną oraz jesienią pada deszcz, a przez cały rok panuje gęsta mgła. Miejsce to jest sezonowo oblegane przez turystów, ponieważ ogromną atrakcją są orki, ale gdy tylko wyjadą z setkami zdjęć, by po jakimś czasie porzucić je w pamięci komputerów, życie powraca do własnego spokojnego rytmu, bo każdy każdego zna – tutejsi ludzie nie mają tajemnic. Albo muszą je ukrywać na samym dnie swojego serca.

Henry ma dwie mamy: bardziej wybuchową Liv i stonowaną, głuchoniemą, ale potrafiąca czytać z ruchów warg France, które prowadzą bed and breakfast – to domek w stylu typowym dla północno-zachodniego wybrzeża Pacyfiku kryty cedrowym gontem, z narożnymi oknami i tarasem, z którego rozciąga się oszałamiający widok na cieśninę i góry. Zboczem biegnie ścieżka złożona z płyt i stopni prowadząca do pomostu, przy którym stoi łódź motorowa (…) dach jest zielony od mchu, farba się łuszczy, rynny są zapchane liśćmi, ramy okien są wyżarte przez sól, a zbocze zbyt gęsto porastają jeżyny i drzewka-samosiejki – choć nie miały takich planów; pierwsza marzyła, by zostać sławną wiolonczelistką orkiestry symfonicznej, z kolei druga pracuje dodatkowo dla korporacji informatycznej, która stoi na czele proaktywnej polityki wobec osób niepełnosprawnych.

Chłopak, na co dzień zafascynowany książkami, horrorami i Nirvaną, ma również zaufaną grupkę przyjaciół – poznali się na pogrzebie kolegi z klasy i z czasem dokonali w rzece zacieśniającego więzi obrzędu określanego „chrztem” i przypieczętowanego formułą Mój bliźni, mój bracie: najbliższy z nich to cyniczny, zabawny, wiecznie spóźniony, zakompleksiony, mający obsesję na punkcie seksu Charles (Charlie) Scolnick, potem jest Johnny Delmore i Kayla McManus oraz ukochana dziewczyna Naomi Sanders, która ma oczy w kolorze ametystu, z refleksami niezapominajki i ultramaryny, ciemniejszą, prawie czarną obwódkę wokół tęczówki i opalizującą rogówkę: jak kot.

I wszystko byłoby wręcz baśniowo, gdyby nie feralna podróż 22 października 2013 roku promem „Elwha”, ponieważ wtedy zapodziała się Naomi, która owszem, została dość szybko odnaleziona, bo następnego ranka na plaży Agate Beach, ale… martwa.

Z jednej strony dochodzenie prowadzi Szeryf Bernd Krueger, jego zastępca Nick, Śledczy Chriss Platt oraz Dominick Silvestri, z drugiej krąg, wydawać by się mogło zatrwożonych towarzyszy, z trzeciej wpływowy szef gangu motocyklowego, który zbił fortunę pracując dla sektora obrony, aktualnie startujący w wyborach na gubernatora Wirginii, purytanin i hedonista, tyran i uwodziciel, człowiek sztywny i skłonny do przesady, szczery i kłamliwy, inteligentny i szalony – Grant Augustin, a z czwartej jego powiernik, czyściciel, prawa ręka, „biały niewolnik” Jay Szymanski, który jest jak cień i potrafi napędzić stracha największym twardzielom.

No i kim na dobrą sprawę są ci ostatni? Do czego potrafią się posunąć i co chcą osiągnąć?

A gdzie tak nagle zniknęła zjawiskowa matka Naomi?

Jaką rolę odgrywa tu Martha, a jaką Meredith?

Co było napisane na podartej pocztówce?

Jakie znaczenie mają zajęcia teatralne Nate’a Hardinga w dawnym kościele metodystycznym przy drodze Błotnistej Zatoki, gdzie wszyscy są nadzy i noszą białe maski, które nie wyrażają żadnych emocji?

Co kryje się pod kodem 5025 EX?

Dlaczego typ spod ciemnej gwiazdy Jack Taggart (siedział za gwałty i nielegalny handel) układał tamtej nocy na promie puzzle?

I czy ma z tym coś wspólnego groźna, postrzelona, przesycona morderczym szaleństwem rodzina Oatesów, której obawia się nawet policja?

Kto szantażuje lokalną społeczność?

A po co w ogóle tutaj wielkości ziarnka grochu pluskwy podskórne RIFD, dające się odczytać ze znacznej odległości, czerpiące energię z ludzkiego ciała, wyposażone w czytnik, umożliwiający uzyskanie dokładnych informacji na temat właściciela, monitoringi, tworzące z obrazów migawkę z życia całej ludzkości ukazanej jak ruchliwe mrowisko, drony, programy szpiegowskie, zaszyfrowane wedle klucza informacje przesyłane za pośrednictwem prywatnej sieci wirtualnej VPN?

Kto kłamie, a kto mówi prawdę?

Na te pytania znajdzie się odpowiedzi po przeczytaniu owej książki, bo zapewniam, że od morderstwa złudna harmonia wyspy zostaje zaburzona, a na jaw zaczynają wychodzić naprawdę paskudne rzeczy.

„Paskudna historia” jest naprawdę paskudna i stale trzyma w napięciu, bo w trakcie jej czytania dochodzi masa nowych, krzyżujących się wątków, które powodują zmianę koncepcji – to dopracowana do perfekcji intryga zatracona w mrocznym klimacie. Fabuła wciąga, więc te 436 stron (Dom Wydawniczy REBIS) przelatuje przed oczami błyskawicznie. Bohaterowie są wspaniale wykreowani (również pod względem psychologicznym), opisy przyrody po prostu mistrzowskie, dialogi naprawdę ciekawe – dostosowane do wieku, osobowości i wykształcenia postaci, a zakończenie zaskakuje.

To dzieło, które poza skrupulatnie i wielotorowo prowadzonym śledztwem porusza także inne tematy, jak choćby: rozwój nowoczesnych technologii, będący jakoby zamachem na ludzką wolność, życie w niedużej społeczności, homoseksualizm, obłuda, budzące grozę sekrety, moralność, stwarzanie pozorów, inwigilacja, wirtualna rzeczywistość, hejt, manipulacja, anonimowość, samoistnie nadająca prawo do przekraczania granic, kat i ofiara, psychodeliczna osobowość, przyjaźń, miłość czy poświęcenie.

To pierwsza książka Bernarda Miniera, po którą sięgnęłam, jednak po lekturze mam ochotę przeczytać słynny „Bielszy odcień śmierci”.

Polecam.

Orka drapieżna jest najbardziej okrutnym ze ssaków morskich, ale człowiek wędrowny to najbardziej okrutny ssak na całym świecie.

Raje są właśnie po to, by je tracić. A każdy początek ma swoje źródło w zbrodni.

Kiedy życie przygniata i ciężar bólu staje się zbyt wielki, człowiek chciałby się schylić, żeby przed nim uciec, przysiąść, położyć się plackiem, przywrzeć do ziemi.

Nie jesteśmy tu po to, by rozumieć. Świat jest niezrozumiały. Ale przecież jego przemoc, masakry, niesprawiedliwość i okrucieństwa wypływają z jednego źródła: z nas. Tylko my za nie odpowiadamy. Taką wolność zostawił nam Bóg.

Śmierć zawsze jest skandalem.

Nigdy nie lubiłem tych nocy, gdy pachnąca jodem mgła przychodzi od morza, wciska się w ulice, otula wyspę i odcina ją od reszty świata, sprawia, że w jej bieli znika blask gwiazd i wszystkie kształty poza jasnymi księżycami latarń oraz czerwonym i zielonym światłem sygnalizacji na drogach. Zawsze mam wrażenie, że coś może się z niej wyłonić. Coś albo ktoś.

Kto nie wątpił we własne wspomnienia, w ich autentyczność? Kto się nigdy nie zastanawiał, jak wiele z nich przeredagował, upiększył? Wszyscy jesteśmy kłamcami. Przeinaczamy, podrabiamy, modyfikujemy, wypełniamy puste przestrzenie. Wszyscy jesteśmy mitomanami, różne są tylko rozmiary naszej mitomanii.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Literatura i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *