W krzywym zwierciadle własnego postrzegania – „Jestem taka piękna!” w reż. Abby Kohn i Marca Silversteina

W niedzielne, delikatnie zachmurzone i muśnięte wiatrem popołudnie, wybrałam się do ulokowanego nieopodal szumiącego strumyka kina na film, już można wywnioskować po krótkim opisie, reprezentujący tak głupi humor, że aż sama nie mogłam w to uwierzyć, że idę, ale poszłam i… BYŁO ŚMIESZNIE, naprawdę. I motywująco. Aż sama jestem w szoku, że mnie to rozbawiło (bo mnie mało co bawi), ale tak się stało, więc jeśli ktoś waha się odnośnie granej aktualnie komedii „Jestem taka piękna!”, w reż. Abby Kohn i Marca Silversteina, to nie ma się co zastanawiać, tylko kupić bilety, zasiąść i obejrzeć, bo te 2 godziny upłyną w tempie błyskawicznym i roześmianym (co prawda raz jest to śmiech bardziej swawolny, a raz bardziej gorzki, jednak dzieje się tak wtedy, gdy ogólne przesłanie weźmie górę nad dowcipem sytuacyjnym).

Jeszcze przed wkroczeniem na salę chwila w „Lodomanii”, a tam lody truskawkowe, z sosem truskawkowym i truskawkami oraz zimna kawa „Tropicana” z białą czekoladą i Malibu.

A już na sali opowieść o zakompleksionej Renee Barrett (Amy Schumer), która na co dzień tkwi ukryta w podziemnym biurze kosmetycznego koncernu, w towarzystwie małomównego Masona (Adrian Martinez), co zupełnie nie sprawia jej satysfakcji, ponieważ marzy o pracy na głównej recepcji przy słynnej nowojorskiej Piątej Alei, jednakże niepewność wynikająca z nadprogramowych kilogramów skutecznie ją zniechęca (zarówno do ubiegania się o nowe stanowisko, jak i cokolwiek innego). Któregoś dnia postanawia schudnąć i w tym celu wybiera się na zajęcia do klubu fitness, a tam zahipnotyzowana gadaniną motywatorki tak intensywnie pedałuje na rowerku, że z niego spada i przydzwania głową w ten stojący tuż obok. Po odzyskaniu przytomności widzi się zupełnie inaczej niż dotychczas: ma wrażenie, że jest po prostu przepiękna! Rozbrajająco zachwyca się nad brzuchem, twarzą, pupą, udami, ramionami, a ten zachwyt daje jej ogromną pewność siebie, radość, chęci i moc do zmian; coś, co wydawało się niemożliwe od teraz stoi otworem, bo według siebie ma wdzięk, klasę i super szczupłą figurę, czyli wszystko, co gwarantuje w jej mniemaniu sukces. W ten oto sposób zamienia się w duszę towarzystwa, przekracza stawiane sobie wcześniej granice (chociażby bierze udział w konkursie na miss bikini, zagaduje do mężczyzn, staje się mistrzem ciętej riposty) i z uśmiechem na twarzy zdobywa nową posadę, świetnego, troszkę nieśmiałego, sympatycznego, od czasu do czasu tańczącego zumbę faceta Ethana (Rory Scovel), a nawet staje obiektem fascynacji Granta (Tom Hopper) – wnuka właścicielki firmy i ulubienicą swojej idolki – Avery LeClaire (Michelle Willams), którą wyzbywa uprzedzenia do piskliwego głosu, jednocześnie przekonując się, że widziane jej oczami osoby idealne również mają kompleksy. Niestety ta dobra passa nie trwa wiecznie, bo gdy niefortunnie uderza się pod prysznicem, czar pryska: znowu zaczyna postrzegać się jako grubą i brzydką, czyli gorszą i niezdolną do niczego; taką, która na nic nie zasługuje, do niczego się nie nadaje. Aczkolwiek ostatecznie, z pomocą przyjaciółek, chłopaka i rozsądnych przemyśleń zaczyna rozumieć, że tak naprawdę uroda nie gwarantuje sukcesu, lecz robi to nastawienie: do siebie i całego świata.

Do moich ulubionych scen zaliczam:

  1. Dzikie szaleństwo wynikające z pierwszego zerknięcia w lustro zaraz po urazie głowy
  2. Szczera, wręcz astronomiczna uciecha, gdy podąża do wytęsknionej pracy (ta chwila, kiedy to idzie pośród ludzi, wystrojona w różową miniówę i żółte buty, z ręką uniesioną ku górze)

Z kolei zirytowało mnie, że:

  1. Pogardliwie spojrzała na skromnie wyglądającą kobietę, która przyszła do studia urody i skierowała swoją uwagę na tę ładniejszą
  2. Zostawiła długoletnie koleżanki i poleciała na imprezę z tymi nowymi, bo wydały jej się bardziej atrakcyjne, wpasowujące w pożądane kanony urodowe

bo to świadczy o tym, że powab zaczynał dawać jej świadomość lepszości, a to nie tędy droga.

„Jestem taka piękna!” to taki wakacyjny, zarażający energią film, w którym w sposób humorystyczny pokazano, iż negatywne ustosunkowanie do siebie samego hamuje możliwości i unieszczęśliwia.

Nie szukam więc tutaj wad czy szczególnych wzniosłości, bo ma być lekko i jest lekko.

W podobny sposób zaryzykowałam biorąc się za”Babcię Gandzię”, „Złe mamuśki” i „Starsza pani musi zniknąć”, ale tak w tamtych, jak i w tym przypadku: opłacało się 😉

Trzeba mieć na uwadze, że jak się coś da zmienić, to należy to zmienić, jeśli ma to ułatwić funkcjonowanie, ale jak się z jakichś powodów nie da, to trzeba przestać się zatruwać, zaakceptować i po prostu żyć, bo życie jest tak krótkie, że szkoda czasu.

Normalność jest fajna, a wydumane stereotypy iluzoryczne i krzywdzące.

A ludzie, ludzie i tak będą gadali, i niech gadają – olać ich i robić swoje.

Nie można pozwolić, by jacyś aroganci niszczyli człowiekowi jego osobiste życie i osobiste poczucie wartości, bo tylko sfrustrowani bawią się w chamstwo, bowiem szczęśliwi dzielą się szczęściem, a sfrustrowani frustracją.

 

źródło ilustracji: https://www.filmweb.pl/film/Jestem+taka+pi%C4%99kna-2018-789768

źródło ilustracji: https://film.wp.pl/jestem-taka-piekna-filmy-na-poprawe-humoru-6267967653120129g

źródło ilustracji: https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kultura/film/1753458,1,recenzja-filmu-jestem-taka-piekna-rez-marc-silverstein-i-abby-kohn.read

źródło ilustracji: http://www.kinomax.info.pl/jestem-taka-pi%C4%99kna-0

źródło ilustracji: http://viva.pl/kultura/film/lp/jestem-taka-piekna/

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Film. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *