„Zabijał wyłącznie po to, żeby zabijać” – „Milczący świadek” autorstwa Alana Drew

Prawie Nowy Rok i wciąż ta sama Ja, stąpająca po przestrzeniach oraz granicach swojego umysłu, marzeń, cierpień i wyobraźni.

Wzrokiem szukam lukrowej skorupki śniegu, ale tym razem jej nie znajduję; chciałabym popatrzeć na nieskończoną biel, jako że cała składam się z czerni, choć dostrzegam kolory naokoło siebie.

Piję mocną, gorzką kawę, bo taką lubię najbardziej.

Zapalam kawowe świeczki, by w ich poświacie przeczytać „Milczącego świadka” autorstwa Alana Drew.

 

Akcja rozgrywa się w 1986 roku, w „otępiająco bezpiecznym” kalifornijskim Rancho Santa Elena, do którego po latach nieobecności (przebywał w Los Angeles) wraz ze swoją żoną Rachel (obecnie są po rozwodzie) i 14-letnią córką Emmą powrócił detektyw Benjamin (Ben) Wade. Dotychczasowy spokój miasteczka burzy seria morderstw, których podobieństwo wskazuje na tego samego mordercę, określonego przez policję „Nocnym Łowcą”: wdziera się nocą do mieszkań samotnych kobiet po 50-tce, dusi je, potem wykonuje anonimowy telefon na posterunek i ucieka.

Jesteście mną, ale ja nie jestem wami: we mnie zieje czarna dziura.

Nienawidził tego jedenastolatka, który kulił się jak ptak w kapturze na głowie, nienawidził eksplodujących w jego sercu granatów i oślepiających rozbłysków w jego mózgu. Lecz tamten wszędzie za nim chodził, nie potrafił się od niego uwolnić.

Pragnął, aby odbywało się w spokoju i ciszy, niczym akt miłości (…) Byli tacy piękni, kiedy spali (…) Wyglądali tak niewinnie, że aż chciało się posiąść ich na własność, zatrzymać dla siebie (…) Był człowiekiem-cieniem, który stworzył własny mrok i się w nim krył (…) przyjął wyrządzone mu zło i zamienił je w jeszcze większe zło.

W tym samym czasie na plantacji truskawek – przy obozowisku robót sezonowych – zostaje odnalezione ciało postrzelonego w tył głowy nastolatka, którym okazuje się Meksykanin Lucero Vega – pupilek wysoko postawionego trenera pływania  Lewisa Wakelanda i partner Neila Wolfa. U chłopaka w kieszeni znajduje się kartka z następującą treścią: Pyt.: Jak by się poczuła, gdyby się dowiedziała? Odp.: Dobrze wiesz jak…

Czy tych zabójstw dokonała ta sama osoba?

Tego, z pomocą od lat się w nim podkochującej specjalistki medycyny sądowej Natashy Betencourt,  stara się dowiedzieć Ben, jednak przeszkadzają mu w tym traumatyczne wspomnienia z przeszłości.

 

A Kto jest „Nocnym Łowcą” i co nim kieruje?

Jaką tajemnicę nosi w sobie Ben?

Na czym polega „poufna ugoda”?

Dlaczego w rozwiązaniu zagadki kluczowa jest rodzina Prestonów?

I czemu Phillip Lambert znalazł się w niebezpieczeństwie?

Dowiedzą się tylko ci, którzy zdecydują się sięgnąć po tę książkę.

 

„Milczący świadek” to coś pomiędzy powieścią obyczajową, detektywistyczną, dramatem, kryminałem, a thrillerem psychologicznym, aczkolwiek ta mieszanka jakoś szczególnie mnie nie wciągnęła; niby przebrnęłam przez te 379 stron (Wydawnictwo Czarna Owca), ale moje zaciekawienie było średnie, a prawdę powiedziawszy trochę się wynudziłam, bo sięgając po tę książkę oczekiwałam czegoś znacznie lepszego. Akcja toczy się nieśpiesznie, ale nie brakuje zaskakujących zwrotów. Na pewno jest tu nacechowanie dużą dawką emocji i tajemnicy (a raczej tajemnicy poliszynela), co jednak nie wpływa na stopień napięcia, bo tego nie odczuwałam. To powieść poruszająca trudne tematy (m.in. temat pedofilii, homoseksualizmu, nielegalnych imigracji), powieść o tym, jak człowiek człowiekowi może wyrządzić krzywdę na resztę życia, uniemożliwiając mu normalne funkcjonowanie, o tym, jak ciężko wyzwolić się z przykrej przeszłości i związanego z nią wstydu, również o szantażu, bezkarności, nienawiści, psychicznych blokadach, okrucieństwach, milczeniu, społecznej obojętności – tu rozsnuwa się wielopostaciowe zło. Osobiście bardziej wciągnął mnie wątek z Wakelandem niż z seryjnym mordercą. Ogromny plus za sprawnie wplecione retrospekcje, dogłębne zarysowanie postaci Bena, skrupulatny opis śledztwa, sekcji zwłok oraz przyrody, bo lubię te Przepiórcze Wzgórza, Kryształową Zatokę, porośnięte makami pole, pustynne powietrze, poskręcane kaktusy, wapienne jaskinie, świecący fluorescencyjnie ocean, niebo o błękitnym odcieniu płonącego propanu, gaje pomarańczowe, pióropusze wody, nurkujące pelikany, wzgórza tonące w atramentowej czerni, drzewa awokado, drogi porośnięte ostnicą, eukaliptusy, skalne szczyty zasłaniające księżyc, mącznice i opuncje figowe.

*na talerzyku lekki wegański makowiec z jabłkiem, masłem orzechowym i bakaliami

Żeby wycisnąć z kogoś życie, trzeba było odczuwać potworną wściekłość, być szaleńcem ogarniętym furią, ewentualnie trzeba było lubić, czerpać przyjemność z siły własnych rąk.

Życie to życie, a śmierć to śmierć. Najtrudniej sobie poradzić, gdy się ze sobą stykają.

Kiedy doświadczy się w życiu złego, pragnie się zaznać dobrego, w jakiejkolwiek formie. A gdy się zazna dobrego, celem staje się lepsze.

W tym świecie, chcąc być szczęśliwym, trzeba było pewne rzeczy ignorować.

W obliczu śmierci wszyscy czujemy się winni.

Ludzie uprzywilejowani  z zasady zakładali, że jakakolwiek krytyka ich przywilejów wynika właśnie z zazdrości.

Łatwo jest dojść, kto co komu zrobił. Znacznie trudniej wyjaśnić dlaczego.  A już najtrudniej udowodnić komuś zbrodnię ponad wszelką wątpliwość.

Kiedy mężczyzna nie patrzy ci w twarz, oznacza to, że jest szczery, skrępowany własnymi uczuciami.

Umiejętne ignorowanie potencjalnych zagrożeń to w dzisiejszym świecie połowa wygranej – i trzy czwarte wygranej, kiedy trzyma się w ręku władzę.

Kiedy ktoś przez całe życie powtarza ci, że coś jest z tobą nie w porządku, zaczynasz w to wierzyć.

Ktoś musi być wrogiem, na nienawiść trzeba odpowiedzieć nienawiścią.

Wszystko ma swój pierwszy i ostatni raz.

Nawet gdy wszystko inne jest wymazane z ludzkiego umysłu, wspomnienie miłości nadal w nim trwa.

Przestraszony przestrzega zasad.

Seryjni mordercy nigdy nie zabijają tego, kogo trzeba.

Ludzie robią dziwne rzeczy, kiedy są w szoku, takie, które trudno później wytłumaczyć.

Dorosłość polega częściowo na tym, że potrafimy sobie radzić z czymś, co jest dla nas trudne.

Wstyd trudno znieść. Łatwiej udawać, że to nieprawda.

Przysięga to tylko słowa. Niewiele znaczą.

Można kogoś zabić na wiele sposobów.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *