Zbliża się Dzień Rozpusty Ostatecznej, dzień, kiedy wydaje się, że chce się ponad, że można więcej niż trzeba, niż przystoi – Tłusty Czwartek. Pączki z kajmakiem, różą, marmoladą, budyniem, śmietaną, czekoladą, owocami, sowicie oblane lukrem, oprószone pudrem, orzeszkami, kandyzowaną skórką pomarańczową, wiórkami kokosowymi, płatkami migdałów, tuż obok piętrzą się kolorowe donuty, eklerki, drożdżowe oponki, kruchutkie faworki, postrzępione róże karnawałowe z dżemowym oczkiem, pękate jabłka w cieście obtoczonym w cynamonie – tak potężny wybór, ceny niewygórowane, a ja? Ja zamiast nabyć, skorzystać z gotowego, lekką ręką sięgnąć i mieć, to… wymyśliłam sobie, że sama, JA SAMA stworzę; i to nie coś pospolitego, gdzieżby, stworzę rumuńskie cudo serowe (nie biorąc pod uwagę, że z drożdżowymi mimo wszystko łatwiej, bo rosną, puszą się, a te mogą być kłopotliwe poprzez dodatek twarogu), w kształcie oponki, z kremówkowym kleksem, jagodową konfiturą i maleńkim pączusiem na szczycie. Pełna zapału (z lekką niepewnością, bo pierwszy raz coś takiego tworzyłam, toteż nie z połowy jak to zwykle u Nas bywa, ale z 3/4 porcji), krok po kroku jak przepis nakazuje, cukiernicze czary odprawiam: ciasto gotowe, uformowane, głęboki tłuszcz rozgrzany, wrzucam na próbę, wspaniale, wypływa, o jakże wiruje, sunie po złocistej rzece podniebiennej rozkoszy, i rumieni się tak pięknie, ale zaraz, zaraz, zbyt pięknie, bo na kruczoczarną barwę – kanał, odrywam kolejny SOLIDNY fragment, olej za gorący, bowiem z wierzchu smoła, a w środku stan surowy, więc gaz przykręcam, zanurzam, opada, treściwością PRZEsiąka, dzielę kolejne na coraz mniejsze, wałkuję raz cieniej, raz grubiej, testuję wewnętrznie zła, coraz bardziej zła, a z zewnątrz ostoja spokoju, (nie)cierpliwość wymalowana w oczach, skupienie, bo dwa ostatnie, jezioro łabędzie, dystyngowanie suną, skwierczą, obiecując osiągnięcie ideału, wyciągam, odsączam, w dłoni ważę, nadrywam, puch widzę, z wierzchu chrupkość – udało się: metodą prób i błędów (zaraz mi się przypomniało jak piekłam pierwszy raz biszkopt(-y), z 5 różnych przepisów, nim znalazłam ten właściwy) – UDAŁO SIĘ! 🙂
Przepis na Papanasi – rumuńskie pączki serowe (7-8 sztuk ) (Przepis pochodzi z Moich Wypieków od Pani Doroty)
Składniki:
Ciasto:
- 150 – 250 g mąki pszennej + do podsypywania
- 250 g rozdrobnionego twarogu, ricotty lub zmielonego twarogu jak na serniki (tylko dobrej jakości, gęstego)
- 1 jajko
- 1 żółtko
- 5 łyżek cukru waniliowego
- skórka otarta z 1 cytryny
- 1 łyżka soku z cytryny
- 0,5 łyżeczki sody oczyszczonej
- szczypta soli
Dodatkowo:
- 300 ml śmietany 36%
- 1 łyżka cukru pudru
- konfitura jagodowa/jagody w syropie
Sposób przygotowania:
Twaróg, jajko, żółtko, cukier waniliowy, sól, skórkę i sok z cytryny – zmiksować, po czym wsypać mąkę (zaczynając od 150 g – będzie to zależało od wilgotności i konsystencji twarogu jak i wielkości jajek; przy twarogu w kostce mniej mąki, przy zmielonym lub kremowym więcej) oraz sodę oczyszczoną. Dobrze wyrobić – do połączenia (ciasto może być lepkie, więc nie można dosypywać zbyt dużo mąki, by gotowe pączki nie były zbyt twarde).
Ciasto wyłożyć na stolnicę i podsypując mąką, rozwałkować dość grubo. Z ciasta wycinać oponki (np. przy pomocy foremki do ciastek), do każdej zachowując wykrojoną dziurkę – małą kulkę (będą potrzebne).
Smażyć oponki i kulki w głębokim tłuszczu rozgrzanym do temperatury 175ºC, z obu stron (małe kulki będą się same obracały!). Po usmażeniu odkładać na ręczniczek kuchenny – do odsączenia.
Wystudzić.
Na każdą oponkę nałożyć pełną łyżkę bitej śmietany, po czym oblać konfiturą jagodową. Na wierzch położyć małą kulkę ciasta i oprószyć cukrem pudrem.