Tak siłami smutku władam,
że na żalu żal układam.
W czarne noce, w białe ranki
na wzór starej szarlatanki.
Tu przymarszczę, tam wygładzę,
tylko samej sobie wadzę.
Poprzez rozpacz do niezgody –
niezależnie od pogody.
Nadszedł wrzesień – smętna dusza.
Człowiek-kamień; nic nie rusza.
Kasztan spada, liść szeleści
głoszą funeralne wieści.
Wąską ścieżką, alejkami
plac usiany jest grobami.
Nie zobaczę, choć widziałam –
takim bólem Boże pałam.
Dół pogłębiam, lecz nie szlocham.
Życie kocham i nie kocham.
Tak ta jesień na mnie wpływa:
jestem żywa i nie żywa.
(autor: Ja)