„Nie wzywajcie ciemności, kiedy nie jesteście przygotowani na konsekwencje” – „Zasady magii” i „Totalna magia” autorstwa Alice Hoffman

Już w dzieciństwie wolałam złe czarownie od dobrych wróżek; pociągał mnie ich kusicielsko przerażający urok, sekretność, magiczność, potęga, ta wiedza tajemna, wszystkie fiolki fioleczki, mikstury, proszki, rośliny, zaklęcia, księgi, kociołki, miotły, kadzidła, świece, wisiory, pierścienie, kapelusze, niezwykłe długie suknie, czarne koty, kruki, ulokowane w ponurych lasach chaty, noc, księżyc, mgła – no wszystko co się z nimi wiązało intrygowało mnie bardziej niż pastelowa, skrzydlata, wiecznie uśmiechnięta wróżka…

To na nie czekałam namiętnie zatrwożona i rozemocjonowana, więc gdy pośród stojących w równiuteńkim rządku książek coś mi zalśniło, natychmiast pociągnęłam za złoty, potem szafirowy grzbiet – oba oprószone furą brokatu i… wizualnie przepadłam, a jak omiotłam wzrokiem zarys fabuły, że o rodzie czarownic, to po chwili „Zasady magii” oraz „Totalną magię” autorstwa Alice Hoffman pakowałam do torby.

 

W 1620 roku naczelna członkini bostońskiego rodu Maria Owens nieszczęśliwie się zakochuje, zostaje porzucona wraz z maleńkim dzieckiem i oskarżona o czary, a w związku z ogromny zawodem, by ustrzec kolejne kobiety z rodu oraz dopilnować, żeby żadna z nich nie doświadczyła smutku miłości, rzuca klątwę: zguba dla każdego mężczyzny, który się w nich zakocha.

Niestety ta klątwa staje się przekleństwem, ponieważ to, co miało ochronić, doprowadza do rozlicznych tragedii oraz potwornego osamotnienia.

Paręset lat później, w latach 60. XX wieku, w obskurnym domu na Osiemdziesiątej Dziewiątej Ulicy, w dzielnicy Upper East Side, w Nowym Jorku, mieszka Susanna (z tych Owensów) z mężem psychiatrą (ślub był wynikiem chłodnego rozrachunku) i 3 szarookich dzieci: Frances, Bridget oraz Vincentem. Kobieta za wszelką cenę stara się ukryć ich dziedzictwo, ale one same czują, że są inne, nieprzeciętne, bo poza tym, że matka zataja własną przeszłość i pochodzenie, to na przykład nie pozwala krzyżować noży kiedy  w trakcie posiłku wybucha kłótnia, każe im się ubierać na niebiesko, nosić w kieszeniach pęczki lawendy, w księżycowe noce zakłada okulary, myje się wyłącznie czarnym mydłem, panikuje, gdy skończy się sól i na widok roju pszczół tudzież żuka tykotka, to najstarsza, rudowłosa, podejrzliwa i obrażalska Franny zna mowę ptaków, średnia, prześliczna, łagodna i wrażliwa Jet potrafi czytać w myślach, a najmłodszy nieustraszony, charyzmatyczny, superprzystojny uciekinier Vincent jest utalentowany muzycznie i zafascynowany zakazanymi książkami.

Milczenie zostaje przerwane latem 1960 roku, ponieważ zgodnie z tradycją do 17-letniej Frances przychodzi list od ciotki Isabelle, która zaprasza ją do Massaschusetts, do wielkiego domu na końcu ulicy Magnolii, z krzywymi kominami i oknami z zielonego szkła, otoczonego ogrodzeniem z kutego żelaza oraz oszałamiająco bujnym ogrodem – rodzice są przeciwni, obawiając, że obudzą się w nich uśpione cechy, ale całe rozochocone rodzeństwo postanawia pojechać, by dowiedzieć się o sobie i przodkach czegoś więcej.

Na samym wstępie dowiadują się tego, że większość ludzi ich unika, trwając w przekonaniu, że kontakt z nimi może skazić nie tylko teraźniejszość, ale i przyszłość, jednak poza powoli odkrywanymi talentami oraz sekretami najgorsza okazuje się klątwa, która nie pozwala im być z tymi, których pokochają najbardziej.

Usilnie, na wszelkie sposoby, starają się tę klątwę złamać, mimo to wiedzą, że nawet jak się nie uda, to za własne szczęście są w stanie zapłacić najwyższą cenę, którą w dalszej perspektywie będą chciały płacić także Gillian i Sally, bo i one w wyniku życiowych komplikacji wylądują w domu przy ulicy Magnolii.

 

„Zasady magii” liczą 382 strony (książka składa się z 6 części: Intuicja, Alchemia, Zaklęcie, Elemental, Grawitacja, Remedium), a „Totalna magia” ciutkę mniej, bo 319 stron (tu są 3 części: Przesąd, Jasnowidzenie, Lewitacja) (Wydawnictwo Albatros), ale ponieważ są napisane bardzo lekkim stylem, a sama fabuła również nie należy do tych ciężkich, do tego jest raczej dynamiczna, to czyta się je ekspresowo. Dialogi są dość ciekawe, bohaterowie przeważnie należą do tych sympatycznych, wdzierający gdzieniegdzie chaos da się ogarnąć, ale jednak czegoś mi tutaj zabrakło… Bo niby jest warstwa psychologiczna, nawet jako takie liźnięcie (dosłownie liźnięcie) historii, spory ładunek emocjonalny, trudne tematy typu śmierć, choroba, depresja, próba samobójcza, przemoc w rodzinie, jest też o stracie, darze, sile miłości i przyjaźni, buncie, zagubieniu, dojrzewaniu, uporze, pasji, rozczarowaniu, tradycji i sekretach rodzinnych, podejmowaniu wyborów i ich konsekwencjach, zaangażowaniu, poszukiwaniu wolności, ucieczce, tęsknocie, przesądach, samotności oraz odrzuceniu, to nie odnalazłam tu głębi (nie jest nudno, ale tak trochę płytko), magnetyzmu, mroku (jest nostalgicznie, jest smutno, ale nie ma tego gęstego, niepokojącego klimatu), a przede wszystkim chyba naobiecywanej magii – miało być jej multum, miało się przelewać, dymić, szeptać i błyskać, a zamiast tego pojawiła się miłosna klątwa, która zdominowała dosłownie wszystko – to taka saga rodzinna, powieść obyczajowa z elementami magii.

Tym, co mnie zachwyciło są na pewno bohaterowie, których autentycznie można polubić, do tego czytelnik poznaje ich już w dzieciństwie, a potem jeszcze długo, długo śledzi poszczególne losy, więc można się zżyć, jest cudownie mieniąca się okładka i przepiękne cytaty.

Nie, że nie polecam, bo polecam: historię czyta się przyjemnie, ale nie jest tym, czego po niej oczekiwałam.

Prawda jest lekka i zielona niczym liść, a kłamstwo opada na podłogę ciężko jak metal.

Nie da się zmienić podstawowych cech osobowości dziecka.

Nie tylko mózg jest skonfigurowany na stałe, ale również dusza.

Co ma być, to będzie, czy tego chcesz, czy nie.

Każdy w końcu musi opuścić dom, prawda? Musi samodzielnie ruszyć w drogę, żeby dowiedzieć się, kim jest i co mu przyniesie przyszłość.

Kiedy wypieracie się tego, kim jesteście, jeśli to zrobicie, życie zwróci się przeciwko wam i wasz los nie będzie już w waszych rękach.

Wszystkie książki powinny być czytane, dopóki znajdują czytelników.

Normalny to nie jest termin naukowy.

Bardzo trudno jest mieszkać z rodzicami, którzy potępiają każdą twoją myśl i uczynek.

Łatwo jest przyciągnąć miłość, ale pozbyć się jej całkiem to inna sprawa.

Buntownik może polegać tylko na innym buntowniku.

Życie to kłopoty. Musisz walczyć o to, czego chcesz.

Nie ma sensu działać impulsywnie, kiedy wszystkie znaki zalecają ostrożność.

Nigdy nie znamy zakończenia historii, dopóki do niego nie dotrzemy.

Dlaczego istnieją sekrety? Ludzie chcą się chronić przed przeszłością. Choć im się to nie udaje.

W niektóre noce najlepiej jest pamiętać przeszłość i nie zamykać jej w szufladzie.

Kiedy jesteś młoda, patrzysz w przód, a kiedy jesteś stara, oglądasz się wstecz.

Zawsze składa się z wielu teraz.

Powieść stanowi równie dobrą ucieczkę jak dowolne zaklęcie.

Los jest tym, co z niego zrobimy. Możesz go wykorzystać jak najlepiej albo pozwolić, żeby to on wykorzystał ciebie.

Życie to tajemnica i powinno tajemnicą pozostać, ponieważ smutek nieodłącznie związany z ludzkim istnieniem i konieczność dokonywania wyborów stanowią brzemię zbyt ciężkie, żeby je dźwigać, zanim nadejdzie czas.

Czarne koty wywierają taki wpływ na ludzi: na ich widok niektórzy trzęsą się ze strachu i myślą o ciemnej nocy pełnej koszmarów.

Niektórzy ludzie nie słuchają ostrzeżeń. Można próbować, można włączać wszystkie alarmy, ale oni i tak zrobią po swojemu.

Bo tak już jest z miłością. Nie można jej przechytrzyć i nie można z nią walczyć.

Niekiedy los jest przesądzony i żadne próby interwencji nic nie zmienią.

Czasami ucieczka to jedyny właściwy kierunek drogi.

Ale fałszywa wesołość wyczerpuje i jeśli udajesz dostatecznie długo, zawsze ci grozi, że zmienisz się w automat.

W końcu kłopoty są całkiem jak miłość; przychodzą niezapowiedzianie i przejmują władzę, zanim zdążysz się opamiętać czy w ogóle pomyśleć. 

Zadziwiające, dokąd może zaprowadzić miłość. Zdumiewające, jak daleko może się posunąć. 

Ludzie lubią plotkować z byle powodu. Wystarczy, że coś się trochę wyróżnia albo jest niezwykłe pod jakimś względem.

Smutek jest wszędzie dookoła; po prostu większość ludzi go nie widzi.

Im bardziej jesteś samotna, tym bardziej odsuwasz się od innych, aż ludzie wydają się obcą rasą, której języka i obyczajów w ogóle nie rozumiesz.

Pieniądze, miłość albo gniew – to są powody niemal wszystkiego.

Pewne istoty, kiedy się zmieniają, nigdy nie wracają do poprzedniego stanu. Na przykład motyle i kobiety, które zbyt wiele razy kochały niewłaściwych mężczyzn.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Literatura, Literatura i oznaczony tagami . Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *