Nie od dziś powtarzam, że największym złem tego świata jest sam CZŁOWIEK, na którego niekorzyść wpływa również fakt, iż wszelkie odmiany jego nikczemności są zwykle świadomym, perfidnym, odpowiednio przemyślanym wyborem (wykluczam tych działających w obronie własnej, upośledzonych umysłowo i w wieku poniżej lat 5). Każdy z nas ma wolną wolę i w zasadzie tego się trzymajmy, nie szukając jakichś marnych usprawiedliwień na własną korzyść tylko po to, by psychicznie było lżej (na tym ziemskim łez padole możemy oszukać innych, nawet próbować okłamywać siebie, ale jeśli faktycznie Najwyższy istnieje, to w trakcie zderzenia z Nim żadne gierki nie pomogą; Przeniknie myśli, Przeniknie serce i człowiek stanie się jeszcze mniejszy niż mu się wydawało, że to w ogóle możliwe), bo kłamstwo po prostu śmierdzi, a ten smród jest tak silny i specyficzny, że w końcu nim zaleci, choćby szubrawiec wylał wiadro fałszywych perfumowanych słów oraz gestów, NIE DA RADY, będzie trącić łajdakiem (żmija długo łagodnej owieczki nie poudaje, a na pewno nie do końca życia, bo kiedyś musi wytrysnąć toczący się w niej jad – zwyczajnie ma go zbyt wiele, praktycznie w całości się z niego składa, więc jakimś zachowaniem się zdradzi, a później już pójdzie gładko). Nawiasem: szczególnie bałabym się na miejscu tych larw, którym mimo ohydnej duszy, obrzydliwych zachowań byt upływa niczym bajka: w dostatku, zdrowiu, szczęściu – bo to oznacza tylko jedno: że sprawiedliwość nie dosięgnie ich tu, lecz tam, a to jest znacznie gorsze, bowiem TU trwa jedynie chwilę, zaś TAM trwa wieczność (nasza głowa tego nie ogarnie, nie wiemy, co to nieskończoność, bo z percepcji znamy graniczne pojęcie od-do – coś się zaczyna, coś kończy) – myślę, że ten komfort egzystencji to tak naprawdę najtrudniejszy doczesny egzamin ich sumienia: bo jeśli dobrze, atrakcyjnie i zabawnie mi ze złem, to po cóż to zmieniać kiedy jestem panem tego świata? No właśnie tego koleżanko/kolego, a ja jeszcze usilnie wierzę, że jak nie ma sprawiedliwości tu, to musi być tam, i tego się trzymam, bo w innym wypadku nie widzę sensu, właściwie w niczym.
Tak dzisiaj o złu i złych nie tylko dlatego, że zalewa zewsząd w odmianach tak pomysłowych jak japońskie słodycze, ale również dlatego, że oglądałam ostatnio film „Pragnienie miłości” w reż. Michela Franco, który, w trakcie seansu, swoimi obrazami, ze złości zaciskał mi pięści i zęby. Dramat porusza tematykę BULLYINGU i MOBBINGU, mających miejsce i wśród dorosłych, i wśród dzieci, bo przecież zło nie alkohol, toteż nie jest zarezerwowane dla pełnoletnich („dla młodzieży do lat 18 zło zakazane” brzmi absurdalnie, bo niezależnie od wieku każdy ma wybór), a jak im wolno nieprzychylnie czynić, to czemu by szczenięcy miał sobie odmawiać takiej super rozrywki? (no choćby w celu zawstydzenia tych wydoroślałych plugawców, może i wskazania im poprawnej drogi?) Młodość nie wieczność, a starość skarbnicą wiedzy – tak mówią, a ma to guzik wspólnego z prawdą, guzik z pętelką, powiadam.
BULLYING to nic innego jak TYRANIZOWANIE, z kolei MOBBING to PSYCHICZNE ZNĘCANIE; pierwsze narusza więc cielesność drugiej osoby, z umyślną intencją skrzywdzenia (popychanie, plucie, kopanie, zmuszanie do wykonywania poniżających czynności, zabieranie i chowanie rzeczy), natomiast drugie koncentruje się na tym mniej widocznym obszarze, bo psychicznym (wyśmiewanie, zniesławianie, zastraszanie, zaczepianie, obmawianie, izolowanie, wykonywanie obraźliwych znaków, krytykowanie wyglądu, grożenie) – wspólna dla obu jest wredna, zdziczała publika, karmiąca nękaniem jednostki (wielu na jednego, bo tak najprościej – w grupie każdy cwany), która albo dokłada cegiełkę własnego prostactwa, albo stoi obojętnie z boku, chichrając w ramię sąsiada-niemego oprawcy. Ofiary to przeważnie dzieci czymś odstające od reszty (wystarczy nosić grube okulary lub mieć rude włosy – POWAŻNIE), w dodatku spokojne, nie potrafiące dać w pysk, co jasno da w tym wieku do zrozumienia, żeby niedowartościowany gówniarz się odczepił (jasne, że jest niedowartościowany, ponieważ potrzebuje takiego chałowego poklasku – chce czuć się lepszy, a pragnienie bycia lepszym w tak zacofany sposób odczuwa tylko ten, który generalnie czuje się gorszy).
I to wszystko przewija się w owej produkcji: jest „cześć suko” na przywitanie, filmowanie podczas załatwiania potrzeb fizjologicznych w toalecie, wchodzenie z opuszczonymi spodniami do kabiny, pobicie, obcięcie włosów, oblanie alkoholem, nasikanie, odebranie cennego pierścionka i włożenie go sobie do majtek, nakarmienie jakimś obrzydlistwem, przeglądanie torby, przywłaszczenie ubrań, zamknięcie w łazience, są chamskie karteczki podawane na lekcjach, świńskie gesty, w końcu dochodzi do wielokrotnego gwałtu – a wszystko dlatego, że oszołomiona nadmiarem procentów małolata Alejandra (Tessa la) uprawiała seks z zacnym organizatorem imprezy o imieniu José (Gnzalo Vega Jr.), w łazience, z głupoty, odurzenia, wyrażając zgodę na nagranie tego telefonem, co w tempie błyskawicy trafiło do Internetu i stało się powodem bestialskich prześladowań. Dziewczyna znosi ten terror w milczeniu, bo nie chce dokładać problemów owdowiałemu ojcu – Roberto (Hernán Mendoza), który wpadł w depresję po utracie żony (zginęła w wypadku samochodowym – zderzyła się z ciężarówką), co nakłoniło ich do nagłej, niezorganizowanej przeprowadzki z małej miejscowości do Mexico City – szybko, byle zapomnieć o tragedii. Nastolatka w pewnym momencie pęka i… ucieka, a jej rodzic postanawia sam wymierzyć sprawiedliwość. Jak to robi? Przekonajcie się – przeraźliwe, ale nie mniej niż różnolite oblicza przemocy zastosowane względem jego córki, bo w tym filmie rządzi prawo ludzkiej dżungli.
„Pragnienie miłości” to bezgłośna krzywda na ekranie, gdzie akcja toczy się dość powoli, jednakże rozciągające się w czasie okrucieństwo jest znacznie gorsze od tego gwałtownego (raz i po sprawie – jak ma się stać, to przynajmniej bez zbędnego zwlekania). Czasem sprawia wrażenie jakby był posklejany z kilku chaotycznych fragmentów, ale tak też jest w życiu: brakuje płynnego przechodzenia z jednego etapu w drugi, składu, nierzadko zrozumienia, logiki – nigdy na 100% nie sposób nic zaplanować, bo los zaskakuje. To niesamowicie posępne, wręcz drastyczne kino, unaoczniające jak straszny i grubiański potrafi być człowiek – tu nie da się napisać więcej, trzeba zobaczyć.
źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/po/32/33/653233/7513013.3.jpg
źródło ilustracji: http://www.cyfraplus.pl/ms_galeria/galeria/41421_3.jpg
źródło ilustracji: http://wmeritum.pl/wp-content/uploads/2014/07/4.jpg
źródło ilustracji: http://cdn1.stopklatka.pl/dat/movie/0000000082/0000082222/g-12.jpg
źródło ilustracji: http://wmeritum.pl/wp-content/uploads/2014/07/5.jpg
I coś do posłuchania, tematycznie:
(źródło:https://www.youtube.com/watch?v=x1obCNdJWjc)