Nie takie banalne filmy o miłości: „Jesienna miłość”, „Z innego świata” i „Siedem dusz” + przepis na deser śliwkowy na ciepło

Przedwczoraj było o przyjaźni, więc dzisiaj coś nie mniej ważnego, nie mniej trwałego i nie mniej skomplikowanego: miłość. Bo o miłości powstało wiele dzieł, wiele dalej powstaje i sądzę, że, o ile świat swym istnieniem pozwoli, powstanie ich jeszcze więcej; i w filmie, i w teatrze, książce, tomiku poetyckim, piosence, na obrazie, grafice, memie – na poważnie i z dowcipem, zjawiskowo, nierzadko wzruszająco. Miłość jest w cytatach, aforyzmach, sentencjach, złotych myślach. Na okładkach, na pocztówkach, kalendarzach, w bibelotach, słodkościach, nawet wykorzystuje się ją w reklamach, hasłach, nazewnictwie jako trik marketingowy, wszak to bardzo chwytliwy temat, o którym rozprawiają nie tylko artyści, ale również filozofowie i psycholodzy. Miłość jest w morałach, kazaniach, nastoletnich oraz pełnoletnich dyskusjach. W bajce i w życiu, dosłownie wszędzie, ze swoimi różnymi obliczami: dziecięca, młodzieńcza, dojrzała, partnerska, rodzicielska, nieodwzajemniona, do samego siebie, do fikcyjnej postaci, platoniczna, szczęśliwa i pełna zawodów, często mylona z zauroczeniem bądź pożądaniem. Z założenia powinna być bezinteresowna i nieśmiertelna, jedna jedyna,  nie do powtórzenia i zapewne z prawdziwą tak jest, z tą w czystej postaci, w najgłębszym sensie własnego bytu i odczuwania, bowiem człowieka można kupić, ale autentycznej miłości już nie.

I my ostatnio kilka takich filmów o miłości obejrzeliśmy, ale nie tej typowej, pełnej uniesień, lecz znacznie trudniejszej, mniej bajkowej a bardziej realnej, a chodzi o:

1. „Jesienna miłość”, reż. Julie Gavras (w oparciu o powieść Nicholasa Sparksa) Mary (Isabella Rossellini) i Adam (William Hurt) są szczęśliwym małżeństwem od wielu lat, ale raptem dopada ich coś, czego absolutnie się nie spodziewali, nad czym nie rozważali, choć wydaje się być nieuniknione: starość. Nagle jakby wszystko wokoło traci blask, emocje nie buzują, nie są świeże, ciało i umysł, który niestety zaczyna zawodzić, nie ten sam, oni, a przez to również ich rzeczywistość, z nadejściem tej świadomości, zostają pozbawieni barw – czują się mdli, zniechęceni, nieatrakcyjni, może nawet niepotrzebni, mają wrażenie, że wszystko już osiągnęli i przeżyli. Każde więc próbuje zmagać się z tym na własny sposób, przez co oddalają się od siebie: kobieta działa charytatywnie, zapisuje się na wodny aerobik, gdzie flirtuje z młodym trenerem oraz przesadnie angażuje w kupowanie przeróżnych przedmiotów, nie tyle ułatwiających codzienność ludziom starszym (jak choćby telefon z dużymi przyciskami), tylko niezbędne tym naprawdę schorowanym (balkonik, uchwyt ułatwiający wyjście z wanny, częściowo zabudowane łóżko), z kolei mężczyzna, z zawodu architekt, lęki i działania żony zwyczajnie wyśmiewa, odgradza od nich, udając, że jego starość nie dotyczy, stąd mimo że jest zmęczony pracą, wręcz wypalony zawodowo, to angażuje się, by z młodym zespołem, po godzinach, przygotować na konkurs projekt muzeum (choć zawsze zajmował się lotniskami), do tego wyprowadza się z domu, zmienia garderobę na bardziej młodzieżową i wdaje w romans z młodą dziewczyną. Gdy sytuacja zaczyna wymykać się spod kontroli, do akcji wkraczają ich dorosłe dzieci.

źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/ph/98/98/559898/413915.2.jpg

2. „Z innego świata”, reż. Nicole Garcia (adaptacja powieści „Ból kamieni” autorstwa Mileny AgusGabrielle Rabascal (Marion Cotillard) mieszka w małym miasteczku na południu Francji, gdzie spełnienie fantazji o szaleńczej, namiętnej, pełnej zwrotów akcji miłości można przeżyć wyłącznie w książkach lub własnym umyśle; o czym świadczy wstępny incydent z dużo starszym nauczycielem (Arthur Igual), który odrzuca jej odważne propozycje, zapisane na kartce papieru, co doprowadza ją do takiego szału, że urządza mu scenę w trakcie zorganizowanej kolacji. Ta nieudana próba uwiedzenia żonatego i zabezpieczenie przed kolejnymi tego typu skandalami skłaniają jej matkę Adèle (Brigitte Roüan) do jak najszybszego wydania córki za mąż. Wybór pada na szlachetnego robotnika i imigranta z Hiszpanii José’a Rabascala (Àlex Brendemühl), aczkolwiek zaaranżowane małżeństwo nie wychodzi im na dobre – głównie z winy trzymającej go na dystans żony, która nie tylko z powodu złej kondycji psychicznej, ale też kamicy nerkowej trafia do sanatorium. Tam poznaje przystojnego porucznika André’a Sauvagea (Louis Garrel) i zakochuje się bez pamięci; uczuciem płomiennym, pełnym pasji, zmysłowości, dla którego chce porzucić dotychczasowe życie. W efekcie okazuje się, że te żarliwe chwile odbywały się jedynie w obszarze imaginacji, bowiem weteran dość szybko zmarł, zaś sam José, pragnąc jej szczęścia, przez lata tego nie wyjawił.

źródło ilustracji: https://www.focusarnhem.nl/media/movie/Mal%20de%20Pierresmaldepierresstill1000x596.jpg

3. „Siedem dusz”, reż. Gabriele MuccinoBen Thomas (Will Smith), podszywając się pod urzędnika podatkowego poszukuje siedmiu śmiertelnie chorych osób, którym w rekompensacie za dokonany kiedyś wypadek pragnie podarować własny organ; po pierwsze czuje, że ma wobec Boga dług, po drugie jest przygnębiony, bo zginęła wtedy również jego ukochana Sarah Jenson (Robinne Lee). Ci ludzie są przez niego wybierani niezwykle starannie, tymczasem sytuacja  trochę się komplikuje z chwilą, gdy poznaje chorą na serce Emily Posa (Rosario Dawson), którą obdarza uczuciem, jednak świadomość uratowania jej życia sprawia, że pozostaje przy swojej wcześniejszej decyzji.

źródło ilustracji: http://mozecoswiecej.pl/wp-content/uploads/2015/09/g-4.jpg

Każda z powyższych produkcji ukazuje inny rodzaj miłości: w pierwszej jest ta dojrzała, ustabilizowana, ale nie przebrzmiała, wyzbyta młodzieńczych uniesień, stykająca z problemem godnego starzenia, w drugiej obłąkańcza i z perspektywy José’a szlachetna, zaś w trzeciej ofiarna, jednocześnie będąca zadośćuczynieniem – nie realizują więc przeciętnego schematu płomiennego, romantycznego uczucia, kiedy to piękna ona i przystojny on wpadają sobie w oko w pierwszym kadrze, potem w wyniku tej trzecie osoby lub jakiegoś niekorzystnego splotu wydarzeń rozstają, darząc największą z możliwych nienawiścią, po czym finalnie schodzą, biorą ślub i wiodą szczęśliwe życie, ale w tym tkwi ich urok, bowiem poza tym, że są autentycznie wzruszające, gdzieniegdzie udekorowane malowniczymi krajobrazami, co niweluje jakiekolwiek niedociągnięcia, to te historie o nieidealnej miłości stają się bliższe nam samym.

A tutaj trzy z moich ulubionych wierszy o miłości:

Jeśli to nie jest miłość – cóż ja czuję?
A jeśli miłość – co to jest takiego?
Jeśli rzecz dobra – skąd gorycz, co truje?
Gdy zła – skąd słodycz cierpienia każdego?

Jeśli z mej woli płonę – czemu płaczę ?
Jeśli wbrew woli – cóż pomoże lament ?
O śmierci żywa, radosna rozpaczy,
Jaką nade mną masz moc! Oto zamęt.

Żeglarz, ciśnięty złym wodom dla żeru,
W burzy znalazłem się podarłszy żagle,
Na pełnym morzu, samotny, bez steru.

W lekkiej od szaleństw, w ciężkiej od win łodzi.
Płynę nie wiedząc już sam, czego pragnę,
W zimie żar pali, w lecie mróz mnie chłodzi.

(Francesco Petrarka, „Sonet CXXXII”)

 

Ja ciebie kocham! Ach te słowa
Tak dziwnie w moim sercu brzmią.
Miałażby wrócić wiosna nowa?
I zbudzić kwiaty, co w nim śpią?
Miałbym w miłości cud uwierzyć,
jak Łazarz z grobu mego wstać?
Młodzieńczy, dawny kształt odświeżyć,
Z rąk twoich nowe życie brać?

Ja ciebie kocham! czyż być może?
Czy mnie nie zwodzi złudzeń moc?
Ach nie! bo jasną zorzę widzę
I pierzchającą widzę noc!
I wszystko we mnie inne, świeże,
Zwątpienia w sercu stopniał lód,
I znowu pragnę – kocham – wierzę –
Wierzę w miłości wieczny cud!

Ja ciebie kocham! Świat się zmienia,
Zakwita szczęściem od tych słów,
I tak jak w pierwszych dniach stworzenia
Przybiera ślubną szatę znów!
A dusza skrzydła znów dostaje,
Już jej nie ściga ziemski żal –
I w elizejskie leci gaje,
I tonie pośród światła fal!

(Adam Asnyk, „Ja ciebie kocham!”)

 

A kiedy będziesz moją żoną…
umiłowaną, poślubioną,
wówczas się ogród nam otworzy,
ogród świetlisty, pełen zorzy.

Rozdzwonią nam się kwietne sady,
pachnąć nam będą winogrady,
i róże śliczne i powoje
całować będą włosy twoje.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród żółtych przymgleń i promieni,
pójdziemy wolno alejami,
pomiędzy drzewa, cisi, sami.

Gałązki ku nam zwisać będą,
narcyzy piąć się srebrną grzędą,
i padnie biały kwiat lipowy
na rozkochane nasze głowy.

Ubiorę ciebie w błękit kwiatów,
niezapominajek i bławatów,
ustroję ciebie w paproć młodą
i świat rozświetlę twą urodą.

Pójdziemy cisi, zamyśleni,
wśród złotych przymgleń i promieni,
pójdziemy w ogród pełen zorzy
kiedy drzwi miłość nam otworzy.

(Kazimierz Przerwa-Tetmajer, „A kiedy będziesz moją żoną…”)

I na koniec jeszcze przepis na deser śliwkowy na ciepło, którym raczyliśmy się w trakcie seansu:

Składniki (2 porcje):

  • 6 dużych śliwek
  • 150 g naturalnego jogurtu greckiego
  • 150 g śliwkowego jogurtu greckiego
  • 1/3 szklanki wody
  • 1 łyżka masła
  • 2 łyżki płynnego, wielokwiatowego miodu
  • laska wanilii
  • garść prażonych pistacji

Sposób przygotowania:

Śliwki pozbawić pestek, pokroić na ćwiartki, wrzucić do garnka, wlać wodę, dodać masło, miód i na czubku łyżeczki ziarenka wydrążone z laski wanilii – gotować do miękkości.

Na spód pucharków wyłożyć gotowane śliwki, potem naturalny jogurt grecki, następnie ten śliwkowy, ponownie gotowane śliwki i prażone pistacje.

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Desery, Film, Przepisy i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *