Absurd goni absurd, czyli „Na wyspach Hula-Gula” Marii Czubaszek

Polska felietonistka, dziennikarka, komentatorka Maria Czubaszek wzbudza sporo kontrowersji, ale ponoć jak w tych czasach ktoś nie wzbudza to się o nim nie mówi. Szczerze wątpię, by akurat Pani Czubaszek robiła cokolwiek dla publicznego rozgłosu, tak po prostu – uważam, że jest sobą i nie boi się być sobą (wielu naprawdę się boi, więc próbuje być kimś innym – tak w życiu prościej), a ludziom ciężko to zaakceptować. Mamy tę tendencję, że wręcz żądamy, by ktoś myślał, czuł, robił, jak my sami – wszelkie odstępstwa precz, bo ja inaczej, ja mam rację, ty nie.

Jakieś 7-8 lat temu(?) natrafiłam na Blog Niecodzienny, przeczytałam za jednym zamachem kilka tekstów, utwierdzając się jednocześnie, że lubię ten „humor serio” – tak go wtedy określiłam (ale chyba na ten moment nie potrafiłabym znaleźć lepszego terminu). Bo w tekstach i wypowiedziach Marii Czubaszek szczególnie podoba mi się, że mają poważną otoczkę, zaś treść jest tak śmieszna, że można zrywać boki. Tego nie da się skopiować, to trzeba mieć w sobie, a dowcip na siłę, to jedna z rzeczy, które mnie irytują. A, żeby cechować się takim usposobieniem, to należy mieć do siebie dystans, a mieć dystans i to do siebie, to rzecz trudna.

I ten humor znalazłam w zbiorze opowiadań „Na wyspach Hula-Gula” autorstwa Marii Czubaszek.  Tych opowiadań jest 47, ale są one krótkie. A mimo, że krótkie, to zawierają w sobie masę absurdalnego dowcipu w poważnym tonie. Poniżej cytuję moje ulubione:

ZENONIE! Wiem wszystko! A nawet więcej, niestety! Zawsze mówiłam, że kiedy przestaniesz mnie kochać, zrobię chyba jakieś głupstwo! A najgłupszą rzeczą, jaką mogłabym dziś zrobić, to np. wyskoczyć z okna. I zrobiłabym to! Gdybym mieszkała na parterze. Niestety. Mieszkam na XV piętrze. Jest jeszcze gaz. Ale to ryzykowne. Słyszałam, że jednej pani nie zdążyli odratować. Kiedy dostaniesz tę pocztówkę, mnie już nie będzie. Odchodzę. Na Radom. Nie próbuj mnie szukać. Zatrzymam się u cioci. Radom. Klonowa 7. Dzwonić 3 razy. Twoja do wczoraj. M. C.

Zostawiam Ci wszystko. Zabieram tylko samochód, meble i książeczkę czekową.

PS Kodu w Radomiu nie znam.

*

ZENONIE! Tak Cię prosiłam, żebyś nie próbował mnie szukać! Tak Cię prosiłam! I nie szukałeś. Wiedziałam, że zrobisz wszystko, o co Cię poproszę. Mam więc jeszcze jedną prośbę. Już ostatnią. Nie dzwoń do mnie! Pod tel. 29-44-37. Od 17-tej. Wszystkiego najlepszego! I pamiętaj, że mężczyzna nigdy nie płacze! Łączę pozdrowienia. M. Czubaszek.

*

Wyobrażam sobie, Zenonie, ile Cię kosztuje, żeby do mnie nie dzwonić! (29-44-37, od 17-tej) Ale nadal muszę Cię o to prosić! Po co rozdrapywać jeszcze świeże rany?! Czas jest najlepszym lekarzem. A propos… czy Ona parzy ci ziółka? Zawsze Ci przyjazna Maria C.

*

ZENONIE! Jutro muszę wpaść do Warszawy. Ale nie mogę i nie chcę spotkać się z Tobą! Dlatego nie przychodź do „Truskawki” o godz. 18. Gdybym się parę minut spóźniła, nie czekaj! Bo przyjdę na pewno! Naprawdę staraj się o mnie zapomnieć – Twoja, do onegdaj, Maria.

*

Kiedy nie przyszedłeś do „Truskawki”, w pierwszej chwili, Zenonie, odetchnęłam z ulgą. Ale kiedy nie było Cię do zamknięcia kawiarni, zaniepokoiłam się. Czy Ty nie zrobiłeś sobie aby czegoś złego? Mija już tydzień, odkąd odeszłam od Ciebie, na zawsze zresztą, a Ty nie dajesz znaku życia. Wiem, czym byłam w Twoim życiu i że z moim odejściem to życie straciło dla Ciebie sens… Ale musisz to znieść po męsku! I pamiętaj, że w tych ciężkich dla Ciebie chwilach myślami jestem z Tobą – Marysia.

*

A jednak, Zenonie, miałam rację! Wiedziałam, że z rozpaczy gotów jesteś zrobić jakieś głupstwo, niestety! Przed chwilą dowiedziałam się, że zamierzasz ożenić się z tą kobietą! Wiem, że chcesz zrobić mi na złość Ale czy mogę przyjąć od Ciebie taką ofiarę?! Czy mogę być aż tak okrutna?! Nie! I dlatego wracam. Tym pociągiem, c o z a w s z e.

Znowu Twoja Marysia!

(Maria Czubaszek, „Pocztówki do Pana Zet” [w:] „Na wyspach Hula-Gula”)

Jest tu też striptizerka Mariola, która zawstydza się, gdy w trakcie występów partner ubiera ją wzrokiem, a jego właśnie kręci ubieranie jej, toteż ich związek polega na ubieraniu. Jest kobieta, która poluje na zające przygruntowe (bo żyją nisko, tuż przy ziemi). Stwórca knykcia (skrzyżowanie doga z latrerzycą), którego wyhodował dla Reżysera N. – tamten o tym nie wie, jednak to jego można określić wariatem, bo kim może być ktoś, kto posiada knykcia? Tylko wariatem. Jest właścicielka punktu usługowego, zajmującego się odnoszeniem sukcesów ludzi sukcesu do ich domów, gdyż oni sami są na ogół niesamowicie zajęci. I kobieta dalekowidz, która usilnie nie chce nosić okularów, przez co pakuje się do mieszkań zupełnie obcych mężczyzn, błagając o wybaczenie. I człowień, czyli skrzyżowanie nizinnego karzełka z korzeniem żeń-szeń, a żeń-szeń to korzeń życia, więc człowienie żyją. A Filip? Filip, kiedy był mały obiecał mamie, że weźmie z nią ślub – obietnicy nie dotrzymał, ale mama się nie obraziła. Obraziła się za to inna kobieta, z którą postąpił podobnie. Wtedy postanowił, że już następnym razem obietnicy dotrzyma: dotrzymał Dorocie N. oraz Katarzynie N., jednakże został oskarżony o bigamię, a przecież dotrzymał, i to nawet dwa razy. Są ludzie karmieni wyłącznie bajkami, co sprawia, że później ciężko im uwierzyć w prawdę, są tacy, których denerwuje to, czego nie mają. Są też zagadki typu: jaka jest różnica między rybą piłą a człowiekiem pijącym? Ryba piła a człowiek pił, pije i pić będzie („Zagadka przyrodnicza”) i dialogi, tak jak ten z opowiadania „Miłość jest ślepa”:

Tym mężczyzną t y byłeś. Nawet mnie nie zauważyłeś, prawda?

– Rzeczywiście… Gdybym cię widział…

– Ale mnie n i e widziałeś! – przerwała ostro.

– Bo miłość… – wiedziałem, że muszę coś powiedzieć – bo miłość, kochanie, jest ślepa!

– Ale tę dziewczynę dobrze widziałeś!

– Bo jej nie kocham. Po prostu. Masz najlepszy dowód, że to nic poważnego! Kocham tylko ciebie!

– Ale fiołki jej kupujesz!

– Skoro jej nie kocham, to przynajmniej niech dostanie czasem ode mnie kwiatki!

– W takim razie – powiedziała smutno moja żona – czy mógłbyś mnie przestać kochać?

Ja przeczytałam, jednym ciągiem. Uśmiałam się, choć poczucie humoru mam niestety niewielkie (śmiałam się rzecz jasna wewnętrznie, bo raczej nie miewam niekontrolowanych wybuchów śmiechu), a to świadczy tylko o tym, że opowiadania są genialne. Polecam.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Literatura i oznaczony tagami , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *