Co mi się podobało, a co nie w filmie „Dziewczyna z pociągu” w reż. Tate Taylor

Nocne spacery-nocne maniery: grzmot szklanej butelki o krawędź śmietnika, lecące w słuchowej przestrzeni świnie i łotry wszelakie. Bezgwiezdne niebo – czarna otchłań obecnej niewiedzy podmalowana gęstniejącą mgłą. Wietrzne szumy i szmery przerywane piskiem niestabilnych emocjonalnie opon, potrzebujących uciech cielesnych, nie umysłowych. Wrona nóżką skrob-skrob w twardej ziemi. Obgryziona czasem ławka zajęta przez dwóch panów sączących. Kilka zagubionych nastoletnich dusz z odmrożonymi buntem uszami. Jedni do tkwiącego na uboczu TESCO, drudzy do stojącej tuż obok kawiarni.

A My dzielnie przed siebie. Niedziela. Godzina 19.50. Jedna ręka w kieszeni, druga spleciona w uścisku. Pociągam nosem, jeszcze bardziej owijając się zimowym płaszczem. Nie kontroluję drżenia zziębniętych warg, ale idę sprawdzić czy im się z tym filmem w oparciu o książkę udało, no muszę. Slalomem między samochodami. Przed oczami wyrasta tknięty kulturą, gdzie po schodach zmierzamy, przezroczyste drzwi otworem, bilety sprzedają, obdarciem naznaczają, można wejść. Salka nieduża, przyjemnie pachnąca starością i tajemnicą. Rząd teatralnych krzeseł, na zamówienie rozwijany ekran. Repertuar muzyczny niezmiennie ten sam. Ludzi jak na lekarstwo (ale to fajnie). Błonnikowe krążki o smaku pizzy, woda z trawą cytrynową i papają, napój liczi. Parę słów, że życie złe i niesprawiedliwe. Na ekran wstępuje „Dziewczyna z pociągu” w reż. Tate Taylor (o książce TUTAJ). Oglądam w skupieniu, kronikarsko rejestrując jak i przewidując co później. Cisza. Ciemno. Zimno. Obniżam się w siedzisku, przykrywając ciepłym odzieniem. Miarowo docierają do mnie głosy bohaterów, ale kompletnie nie mam pojęcia o czym mówią, bo produkcja bez lektora. Dialogi niczym krzyk z oddali pobrzmiewający echem. Świat nie istnieje. Nagle wewnętrznie gwałtowne zerwanie, bo powieki nieprzewidzianie opadły. Dobrze, że zaledwie na chwilę, bowiem błyskawicznie odnalazłam się w fabule, sklejając wcześniejsze z późniejszym. W pamięci tworzę listę za i przeciw, finalnie osądzając czy ekranizacja czy raczej adaptacja. Oto efekty:

PODOBAŁO MI SIĘ:

  1. odwzorowanie głównej bohaterki, czyli Rachel (Emily Blunt), której wspaniale udało się być rozgoryczoną codziennością, nękającą byłego męża kobietą, wzbudzającą w widzu i zażenowanie, i współczucie
  2. precyzyjne podejście do mimiki: zbliżenia kamery na twarze, oddające szał, samotność, zazdrość, kłamstwo, zaangażowanie
  3. wzrokowe dobranie aktorek do ról Anny (Rebecca Ferguson) oraz Megan (Haley Bennett) – idealnie przypominają mi te z książki
  4. otoczenie: różne odcienie brązu i zieleni, prastare tory, strupieszałe stacje, piętrowe bliźniaki

NIE PODOBAŁO MI SIĘ, ŻE:

  1. aktorka wcielająca się w Rachel jest po prostu ładna, zaś ta z książki była brzydka, zaniedbana, otyła, zniszczona przez alkohol i pogrążona w depresji
  2. Tom (Justin Theroux) został totalnie wyzuty z towarzyszącej mu w dziele enigmy, nie potrafi pokazać swoich kilku twarzy (tu jest dla mnie niczym płytki, rozpoznawalny na odległość psychopata, który koncentruje się tylko na ściąganiu damskich majtek)
  3. tego tytułowego pociągu było w istocie tak niewiele, nie odgrywał, nawet wizualnie ani dźwiękowo jakiejś szczególnej funkcji, a przecież to w nim, z jego powodu cała ta zakręcona sytuacja (rzecz ma się podobnie z tunelem)
  4. jest generalny chaos: jakoś tak wyrywkowo połączone motywy, bez zanalizowania ich, rozwinięcia, wyjaśnienia – coś się zaczynało, nagle kończyło, do czegoś wracało (analogicznie rzecz ma się z lukami wspomnieniowymi: tutaj te migawki, puste miejsca są tak niestarannie potraktowane)
  5. widać miałkie podejście do wątku z Dr Kamalem Abdicem (Edgar Ramirez) i rudym mężczyzną w garniturze (Darren Goldstein), a są wszak niezwykle ważni
  6. zero tu psychologizacji, kompletne niewdrożenie w umysły postaci, ich lęki, smutki, namiętności, słabości, historie, to dlaczego tak jest, co spowodowało obecne zachowania, rozchwiania
  7. uderza sztuczność: ten krzyk pijanej do lustra umazanego szminką, te wygórowane sceny erotyczne (pod prysznicem, u psychoanalityka; już całej atmosferze najlepiej odpowiada ta w lesie, przy drzewie albo przy szafie)
  8. obojętnością to wszystko farbowane: zamordowano kobietę, a w całym obliczu ma się wrażenie jakby chodziło o przejście na czerwonym świetle lub kradzież pomarańczy z targu
  9. jest płaskie podejście do fabuły, w efekcie film jest pozbawiony nagłych zwrotów, napięć, domysłów (wyszła z tego obyczajówka nie thriller)
  10. brakuje konkretnego rąbnięcia w zakończeniu, które miało zaskoczyć i podsumować

… choć w sumie podsumowało, że zawartość została zbanalizowana, bezładnie zaprezentowana, pozbawiona głębi, natężenia, nerwowości, sekretności, dramatyzmu. Może film bardziej by się wybronił gdyby poszedł w kierunku luźnej adaptacji a nie ekranizacji, ale niestety. Zapewne zostanie łaskawiej oceniony przez tych, którzy wcześniej nie przeczytali książki. Dla mnie to zmarnowany potencjał – tyle w temacie.

źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/po/60/43/746043/7746460.3.jpg

źródło ilustracji: https://media.multikino.pl/uploads/images/films/2_cb6c6f081c.jpg

źródło ilustracji: http://i.iplsc.com/andquot-dziewczyna-z-pociaguandquot/0005ZGCG5MQRNXTD-C322-F4.jpg

źródło ilustracji: http://www.novekino.pl/multimedia/dziewczyna_z_pociagu/04.jpg

źródło ilustracji: http://www.movieway.pl/wp-content/uploads/2016/10/ScreenShot007.jpg

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Film i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

0 odpowiedzi na „Co mi się podobało, a co nie w filmie „Dziewczyna z pociągu” w reż. Tate Taylor

  1. ~100club pisze:

    Wiele spodziewam się po tym filmie. Jeszcze nie miałam okazji obejrzeć. Nie chcę się zrażać, ale widzę tutaj wiele wymienionych rzeczy, które mogą mi się nie spodobać. Po pierwsze bardzo nie lubię, gdy po przeczytaniu książki oglądam film i od razu rzucają mi się różnice między postaciami i aktorami. Zależy mi na tym, żeby reżyser jak najbardziej oddał to co jest w książce… A do tego wygórowane sceny. Wszystko robione na wyrost. Jakieś wtrącone na siłę sceny seksu, niedokończone motywy, pogubienie z pokręceniem… Ale mimo, to zależy mi na tym filmie.

    • BlackLady pisze:

      😉 Zawsze powiadam, że oceniać może tylko ten, który obejrzał i w oparciu o własny gust wyrobił sobie subiektywną opinię, stąd: jeśli Ci zależy musisz iść, a nuż znajdziesz tam jeszcze więcej pozytywów niż Ja! 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *