Pogoda złośliwie zaciera dłonie, drwiąc niemiłosiernie ze zdezorientowanych ludzi, ukradkiem upychających parasolkę tuż obok okularów przeciwsłonecznych. Na przewiewnej koszuli polarowy płaszcz, roznegliżowany dekolt owinięty frędzlowatą chustą – majowa kpina. Chmury granatowo-białe, gęste niczym budyń ze zbyt małą ilością mleka, dalej finezyjnie rozdmuchnięte jak przezroczysta mgiełka – tak pół na pół dla zachowania równowagi między jesienią a latem. Jasnoniebieską taflę nieba przecina zygzakowata błyskawica. Grzmot kłóci się z rozkosznym śpiewem ptaków, przeskakujących na swych cienkich nóżkach z nagich gałązek na te ukwiecone.
A może ten majowy misz-masz przełamać puszystą chrupkością racuchów… ? 😉
Przepis na racuchy (około 25 sztuk) (Przepis pochodzi z Moich Wypieków od Pani Doroty)
Składniki:
- 500 g mąki pszennej
- 30 g drożdży
- 1,5 szklanki mleka (letniego)
- 1 jajko
- 2 łyżki cukru
- szczypta soli
Sposób przygotowania:
Mąkę przesiać z solą, pośrodku zrobić dołek, w którym należy umieścić pokruszone drożdże, zasypać je cukrem, zalać 0,5 szklanki mleka – przykryć ściereczką i odstawić w ciepłe miejsce na 15 minut.
Po upływie wskazanego czasu wlać resztę mleka, wbić jajka i całość wymieszać (ciasto nie powinno być za gęste, a jeśli tak się stanie, to trzeba dolać trochę mleka – analogicznie, jeśli byłoby za rzadkie, to wsypać trochę mąki) – odstawić na 1,5h do wyrośnięcia.
Gotowe ciasto nakładać łyżką, uprzednio zamoczoną w gorącej wodzie (by się nie kleiło), wrzucać na rozgrzany olej (ale nie przesadnie, by nie spaliło się z wierzchu, a w środku nie było surowe), smażyć z obu stron.
*ja do każdego racucha wciskałam dodatkowo plasterek jabłka
Podawać z cukrem pudrem, dżemem, konfiturą, śmietaną, masłem orzechowym, owocami, sosem czekoladowym – jak kto lubi… 😉
*na drugi dzień można je odświeżyć, wkładając na chwilę do mikrofali lub umieszczając nad parą
Wygląda pyszne, czyta się łakomie, ale rozgrzałby przepis na grzańca 🙂
I pysznie smakuje:) Goździki są, skórka pomarańczowa, cynamon, imbir, miód, suszone maliny oraz śliwki również, więc może i grzaniec się pojawi wraz z ochotą:) Natomiast w lodówce chłodzi się domowej roboty likier kokosowy – wkrótce tu zawita! Pozdrawiam!
Likier kokosowy i chłód lodówki w kontekście poprawiających się warunków atmosferycznych, czytaj zwiększającej się temperatury – brzmi kusząco 🙂
Pozdrawiam 🙂
Brzmi kusząco, kusi kremową konsystencją, niewinną bielą i zadziornym aromatem. A smak? Smak nie tylko kusi, lecz skusi do wypicia kolejnego kieliszka;)
Zadziorny aromat, mrrrau 🙂 To ja już poproszę kolejny kieliszek 🙂
Ilość wedle uznania i wytrzymałości na potęgę alkoholowej słodyczy;)