Kiedy byłam mała miałam kilka pajaców: były zarazem smutne i straszne – jeden huśtał się na huśtawce, drugi miał demoniczny uśmiech, a trzeci ocierał stale spływającą łzę.
Nie potrafiłam się nimi bawić, więc ich zajęcie polegało na obserwowaniu makabrycznie podkreślonymi oczami mojego pokoju i wszystkich tych, którzy odważyli się tam wejść.
Nie bałam się ich, choć wiem, że te sztuczne, niespokojne chichoty, pomalowane twarze, gigantyczne stopy, cudackie kostiumy i fryzury budzą u wielu lęk – ta fobia określana jest mianem kolurofobii.
Myślę, że to nienaturalność jest źródłem, bo zwykle pod udawaniem skrywa się prawdziwe zło…
A że wczoraj była deszczowa niedziela, to wybraliśmy się do kina, gdzie puszczali film właśnie o klaunie, nie byle jakim, bo roztańczonym, do tego seryjnym zabójcy – chodzi oczywiście o horror „To” w reż. Andresa Muschiettiego, będącego ekranizacją słynnej, mega grubej powieści Stephena Kinga (około 1200 stron), której niestety dotychczas nie przeczytałam, nie oglądałam też nakręconego w 1990 roku serialu grozy, ale pozwoliło mi to podejść do seansu z realnym napięciem, wynikającym z nieświadomości, co się stanie i o co w tym w ogóle chodzi.
Szczególnie zachęcający był fakt, iż główne role odgrywały dzieci, a świat intensyfikowany ich bezbrzeżną wyobraźnią potrafi być szokująco fascynujący – o czym mogłam się przekonać chociażby w „Stań przy mnie” w reż. Roba Reinera (też na podstawie opowiadania Kinga), który bardzo miło wspominam (można poczytać TUTAJ).
A teraz ciiii, bo zaczyna się film.
W prowincjonalnym miasteczku Derry w stanie Maine historia lubi się powtarzać; powtarzać co 27 lat w sposób zaiste psychodeliczny, spędzający z powiek resztki niewinnych, tęczowych snów. A wszystko za sprawą bytującego w miejskiej kanalizacji oraz ponurym, rozpadającym się domu usytuowanym przy Neibolt Street 29 Tańczącego Klauna Pennywisse’a ( Bill Skarsgård), którego pojawienie zapowiada zatrważająco uroczy czerwony balonik. Ten oto cyrkowy pajacyk, tym razem w latach 80., postanawia przejąć pociągnięty parafiną papierowy okręt ubranego w żółtą, przeciwdeszczową pelerynkę słodkiego, trochę zbyt ufnego George’a Denbrougha (Jackson Robert Scott), by w podzięce za tę wiarę bezpardonowo odgryźć mu rękę, wciągnąć do ścieków i uśmiercić. Potworny czyn, niemożność pogodzenia ze stratą, wyrzuty sumienia, że pozwolił małemu iść w pojedynkę i siła miłości nakazuje znaleźć źródło sączącego się zła (bo jest i strata jednostkowa i masa innych zaginięć miejscowych młodocianych) i jego skutecznego unicestwienia, stąd starszy, w celu odniesienia zwycięstwa nad dokuczliwym jąkaniem, uparcie powtarzający wierszyk szły pchły koło wody, pchła pchłę pchła do wody brat Bill (Jaeden Denbrough) wraz z 6 11-letnich, społecznie wyalienowanych kompanów, przynależących do gnębionego przez agresywny gang Henrye’go Bowersa (Nicholas Hamilton) [w skład wchodzą również: Victor Criss (Logan Thompson), Belch Huggins (Jake Sim) oraz Patrick Hockstetter (Owen Teague)] „Klubu Frajerów”, postanawiają stawić czoła „Temu”, czyli równocześnie wszystkim własnym dziecięcym traumom, lękom i problemom, które wyposażone w upiorny zgryz, odziany w plisowany kostium „To” uosabia, wybornie się nimi bawi tudzież żywi. Bo jak wiadomo dzieci na strach, dodatkowo potęgowany ogromną wyobraźnią, są bardziej podatne, przeto można je łatwiej sterroryzować i zmanipulować, dlatego też znerwicowany Eddie Kaspbrak (Jack Grazer) nie rozstaje się z inhalatorem i garściami połyka tabletki, mające ochronić go przed wmawianymi przez matkę zarazkami, Stanley Uris (Wyatt Oleff) ucieka przed szkaradnie poskręcaną damą z obrazu, a piękna, ognistoruda Beverly Marsh (Sophia Lillis) przed seksualnie napastującym ją ojcem. Jest jeszcze charakteryzujący ciętym językiem i dziwacznym poczuciem humoru, maniakalnie grający w gry wideo okularnik Richie Tozier (Finn Wolfhard), dręczony z powodu czarnego koloru skóry Mike Hanlon (Chosen Jacobs) oraz bardzo inteligentny i oczytany, wszakże wyszydzany za nadprogramowe kilogramy Ben Hanscom (Jeremy Ray Taylor). Niestety dorośli są totalnie obojętni, nawet ślepi na te okropności, co więcej nie tylko je ignorują, ale też często sami stanowią podłoże tych obaw. W związku z tym dzieciaki mogą polegać wyłącznie na własnej solidarności, determinacji, przyjaźni, odwadze, buncie, bo wyłącznie one mogą im pomóc zwalczyć wykreowane przez siebie demony.
I choć te demony są zacierane wraz z upływem lat, to one gdzieś głęboko tkwią, więc zawsze mogą wypełznąć, pokazując nowe, odpowiednie do dorosłego wieku oblicze.
Film ten jest przepełniony magią, nostalgią za utraconą niewinnością, dziecięcą fantazją i dziecięcym postrzeganiem, tajemnicą, rozczarowaniem, nadzieją, histerią, groteską, łajdactwem, groźbą, obłąkaniem, dowcipem, protestem, niewymuszonym przywiązaniem, teatralnością, dreszczykiem letniej przygody, stertą strupieszałych zabawek, autentycznych i wyimaginowanych zmartwień, nastoletnim zakochaniem, słownymi potyczkami, bitwami na kamienie, śledztwami, rowerowymi przejażdżkami, wyliczankami i pierwszym pocałunkiem.
„To” pozwala odkurzyć dziecięce, nieprawdopodobnie silne emocje, które paraliżowały cały umysł i całe ciało, gdy trzeba było zejść do ciemnej piwnicy lub zajrzeć nocą za drzwi uchylonej szafy…
źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/po/11/14/571114/7784951.6.jpg
źródło ilustracji: http://1.fwcdn.pl/an/np/1985708/2017/10626_1.7.jpg
źródło ilustracji: https://imagesvc.timeincapp.com/v3/fan/image?&c=sc&w=590&h=389&url=https://hiddenremote.com/wp-content/blogs.dir/280/files/2016/04/IT-03277-850×560.jpg
źródło ilustracji: http://junkee.com/wp-content/uploads/2017/09/it-movie-losers-pennywise-660×440.jpg
źródło ilustracji: http://www.slasherbetty.com/wp-content/uploads/2017/03/it-trailer-29-neibolt.jpg