„Świat, w którym żyjemy, jest okropny, zły, cyniczny, niesprawiedliwy, pazerny i pusty. A my wraz z nim. Zmierza ku nicości, a my wraz z nim” – „Jak przejąć kontrolę nad światem 2” autorstwa Doroty Masłowskiej

Świat oszalał, malując mrozem skryty we mgle.

Ale ja lubię to mroźne szaleństwo.

 

Kiedy tylko usłyszałam, że będzie druga część „Jak przejąć kontrolę nad światem, nie wychodząc z domu” autorstwa Doroty Masłowskiej, błyskawicznie zamówiłam jeszcze w przedsprzedaży i dość niecierpliwie czekałam, ponieważ ta pierwsza wywarła na mnie duże wrażenie.

Poniżej nakreślę słów kilka o każdym z 10 tekstów, gdzie oczywiście posłużę się ogromem długich cytatów, bo po cóż opowiadać o czymś, co jest tak genialnie napisane? Aczkolwiek już na wstępie przyznam, że wolę tę pierwszą część, ale dopiero na końcu wyjaśnię dlaczego tak uważam.

 

1. „Apetyt na miłość”

Czyli o oglądaniu i występowaniu w inscenizowanych programach, gdzie stawką jest albo zawzięte, desperackie poszukiwanie miłości albo chęć pokazania się w telewizji. O tym, że to nie tylko pasjonujące badanie terenowe (…) To także swoisty bestiariusz Polaków. A może wielkie kompendium ich handmade’owych autokreacji? Plus jak zawsze w TVN-ie: najnowsze trendy, błędy językowe i patologie. I o tym, że kiedyś był opiekuńczy stosunek telewizji do”szarego człowieka”, a teraz ta sympatia do zwykłych ludzi zgasła, bo żarty na ogół są nacechowane okrucieństwem i niewybrednymi podtekstami a im bardziej niedorzeczny, atelewizyjny bohater, tym łatwiej między jego słowa wmontowywać ironiczne wtręty; nie chodzi więc o to, by „ośmielić, wspomóc i empatyzować”, tylko o to, by dla oglądalności zrobić z człowieka „czystą bekę”.

 

Taka jest właśnie loteria miłości. Głupia, ale śmiertelnie poważna. Lekka, ale bardzo ciężka.

My w czasach postprawdy chcemy prawdy. Nawet jeśli jest nieprawdziwa. Chcemy dokumentu, nawet jeśli jest spreparowany. Chcemy faktów, nawet nie muszą być autentyczne.

2. „Kuba”

Relacja z podróży na Kubę, gdzie trocinowate buły, psy leżące w poprzek na chodniku, rum i ketchup na kartki, wymalowane na złoty oraz srebrny kolor fiaty 126p, hotele bez okien, bryczki pcv zaprzężone w kulawe koniki, telefon stacjonarny ustawiony na taborecie, ryż z fasolą, ciemność niespotykana: prawdziwa i czarna, wieczna muzyka, pijani, erotyczni ludzie, gdzie co położyło się, to już leży. Co zawisło, wisi. Co śmierdzi, śmierdzi dalej, ale właśnie tu się egzystuje się inaczej, lepiej, bowiem ten świat bez rzeczy, to odseparowanie od internetowych ułud sprawia, że można poczuć życie.

 

Jesteśmy odzwyczajeni ŻYĆ, a tylko oglądamy, przeglądamy, scrollujemy bezustannie jakieś tam rzeczy na tych wytłuszczonych ekranach (…) Dzień po dniu uderza nas coraz wyraźniej, że przedmioty, gadżety, bajery, systemy, technologie dały nam tak wiele, ale zabrały coś kluczowego. Życie. To po to przyjeżdżają tu zachodnie wampiry, kraść tę cielesność, erotyczność, staminę. Ostrzykiwać się tą gorącą, żywą krwią; patrzeć, jak ludzie tu chodzą, jak tańczą, jak krzyczą, jak żyją.

Przedmioty mnożymy jedynie dlatego, że tworzą jakby rodzaj trójwymiarowego języka obrazkowego, którym wywrzaskujemy różne swoje baśnie i stojące za nimi tęsknoty, aspiracje, rozpacze, niespełnienia…

3. „Szycie”

O kursie szycia, poczuciu niemożności, obezwładniającej pokory i konieczności uznania swojej całkowitej bezradności wobec tajemnic kroju, konstrukcji i mody, o tym, że co innego wciągać bezmyślnie co rano bluzkę kupioną za równowartość obiadu, co innego skonfrontować się z niegramotnością własnych rąk, które stają okoniem nad wdaniem głupiego rękawa albo na kwadransie zawieszają się nad kieszenią, o zmianie sposobu konsumpcji odzieży z dobrych jakościowo na tańsze i mniej trwałe, ale NOWE i o zawiązywaniu wspólnoty podczas nauki.

 

Ubrania szyte za ułamki centów, nie mają właściwie żadnej realnej wartości. Tej ostatniej nabierają dopiero, gdy ktoś dopisze do nich marketingową baśń, podinscenizuje ją, puści stosowną muzykę i chmurę perfum. Albo chociaż umiejętnie o nich opowie; słowami jak zaklęciami nada im cechy, których być może wcale nie posiadają. Hokus-pokus – i oto woda szytych w Bangladeszu za bezcen szmatek zamienia się w cenne wino NAJNOWSZEJ KOLEKCJI.

Popyt na nowości właściwie się nie kończy. Sezony, śródsezony, przedwyprzedaże i powyprzedaże; kupujemy ubrania coraz tańsze, coraz szybciej przeceniane, dawno poza naiwnymi, archaicznymi kategoriami niezbędności, użyteczności, trwałości, »porządne, starczy na długo« wcale nie musi tu być zaletą; każda nadmiernie trwała rzecz ruminuje po szafie jak wyrzut sumienia; stara, nudna i ciągle taka sama rzuca cień na zakup nowej, innej, lepszej. Coraz częściej chodzi nam przecież o akt kupna – czasem nawet nie trzeba zakładać czy używać, wystarczy wejść w posiadanie.

4. „En route”

Chaotyczne, przesadne i machinalne przemieszczanie, „sztucznie zapładniane i moderowane” życie towarzyskie i wynikająca z tego ogromna samotność oraz tęsknota za codzienną rutyną.

 

Droga zmienia wyobrażenie o samotności; trzeba nauczyć się nią zarządzać, administrować, coś pęka i ludzie rozlewają się po przypadkowo napotkanych, wzmaga się spontaniczny ekshibicjonizm, rozkwitają szybkie przyjaźnie, skraca się dystans.

Tułaczka jest dziwnym stanem ducha. Percepcja zmienia się: droga rwie rzeczywistość na strzępy, obrazy, refleksy, wrażenia. Rzeczy dzieją się w pośpiechu, chaotycznie, niedożyte i niewybrzmiałe; kumulują się, ale nie tworzą żadnej opowieści, fluktuują w pamięci jak stłuczone szkiełka w kalejdoskopie, składając się za każdym potrząśnięciem w inny kształt.

W drodze różnie bywa. Przeważnie fantastycznie, choć równie często okropnie.

5. „Gruziński mężczyzna w ogrodzie – szkic do portretu”

Historia Tony’ego, który razem z żoną Nuką, prowadzi penthouse: on to „niespełniony samiec alfa”, „człowiek chaos”, „kapitan wiecznie tonącej łodzi”, więc to właśnie ona –”asystentka amortyzująca poczynania niewydarzonego księcia” wylewa wodę za burtę, zatyka rękami dziury; dyskretnie, po cichu, by jemu mogło się wydawać, że steruje. Kompensuje, wyrównuje, podkłada kartonik pod chwiejące się stodoły, gołymi rękami łapie spadające szkło.

 

»Gao bu cheng, di bu jiu!« – tak Chińczycy określają człowieka, którego nie stać na rzeczy wielkie, ale nie potrafi zadowolić się małymi.

6. „Poczta Polska”

Opowieść o aktualnej ofercie Poczty Polskiej, która obfituje w niewydarzone buble, rzeczy pokraki, mutanty; z góry zbędne, szpetne, a co za tym idzie wstydliwe, ośmieszające, sprawiające przykrość swoim bezsensem. Są to przedmioty pozorne, bez walorów użytkowych, tak jakby liczył się sam akt ich nabycia, jakby tak naprawdę kupowało się ich kupowanie.

 

Poczta Polska zdaje mi się jakąś schulzowską fantasmagorią. Składem podrób podróbek i kopii kopii, magazynem atrap i erzaców. Szpitalem tandetnych rzeczy, które naśladują krzykliwe konwencje estetyczne transformacji, przywołują jakieś niegdysiejsze śniegi, nieaktualne sławy i chwały, krzywe Jezusy i niedźwiedzie Wojtki; wywołują duchy zaklęte w badziewiach i piratach. Prawdopodobnie i to niedługo przeminie, zastąpione sprawnym, laickim, przewidywalnym, podobnym do wszystkiego urzędem-Starbucksem, teraz jednak jeszcze chwilę trwa tak dziwne, bliskie, choć obce, okropne, tajemne.

7. „Jesień w Szanghaju”

Kolejna relacja, tym razem z podróży do Szanghaju w ramach programu stypendialnego dla artystów, podczas której doskwierają nie tylko wstrętne, zasyfione pokoje, ale też brak realnych więzi, emocji i związku. Dominuje tu poczucie obcości, odosobnienie, melancholia, brak powszedniości, bliskich, ojczystego języka, co sprawia, że skleja się prowizoryczne więzi z byle czego, z zamienników formuje jakiś porządek rzeczy i wręcz histerycznie lgnie do nieznajomego, by i wysłuchać i zwierzyć z własnych bolączek oraz sekretów, także o „euforii nadmiaru”, która pojawia się w zderzeniu z tanimi chińskimi produktami.

 

Ciekawe, że tani plastik narzuca poetykę marynistyczno-oceaniczno-rzeczną. Kojarzy się z zalewem, powodzią i morzem, tak jakby był już nimi, zanim jeszcze do nich trafi; nasze ręce i domy zdają się tylko przystankiem podczas tego wielkiego rejsu, spływu. Jak ocean, w którym ostatecznie osiądzie na wieczność, jest plastik bezbrzeżny i nieogarniony; czy to jego produkcja, która dawno wymknęła się spod kontroli, czy też fakt, że »wystarczająco dużo« przestało wystarczać, a sycące jest dopiero »bardzo, bardzo dużo«, »Za dużo«, »nieskończenie dużo«. Nie chcemy już po prostu »dużego wyboru«, chcemy być nim przytłoczeni, oszołomieni, chcemy bezkresu, bezmiaru, zatrzęsienia. Chińszczyzna zaspokaja to marzenie o »przelewaniu się«, jednocześnie stymulując obsesję oszczędności, obniżki, okazji, »wszystkiego najtańszego«. Kupujemy, z przyjemnością podliczając zaoszczędzone, a wręcz zarobione na kupowaniu pieniądze.

8. „Problemy”

O upublicznianiu swojej prywatności na portalach społecznościowych, opowiadaniu o swoich kłopotach systemowi, o tym, że irracjonalnie można wyluzować, kiedy dzieje się najgorsze i pandemii, która chociaż na chwilę zatrzymała ten wir, ten pojebany młyn i krzyż, ten porąbany świat i wielką kasę fiskalną.

 

Współczesność oferuje tak wiele praktycznych narzędzi do kreatywnego samoobnażania.

Problemy wymuszają przewartościowania, relatywizują, zobojętniają. Zwłaszcza takie duże, nierozwiązywalne w warunkach chałupniczych, takie, na które nie działa ani witamina C, ani Problem Forte, ani Problemin Fast, ani nawet PROBLEMAX MAX Zatoki – zdawałoby się, taki mocny.

9. „Maska”

O wirusie, który wymusił przyhamowanie i dostrzeżenie faktycznego życia, faktycznych ludzi i problemów, a nie wykreowanej papki, o przytłoczeniu ilością własnych niedopatrzeń, nieobecności, godzin nieusprawiedliwionych, braków, dziur, białych plam, gliczy, o rezygnacji z optymalizowania i kompresowania.

 

Bo wiemy, że życie jest tylko jedno, a każda chwila tak cenna; przy odrobinie sprytu można zrobić z niej co najmniej dwie albo trzy inne chwile!

10″.#hot16hallenge”

O wyzwaniu/akcji muzycznej, polegającej na utworzeniu w 72 godziny tekstu składającego się z 16 wersów, zarapowaniu i nominowaniu kolejnych osób, w celu nakłaniania do wpłacania pieniędzy do walki z koronawirusem.

Coś w tym jest naprawdę hipnotyzującego. Jakieś wywrócenie rzeczywistości na nice i potrząsanie, potrząsanie; darmowe narkotyki, którymi można się wpędzić w grubą fazę drogą oglądania YouTube’a oczami (…) Przynosi chwilową ulgę i rozkosz zbiorowe demolowanie i plądrowanie porządku języka i wraz z nim – symbolicznie – rzeczywistości, na którą nie można nic poradzić. Coś jak performatywny mem (…) Jednak nie sposób nie dostrzec ich niebezpieczeństwa: w mgnieniu oka zamieniają one rzeczy potworne w rzeczy potwornie śmieszne. Ich zaletą jest, że odbierają okropieństwu jego grozę, wadą zaś, że odbierają mu jego grozę (…) To zbiorowy gwałt na gatunku, ratunku! z udręczonego łona hotchalllenge’u gramolą się kolejne mutanty, rarogi, człekozwierzoupiory (…) Była w tym zaraźliwość, amok, szał, upust sfrustrowanej izolacją energii, nawet nie twórczej, bo często odtwórczej, może więc po prostu fizycznej? Pragnienie bycia, działania, wpływania, mówienia, wyglądania, wydawania się i bycia oglądanym, dostrzeganym, postrzeganym. Coś jakby spontaniczna narodowa terapia zajęciowa z elementami rywalizacji i wątkiem charytatywnym (link do zbiórki jest w opisie) (…) Szesnastki. To one wygenerowały właściwy folklor zarazy. A może jest w nich po prostu instynkt zbiorowego autoportretu? Wspólne selfie z narodem? Albo z pandemią? Pragnienie swej przynależności do »wszyscy«? Na pewno. Ale nie znaczy to wcale, że jest to działanie jakiekolwiek wspólnotwórcze. Raczej rekonstruujące istniejące hierarchie. Fajni nominowali przecież fajnych (…) Po wydrenowaniu ograniczonego pandemicznego imaginarium (…) zostało już niewiele do dodania i ponownie zaczęło wiać nudą, niepewnością i nicością. Wychodzi na to, że po prostu odtańczyliśmy gremialnie spektakularny taniec niemocy (…) »Walka z ostrym cieniem mgły« perfekcyjnie przewodzi emocjonalną jakość ostatnich miesięcy: zagmatwaną niemożliwość, odrażający nonsens i naszą bzdurną niemoc.

 

Pandemia nadaje wszystkiemu cechy pandemonium; jedyną wystarczająco plastyczną perspektywą zdaje się perspektywa psychodeliczna.

 

„Jak przejąć kontrolę nad światem 2” to 10 prześmiewczych tekstów, liczących w sumie 234 strony (Wydawnictwo Literackie); niby niewiele, a jednak odnoszę wrażenie, jakby było ich… za dużo, jakby czasem były na siłę rozwleczone, niepotrzebnie upchane słowami dla długości tekstu właśnie, a akurat ta autorka ze swoim drobiazgowym okiem i błyskotliwie niekonwencjonalnym, bogatym stylem absolutnie tego nie potrzebuje, więc się dziwię. Trochę przegadana ta książka, ale to nic, bo i tak nie brakuje dogłębnej obserwacji oraz analizy rzeczywistości, słodko-gorzkich autorefleksji, kąśliwych uwag i dużej dawki czarnego humoru, ironii oraz dystansu, kiedy opowiada o potrzebie nadmiaru bezrefleksyjnych wrażeń i równie bezrefleksyjnym podróżowaniu, które przyczynia się do odczuwania dziwnej samotności tudzież budowania chwilowych wspólnot i „koślawych relacji”, także o potrzebie zakupywania nowości, mnożeniu dla samego mnożenia, idei posiadania, kulcie przedmiotów tandetnych i szkaradnych, które, mimo bezcelowości mają za zadnie po prostu być, o oglądaniu „spreparowanych, wyreżyserowanych, dziadowskich programów telewizyjnych”, niemocy, nonsensie i iluzji służenia, o życiu w trakcie pandemii czy tworzeniu fake-dobra nie poprzez realne działanie, a poprzez opowiadanie o pomaganiu.

Nie jestem fanką tej książki i znacznie bardziej podobała mi się pierwsza część, ale dla tej sarkastycznej, lecz przerażająco trafnej szczegółowości warto przeczytać, by choć przez chwilę się powstydzić i zastanowić. Może to coś zmieni. A może nie. Ale wstyd, nawet ciut drwiącego uśmieszku oraz smutnego współczucia u tego, kto odnajdzie tam siebie, pozostanie.

Ja tę książkę podzieliłam na pół, a mianowicie podobały mi się teksty: „Poczta Polska”, „Szycie”, „Problemy”, „Maska” i „#hot16hallenge”, a pozostałe znacznie mniej.

I zbliżenie na cudownie prawdziwy napis na kubku, bo aż żal się tym nie podzielić 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *