Szary sweter

Cmentarne drzewa szumią ciszej,

wiatr tęskną pieśnią je kołysze.

Pośród marmurów mizernych toni,

nikt już nikogo nie przegoni.

Czarny kruk kiwa dostojnie głową

na widok ust ruszanych mową.

Widzi na niebie rozlane pomroki –

ja słyszę skromne, znajome kroki,

gdy tkwię przed furtą zawiedziona,

gniewną rozpaczą uwięziona.

 

Masz szary sweter gęsto tkany.

Ramiona drżą mi od zbolałości.

Przytulasz mnie do tej szarości.

Nie wiem czy prawda czy omamy?

Mój umysł czuje się splątany.

Śnię albo nie śnię? Postrzegam wzory,

lecz w moim smutku brak pokory.

Próbujesz w tę szarość wszystkie łzy wchłonąć –

znękane serce pragnie utonąć.

Bo swetrem żałości nie nakryjesz:

TEN sweter żyje, a TY nie żyjesz.

 

(autor: Ja)

 

Ten wpis został opublikowany w kategorii Moje wiersze. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *