„Czarna woda była tam tak głęboka, iż nawet najgorętsze lato nie było w stanie jej ogrzać” – „Jesienna zbrodnia” autorstwa Andersa de la Motte

Deszcz płacze strugami, a w tych strugach ja – błąkam się gdzieś, chcąc skryć się za ich tęskną obfitością.

Gałęzie drzew zwisają smętnie, zniechęcone szarym kolorem nieba.

Tańczę taniec smutku i popijam go kawą.

Szkicuję Cię w umyśle na różne sposoby.

Latam lotem krwawiącego ptaka.

Wracam, choć nie mam siły na te powroty.

Czasem czuję się dobrze w nicości, nucąc melodię stworzoną w swojej głowie.

 

Przypadkiem chwyciłam za grzbiet książki „Jesienna zbrodnia” autorstwa dotychczas nieznanego mi szwedzkiego pisarza Andersa de la Motte i jakoś tak wzięłam ją ze sobą, a gdy zaczęłam czytać już wiedziałam, że to nie mógł być przypadek…

29 sierpnia 1990 roku w niestrzeżonym kąpielisku, w opuszczonym kamieniołomie w Mörkaby Alexander Morell, Carina Pederson, Bruno Sordi i Marie Andersson odnajdują ciało swojego przyjaciela: 19-letniego Simona Vidjea, z którym dzień wcześniej świętowali zaliczenie matur, jednak po przeprowadzeniu śledztwa śmierć zostaje uznana za nieszczęśliwy wypadek, mimo to emocje z nią związane cały czas tlą się w mieszkańcach ponurego miasteczka.

27 lat później Anna Vesper, która przybywa tu do Skanii ze Sztokholmu, razem z 16-letnią córką Agnes oraz terierem Milo (wcześniej pracowała jako komisarz kryminalny w Wydziale Przestępczości Zorganizowanej) i przejmuje stanowisko szefa policji po Henrym, zostaje poproszona przez Elizabeth – właścicielkę wynajmowanego domu – o ponowne rozgrzebanie tej sprawy: Elizabeth jest bowiem matką Simona, zaś jego ojcem, zmagający z alzheimerem oraz dziedziczną wadą wzroku (retinitis pigmentosa), ceniony malarz Karl-Jo (twórca przejmującego obrazu zawieszonego w Sali Kazań)  w tych zmaganiach towarzyszy jej zajmujący drugą część domu prawnik Lasse i wieloletni przyjaciel rodziny – zarządca majątku Bror Klein.

Czy Annie, na przekór podszeptom nieżyjącego już byłego męża Håkana (za co zresztą oskarża ją prokurator Santesson), utrudnianiu śledztwa przez tutejsze władze, zabiciu istotnego świadka, zastawieniu na nią zasadzki, w której omal nie ginie wraz ze swoją wiecznie nadąsaną córką oraz sekretną Lizą Sarvic, sugerując wskazówkami trochę zdziwaczałego Matsa uda się odkryć prawdę?

 

„Jesienna zbrodnia” jest trochę kryminałem, a trochę thrillerem z elementami powieści obyczajowej, ale z tych niespiesznych, bo historia toczy się tutaj kartka po kartce i słowo po słowie, jednak pomimo tego, że liczy sobie aż 479 stron (Wydawnictwo Czarna Owca), to nie męczy, lecz wciąga – i to bardzo! Nie ma tu jakichś szczególnych zwrotów akcji, a czytelnik i tak tkwi w napięciu, bo tutaj liczy się każdy drobiazg, a ich jest od groma – trzeba więc zachować czujność (ja niby zachowałam, a zakończenie i tak mnie zaskoczyło, co tylko świadczy o zwodniczych umiejętnościach autora 🙂 ). Fabuła prowadzona dwutorowo, aczkolwiek na tyle sprawnie, że nie pojawia się chaos. Klimat ponury, obciążony małomiasteczkową tajemnicą. Genialna psychologizacja bohaterów i ciekawe wątki z ich życia prywatnego. Zajmujące dialogi. Język raczej prosty, ale i tak znalazłam przyrodnicze perełki w postaci liści jarzących kolorami, które wyciągają się ku wysokiemu niebu, małych, pagórkowatych łąk, szarego koca jesiennej wilgoci, stada jeleni albo białych krów, dzikich gęsi, drapieżnych ptaków, stromych zboczy, wąwozów, dróżek, alei wierzb, czerwonych światełek wiatraków, welonu z mgły, połyskującego na różowo nocnego nieba, ciernistych i karłowatych krzewów, starych ścieżek, małego deszczowego jeziora czy powietrza pachnącego delikatną nutą dojrzałych jabłek.

Polecam!

Woda zawsze szuka najniżej położonego punktu.

Szwedzkie lato to zupełnie dobra pora na umieranie.

Większość ludzi słucha na ogół tylko jednym uchem, a słuchając, już myśli o tym, co powie, kiedy przyjdzie ich kolej, dlatego też często wiele z tego, co usłyszeli, po prostu im umyka. Nie tylko same słowa i ton głosu, ale również niemal niewidoczna mowa ciała. Ruchy, gesty, grymasy, pauzy. Znaki, które czasami sugerują coś innego niż to, co zostało powiedziane. 

Ten, kto się spóźnia nie szanuje czasu innych.

Najgorsze, co może być dla policjanta prowadzącego dochodzenie, to zbyt wcześnie się na czymś zafiksować. Kiedy się tak zrobi, mózg automatycznie zaczyna interpretować informacje tak, aby potwierdziły wcześniejsze założenia. Czasami do tego stopnia, że z góry wyklucza się inne wnioski.

Czasami trzeba zrobić to, co się uważa za właściwe.

Nie należy wykluczać motywu, choćby był najbardziej nieprawdopodobny.

Mamy wpływ tylko na teraźniejszość i przyszłość.

Cenne prezenty daje się zazwyczaj temu, kto doceni, temu kogo się lubi.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *