Albo miłość albo pasja, czyli o „La La Land” w reż. Damiena Chazelle’a

Ty w przód, ja w tył – razem w prawo.

Ja w przód, ty w tył – razem w lewo.

Wirujemy walca krokiem w kole życia.

Pogrążeni.

Zapatrzeni.

Uwzniośleni.

W rytm radości i żałości – serca bicia.

 

Świat się kręci niespokojny – kasą mami.

My cichutko: kątem, razem, z marzeniami.

W blasku słońca, w cień księżyca zatopieni;

wzrokiem, mową, wspólną chwilą upiększeni.

 

Chaos natręt palcem grozi, podszeptuje:

pieniądz, sława, czarka wina i zabawa!

Serce płonie, umysł trzeźwo kalkuluje:

człowiek kruchy, więc to wszystko mowa-trawa.

(autor: Ja, z cyklu: ludzie wiersze piszą 😉 )

 

A tak poważniej, chociaż wszystko powyżej nie na żarty, tyle że teraz mniej poetycko, to byliśmy na rozsławionym, wielokrotnie nominowanym i nagrodzonym filmie „La La Land” w reż. Damiena Chazelle’a. Przedwczoraj. W naszym ulubionym, bo kameralnym, choć przez wzgląd na ogólną wrzawę, nieomal wypełnionym po fotelowe brzegi kinie. Średnia wieku babcino-tatusiowa, ale fajnie, wszak oznacza, że duch goreje, a policzek nadal zalewa się rumieńcem 😉

Moje nastawienie niby kompletnie neutralne, jednakże gdzieś tam w głębi nadzieja skrycie tarła o emocjonalne krzesiwo, by pod wpływem tego oto współczesnego musicalu wzniecić iskrę, wywołującą ogień namiętności.

Pierwsza scena, czyli nie mający końca korek, poprzetykany zmęczeniem, urąganiem i wielkomiejskim zaduchem, który to postanawia urozmaicić pewna dama, zgrabnie wylatując ze swego wozu, zachęcając tym pozostałych, co daje efekt odtańczenia i odśpiewania, jak się okazuje, wszystkim znanego układu, w atmosferze ogólnej wesołości, która przywołuje i jadących na deskorolkach i rowerach, która zezwala na bezlitosne skakanie po dachach tudzież maskach incydentalnych sąsiadów, wprowadził mnie w chwilowo drwiący nastrój, bo stwierdziłam: taaaaaaa, akurat na trzeźwo, harmonijnie, jednym krokiem ich tak poniosło i z uśmiechem przyjmują jak ktoś tłucze buciorami po wyglansowanych samochodach, podczas gdy po zrobieniu rysy poświadczenia o winie wypisują, żądając w zamian domu, sztabki złota i cudzej, tylko ponętnej żony. Sru-tu-tu-tu: majtki z drutu – serio tak nieładnie pomyślałam, ale po cichu.

Nie zrażając się wstępem, totalnie skoncentrowana, popijając drobnymi łyczkami niegazowaną wodę o smaku jabłkowym, czekałam na to, co będzie dalej, i naprawdę się DO-CZE-KA-ŁAM.

Los Angeles – miasto marzycieli, a w nim, pochodząca z prowincji, niedostrzegana na licznych castingach niedoszła aktorka Mia (Emma Stone), na co dzień nalewająca kawę i rozwiązująca rozterki, dotyczące bezglutenowości zaserwowanego ciastka, w kafejce ulokowanej naprzeciw okien kamienicy, które zostały ujęte w „Casablance” oraz niespełniony muzyk jazzowy Sebastian (Ryan Gosling), pobrzdękujący w podrzędnych klubach to, co właściciel nakazał, by stanowiło miłe tło rozmów przeprowadzanych przez mało zainteresowanych jego wewnętrznymi wzniosłościami gości. I oto przypadkiem stykają się na tej zatłoczonej autostradzie, przypieczętowując spotkanie środkowym palcem, ale to nic, bo jak się później okazuje, złe wrażenie zostaje zatarte przez równie przypadkowo zasłyszaną melodię, płynącą spod Sebastianowych dłoni – tutaj nawet nie chodzi o to, że fantastycznie, bo kobieta raczej za taką muzyką nie przepada, lecz o to, że z widocznym zamiłowaniem. No i zaczyna się miłość przepleciona pasją, na pasji wzniesiona, uszlachetniająca pozornie błahe momenty, co najważniejsze pokrzepiająca, wszczepiająca nadzieję, że się uda. A w tle jest ciemne niebo, zadymione kluby, dźwięk pianina, są puste uliczki i kolorowe sukienki, między nimi chemia, powab, tęsknoty, zamysły, przymiarki, żarliwość wyrażona tańcem i śpiewem, w końcu ostateczne, dość przykre dla oka widza i uniwersalnego przesłania decyzje, ponieważ Sebastian postanawia wstąpić do jazzowo-popowego zespołu nielubianego, mającego zupełnie inne podejście do muzyki Keitha (John Legend), uważającego, że nie można tkwić w dziedzictwie, korzeniach, bo to wymiera, trzeba iść z duchem czasu i tworzyć coś nowego, odwracając się dla pieniędzy od własnych ideałów grania czystego, tradycyjnego jazzu, z którym zresztą wyrusza w kilkuletnią trasę koncertową, z kolei Mia postanawia samodzielnie napisać i wystawić monogram, w trakcie którego, poza całościową krytyk,ą zostaje doceniona przez jedną producentkę, która to otwiera jej drzwi do ogromnej kariery. Rozchodzą się, by zetknąć ponownie po kilku latach: on jest właścicielem znanego lokalu, ona wziętą aktorką. On jest nadal samotny, ona ma już męża i córeczkę. Każdy więc ułożył sobie życie, ale niestety osobno. Na koniec skrótowa wizja, jak byłoby, gdyby jednak postanowili pójść za uczuciem, a nie za pasją i okazuje się, że i jedno i drugie ma swoisty czar, złe i dobre strony, czyli jak to w życiu, gdzie czasem trzeba wybierać pomiędzy ważnym a ważniejszym, licząc z nieuniknionymi konsekwencjami.

„La La Land” to doprawdy romantyczna, bajkowa, urocza, słodko-gorzka, przyjemna, niewinna, świeża, wciągająca, dowcipna, przepełniona pasją i uczuciem historia o tym, że wyobrażenia nijak mają się do rzeczywistości, a los wcale nie ma zamiaru tego ułatwiać.

Toż to wspaniały musical osadzony we współczesnych realiach, któremu reżyser dał nowe życie, a może bardziej o nim przypomniał, bo wydaje mi się, że nie jest już tak powszechny jak kiedyś.

Brawo 😉

źródło ilustracji: https://imgs.sapo.pt/passatemposcinema/covers/29530de21430b7540ec3f65135f7323c.jpg

źródło ilustracji: http://bi.gazeta.pl/im/d2/46/14/z21258706IH.jpg

źródło ilustracji: http://bi.gazeta.pl/im/ba/44/14/z21252282V,La-La-Land.jpg

źródło ilustracji: http://www.tresciwa.pl/wp-content/uploads/2017/01/Lalaland3-940×625.jpg

źródło ilustracji: http://i2.cdn.cnn.com/cnnnext/dam/assets/161212130449-02-la-la-land-los-angeles-locations-super-169.jpg

źródło ilustracji: https://multikino.pl/-/media/images/news/lalaland/lala_news-5_l.jpg

źródło ilustracji: http://img7.gram.pl/120170124192744.jpg

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Film, Moje wiersze i oznaczony tagami , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , , . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *