„Właśnie dlatego lubię deszcz, bo wraz z nim pojawia się zapach nieba” – „Ogród słów”, w reż. Makoto Shinkai

Kiedy byłam małą dziewczynką bardzo lubiłam oglądać japońskie animacje, więc gdy tylko rodzice zabierali mnie i brata do wypożyczalni kaset video (!), to szukałam czegoś właśnie na takiej półce (oczywiście nie zawsze, ale wielokrotnie; brat wtedy buszował w superbohaterach, zatem i z tym byłam na bieżąco, a z „Batmanem” to już zwłaszcza). Na punkcie anime nigdy nie popadłam w obsesję (a jak już kiedyś wspomniałam: mam takie skłonności) i w sumie szukam teraz odpowiedzi dlaczego: może dlatego, że generalnie nie lubiłam oglądać telewizji? może miałam do tej twórczości niespecjalny dostęp? może jakbym miała kogoś, kto dzieliłby ze mną tę pasję, to byłoby łatwiej? NIE WIEM, ale wiem, że miłość zawsze się tliła, w związku z tym nic straconego, bo mogę wrócić do tego, co widziałam kiedyś i mogę obejrzeć coś nowego, pogrążając w tym absolutnie (albo na tyle, na ile moja Dusza zapragnie), a o to nietrudno, bowiem tego rodzaju filmy/bajki/seriale mają w sobie jakąś kuszącą magię – mnie szczególnie pociąga warstwa wizualna (raz, że osobliwy wygląd postaci, czyli niemalże sypkie, często bardzo długie włosy w fantazyjnych barwach oraz upięciach, ogromne, błyszczące oczy i smukłe nogi aż do nieba, dwa niesamowita drobiazgowość, trzy głębia kolorów, cztery przepiękna przyroda, a pięć to taki realizm, że mam wrażenie, że to się dzieje naprawdę), perfekcyjne ukazanie emocji bohaterów i emocjonalność treści, która wwierca się od środka, ten słodko-zadziornie-erotyczny klimat, bezbrzeżna wyobraźnia autorów (bo tam możliwe jest dosłownie więcej niż wszystko), wielowątkowość, szeroka tematyka (nieomijanie tematów kontrowersyjnych i drażliwych, a wręcz przeciwnie) i to, że nie zawsze jest tu szczęśliwe zakończenie, czyli jak w baśni i jak w życiu.

Znawcą w tym obszarze nigdy nie zostanę, ale to przecież nie zabrania mi poznawać, przeżywać, nurzać się w podziwie, i być może wciągnąć w jakiś serial (?), bo już spisałam sobie kilka tytułów, które zamierzam zobaczyć.

Wczoraj padał deszcz.

Dzisiaj pada deszcz.

I nie można tego upraszczać do stwierdzenia, że płacze jedynie niebo, bo łzami zalewa się cała natura: drzewa płaczą, liście płaczą, łąki, krzewy, mlecze, ławki, zioła, kamienie, chodniki, owady, ślimaki, ziemia płacze – płacze wszystko, widziałam, nawet rzeka rozpłakała się do tego stopnia, że podtopiła znajdujący nieopodal lasek, czym wystraszyła przecudowną sarenkę o szklanym, czarnym, wypukłym spojrzeniu, a w oczy spojrzałyśmy sobie mocno.

Pada tutaj i pada w „Ogrodzie słów”, w reż Makoto Shinkai, a tam 15-letni Takao Akizuki właśnie rozpoczął naukę w liceum, do którego dojeżdża koleją – zawsze wysiada na stacji Shinjuku i to od pogody zależy czy dotrze do szkoły czy nie, bowiem obiecał sobie, że deszczowe poranki będzie spędzał w altance, w jednym z japońskich ogrodów, gdzie może w spokoju oddawać się swojej pasji: tworzy projekty butów i skrycie marzy o tym, by zostać w przyszłości szewcem; z tego też powodu, by zarobić na kursy przygotowawcze, pracuje w restauracji, a musi sobie radzić sam, bo po pierwsze jego matka odeszła do młodszego kochanka, również w tym czasie jego starszy brat zamieszkał z narzeczoną, a po drugie nikt nie wierzy, że robienie butów jest dobrym pomysłem na życie.

Pewnego razu chłopak natyka się na 27-letnią Yukari Yukino, która przeważnie czyta, pije piwo i je czekoladę. Milcząca, szykowna, niemalże eteryczna kobieta fascynuje go do tego stopnia, że po wypowiedzianych do niego za pierwszym razem na odchodne słowach: odgłos dalekiego grzmotu. Zachmurzone niebo. Być może będzie padał deszcz. Czy będziesz tu wtedy ze mną? ten każdego ranka modli się o deszcz, a w słoneczne dni czuje jak niecierpliwe dziecko, bo choć zdaje sobie sprawę, iż pochodzi ona z „odległego świata pracujących dorosłych”, to równocześnie wydaje się być wcieleniem wszystkich jego tajemnic – nie wie o niej nic, a jednak beznadziejnie go zauroczyła.

Akurat w tym momencie trwa pora deszczowa w regionie Kantō, więc spotykają się codziennie, realizując coś na zasadzie niepodpisanego paktu: czerpią przyjemność z bycia razem, a raczej obok siebie, bo ich dialogi są zdawkowe – Takao ciut więcej o sobie mówi, zaś odnośnie swojej towarzyszki jedynie się domyśla, że z jakiegoś powodu ona nie chce docierać do miejsca pracy, zwłaszcza, że kiedyś napomknęła mu, że uczy się tutaj na nowo oddychać i pewnie stanąć na nogach.

Przypadkowo nastolatek dowiaduje się, że jest ona nauczycielką literatury klasycznej w jego liceum, którą potwornie gnębią i rozpuszczają o niej plotki uczennice III klasy, gdyż wpadła w oko zajętemu chłopakowi – z jednej strony czuje się oszukany, więc pozwala sobie na wybuch gniewu, ale z drugiej jej współczuje, dlatego też wdaje się w bójkę oraz wykonuje buty, które pomogą jej złapać równowagę, a na zadane na wstępie pytanie  koniec końców odpowiada: jeśli nawet deszcz nie nadejdzie, to będę tutaj z tobą, czym podsumowuje głębię i urok tej niezwykłej relacji.

„Ogród słów” trwa zaledwie 46 minut (trzeba oglądać do samego końca, bo po piosence leci dalej!), ale to wystarczy, by olśnić do ostateczności: wyczuciem, subtelnością poprowadzenia historii, symboliką, niedopowiedzeniami, aurą uniesienia, mistyczności, stoicyzmu, szczegółowością i wszechogarniającym pięknem, zwłaszcza przyrody: błyskawice świetliście odznaczające się na niebie, deszcz, który zresztą jest jednym z bohaterów tej historii, obficie zalewający krajobraz, roślinność, owady skaczące po powierzchni stawu, liście poruszane wiatrem – a gałąź z pierwszego kadru wygląda jak taka zza okna, prawdziwa!

Ja jestem zachwycona – bardzo polecam!

Jesteśmy tylko ludźmi i mamy prawo do małych dziwactw…

*wszystkie ilustracje pochodzą ze strony https://www.filmweb.pl/

 

(źródło: https://www.youtube.com/watch?v=P9nbLFe41DE)

Dziewczyno, cała przemoczona
przez chwilę patrzyłaś w moje oczy,

nie przejmując się tym, że
wciąż pada na Ciebie deszcz.
Pogwizdując, ruszyłem za tobą,
mimo, że poznałem Cię z tej strony,
o której wolałbym nie wiedzieć.
Zupełnie jak pierwszej nocy,
gdy się pokłóciliśmy,
powiedziałem,
nie odchodź, nie odchodź.

(fragment piosenki „Rain” w wykonaniu Motohiro Hata)

Ten wpis został opublikowany w kategorii Film. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *