Kiedy kobieta ucieka w szkodliwy bezmiar, czyli o filmie „Zabawa, zabawa” w reż. Kingi Dębskiej

Czasem mam wrażenie, że jestem uzależniona od smutku, że zatapiam się, podtapiam w nim niepotrzebnie, że umieram wielokrotnie na wskroś i doszczętnie, i mam dość tego umierania, czuję się zmęczona, ale… po chwili uświadamiam sobie, że nie potrafię inaczej, bo to moja Dusza jest smutna, ze smutku pozszywana, ze smutku spleciona, po łąkach smutku krążąca i dryfująca po smutnym jeziorze pod czarnym, chłodnym, smutnym niebem; oczywiście odczuwam szczęście, ale jest ono tak ulotne, tak krótkotrwałe jak trzask błyskawicy lub czas palenia pałeczki zimnego ognia – bardzo intensywne, gwałtowne, jednak… doraźne; nie puste, lecz bardziej powierzchowne, spływające niczym wylana z wiadra śmigusdyngusowa woda.

Smutek mnie przepełnia, wypełnia, przelewa i wylewa wprost, chlupocze, jestem nim przesycona, zbolała i tęskna, co nie oznacza nigdy nieradosna i wciąż żałośliwa, zgorzkniała, widocznie rozpłakana, bo tak nie jest, bo nie wychodzę do ludzi i świata nachmurzona, nie okazuję, ponieważ to wszystko tkwi we mnie i dla mnie, tak do cna introwertycznie.

Smutek wsiąka na zawsze, doświadcza, uczy, każe myśleć i czuć, a szczęście szczęśliwe jest przez jedno mgnienie oka, przemija, chociaż pozostawia po sobie miłe wspomnienie.

W związku z tym czasem żałuję potwornie, że nie mam skłonności do uzależnień, że nie mogę tak wlać w siebie 2-óch butelek wina i odpłynąć albo wydmuchać z siebie hurmę papierosowego dymu i powiedzieć: „fajnie” – taką ulgę wewnętrzną poczuć, gdy potrzebuję na ten ułamek sekundy właśnie, gdy za dużo.

Ja wiem, że w tym moja moc, że potrafię, że takie miałkości nie mają nade mną przewagi, ale okresami pragnę się tak zamroczyć uczciwie i nieświadomie – sięgnąć i powiedzieć: „dupa, gardzę, czmycham w to”, bo pomoże, mimo że zatraci. Tymczasem ja? Ja mogłabym chlać rozmyślnie przez 365 dni, a 366 powiedzieć sobie: „stop, dzisiaj nie chcę”, więc gdzie ulotnię się przed smutkiem?

Uzależnienie jest niezdrowe, bezwzględne i zabija, ale niekiedy szukam ucieczki, to sobie tak obłąkańczo rozważam.

A o uzależnieniu, konkretnie od alkoholu, puszczają jeszcze w kinach film „Zabawa, zabawa” w reż. Kingi Dębskiej (jak sobie przeczytałam tylko tytuł, to stwierdziłam, że jakaś durna komedia o studenciakach uwolnionych z łańcucha się szykuje, a tu szok po zagłębieniu w treść i po wysłuchaniu przedpremierowych opinii w „Dzień Dobry TVN” – idę), na którym byłam już jakiś czas temu i nawet mamę wysłałam, by zobaczyła jak kobiety mogą się rozpaczliwie uzależnić, upodlić przed sobą i innymi nawet (choć to przed sobą bardziej dotkliwe, dokuczliwe i najgorzej, że permanentne, bo jak się człowiek przed konkretnym człowiekiem upokorzy, to jeszcze zrobi w tył zwrot i więcej go nie ma, a od siebie jak się uwolnić, no jak? Wstyd za siebie przed sobą jest niewygodny, swędzi i co raz poniża przypomnieniem – coś strasznego).

To historia 3 kobiet, co ważniejsze dobrze usytuowanych, pełniących istotne funkcje, szanowanych, a takim jak wiadomo: mniej wypada, bardziej się komentuje, bardziej zwraca uwagę, kręci głową, poszeptuje, nie rozumie, spluwa pod nogi, zerka litościwie, wszak chichotliwie, opowieści różnej treści z ust do ust przekazuje, szydzi i w końcu postponuje, no nierzadko również chce pomóc, ale to już nie takie proste, zwłaszcza, że to o kobietę chodzi; nie o mężczyznę, pijusa, moczygębę z fioletowym, owrzodzonym nosem, kaprawym okiem, w damskich jeansach i z podartą, pobrzękującą pustymi butelkami reklamówką z „Biedronki”, który krzyczy za plecami chrapliwym głosem: Pani Kierowniczko! Panie Magistrze! Pani Kochana! Daj pinć złotych na jedzenie, na bułkę suchą chociaż, do flaszeczki, NO ZLITUJŻESZ SIĘ (to odważniejsi, którzy myślą, że taką żartobliwą szczerością zgaszą flaszeczkę i ugaszą palące trzewia pragnienie), tylko o kobietę – i to nie taką potarganą, co śmierdzi moczem i pcha przed sobą wypełniony śmieciami granatowy wózek dziecięcy, a za nią niezmiennie drepcze poobklejany brudem wierny kundelek – ale o taką z pozycją, bogatą, wykształconą, elokwentną, na co dzień elegancką, polaną perfumami, ze zrobionymi paznokciami, co to znana i respektowana w społeczeństwie; takie mają najgorzej, bo IM NIE WOLNO SIĘ UZALEŻNIĆ, one w żaden sposób nie mogą być słabe, więc piją bardziej inteligentnie, bardziej skrycie, ale to potem i tak wychodzi, bo gdzieś gubi się początkowy nadzór – i gubi go zarówno pani doktor Teresa (Dorota Kolak) (w moim odczuciu najbardziej dramatyczna postać, która jakoś szczególnie mnie poruszyła), prokurator Dorota (Agata Kulesza), jak i studentka Magda (Maria Dębska), a ich sekretne upijanie to lekarstwo, to ułomność, do której nie chcą się przyznać, toteż najpierw jest efekciarstwo, gra, dalej nabijanie, marginalizowanie, a finalnie rodzi się agresja, bo przecież wiadomo, że one to KONTROLUJĄ, że mogą przestać kiedy chcą, ale tak właściwie to wcale nie chcą, i niech im w ogóle ludzie pijaństwa nie wmawiają, tylko spojrzą na siebie, bo one piją jak każdy inny, a niepotrzebnie wpiera im się problem – czysta złośliwość, może zawiść jakaś.

„Zabawa, zabawa” to film, który mnie autentycznie boli i znieważa, i smutno mi okrutnie, że tak nałóg potrafi wziąć górę nad człowiekiem, bo niby coś tam ułatwia wyjściowo, ale potem odbiera wszystko, i że u tych kobiet tak zawile, bo facet to się schleje, żonę poobija, dzieckiem rzuci o ścianę i każdy milczy, a jak kobieta się stacza, to nagle wszyscy chamsko komentują. I kobieta jest tym chyba bardziej zażenowana (że jak to ją? ją wóda dotyczy i nie może się oprzeć? Heńka spod 14, co to trzęsą mu się dłonie, w kartonowych pudłach na mrozie zasypia i drze gębę na cały blok to ok, ale ją? na takim stanowisku? za drzwiami szykownego mieszkania? nie, to niemożliwe), więc zmaga się po cichu, samotnie, ignorując i wypierając, a potem to już ciężko przestać, bo kielich absurdalnie tak wspomaga, kielich zrozumie. A tu trzeba uderzyć się w pierś, przyznać na głos: „jestem alkoholikiem” i stoczyć walkę, a to naprawdę trudna walka, najtrudniejsza, ale i najważniejsza: walka z sobą samym o samego siebie.

Bardzo polecam – to po prostu trzeba zobaczyć.

*wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony: https://www.filmweb.pl/

Ten wpis został opublikowany w kategorii Film. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *