„Z bliska wszystko staje się inne” – „Nie ma i lepiej, żeby nie było” autorstwa Ediny Szvoren

Chłonę Cię Świecie zmysłami, bo myśli mam poplątane absolutnie.

Fantazjuję.

Zawsze tworzę czarne scenariusze.

Jestem wiecznie senna i odrętwiała, jednak paradoksalnie czuję zbyt mocno.

Nie widzę ludzi, którzy mnie mijają, a dostrzegam układane wiatrem źdźbła trawy.

Nie słyszę krzyków, ale jestem wrażliwa na szepty.

Jestem i jednocześnie mnie nie ma.

 

Sięgnęłam po pierwszą wydaną w Polsce książkę autorstwa węgierskiej pisarki Ediny Szvoren „Nie ma i lepiej, żeby nie było”, w której niestety się nie zatraciłam…

Ale to wcale nie oznacza, że gdy pojawi się druga, to z miejsca nią wzgardzę i nie przeczytam.

Właśnie, że dam jej szansę.

 

A poniżej krótkie streszczenia poszczególnych opowiadań, bo ta książka jest właśnie zbiorem opowiadań.

1. Plama

Rodzice Chłopca się rozwiedli – on został z mamą, na którą mówi Matla i ma do niej żal, że nie powiedziała mu jak ma się zachowywać, gdy jest chwalony. Napawają go odrazą niektóre słowa. Gdy jeździ tramwajem, gdzie jeszcze nie sięga do uchwytu, to bacznie obserwuje ludzi. Często poprawia opadający kaptur, ale nigdy nie zaciąga w nim sznurka i zawsze chowa ręce do kieszeni. Chodzi na dwugodzinne treningi tenisa, po których nie bierze prysznica, bo się nie poci. Nie lubi czekać na nadjeżdżające pojazdy, dlatego też biegnie na nie w ostatniej chwili.

2. Pół godziny to mniej niż trwa pieśń chasydzka

Ojciec na co dzień pracuje w bibliotece dzielnicowej, gdzie wybiera książki i wypisuje karty katalogowe (od tego co pół roku pogarsza mu się wzrok). Nie lubi krzyczeć ani nosić przy sobie pieniędzy, ale lubi czyścić buty i wąchać wazelinę kosmetyczną. Mlaska, gdy odkrawa gotowaną słoninę, a robi to przeważnie, gdy straci cierpliwość. Nie żegna się, jak idzie spać. Gniewa na tych, co go skrzywdzili i na tych, co nie (nawet na żonę, która zmarła w wyniku porodu). Nigdy nie potyka się o brzeg dywanu, kiedy zanosi talerze do kuchni i twierdzi, że niczego nie pamięta sprzed czasów grazkiego sierocińca.

3. Nie ma i lepiej, żeby nie było

Dziewczynka pisze w pamiętniku – otrzymała go od Mamy na imieniny i stara się żyć w sposób godny jego prowadzenia; cieszy ją, że ma żółte, sztywne i szeleszczące strony, bo to przypomina szkice projektowe lub pisane gotyckimi literami niemieckojęzyczne listy w szufladzie Tatulka. Przepada za nauczycielką Panią Emmi, która nosi chustę w szczeciniaste kwadraciki i bardzo chce, by tamta dostrzegła jej podłość, ponieważ wtedy się na nią pogniewa, a potem będzie mogła jej przebaczyć. Uwielbia swojego maleńkiego braciszka Dodiczka, ale jednocześnie pragnie wyrządzić mu krzywdę. Pogrzebała ostatnią lalkę w żelazku u stóp leszczyny, bo stała się dorosłą panną, choć wcale się za taką nie uważa. Dobrze czuje się na kocu w ogrodzie, gdzie udaje, że czyta mądre książki. Nie może zadawać się z pół-Żydami Majorami, którym zazdrości, że chodzą na wycieczki, mają dziergane getry i współczesne mapy.

4. Latawiec

Siostry bliźniaczki dzieli cztery i pół minuty. Starsza doznała wypadku (wbiegł w nią koń Serafin) i w wyniku tego jest „gapowata”. Młodsza za to „wystarcza za dziesięć czarownic”: brakuje jej cierpliwości, szybko się złości, nie znosi śmiertelnej nudy i spać w czyjejś obecności, za to lubi nosić sukienkę w fiołki z dawnego lopahoffskiego kostiumu Mamy oraz tłuc i panierować mięso. Mama jeździ na wózku inwalidzkim, a Tata prawdopodobnie zdradza ją z Zielonooką Stajenną. Gdy z głuchym Wujkiem Tónim udają się na zawody, to łyka garść leków, w skutek czego staje się niepełnosprawna.

5. Izaak

Mąż swojej Drugiej Żony ma problemy psychicznie; jest jak skamielina, nawet nie potrafi się kłócić. Śpi w spiżarni na zasikanym materacu, a do garażu, gdzie wykonuje dla swojej Wnuczki z okazji urodzin drzewko mandarynkowe z drucika i koralików, idzie ubrany tylko w kurtkę. Na urodzinach jedzą ciasto kasztanowe, jego Syn podrywa macochę, a on po raz milionowy opowiada przekształconą historię o głodzonych królikach.

6. Omomom

Mąż stale słyszy od swojej Żony, że manipuluje nim pięcioletnie dziecko, ale on się z tym nie zgadza. Żona pracuje w bibliotece publicznej i całuje z Brodatym Panem w ogrodzie obok przedszkola Córki, ale gdy mała mu o tym mówi, to nie daje wiary i usilnie przekonuje ją o wyjazdach na konferencje i karci za niepotrzebną zemstę za sprzeczkę.

7. Hundeschule

Matka i Dziecko Miłości uciekają od Męża-Ojca pijaka i lokują w pokoju, za drzwiami oklejonymi tapetą, u zdziwaczałego Wujka Antona, który żąda od niej w zamian prania, gotowania, sprzątania, przepisywania na maszynie rękopisów i oddawania całej wypłaty, a gdy upora się ze wszystkim może pograć na pianinie. W wolnych chwilach kobieta siedzi na ławce na placu Münster, gdzie przygląda się facetowi turlającemu cytrynę, matkom dzieci bawiących w piaskownicy, pomnikowi Beethowena, a jak odchodzi zostawia po sobie zmięte chusteczki. Kończy kurs językowy jako najlepsza w grupie i imponują jej niebieskie cienie pod oczami Ormian, u których pracuje, a dodatkowo zajmuje wnuczkiem-piromanem Kirkorem. Po zwolnieniu otrzymuje od pracodawcy ręcznie tkany chodnik i odprawę w wysokości dwóch pensji.

8. Śmierć Em

Syn, w dniu przestawienia zegarków, musi zmierzyć się ze śmiercią Matki, czym jest „niemal zaskoczony”, bo odkąd pamięta wyobrażał sobie ten moment. Opisuje reakcje lekarzy, pielęgniarek, patologa, swoje uczucia i otaczającą rzeczywistość, przeplatając urywkami z przeszłości; zwłaszcza wspomina pracę na targu, gdzie tasakiem czyścił ryby, chińskie sandały w trupie czaszki rodzicielki i Inżyniera leśnictwa z ogromnymi haluksami. Podkochuje się w zmęczonej Pielęgniarce w warkoczach i zazdrości tym, którzy potrafią być autentycznie zaskoczeni.

9. Wieża Babel

Zezowata Mirka szuka pracy jako niania, ale to okazuje się nie lada wyczynem właśnie przez to, że jest zezowata i że ma na imię Mirka (co, jak stale podkreśla, oznacza „pokój”), stąd sugeruje jej się, by przedstawiała się jako Anna lub Emma. W końcu zaczyna opiekować się synkiem Byłej Tancerki i Człowieka Wykształconego, którzy mają obsesję na punkcie tego czy któryś z pracodawców ją molestował. Posiadają wielkiego, zdyszanego psa Piripiri i mieszkają w bliźniaku z płaskim dachem. Chłopiec ma dobry słuch, lubi rysować po ścianach i bez rozbiegu skakać na odległość półtora metra, a gdy któregoś razu rodzice wychodzą do teatru prosi ją, by ściągnęła mu z szafy pudełko z puzzlami, za co zostaje zwolniona.

10. Opaczniak

Kobieta z płaczem odmawia wyjazdu na ryby wraz z Mężem kierownikiem zespołu na poczcie, Matką emerytowanym pedagogiem, która jest dumna ze swoich niekobiecych cech i Ojcem pracującym na czarno jako ślusarz, bo niedobrze jej się robi od żabiego rechotu, fikcyjności świata, błystek, piwa w puszkach i zapadających w piasku składanych krzeseł. Generalnie uważana jest za histeryczkę. Nie znosi robótek ręcznych, dotyku nieglazurowanej gliny i niektórych niefonetycznie zapisanych słów. Jej Mąż jest impotentem i nie ma paznokci u stóp. Kiedy przynoszą do domu karpia nie pozwala go zabić; staje się on również impulsem do podjęcia odważnej decyzji.

11. Siedem rozdziałów pewnej powieści

Dziewczynka zostaje uprowadzona przez własnego Ojca. Jinsong ucieka z bratem z prowincji Heilongjiang, a gdy nie idą mu wstępne egzaminy rozpoczyna pracę w barze – z tego powodu doskwiera mu nostalgia i postanawia się pociąć. Szala jest mówcą pogrzebowym, a Csüllög kierowcą. Tatko, Córka i Szwagier, z którym ona ma romans, chwilowo zajmują pokój na poddaszu u dozorcy Liviu. Znajomi zbierają się na walkę amstaffów Muhamada i Spartakusa. Młode Narzeczeństwo, które zaręczyło się znakami zodiaku, jedzie do domu opieki, do jedynego żyjącego krewnego dziewczyny, czyli Wujka Dobindy.

12. Na Plac

Kobieta, która z powodu choroby nie może wychodzić na słońce, a ludzie ciągle wyśmiewają jej nazwisko (ponadto ktoś uporczywie deformuje je na skrzynce na listy) cieszy się z zakupu własnego mieszkania z balkonem na ósmym piętrze. Zwykle spaceruje po korytarzu, a czasem zachodzi za mleczne drzwi ze szkła zbrojonego, gdzie pracuje Ślusarz z bujnymi wąsami i w fartuchu indygo, który dorabia klucze – nawiązuje z nim przelotną znajomość, a gdy otrzymuje od niego niebieski parasol osłaniający przed słońcem, wędruje aż na plac zabaw, ale w końcu złośliwe Matki proszą, by przestała tam przychodzić.

 

„Nie ma i lepiej, żeby nie było”  to 12 opowiadań liczących łącznie 251 stron (Wydawnictwo Książkowe Klimaty), ale czytając je miałam wrażenie, jakby było ich co najmniej 10 tysięcy. Naprawdę. Mimo tego, że są zwięzłe, dłużyły mi się tak bardzo, że aż bolało mnie całe ciało z wewnętrznej niewygody, która wcale nie wynikała z podejmowania trudnych i smutnych tematów w dziwny sposób, bo ja lubię trudne, lubię smutne i lubię dziwne. Więc może to nie była niewygoda, tylko zwyczajne znużenie formą w jakiej zostały podane? Znużenie stylem? Bo choć jest tu groteska, dysharmonia, pozaracjonalność, niedookreślony czas oraz przestrzeń, przekształcanie symboli i animizacje, a wszystko tyczy się ludzi wybrakowanych, zobojętniałych, opuszczonych, nierozumianych, ułomnych, pełnych wad, obaw, urojeń, rytuałów, ale też marzeń, to jednak… nie chciało mi się ich podglądać, nie współodczuwałam i w ogóle byłam pozbawiona jakichkolwiek emocji: nie było ani złości, ani krępacji, ani przygnębienia – nie obudziła się we mnie czytelnicza ciekawość, nie chciałam wiedzieć dlaczego i co będzie dalej, bo jedynym czego pragnęłam było dobrnięcie do ostatniej kartki, do której dobrnęłam z ogromną ulgą.

To zdecydowanie nie jest propozycja dla mnie.

Jedynym, co mi się tutaj tak naprawdę podobało była percepcja rzeczywistości bohaterek z opowiadań „Opaczniak” i „Nie ma i lepiej, żeby nie było”, ponieważ dzieje się to na zasadzie genialnego strumienia świadomości, czyli totalnej mieszaniny tego, co w środku i na zewnątrz, tego, co się zobaczyło, usłyszało, wywąchało, przypomniało czy skojarzyło.

Jeśli czas zamiera, to bez widocznego znaku.

Lęk z bliska przypomina poczucie winy.

Radość nigdy nie jest niezmącona, a jeśli tak, to nie jest radość.

Nie ma czegoś takiego na świecie jak szczęście, i lepiej, żeby nie było.

Niemal każdy dzień jest rocznicą jakiejś porażki.

Kto jest zmęczony od urodzenia, nie szuka spokoju, tylko pretekstu dla tego zmęczenia.

Jeśli człowiek w czymś siedzi, gorsze wygląda lepiej, dobre z kolei nieco gorzej.

Śmiech nie ma nic wspólnego z dobrym humorem.

Bywa, że człowiek się przeliczy.

Powstawanie jest wolne, znikanie szybkie.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *