Popołudnie w wiśnickim zamku

Niebo jest zalane czernią niczym zwierciadła Złej Królowej, gdy ta dowiedziała się, że Śnieżka jednak żyje, że i tym razem jej się nie udało. Stare lampy uliczne jak świetliki oświetlają punktowo przytłumionym światłem. Nie ma gwiazd, ale jeszcze wisi złoty rogal księżyca. Brukowana różem dróżka prowadzi zbłąkane Dusze i zbłąkane marzenia.

Stoję przed szczelnie zamkniętym oknem, ściskając w dłoni kubek z wiedźmą sypiącą do kotła magiczne zielska – w tym kubku jest kawa gorzka jak rozczarowanie, ale słodzę smak krajobrazem i miarowymi oddechami zza ściany. Hula wiatr, bo drżą jesienne liście – moim źródłem ciepła jest świadomość i niewielki płomień piżmowo-klonowej świeczki.

Lubię te pogrążone w mroku poranki, kiedy to sama jestem na świecie, by uwolnić myśli i zmysły.

Czekam aż świt rozdmucha ostatki nocy, ukazując nastrojowe smugi dymów, unoszących z ceglanych kominów i wtedy wracam do zagrzanej, pachnącej lasem oraz snami pościeli.

Zatapiam się…

 

Wstajemy później niż zwykle, bo możemy. Niedziela.

W filiżankach zdobionych dmuchawcami herbata o smaku żurawiny z cytrusami i dryfującą na niej gwiazdką anyżu.

Rozmowa między Nami tylko dla Nas.

Nie spieszymy się wcale, bo doba jakby nie istnieje – jest tylko tu i teraz z wszelkimi emocjami, spojrzeniami i słowami.

Obok zawsze Nasze dwie dziewczyny uszyte z sierści i miłości. No teraz może jeszcze z dodatkiem jesiennej melancholii: najpierw wymagającej koca, by dospać to, czego nie dospały przed schowaniem pościeli

a w dalszym ciągu już bardziej symetryczna

Zostawiamy zgrzyt zamka za sobą i tworzymy echo stukającymi o schody butami.

Wsiadamy w stalową machinę i w brzmieniach księżycowej ballady Neila Younga jedziemy tam, gdzie czas płynie zupełnie inaczej, lepiej.

(źródło: https://www.youtube.com/watch?v=n2MtEsrcTTs)

Ale tam wschodzi pełny księżyc,
zatańczmy w jego świetle.
Wiemy, gdzie gra muzyka,
wyjdźmy stąd i poczujmy noc

Bo wciąż jestem w tobie zakochany (…)

 

Stary Wiśnicz, czyli malownicza wieś w okolicach Wiśnicko-Lipnickiego Parku Krajobrazowego, gdzie na zalesionym wzgórzu, nieopodal potoku Leksandrówka i miasteczka Nowy Wiśnicz wznosi się monumentalny barokowy Zamek (jest tak duży, że nie sposób go uchwycić w całości na fotografii) wybudowany przez Jana Kmitę w II połowie XIV wieku, którym w dalszej kolejności władali Barzowie i Stadniccy, ale ostatecznie przeszedł w posiadanie rodu Lubomirskich. 

Zamek słynął z wystawnych przyjęć, na których jadło się bardzo, bardzo dużo (przykładowo kufel do piwa dla mężczyzn miał pojemność 5 l, a dla kobiet 1,5 l, były też specjalne termosy na lody i ogromne czajniki do herbaty) – zresztą to właśnie tu powstała pierwsza polska książka kucharska „Compendium Ferculorum” autorstwa sekretarza królewskiego, jednocześnie kuchmistrza Stanisława Czarnieckiego, która zawiera przepisy na wiele dań z naprawdę docenianych wówczas ziemniaków.

Legenda mówi, że to tutaj podano Barbarze Radziwiłłównie truciznę, po zażyciu której umarła w męczarniach i odtąd, mamrocząc i żałośnie zawodząc, pojawia się w komnatach lub na dziedzińcu (Barbara była żoną Zygmunta Augusta, ten z kolei synem królowej Bony, która nie znosiła swojej synowej – to zdaje się ona zleciła jej otrucie).

A sama Bona ponoć z nudów jeździła wokół wieży na osiołku; sęk w tym, że platforma, po której się poruszała była pozbawiona barierki (a gdy chciała się pozbyć politycznego przeciwnika proponowała mu przejażdżkę, lecz… konno).

Kolejną ciekawostką jest to, że tu ma źródło powiedzenie „Na szarym końcu”, mianowicie w trakcie biesiadowania przy stole panowała określona hierarchia zajmowanego miejsca i biedniejsi szlachcie albo służba siadali na końcu stołu, który był przykryty gorszym obrusem wykonanym z szarego płótna.

Zamek można zwiedzać wyłącznie w grupach z przewodnikiem (bilet normalny 14 zł, a ulgowy 9 zł) – podobnie jest w przypadku Podziemnej Trasy Nietoperza (bilet normalny 5 zł, a ulgowy 3 zł), Krypty grobowej Lubomirskich i ekspozycji prof. Czesława Dźwigaja.

Na dziedzińcu zewnętrznym, na którym znajduje się między innymi parę armat, mur obronny, oryginalna XVII – wieczna brama wjazdowa zaprojektowana przez włoskiego architekta Macieja Trapolę, studnia wykopana przez jeńców tureckich (to o nich istnieje legenda, jakoby chcieli uciec na skonstruowanych przez siebie skrzydłach) oraz Kawiarnia Zamkowa można przebywać nieodpłatnie.

Na wewnętrznym dziedzińcu są Krużganki, które przypominają te wawelskie, jednak w znacznie mniejszej skali.

Mnie szczególnie urzekły freski w kaplicy

zachmurzony sufit, który pochodzi z Zamku Książ

ten kącik w jednej z komnat

sala balowa – na jej deskach mieściło się 200 roztańczonych par

pomysł na pokój do spowiedzi, który został skonstruowany tak, że w przeciwległym kącie można usłyszeć co druga osoba szepcze na drugim końcu – w ten sposób Lubomirski podsłuchiwał spowiadającą się żonę, w celu upewniania się co do jej wierności

i widok z tarasu na tę fantastyczną, zabarwioną jesiennymi kolorami okolicę – zajmujące jest to, że w zabudowie nie występują bloki.

To wejście na poniższym zdjęciu prowadzi do kawiarni 😉

Poza imponującymi wnętrzami zamku zwiedziliśmy także Podziemną Trasę Nietoperza, która została udostępniona do zwiedzania dopiero w lipcu 2017 roku – niegdyś pokonywał ją tylko właściciel zamku, jego najbliżsi i oficerowie załogi wojskowej.

Wbrew pozorom i temu, co niektórzy mówią nie ma w niej nic ekstremalnego (a tyle się pokątnie nasłuchałam nim tam weszliśmy!), no chyba że wlicza się w to panujący tam ziąb.

Na trasie można ujrzeć chociażby salę tortur, fragmenty najstarszej XVI-wiecznej bramy wjazdowej i piwnicę, w której przechowywano zapasy wina.

Sama nazwa wywodzi się od bytujących tam zimą nietoperzy – na zamku są 3 gatunki: gacek, nocek i podkowiec mały, którego niezobaczenia najbardziej żałuję, bo jego długość wynosi 3,5-4,5 cm, a masa zaledwie 5-9 g (musi być uroczym maleństwem!).

Nieopodal zamku znajduje się wczesnobarokowy klasztor Karmelitów Bosych, który obecnie pełni funkcję więzienia, a trochę przed nim stoi drewniany dworek „Koryznówka”, w której często bywał Jan Matejko – aktualnie mieści się tutaj muzeum pamiątek po artyście.

Tuż przed zwiedzaniem zamku postanowiliśmy się tam udać, ale…

niestety nie udało nam się wejść, bo zapukaliśmy do drzwi o godzinie 15.30, a w niedzielę jest otwarte do… 15.00.

Nadto w Wiśniczu na uwagę zasługuje Muzeum Ziemi Wiśnickiej, kościół parafialny Wniebowzięcia NMP, obok którego jest dzwonnica oraz przypominająca zamek plebania, Rynek z możliwością zwiedzania XVII-wiecznych piwnic Ratusza, gdzie stoi pomnik Jana Matejki i hetmana Stanisława Lubomirskiego, Kamieniołom im. Macieja Trapoli, a po sąsiedzku, we wsi Połom Duży jest Rezerwat przyrody nieożywionej Kamień-Grzyb.

My nie zobaczyliśmy tych powyższych, ponieważ po opuszczeniu wrót zamku miasteczko zanurzyło się w ciemności, ale nie szkodzi, bo te pejzaże i zasypane liśćmi dróżki już na zawsze zapisały się w mojej pamięci 😉

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii, Życie, Życie. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *