Kocham dzisiejszy dzień za to, że bywa miejscami smutny oraz ciemny, bo wyławiam te fragmenty swoją rzewliwą wędką, siedząc na skraju parapetu i czuję koligację, gdy przykładam je do rozpędzonego w martwej Duszy serca; wtedy wiem, że słoneczno-mroczny dysonans będzie trwał wiecznie, ale słońce nigdy nie wygra tego pojedynku.
Nie u mnie.
Podtapiam-zatapiam się w treści „Nie pozwól mu odejść” autorstwa Kathryn Croft, mając świadomość, że ludzie mogą sobie nie pozwolić, ale życie i tak zrobi swoje, jeśli mu się tylko zrobić zechce.
Zoe i Jake Monaghan 3 lata temu stracili 14-letniego syna Ethana (utopił się w rzece razem ze swoim kolegą Joshem) i odtąd nie są w stanie powrócić do równowagi: oddalili się od siebie, uciekają w pracę (ona jest pielęgniarką w klinice leczenia niepłodności, a on wraz z przyjacielem Liamem prowadzi firmę zajmującą się projektowaniem graficznym), przenoszą się z Guildford do Londynu, nie potrafią ze sobą rozmawiać, wzajemnie się oszukują, zapętlają w sekretach, zaniedbując przy tym drugiego, starszego syna – 19-letniego Harley’a, który choć stara się być oparciem i nigdy nie sprawia żadnych problemów (spotyka się z sympatyczną dziewczyną Mel, wzorowo zdaje egzaminy na studia medyczne, jest spokojny, poukładany), to sam ugina się pod tym ciężarem, a nawet pod kilkoma ciężarami (oparcie znajduje jedynie w długoletniej przyjaciółce rodziny Leanne, która, jak się z czasem okazuje, wie najwięcej, ale to nie oznacza, że nic tutaj nie namąci, bo namąci, i to wcale niemało).
Gdy codzienność wydaje się być umiarkowanie znośna (a przynajmniej wszyscy nakładają dobre maski), Zoe otrzymuje maila o teści:
Musisz odkryć prawdę o tym, co przytrafiło się twojemu synowi nad rzeką trzy lata temu. Nie wierz w kłamstwa. To nie był wypadek.
co jednoznacznie sugeruje, że śmierć Ethana jednak nie była tragicznym przypadkiem.
Mimo że śledztwo zostało już dawno zamknięte i nie wykazało niczego niepokojącego, to serce matki wie swoje: rozpoczyna się walka o poznanie prawdy, za wszelką cenę – zwłaszcza, że Harley nagle znika, a do niej przychodzi kolejna wiadomość:
Dwóch załatwionych, nie zostało żadnego. Jakie to uczucie: stracić wszystko?
Kto przysyła SMS-y?
Kim jest Kyle Andrews i jaką wiedzę posiada?
A co na ten temat wie koleżanka ze szkoły – niejaka Daisy Carter?
O co parę dni przed dramatem pokłócili się chłopcy?
Kto za nimi poszedł?
Czego się dowiedział i co zobaczył?
Co znajdowało się na niespodzianie znalezionej, a tak bardzo znaczącej fotografii?
Jaką tajemnicę skrywają rodzice Josha – Roberta i Adrian Butler?
Czy Zoe odkryje, co wydarzyło się tamtej nocy nad rzeką?
„Nie pozwól mu odejść” to 388 stron (Wydawnictwo Burda Książki) świetnego thrillera psychologicznego, który z tak gęstą, ponurą atmosferą i trzymającą w napięciu fabułą mógłby ciągnąć się jeszcze przez drugie tyle. Niesamowite zwroty akcji. Genialnie zarysowani bohaterowie. Ciekawe dialogi. Absolutnie zaskakujące zakończenie. Przepiękna, złowróżbno-mglista okładka.
Najlepsza miłość to taka, która rodzi się stopniowo.
Żałoba to bardzo indywidualna sprawa.
Nigdy nie można w pełni odzyskać spokoju ducha po utracie.
Przeszłość nigdy nie pozostaje pogrzebana.
Chociaż do jakiego stopnia tak naprawdę można znać własne dzieci?
Na tym polega problem z posiadaniem długoletnich przyjaźni – wiedzą o człowieku za dużo.
Ludzie nie zawsze postępują sensownie, gdy w grę wchodzą emocje. Robią czasami szalone rzeczy.
Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i wszyscy jesteśmy skomplikowani, prawda? Każdy ma swoje małe wady.
Niektórych rzeczy nie da się naprawić, a próby ocalenia ich przyniosłyby więcej szkody niż pożytku.
Zawsze trzeba zachować otwarty umysł. Traktować każdą sytuację indywidualnie i nie wyciągać pochopnych wniosków.