Tkwię tutaj, tłumiąc w sobie jakieś narastające protesty wewnętrzne, a wiatr wieje, brutalnie uginając bezlistne gałęzie smutnych drzew. Niestety mam świadomość, że Los zawsze zrobi swoje, i co ja mu na to, no co? Mogę sobie podskakiwać, a on i tak szyderczy drań. Ludzie przy Nim są niczym; pyłem, którego pozbędzie się jednym żałosnym dmuchnięciem.
Słyszę rozpaczliwy dźwięk nadjeżdżającej karetki, bo ktoś właśnie przeżywa swój prywatny dramat – życie składa się z dramatów, ale tak naprawdę są one nimi, gdy osobiście się ich doświadczy.
Szczególnie potworne w tym wszystkim jest to, że świat dalej istnieje: rzeka płynie niewzruszona, sikorka skubie dyndającą na nitce słoninkę, kiełkują pierwiosnki, krzewy puszczają pączki, słońce świeci, deszcz stuka w okienną szybę, ludzie się śmieją, płaczą, śpią, jedzą, tańczą, pracują, kochają i nienawidzą, minuta upływa po minucie, jesień poprzedza zimę, a po niej wiosna, potem lato, sklepy otwarte, podział na okres szkolny i wakacyjny aktualny, to samo z dniem i nocą, sesja na studiach następuje, autobusy jeżdżą według starego rozkładu – a komuś właśnie zawaliło się życie i go denerwuje, że to takie niezmącone, bo u niego już zawsze będzie inaczej, gorzej.
Nie chce mi się myśleć, bo wtedy dół nie ma końca; wciąż spadam i nie mogę stopami dotknąć ziemi.
Egzystuję w alternatywnej przestrzeni, za jakimś szkłem. Dźwięki są zagłuszone, ale ja lubię ciszę, choć bywa kłopotliwa dla nadmiaru rozważań. Wszystko wydaje się takie nierealne i niech takie zostanie.
Realny jest za to ten poranny widok, najsłodszy i najpiękniejszy (Ofelia troszkę naburmuszona, bo kto to widział psa z samego rana wyciągać z zagrzanej, pachnącej płynem do płukania i perfumami pościeli, by prowadzać na spacer pośród mrozu i ciemności? A Klara? Klara nieustannie jest uśmiechnięta – to taka urocza optymistka, puchate maleństwo z oczami krągłymi i błyszczącymi jak u misia) – nie wyobrażam sobie rzeczywistości bez zwierząt. Daj Boże sposobność, to zaadoptuję całe zoo.
Z innej beczki: zachwycam się od 3 dni marchewkowo-malinowo-imbirową herbatą – jest cudowna! Ciekawi mnie też jak smakuje ta z pietruszką i limonką, ale ponieważ lubię smak pietruszki to pewnie i ta przypadłaby mi do gustu.
A jak już mowa o herbacie, to zaproponuję do niej kruche rogaliki maślano-kokosowe obtoczone w słodkim cukrze pudrze: absolutnie bezpretensjonalne, chrupiące, przepyszne, proste i szybkie do wykonania, nie wymagające składników z kosmosu – nawet nie wiadomo kiedy wypełnia się nimi cała patera.
Idealna propozycja na nadchodzące święta 😉
Przepis na kruche rogaliki kokosowe w pudrze (mi wyszło 40 sztuk) (Przepis pochodzi z bloga: http://cukierenkaklementynki.blogspot.com/ )
Składniki:
- 200 g mąki pszennej (tortowej)
- 250 g miękkiego masła
- 150 g drobnych wiórków kokosowych (najlepsze są w LIDLU, takie w niebieskim opakowaniu; jeśli ma się akurat większe, to wystarczy zmielić je w młynku do kawy)
- 80 g cukru pudru
- 1 jajko
- szczypta soli
Dodatkowo:
- cukier puder (do obtoczenia)
Sposób przygotowania:
Masło utrzeć z cukrem pudrem i solą na puch, potem, cały czas ucierając, dodać jajko. Na sam koniec wsypać mąkę oraz wiórki kokosowe – wymieszać do połączenia się składników. Powstałe ciasto uformować w kulę, owinąć folią spożywczą i schłodzić w lodówce przez 1-2h.
Po upływie wskazanego czasu odrywać nieduże fragmenty ciasta i ręcznie formować z nich rogaliki, które należy poukładać na wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia blaszce (nie trzeba robić tego w dużych odstępach, ponieważ ani nie rosną, ani się nie rozlewają).
Piec około 15 minut, w temperaturze 180°C.
Wyjąć. Wystudzić. Obtoczyć w cukrze pudrze.