„Biała jak śnieg, rumiana jak krew, czarna jak heban” – „Śnieżka musi umrzeć” autorstwa Nele Neuhaus

Sławetne słowa: „Lustereczko, powiedz przecie:
kto jest najpiękniejszy w świecie?”

Prześliczna królewna i zazdrosna macocha.

Zbyt mocno zasznurowany gorset. Toksyczny grzebień. Zatrute jabłko.

Serce młodego warchlaka w puzderku.

Maleńki domek, a w nim 7 krasnoludków.

Szklana trumna.

Zakochany książę.

I miłość, która przezwycięży nawet śmierć.

Pewnego razu w środku zimy, gdy z nieba padały płatki śniegu jak pierze, królowa siedziała przy oknie o ramach z czarnego hebanu i szyła (…) Wkrótce urodziła córeczkę białą jak śnieg, o ustach czerwonych jak krew, o włosach jak hebanowe drewno. Dlatego nazwano ją Śnieżką. Gdy dziecko urodziło się, królowa umarła.

Stop.

To nie bajka spisana w księdze Braci Grimm, bowiem w „Śnieżka musi umrzeć” autorstwa Nele Neuhaus nie zmarła matka, lecz Śnieżka, a raczej… ktoś brutalnie ją zamordował.

 

6 listopada 2008 roku, 30-letni Tobias Sartorius, po 10 latach odsiadki za podwójne morderstwo (został oskarżony o pozbawienie życia byłej dziewczyny Laury Wagner i ówczesnej Stefanie Schneeberger, czyli „Królewny Śnieżki”, jednak… ich ciał nigdy nie odnaleziono, a sam Tobias niczego nie pamięta), opuszcza zakład karny IVA Rockenberg i wraca do rodzinnego miasteczka Altenhain. Na miejscu okazuje się, że ojciec Hartmut rozstał się z Ritą, zamknął cieszącą sławą knajpę, pozbył zwierząt, doprowadził dom do ruiny, a zresztą i on nie jest już jego, bo, by pokryć długi, odsprzedał gospodarkę tutejszemu bogacz Claudiusowi Terlindenowi (ojciec Larsa – najlepszego przyjaciela Tobiasa; obecnie jest za granicą, a tam robi ogromne biznesy), do tego odrzuciło go społeczeństwo, które w akcie zemsty postanowiło zgotować piekło mordercy nastolatek.

Po stronie mężczyzny staje garstka znajomych sprzed lat: Nadja von Bredow (rozkochana w nim od zawsze przyjaciółka z sąsiedztwa, teraz popularna aktorka), koledzy Jörg Richter, Felix Pietsch i Michael Dombrowski oraz zbuntowana 17-latka Amelie Fröhlich, która przybyła tu całkiem niedawno z Berlina „za karę” (rodzicielka nie potrafiła sobie z nią poradzić, więc odesłała ją do taty) i pracuje w karczmie „Pod Czarnym Rumakiem”, gdzie właśnie usłyszała o powrocie Tobiasa, a gdy go poznała i wysłuchała zaczęła mieć wątpliwości co do jego winy, więc zdecydowała trochę powęszyć; pomógł jej w tym autystyczny brat bliźniak Larsa – Thies, ofiarowując sekretne malunki i wprowadzając do starej oranżerii, co niestety nie kończy się dla nich dobrze, ponieważ Amelie nagle znika, a chłopak ląduje w szpitalu psychiatrycznym.

Do tego węszenia dołącza nadkomisarz policji kryminalnej i szef zespołu dochodzeniowego wydziału K11 – terroru kryminalnego i zabójstw w Hofheim Olivier von Bodenstein i komisarz Pia Kirchhoff , których przywiodło tutaj ciało wykopane z podziemnego zbiornika na terenie byłej bazy lotniczej, bo tym ciałem… jest ciało Laury.

 

W jakim celu są organizowane tajne zgromadzenia w kościele?

Co jest na obrazkach Thiesa?

I komu przeszkadzały tak bardzo, że postanowił je pociąć?

Kto podpalił oranżerię?

A kto ukradł akta?

Co tak naprawdę lata temu wydarzyło się w stodole?

I jak się ma do tego jędzowata sklepowa Margot, minister edukacji Grzegorz Lauterbach oraz jego żona – uwielbiana przez wszystkich lekarka Daniela?

Właściwie: jak się ma do tego cała wspólnota z Altenhain?

 

Zbyt wiele mieli we wsi tajemnic… tajemnic, które nigdy nie powinny wyjść na jaw.

 

„Śnieżka musi umrzeć” to naprawdę dobry, mocno trzymający w napięciu kryminał, który mimo 516 stron (Wydawnictwo Media Rodzina), połyka się błyskawicznie, bo dosłownie każda strona jest przesiąknięta duszną atmosferą tajemnicy. Intrygująca, absolutnie zawiła, ale przy tym nie niedorzeczna historia poprowadzona w tak misterny i logiczny sposób, że nie da się w tym wszystkim pogubić. Multum zwrotów akcji. „Normalni” bohaterowie, w tym „normalna” para detektywów, czyli takich, którzy nie są obdarzeni ponadludzkimi cechami i również mają realne problemy, lęki oraz słabości, wszakże i to nie podąża w przesadnym kierunku.

Oczywiście można wskazać tutaj pewne mankamenty, na przykład zbyt dużą ilość postaci i wątków (a jak wiadomo nadmiar przeważnie nie służy) bądź rozwlekające się zakończenie, które albo zaskoczy albo nie, ponieważ autorka daje po drodze ogrom wskazówek (chociaż czasami bywają zmyłkowe), jednak można na te dłużyzny przymknąć jedno oko, podczas gdy to drugie będzie zachłannie śledziło tekst, chcąc rozwikłać zbiorową zagadkę.

Polecam.

Są sytuacje, w których nie można wybrzydzać.

Wystarczy jedna chwila… jeden niewłaściwy krok, spotkanie z niewłaściwymi ludźmi i nigdy już nie jest tak, jak wcześniej.

Jakie to życie, kiedy na każdym kroku czyhają na człowieka upiory z przeszłości?

Czasem wszystko idzie nie tak, choć wszystko robiliśmy dobrze.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *