Stoję pośród fal rozgrzywionych –
szmaragd wody zamąca półkrok.
Senny wbijam w ocean wzrok.
Wachlarz tęsknot rozkładam omglonych;
na ich grzbietach przysiada zmrok.
Głuchą ciszą wypełnię szawłok,
by rozkrzyczeć w gorączkach tłumionych!
by rozpętać niebieski amok!
Tulipany zedrę z nieb błękitu –
wierzch ozdobię kryształem Albitu.
Błogim szałem powiewa Dusza.
Jako syren lubieżne westchnienie.
Jak łabędzich szyj wdzięczne drżenie.
Sypkie włosy oplata głusza.
Noc zapada – na tafli półcienie,
na nadgarstku perłowe wylśnienie,
pod kolanem krwi w żyłach tętnienie.
Lubię myśli żarliwych skłócenie.
Czerń nadzieję drapieżnie poddusza.
Krajobrazem póługaśmy łaknienie.
Dźwięk oddechu niech wzmoże pragnienie.
Raz wiatr łapię, raz się zawierusza.
To jest chcenie i słodkie niechcenie.
Dłoń zanurzę w chabrze pióropusza,
by czuć sztuki i zmysłów scalenie.
(autor: Ja)