Tęsknię za śniegiem, co to bielą swoją puszystą doprowadza mnie do szaleństwa, bo wiem, że choć ekscytuje moje oczy, utrudniając złapanie orzeźwiającego dla Duszy oddechu, to tą bielą wszechstronną kłamie okrutnie, zataja; a ja lubię karmić się ułudą, ale nie kłamstwami.
Lubię jak ta biel skrzypi pod butami – wtedy wiem, że rozpacza, więc czuje.
I nie potrzeba mi nic więcej ponad ten mroźny bolesny zgrzyt.
A pod śniegiem jest czarna wilgoć ziemi: wystraszona, rozzłoszczona i poharatana.
Wyczuwam zapach drewna i wina, więc bez zastanowienia przebieram się w drzewo: w całości owijam nieumierającym bluszczem, bo martwotę i tak w nadmiarze noszę w sobie, zatem pozwalam sobie na strojenie. W dłoni mam bukiet kolczastego ostrokrzewu.
Stoję dostojnie, jednak nie obojętnie, wchłaniając z czerni trujące, ponieważ to ożywcze i tak pędem we mnie umiera.
Nakłuwam palec cierniem, próbuję krwi, a potem ze spokojną nierównowagą przepijam winem.
Czytam książkę białą jak niewinność. Piję kawę czarną jak grzech.
„Pod śniegiem” autorstwa Petry Soukupovej.
Trzy siostry, zimową porą, wsiadają do jednego samochodu i jadą do domu rodzinnego na urodziny ojca. Każda z nich targa ze sobą nie tylko prezent i podręczny bagaż, ale również bagaż prywatnych, uciążliwych doświadczeń: Blanka to perfekcyjna, ale niedoceniana, będąca na ciągłej, nieudanej diecie, nadwrażliwa gospodyni z trójką dzieci (zamknięta w sobie, zakompleksiona Fanyna, rozkapryszona Beta i maleńki Filipek), buldożkiem francuskim Baronem oraz wiecznie zapracowanym mężem Liborem, z którym nie potrafi się dogadać, Olga to szanowana w środowisku zawodowym prawniczka, z zupełnie nieustabilizowanym życiem osobistym, samotnie wychowująca nieznośnego synka Oliviera, a najmłodsza, najbardziej rozpieszczona przez tatę Kristýna jest ekstrawagancką wegetarianką wplątaną w romans z żonatym Davidem, który w istocie żony zostawić nie chce, ale ona wciąż naiwnie wierzy, że tak się stanie.
Podróż w niewielkiej, zamkniętej przestrzeni rozdrażnia, czym doprowadza do absolutnego chaosu, wyzwalając miriady doznań, wzajemnych pretensji, popełnionych błędów, niepotrzebnych słów, oskarżeń, wspomnień, refleksji i słabostek, ukazując tym samym ogromne różnice w sposobie postrzegania, niedociągnięcia w relacjach, które dość nieudolnie, jednak z uczuciem, czasem empatią pragną tu i teraz sklejać, bo każda z nich jest w jakimś obszarze niespełniona i każda chciałaby być po prostu szczęśliwa.
Zagorzałe dyskusje sióstr i burzliwą kotłowaninę myśli przecinają ciche wyznania ich matki Marie, mającej na to wszystko własną, nie mniej, a może i bardziej gorzką perspektywę.
„Pod śniegiem” to 405 stron (Wydawnictwo Afera) odkopywania od lat zamarzniętego.
To intymna książka, wdzierająca w najtajniejsze zakamarki ludzkiego rozważania i czucia, ukazująca ułomności i głęboko skrywane lęki, do których nikt nie chce przyznać się nawet przed samym sobą, a co dopiero, gdy inni zaczynają wyciągać to na wierzch i brudzić wybieloną rzeczywistość.
Prym wiodą tutaj kobiety, ale to nie oznacza, że mężczyźni znacząco nie wywarli wpływu na to, jakie się stały; po prostu autorka dopuściła ich żale do głosu.
Pusto tu i chłodno atmosferą i samotnością, ale nie bez emocji, bo tych jest zatrzęsienie.
Bardzo prawdziwa, dlatego smutna, wszakże wyzbyta literackiej pompatyczności, dzięki czemu, mimo że traktuje o ciężkim, to wyjątkowo lekko się ją czyta, ale nie pozbawiona dwuznaczników, które nakłaniają, by się domyślić, nigdy nie dając oczywistych odpowiedzi; ale czy tak nie jest też w życiu, że nic poza śmiercią nie jest pewne? A ona i tak zawsze człowieka zaskakuje, jakby to nagminnie nie powtarzała, że przecież nadejdzie, bo nieunikniona i przechytrzyć jej nie sposób.
Jeśli człowiek ma być sam, to będzie.
Udawanie to nic przyjemnego.
Bo to właśnie szczęśliwych ludzi można przyłapać na prostych, niewymuszonych chwilach radości.
Ale książki są czasami po prostu o wiele ciekawsze od wszystkich ludzi.
Bo samotny człowiek niczego się nie spodziewa, niczego nie oczekuje, a kiedy żyje z kimś, łudzi się, że ta druga osoba zachowa się w jakiś konkretny sposób, że do czegoś się przyda, że będzie czuć się lepiej tylko dlatego, że ta osoba jest przy nim. Ale tak nie jest, jeśli dwoje ludzi nie kocha się naprawdę od samego początku, jeśli są tylko szaleńczo zakochani, z czasem życie robi się nie do wytrzymania.
Fajnie mieć czasem jakąś tajemnicę tylko dla siebie.
Nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać od życia. Czasem jednak wiadomo.