Niebo zalała skryta czerń
złowróżbnie biją dzwony
w łodygę róży wbity cierń
kot dziwnie zalękniony
Strumień wylewa gorzkie łzy
wiatr przeraźliwie wyje
perfidny Los zaostrza kły
Kowalski wódkę pije
Toast za rozpacz! Toast za gniew!
żar w gardle się rozpływa
do Fatum kieruje wzburzony zew
godzina ciągle żywa
Niepewny czas, świadomy czyn
ktoś laską się podpiera
niemiłe słowo, w sercu młyn
Los swoje żniwo zbiera
Kaprawym okiem łypie tam,
gdzie zegar stary chowa
w momencie śmierci człowiek sam
rodzina niegotowa
Wybucha wrzask, sączy się żal
nienawiść, gorycz, męka
dusza odeszła w niebios dal
pomoże ten, kto klęka
Różaniec w dłoń, modlitwy czar
wspomnienie ból ukoi
pozbędziesz się dotkliwych mar,
bo w miejscu czas nie stoi
Nikczemny Los to ziemski pan
jest okrzyknięty katem,
choć ciężko wierzyć to zwykły chłam
nie wygra z »tamtym« światem
Za bramą Raju
anielski chór pieśń powitalną śpiewa
dusza jak na miłosnym haju
w oddali śmiech rozbrzmiewa
Cichutko stoi zatrwożona
bo coś jej ciąży, coś jej wadzi
jest gradem tęsknot przytłoczona,
więc szybko własne strachy zdradzi
Pan Bóg otoczy ją ramieniem
i fala łaski migiem spłynie
i załagodzi ból spojrzeniem
a to co było: niechaj minie!
Solennie grzechów swych żałuje
do stołu szczerze zaproszona
i miłosierdzie Boże czuje
wszakże z wad ziemskich wyzwolona
Tutaj zaleczy krwawe rany
zbawieni piękną miłość dają
bajeczne pola i zbóż łany
problemy wspólnie omawiają
Swym krewnym cierpień ujmują
są w zgodzie z marzeniami
pacierze odszyfrowują
przy kawie z obłokami
Bardzo smuci ich krzyż, lament,
bowiem są przeszczęśliwi!
Wiedzą, że ta śmierć to zamęt:
UMARLI WCIĄŻ SĄ ŻYWI
O bliskich fart się targują
ich mina nie jest krzywa
widzą inaczej, lepiej czują –
Niebieska Ofensywa
Bo Los ziemski, choć tu włada
Bóg nad tych panów Panem
nadziei nam niech nie skrada
na wieki wieków. Amen.
autor: Ja