„Celem magii jest sprawienie, by inni zwątpili w rzeczywistość” – „Zabić ojca” autorstwa Amélie Nothomb

Mówi się, że kwiecień jest miesiącem Pełni Różowego Księżyca (albo Pełni Kiełkującej Trawy), która w tym roku przypadła akurat w Wielki Piątek.

Widziałam.

Nie miał w sobie nic z landrynkowej różowości (choć nazwa nie odnosi się do barwy, lecz do zakwitających wiosną kwiatów), ale na tle pogrążonego w mroku nieba świecił tak krzykliwie jak morska latarnia na wzburzonym granatem morzu.

Kusił mnie idealną obłością.

Blaskiem starał zaślepić wgryziony we mnie smutek.

Nie dał rady, mimo że szłam wprost na niego oszołomiona pobrzaskiem majestatu.

Chciałam się wtulić całą sobą w tę gładką świetlistość.

Chciałam spić czarkę księżycowej mocy.

Chciałam…

…jednak nawet jakby mi się to udało, to więcej we mnie czerni niż w nim jasności.

Zabiłam tę noc.

Zabiłam Pełnię Różowego Księżyca, tak, jak główny bohater książki autorstwa Amélie Nothomb postanowił „Zabić ojca”.

14-letni Joe Whip mieszka w Reno w Nevadzie z 35-letnią matką Cassandrą, która handluje rowerami, śmierdzi alkoholem, ciągle się skarży, zbyt głośno mówi i jest egoistką do tego stopnia, że gdy lokuje się u niej jeden z wielu kochanków, który nie potrafi dogadać się z synem, sugeruje chłopakowi wyprowadzkę, oferując comiesięczną pomoc finansową w wysokości tysiąca funtów, a że tutaj matkę syn obchodzi tyle co zeszłoroczny śnieg. Matką syn gardzi Joe przystaje na tę propozycję (a raczej beznamiętnie ustosunkowuje do nakazu) i przenosi się do śródmieścia, a tam nocami odwiedza hotelowe bary, gdzie prezentuje karciane sztuczki, a zachwyceni klienci dają mu napiwki. Jego prywatne pokazy obserwuje tajemniczy mężczyzna i po roku postanawia się do niego odezwać, sugerując, że ten ma niesamowite ręce, zatem potrzebuje mistrza, w efekcie kieruje go do zajmującego domek przy torach słynnego i wybitnego iluzjonisty Normana Terence’a, który, zauważywszy talent, pracowitość oraz ogromną samotność nastolatka (bo jak osamotnionym trzeba być, żeby znaleźć czas na tak długie stanie przed lustrem, by uzyskać pewność, że trik staje się niewidzialny?), godzi się przyjąć go pod swój dach i nauczyć rozmaitych sztuczek. Początkowo Joe traktuje Normana jak mistrza, potem jak przyjaciela, następnie ojca, którego nigdy nie poznał, a właśnie od tego mężczyzny otrzymał dach nad głową i bezinteresowne ciepło, ale ostatecznie zaczyna traktować go jak kogoś w rodzaju wroga czy rywala: i go uwielbia i chciałby uśmiercić, i za nim tęskni i go irytuje, do tego zaczyna zupełnie odmiennie postrzegać magię (bardziej jako świadome oszustwo dla pieniędzy niż satysfakcję w zaczarowywaniu ludziom doczesności – liczy się dla niego aspekt techniczny, a nie duchowy, chce gwiazdorzyć, chce być popularny i podziwiany) oraz pożąda jego żonglującej ogniem partnerki Christiny.

Jak daleko posunie się Joe, by uzyskać to, czego pragnie i czego tak właściwie pragnie? Czy iluzja jest bezpiecznym narzędziem w jego rękach? Kto jest tu widzem, a kto kreatorem? Kto przegranym, a kto zwycięzcą? Na czym polega ta gra i czemu służy? Czy to wszystko jest autentyczne, czy pozowane? Kto kogo zabije i co w sobie lub kimś zabije? I jak odwrócą się role?

By uzyskać nieoczywiste i wielotorowe odpowiedzi na te pytania oraz wziąć udział w rozpalającym zmysły festiwalu „Burning Man” trzeba po prostu sięgnąć po tę książkę i wraz z nią przenieść w świat okrutnej i narkotycznej iluzji.

„Zabić ojca” to, jak zresztą zawsze u tej autorki, króciutka książka (102 strony – Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA), ale stworzona na miarę kunsztu najwytworniejszego jubilera: misternie dobrane słowa, wciągające dialogi, genialnie zaplanowana intryga, elektryzujące, oryginalne postaci, zaskakujące zakończenie – to takie niepozorne pudełeczko, które zawiera bardzo istotne treści, które oscyluje na granicy jawy i snu, dobra i zła, oczywistego i zagadkowego, doprawionego szczyptą magii, która zadziwia, nęci i odurza.

To opowieść bardzo emocjonalna o emocjach, o miłości, prawdzie i iluzji, mocy kłamstwa i obietnicy, o podstępie, teatralności, poświęceniu, skomplikowanych relacjach (ojciec-syn/przyswojony syn, matka-syn, mentor-uczeń, partner matki-pasierb, uczeń/przyswojony syn a kobieta mentora), moralności, wartościach, wyobcowaniu, celach, ambicjach, ciężkiej pracy, talencie, roli autorytetu i podróżach, o cierpieniu, przywiązaniu, sukcesach oraz porażkach – na różnych płaszczyznach.

Tej niebywałej pisarki przeczytałam jeszcze utwory „Antychrysta”„Krasomówca” , „Kosmetyka wroga” oraz „Higiena mordercy” i na tym na pewno nie poprzestanę 😉

Dla większości iluzjonistów gra w pokera bez szachowania przypomina trochę wakacje. Dla nich zdanie się na przypadek jest trochę jak zadawanie się z półświatkiem.

Robiąc wszystko tak, jak powinno być zrobione, siłą rzeczy czerpie się z tego wiele satysfakcji.

Mędrcy utrzymują, że nic nie ma sensu. Zakochani posiadają mądrość głębszą niż mędrcy. Ten, kto kocha, ani przez chwilę nie wątpi w sens rzeczy.

Żadna z karcianych sztuczek nie jest trudna, natomiast w kartach najtrudniej jest oszukiwać.

Magia zniekształca rzeczywistość w interesie drugiej osoby po to, by wzbudzić w niej wyzwalające zwątpienie; oszustwo zniekształca rzeczywistość na jej szkodę, żeby jej ukraść pieniądze.

Iluzjonista kocha i szanuje swoją publiczność; oszust gardzi tym, którego oskubuje.

Pierwszą publicznością iluzjonisty jest on sam, jako że magicy trenują przed lustrem. A godziny spędzane sam na sam z własnym odbiciem uczą pokory.

Młodzi znają tylko to, co tu i teraz.

Powołanie to przywilej, za który trzeba płacić.

-Co to właściwie znaczy być sympatycznym?

-To znaczy mieć w sobie skłonność ku innym, ten rodzaj inklinacji, który wzbudza pozytywne emocje.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *