Są takie słodkie smaki, które nierozerwalnie kojarzą się z dzieciństwem, do których wraca się wspomnieniami, bo w dzisiejszych czasach, mimo, że wszystkich produktów jest znacznie więcej, to… brakuje im serca, klimatu; nie są już takie jak kiedyś, mają jakby więcej cukru, barwników, aromatów, nowe, gorsze opakowania. Dawniej w chłodziarkach były rożki, Śnieżki, Izy, lody Bambino, Pandy, OK i te gałkowe (tradycyjnie: śmietankowe, czekoladowe, cytrynowe, bakaliowe, truskawkowe), na wagę sprzedawano Michałki, Krówki, Irysy, Trufle, Kapitańskie, w paczkach rozpychały się landrynki oraz miętusy, brzęczały butelki oranżady, Tonicu i Krzysia, a z chipsów czy chrupek najlepsze były orzechowe Bingo oraz serowo-pomidorowe Stary. Niby mniej, a absurdalnie było bardziej z czego wybierać. Myślę, że jedyną receptą podniebiennego powrotu jest poszperanie w starych przepisach, w celu samodzielnego wykonania tego, co możliwe.
Co było najlepsze? A między innymi:
- waniliowo-czekoladowe lody włoskie z automatu (dzisiaj już takich nie ma, a te, które są to nie to samo)
- markizy (kakaowe z chałwowym kremem, na wierzchu tłoczone w kwietne wzorki)
- ciastka „Łakotki” (okrągłe, z falbanką naokoło, dziurką w środku, obsypane grubymi kryształkami cukru bądź te podłużne z maszynki, z paskiem twardej marmolady)
- szyszki z ryżu preparowanego (karmelowe i czekoladowe)
- rurki z bitą śmietaną
- cukierki pudrowe (w plastikowym przezroczystym pudełeczku w kształcie serca)
- serki homogenizowane (takie gęste, kremowe, w prostokątnych pojemniczkach – najlepsze waniliowe)
- pierogi/naleśniki/makaron/kluski parowe/racuchy z serem białym i słodką śmietaną
- placki z jabłkami, oprószone cukrem pudrem
- eklerki z masą budyniową
- jagodzianki/drożdżowe „Bomby” nadziewane czekoladą/”Grzebienie” z ciasta francuskiego
Natomiast najgorsze:
- wszelakie budynie [dla mnie to była mdła pulpa ugotowana na mleku z cukrem i łyżką masła – choć bardzo podobały mi się ich kolory: zwłaszcza zielone i różowe(pistacja, malina)]
- „Cola Cao” z mlekiem (sproszkowana mętna ciesz – dosłownie nie do przełknięcia, jak zresztą wszystko, co było na mleku czy z mlekiem: zupa/płatki śniadaniowe/jogurty/kaszki)
- gorzka czekolada (sucha, twarda, ze wstrętną goryczą)
- ciastka „Hit” (przesłodzone nadzienie – nie do przełknięcia)
- baton „Mars”
- ciepłe lody
- wata cukrowa
- galaretki w cukrze (nie znosiłam ich w zasadzie pod żadną postacią: ani w czekoladzie, ani salaterce, ani na cieście)
- ptasie mleczko (autentycznie nie lubiłam)
- ptysie (z takim wstrętnym klejącym kremem: białym lub różowym)
- pączki oblane przeokropnym lukrem, do którego była poprzyklejana kandyzowana skórka pomarańczowa
Dzisiaj jest ten dzień na reemigrację: w postaci bitków(baletek) z makiem, pamiętacie? Okrągłe ciasteczko wykonane z dwóch biszkoptów przełożonych marmoladą i przyozdobionych ziarenkami maku (sprzedawane zazwyczaj w piekarniach) 😉
Przepis na bitki z makiem (27 już gotowych, połączonych sztuk) (Przepis pochodzi z Moich Wypieków od Pani Doroty)
Składniki:
- 75 g mąki pszennej (tortowej)
- 80 g cukru
- 3 jajka (białka i żółtka osobno)
- twarda marmolada wieloowocowa
- mak (do posypania)
Sposób przygotowania:
Białka ubić na sztywno, po czym powoli, łyżka po łyżce, wsypać cukier, cały czas mieszając, następnie wlać żółtka – całość delikatnie zmiksować (do połączenia się składników). Na sam koniec dodać przesianą mąkę – wymieszać ręcznie, szpatułką.
Na wyłożoną wcześniej papierem do pieczenia blaszkę, przy użyciu okrągłej tylki, wyciskać niewielkie biszkoptowe kółeczka, które przed samym pieczeniem należy obsypać makiem.
Piec około 10 minut, w temperaturze 180°C (wstawiać do nagrzanego piekarnika)
Wystudzić, przełożyć marmoladą.
*należy ostrożnie ubijać białka, dokładnie wymieszać masę jajeczną i piec wszystkie ciasteczka jednocześnie, bo w innym wypadku wyjdą rozlane i płaskie.