Wolę brzydotę Jest bliżej krwiobiegu…

Książka jest moim medium, czymś, co  pozwala przekraczać granice niemożliwego; wstępuję w świat, który nie dzieje się „tu”, lecz „tam”. Jej piękno a zarazem absurd polega na tym, że jednocześnie przybliża i odrywa od rzeczywistości. Bo niby „mówi” o tym, co Nam bliskie, ale jednak rozgrywa się w nienamacalnym obszarze; wszystko widzimy oczami umysłu, tak niezwykle osobniczego, bowiem mimo jednakowej treści, każdemu w zależności od marzeń, wyobraźni, doświadczeń, czy wspomnień nakreśla zupełnie inne obrazy.

Wybór książek jest ogromny, wielość gatunków, wręcz zachęca do wyszukania czegoś dla siebie; tak, jak czuje dusza, tak, jak czuje serce.

Ja szczególnie upodobałam sobie kryminały, literaturę awangardową, grozy oraz psychologiczną. Nie oznacza to oczywiście, że w mojej biblioteczce nie ma klasyków polskich i zagranicznych, poezji, baśni, dzienników, biografii i wielu wielu innych – owszem, są, bo uważam, że kształtować swój styl należy na zasadzie wykluczania, a żeby wykluczyć, trzeba poznać – NIE MA innej drogi;)

Posiadam również, jak chyba każdy, w zasadzie mam nadzieję, że każdy, swoich ulubionych poetów. Jednymi z nich, są przedstawiciele turpizmu, i to właśnie tym pisarzom jest poświęcony dzisiejszy wpis.

 

Dlaczego oni właściwie „pasjonowali się brzydotą”? Otóż dlatego, że cały świat, wraz z zamieszkującymi go ludźmi „uklejony” jest z brzydoty, która swoją prawdziwością nierzadko przeciwstawia się „fałszywemu” pięknu. I tutaj, już na samym wstępie, nasuwa się szereg pytań:                                                                                                                                        dlaczego piękno z góry zostało naznaczone fałszem?                                                                                                                                   dlaczego by nie dać mu „długotrwałej” szansy?                                                                       dlaczego przekreśla się elegancję i wytworność na rzecz tego, co odrażające?                     wreszcie: czy brzydkie może oznaczać piękne?

*I mam nadzieję, że każdy kiedyś nad tym pomyśli; nad tym pięknem i nad tą brzydotą, które mogą znaczyć tak wiele, i wtedy udzieli odpowiedzi na te pytania -przed sobą samym, a może u mnie na blogu? a może w trakcie rozmowy ze znajomymi?

Odpowiedzi należy poszukiwać w twórczości turpistów, którzy zafascynowani ideą brzydoty stworzyli z niej odrębną kategorię estetyczną; górują w niej zdeformowane ciała, przedzierają się szczury, szumią nietoperze, uderza kalectwo i skrzypią stare przedmioty.     I mimo, że te obrazy nigdy nie wprawią czytelnika w zachwyt, to turpiści nie pozwalali  ich traktować jako bezwzględnie zanurzonych  w ohydzie, a głębiej rozpatrywanych jako piękno, piękno brzydoty. Bowiem we wszystkim i we wszystkich dochodzi do podziału na piękne i na brzydkie. Niedorzeczność polega na tym, że zwykle wybieramy piękne, ale to „brzydkie” nawet bardziej intryguje; człowiek dłuższy czas będzie przyglądał się deformacji, defektowi niżeli czemuś symetrycznemu, bliskiemu ideałowi.

A w tego typu twórczości, twórczości turpistycznej, uderza realizm obrazowania, realizm przekazu. Dla tych autorów [pisząc TYCH mam na myśli między innymi Mirona Białoszewskiego, Stanisława Grochowiaka, Rafała Wojaczka, Tadeusza Nowaka, Ernesta Brylla, ale i Marię Pawlikowską-Jasnorzewską (tak, tak, właśnie, że ona miała taki epizod turpistyczny w swojej twórczości, bo nie jest tylko autorką poezji miłosnej, och, nie;)] realizm nie oznaczał nasycenia wierszy niemiłymi wspomnieniami, stanowiącymi autentyczne obrazy historyczne i nadrzędne troski społeczeństwa (ale nie chcieli również potęgi złudzeń, będących artystyczną dekoracją). Chociaż owszem, zostali oskarżeni o szerzenie paniki, zwątpienia, nihilizmu, czy bezduszności, jednak w istocie pragnęli prawdziwej wiedzy o przeciętnym człowieku; o samym sobie, i było to odzwierciedleniem realizmu. Człowiek żyjący w luksusie, odbywający egzotyczne podróże, natrafiający wyłącznie na słoneczne dni jest mrzonką, może piękną, lecz zniekształconą. Literatura tytułująca się jako realistyczna nie może jedynie odtwarzać dawnych scen, ale nie może także być wiedzą upiększoną, upiększoną, czyli zakłamaną. Polska rzeczywistość to ludzie niezbyt bogaci, zmęczeni i nierzadko pokrzywdzeni przez los. Nędza dotyczy wielu osób i nigdy nie jest zjawiskowa. Poezja nie jest więc antidotum na surowy świat. Turpiści wzbraniali się przed mistycznym klimatem swoich utworów, postrzeganym przez nich jako próba wprowadzenia sztucznej euforii. Oni nie chcieli baśni, chcieli prawdy, która powinna być trochę nieokreślona. Bo właśnie owa nieokreśloność była esencją realizowanego przez nich mistycyzmu, a świadczyła o bezradności człowieka wobec zdarzeń nieuniknionych, często od niego niezależnych (Zob. artykuł Stanisława Grochowiaka „Turpizm-realizm-mistycyzm”).

Utopia społeczna jest estetyczna, jednak można ją umieścić w obszarze abstrakcji. Wiersze turpistów są przepełnione brzydotą, bo rzeczywistość jest brzydka, śmierć jest brzydka, choroba jest brzydka. Piękno przemija i nie potrafi być tak trwałe, jak przejawy egzystencjalnej szpetoty, która może i nie nęci urokiem, ale legitymuje się prawdą, choć w zgoła niekonwencjonalnej formie. Wszelako trzeba pamiętać, że i ta brzydota jest ocechowana pięknem, bo nie dość, że jest szczera, to jeszcze skłania do refleksji.

Takie refleksje są przeznaczone do indywidualnego, samodzielnego wzrostu, lecz by wzrosły muszą zakiełkować w stosownych warunkach. A codzienne otoczenie zwykle nie nakłania młodego człowieka do dobrowolnego sięgnięcia po książkę, a już na pewno nie po poezję turpistyczną, która nie jest na tyle popularna, by stanowiła obowiązkową pozycję każdej domowej biblioteczki. Dlatego też szkoła musi czuć się zobowiązana do zapoznania uczniów z tym jakże istotnym antyestetycznym nurtem, niosącym za sobą przekaz  w nietypowej i treści, i formie.

I mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni, i że cały system edukacyjny a wraz z nim szkoła, a w niej nauczyciele wezmą na swoje barki  tak ciężką, lecz niezwykle wartościową twórczość, i że Szanowni Państwo Uczniowie zamiast na wstępie odrzucić i wyśmiać postarają się wysłuchać, a potem, być może kiedyś, samodzielnie zgłębiać bardziej i bardziej? Bo warto Mili Państwo, naprawdę warto;)

A właśnie, czy w ogóle istnieje coś takiego jak definicja piękna? definicja brzydoty? co znaczy ładny? a co znaczy brzydki? co jest ładne? a co brzydkie? dlaczego tak? jakie są na to dowody niezbite? czy można utworzyć takie kategorie? przyporządkować? czy to nie jest tak, że ten wzrok nazbyt dominuje? jak to jest z tym sławetnym „pierwszym wrażeniem”? PIĘKNY, CUDOWNY, ŚLICZNY, UROKLIWY a BRZYDKI, ODRAŻAJĄCY, KOSZMARNY, SZKARADNY – w kontakcie z kim/czym stosuje się takie epitety? takie wartościowanie? czy aby na pewno mamy rację i co lub kto Nam to potwierdzi? a czy jak ktoś potwierdzi, to czy to od razu oznacza, że mamy rację? bo przecież może znaleźć się ktoś, kto właśnie zaprzeczy…
To są naczelne kwestie do przemyślenia.

*Szczypta Jasnorzewskiej, by potwierdzić, że jednak w tej brzydocie trochę się rozsmakowała;)

Samobójstwo – to nie to, co myślicie.                                                                                              Któż by się tam zabijał z powodu zmartwienia!                                                                             Żyć jest słodko, a smutek to życie!                                                                                                  Chodzi o co innego. Że nic się nie zmienia

(„Samobójstwo”)

Głąb kapusty, trumienną kitajką fiołkowy,                                                                            ruda miednica, w ziemi tkwiąca do połowy,                                                                           wróbel wytrysły z błota i równy mu barwą,                                                                          jakieś szkiełka – sułtańskim niepodobne skarbom,                                                               suche liście i ślady wśród błota wysnute:                                                                                       koło taczek, psie kroki, ogrodnicze buty.                                                                                     Oto, co mi świat kładzie w tętniące źrenice,                                                                                  dla innych zachowując róże i winnice…                                                                                             A wiatr świszcze szyderczo:                                                                                                  »Świat nosi się w sobie!                                                                                                                 Przyjm błoto za Wenecję,                                                                                                    śmietnik za Kordobę,                                                                                                           zardzewiałą miednicę zrównaj z Fudżijamą:                                                                       wszystko jest piękne, smutne,                                                                                                wszystko jest to samo«!

(„Ogród beznadziejny”)

I wszystko psuje się, paczy,                                                                                                   cieknie, zgnilizną broczy,                                                                                                                    lecz nie na zawsze, z rozpaczy –                                                                                                        ale na krótko, z rozkoszy.

(„Jesień”)

Oni to piją grozę z krwią zabitej kaczki                                                                                           i warzą głowy dzieci: – zadziwionych cieląt.                                                                          Wypruwają wnętrzności, krzycząc: flaczki, flaczki,                                                                        i jedzą je w niedzielę, z rodziną się dzieląc.                                                                          […]                                                                                                                                       Rozsmarowują trupy na niewinnym chlebie,                                                                        obwąchują zająca, czy aby dość skruszał,                                                                                      z martwym ozorem w zębach czują się jak w niebie,                                                                    i do cudzego mózgu śmieje im się dusza.

(„Do mięsożerców”)

A teraz trochę zdjęć z Oceanarium (Jastrzębia Góra), Muzeum motyli (Władysławowo), ZOO (Chorzów); co piękne a co brzydkie pozostawiam do indywidualnej oceny;)

BY POWIĘKSZYĆ ZDJĘCIE WYSTARCZY NA NIE KLIKNĄĆ;)

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Literatura i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *