Wczoraj pogoda okazała się być niezwykle dobrotliwa, więc postanowiliśmy pojechać do wsi Podzamcze w celu zwiedzenia Zamku Ogrodzieniec.
Jeszcze przed podróżą wstąpiliśmy na kawę (przez wzgląd na naprawdę wczesną godzinę strefą kawowej rozkoszy stał się Macdonald’s przy ulicy Drogowców) z mleczną pianką i nitkami karmelu – ta decyzja już uczyniła mój dzień wspaniałym – kawa, i to w cudownym towarzystwie;) Gdy wyszliśmy, poranny chłód zniknął, słońce przedarło się przez stalowe chmury i połaskotało jesiennym ciepłem po nosie. Drogi były raczej puste, toteż dość szybko dotarliśmy na miejsce. Kupiliśmy bilety (9zł. normalny, 7zł. ulgowy), minęliśmy młodą parę, wybierającą się z fotografem na ślubną sesję, szkolną wycieczkę, którą ze sporymi pokładami cierpliwości strofował wychowawca, po czym ujrzeliśmy… rusztowania – prowadzone prace nie tyle przeszkadzały w poruszaniu (choć można przemieszczać się dwukierunkowo), co wiązało się z hałasem oraz zaburzeniem wizualnego efektu, który po całkowitej modernizacji (naprawa murów i uszkodzonych nadproży, dobudowa schodów, wykonanie ganków, umożliwiających jednokierunkowe zwiedzanie) będzie zapewne jeszcze bardziej oszałamiający.
Zamek jest doprawdy imponujących rozmiarów (BASZTA BRAMNA, DZIEDZINIEC PAŃSKI, KUCHNIA KURNA, ZAMEK WYSOKI, SYPIALNIA BONERA, BIBLIOTEKA, SALA KREDENCERSKA, IZBY RYCERSKIE, KURZA STOPA, DZIEDZINIEC GOSPODARCZY, BASTION BELAURD, BASZTA SKAZAŃCÓW, SKARBIEC I PROCHOWNIA), nadto utrzymany w doskonałym, jak na ruiny, stanie. Poza wymienionymi w nawiasie, znajduje się tam ZBROJOWNIA, SALA TORTUR oraz MUZEUM ZAMKOWE. Przed wejściem mieści się się PARK OGRODZIENIEC, składający się z PARKU ROZRYWKI, PARKU DOŚWIADCZEŃ FIZYCZNYCH, TORU SANECZKOWEGO i DOMU LEGEND I STRACHÓW. Około 1,5km. od zamku mieści się zrekonstruowany GRÓD NA GÓRZE BIRÓW. Park rozrywki zostawiliśmy dla młodszego pokolenia, a na Górze Birów jeszcze kiedyś zawitamy;)
Następnie wybraliśmy się na Pustynię Błędowską, ale akurat trafiliśmy na jakieś ćwiczenia wojskowe (skoki ze spadochronów? – zatopiona w swoich myślach niedokładnie słuchałam;p), toteż było Nam dane pospacerować jedynie po jej niewielkim fragmencie (ale i tam wrócimy, chyba, że nim się wybierzemy, to ona już zdąży się zalesić;p).
W drodze powrotnej, zachęceni widokiem grzybiarzy, wynurzających się z gęstwiny lasu, sami zapragnęliśmy ich trochę zebrać. Jednak urzeczeni bliskością natury, śpiewem ptaków (mnie nadprogramowo odstraszały pajęczyny, bowiem miałam wrażenie, że zbieram wszystkie, jakie zostały utkane przez okrutne pająki) odbyliśmy miłą przechadzkę, zatapiając się w rozmowie i kompletnie zapominając o tym, że w lesie rosną grzyby;)
Legenda mówi, że po zamku biega czarny pies z ciężkim łańcuchem, ale my go nie spotkaliśmy (może dlatego, że nie wybraliśmy się tam nocą?)