Tort Klimandżaro

Przez większość czasu czuję się tak:

Potem przez chwilę tak:

źródło: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

Chyba nigdy nie poukładam w swojej Duszy i głowie.

Czuję, że czuję zbyt mocno. Wszystko. Albo nic. Aż z tego nadczucia nic nie czuję.

 

Ale widziałam dzisiaj błyszczące czernią szpaki pożerające korale z czereśni.

I skrytą za woalką liści sójkę, która wrzeszcząc potwornie pięknie, z dumą prezentowała błękitną wstążkę na swoim upoważniającym do podniebnej bliskości skrzydle.

Wiatr szumiał sierpniową balladę.

A fioletowe chabry i naszpikowane kolcami ostrożenie wabiły kołujące na szklanych płatach pszczoły.

W promieniach słońca migotały wielkookie ważki.

Rzeka szemrała, że to nie do końca tak,

podczas gdy ja niosłam w sercu smutek nie do odsmucenia, a w torbie pachnące latem brzoskwinie.

 

Akurat do tego ciasta nie wykorzystałam tych świeżych, jednak te wynurzone z gęstego, lepkiego syropu pasują tutaj idealnie.

 

Przepyszny i przyciągający oko tort (w głównej mierze za sprawą poprzyklejanych do masy puchatych, z wierzchu obsypanych cukrem pudrem trójkącików), a może bardziej ciasto tortowe (?), o nazwie Klimandżaro, czyli mięciutki biszkopt kakaowy nasączony słodkim syropem, wypełniony ogromem śmietankowego kremu z dodatkiem soczystych brzoskwiń.

Elegancki, delikatny i orzeźwiający.

Przepis na tort Klimandżaro (tortownica o średnicy 18 cm) (Przepis pochodzi z bloga: https://domowysmakjedzenia.pl/; podaję z moimi delikatnymi zmianami)

Składniki:

Biszkopt kakaowy:

  • 105 g mąki pszennej (tortowej)
  • 50 g gorzkiego kakao
  • 150 g cukru
  • 3 łyżki oleju
  • 6 jajek (białka i żółtka osobno)
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Krem śmietanowy:

  • 300 ml schłodzonej śmietany 36% 
  • 500 g serka mascarpone
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 800 g brzoskwiń w syropie

Dodatkowo:

  • syrop z brzoskwiń (do nasączenia blatów)
  • 60 g rozpuszczonej czekolady (gorzkiej lub mlecznej)
  • płatki albo wiórki z gorzkiej czekolady/czekoladowa posypka cukrowa (do ozdoby boków)
  • cukier puder (do oprószenia)

Sposób przygotowania:

Białka ubić ze szczyptą soli na sztywno, potem stopniowo, cały czas miksując, wsypywać cukier, następnie dodać żółtka, dalej olej. Na sam koniec wsypać mąkę przesianą z proszkiem oraz gorzkim kakao – wymieszać ręcznie, szpatułką.

Ciasto przelać do wyłożonej papierem do pieczenia tortownicy.

Piec około 35-40 minut, w temperaturze 170°C.

Wyjąć. Wystudzić. Przekroić na 3 blaty: jeden blat pozostawić w całości, z drugiego wyciąć środek (wyjdzie mniejszy blat i obręcz), a trzeci pokroić na 8 trójkątów.

Brzoskwinie dobrze odsączyć z syropu: 2 połówki pokroić w cienkie plasterki, a resztę w dość dużą kostkę.

Śmietanę zmiksować z serkiem mascarpone oraz cukrem pudrem, potem wmieszać pokrojone w kostkę brzoskwinie.

Wykonanie:

Pierwszy, ten cały blat, nasączyć syropem, nałożyć obręcz z następnego blatu, nasączyć ją, środek wypełnić trochę mniejszą ilością niż połowa kremu z brzoskwiniami, przykryć mniejszym blatem, nasączyć, boki mniejszego blatu posmarować kremem, poprzyklejać biszkoptowe trójkąty, tak, by stworzyły koronę, nasączyć je, środek wypełnić pozostałym kremem, na nim ułożyć plasterki brzoskwiń, delikatnie nagiąć kopułę, z wierzchu przycisnąć talerzykiem, boki posmarować roztopioną czekoladą i poprzyklejać wiórki lub posypkę – odstawić do lodówki na całą noc.

Przed podaniem oprószyć cukrem pudrem.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przepisy, Przepisy, Torty | Dodaj komentarz

Tort z ciasta francuskiego z czereśniami i kajmakiem

W ostatnim wpisie wyjawiłam, że kolor żółty oraz pomarańczowy działają na mnie wręcz agresywnie (mimo to podałam kilka wyjątków, kiedy mogę się nawet zachwycić, jeśli na przykład między drzewami ujrzę lisa, przed sobą pole pełne słoneczników bądź pójdę parkiem zasypanym kruchością jesiennych liści), aczkolwiek zupełnie inaczej jest w przypadku koloru czerwonego. Kocham czerwień. Chyba mocniej tę przygaszoną, brudną, ciemniejszą: karmin, szkarłat, bordo czy wiśnię, które kojarzą mi się z miłością, potęgą natchnieniem, ale też magią, tajemnicą, grozą i cierpieniem; co nie oznacza, że zupełnie nie lubię tej jaskrawej, bo ta na myśl oraz w odczuciu przynosi mi namiętność, seksapil, pożądanie, grzeszność, szykowność, wzburzenie, prowokację i zjawiskowość – ta czerwień jest bardziej emocjonalna, kusicielska, chwilowa – tamta bardziej trwała, zakorzeniona, kojąca, pociągająca najgłębszą tajemnicą.

Lubię czerwień na włosach, ustach i paznokciach. W rubinach zdobiących pierścionki i naszyjniki. W cudownych sukniach ciągnących się po ziemi i w tych ponętnie opinających kobiece ciało. W koronkowej bieliźnie, w satynowej pościeli. Czerwone róże, maki, lwie paszcze, malwy i rajskie jabłonie. Muchomory. Papugi. Biedronki. I rozgwiazdy. Wzorzyste tapety i obite aksamitem fotele. W końcu porzeczki, głóg, granat i czereśnie.

I właśnie czereśnie to królowe dzisiejszego wypieku, duża ilość czereśni otulona złocistym, chrupiącym ciastem francuskim, które zostało uformowane na kształt spiralnych blatów, a te blaty są przełożone aksamitnym, puszystym kremem maślano-kajmakowym z dodatkiem białej czekolady i orzechów laskowych. Z wierzchu błyszcząca polewa czekoladowa, a na niej urocze, zachęcające, krwistoczerwone czereśnie koktajlowe.

Przepyszna elegancja.

A tak poza tym, to znalazłam genialną grafikę, z którą, zwłaszcza w te upalne dni, w pełni się identyfikuję:

źródło: https://www.facebook.com/ankacygaaaanka/

 

Przepis na tort z ciasta francuskiego z czereśniami i kajmakiem ( średnica 24 cm) (Przepis pochodzi z bloga: https://www.zdrowystyljoanny.pl/; podaję z moimi zmianami)

Składniki:

Krem maślano-kajmakowy z białą czekoladą:

  • 400 g bardzo miękkiego masła
  • 250 g masy kajmakowej
  • 100 g białej czekolady z orzechami laskowymi (taka jest na przykład w „Lidlu” albo w „Biedronce”)

Dodatkowo:

  • 2 arkusze ciasta francuskiego
  • około 0,5 kg czereśni (waga przed pozbawieniem pestek)
  • 1 jajko wymieszane z 1 łyżką mleka
  • 100 g mlecznej czekolady + 30 ml śmietany 30% 
  • czerwone czereśnie koktajlowe

Sposób przygotowania:

Arkusze ciasta francuskiego delikatnie rozwałkować i każdy pociąć wzdłuż dłuższego boku na 3 pasy. Na środku każdego pasa ciasno poukładać pozbawione pestek czereśnie i zawinąć w rulon. 3 rulony należy ze sobą połączyć w jeden długi i wykonać z nich ślimaka (muszą powstać 2 takie ślimaki). Wierzch posmarować jajkiem wymieszanym z mlekiem.

Piec około 20 minut, w temperaturze 200°C (z wierzchu ciasto ma się zezłocić).

Wyjąć. Wystudzić.

Bardzo miękkie masło ubić na jasnożółty puch, a potem łyżka po łyżce, cały czas miksując dodawać masę kajmakową. Na sam koniec wrzucić posiekaną białą czekoladę z dodatkiem orzechów laskowych.

Wykonanie:

Na pierwszy blat wyłożyć 3/4 kremu, przycisnąć drugim blatem, z wierzchu rozsmarować pozostały krem, oblać polewą czekoladową (zagotować śmietankę, zestawić z palnika, wrzucić połamaną na kostki czekoladę, chwilę odczekać i wymieszać na gładki sos) i ozdobić czereśniami koktajlowymi – schłodzić.

Przechowywać w lodówce, ale najlepiej wyciągnąć jakąś 1 h przed spożyciem, by krem stał się bardziej miękki.

A tutaj przepis na inny tort z użyciem ciasta francuskiego: tort „Knoppers”

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przepisy, Przepisy, Torty | Dodaj komentarz

Jogurtowa pianka z mango i galaretką

Nie lubię żółtego ani pomarańczowego koloru – jakoś tak agresywnie na mnie oddziałują…

Słońca nie lubię w ogóle, chyba, że zachodzi xD, a księżyc kocham ten biały lub niebieski miłością osobliwą.

Żółte kwiaty kupiłam tylko do zdjęcia, bo akurat w tym wypieku wybaczam żółtemu, że jest żółty.

Wiem! Nie obrażam się na słoneczniki, mniszki lekarskie, motyle cytrynki i na samą cytrynę.

Na pszczoły, sikorki, bursztyny, dynie, miechunki, lisy i jesienne liście również.

Jednak coś znalazłam. W przyrodzie.

Wracając do ciasta: jest idealnie orzeźwiające, bo najlepiej smakuje mocno schłodzone – wyciągnięte prosto z lodówki i takie delikatne dzięki aksamitnej jogurtowej piance. Soczyste od słodkiego mango oraz od galaretki wykonanej na bazie lepkiego syropu.

Spód to po prostu zanurzone w likierze biszkopty, więc nie trzeba rozgrzewać piekarnika, a składników jest zaledwie kilka. Wykonanie nie ma w sobie nic skomplikowanego, jedynie ten czas tężenia, ale warto. Naprawdę warto.

 

Przepis na jogurtową piankę z mango i galaretką ( średnica 24 cm) (Przepis na piankę pochodzi z Moich Wypieków)

Składniki:

Jogurtowa pianka:

  • 500 ml naturalnego jogurtu greckiego
  • 250 ml śmietany 30%
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 4 łyżeczki agaru

Dodatkowo:

  • 2 puszki mango w syropie (każda po 410 g)
  • okrągłe biszkopty (na spód)
  • likier o smaku mango (do nasączenia)
  • galaretka: 500 ml syropu z mango + 4 łyżeczki agaru

Sposób przygotowania:

Tortownicę wyłożyć okrągłymi biszkoptami wcześniej na chwilę zanurzonymi w likierze.

Na biszkoptach równomiernie rozprowadzić jogurtową piankę: agar zalać do przykrycia i odstawić, następnie podgrzać tylko do momentu rozpuszczenia, zestawić z planika i pozostawić do wystudzenia (ale nie do stężenia). Śmietanę ubić na sztywno, potem, cały czas miksując, łyżka po łyżce dodawać jogurt, dalej wsypać cukier puder – połączyć. Do wystudzonego agaru wmieszać 2 łyżki śmietanki z jogurtem i całość wlać cienką strużką do masy – zmiksować.

Wstawić do lodówki na kilka godzin do całkowitego stężenia.

Na stężonej piance gęsto poukładać dobrze odsączone z syropu mango i zalać tężejącą przezroczystą galaretką: agar zalać kilkoma łyżkami syropu, ustawić na palniku i podgrzać do rozpuszczenia – zestawić i wystudzić. Chłodny, ale wciąż płynny agar dokładnie wmieszać do reszty syropu – odstawić do chwili, aż zacznie tężeć.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz

Czekoladowy tort cukiniowy z kremem i czereśniami

Nie mam jakiegoś pięknego zdjęcia ciasta, które dzisiaj zaprezentuję, bo zrobiłam je tak na szybko, bez specjalnego przemyślenia, czyli cyk i po sprawie, ale mimo to je wstawiam, ponieważ jest naprawdę, NAPRAWDĘ przepyszne (ciasto, nie zdjęcie) – z wykorzystaniem i sezonowego warzywa i sezonowego owocu, gdyż mięsiste, nawet bardziej błotniste, mocno czekoladowe ciasto zawiera w sobie cukinię, a puszysty krem na bazie śmietany i czekoladowego serka mascarpone jest oblany warstwą frużeliny czereśniowej.

Ciasto jest wilgotne, krem aksamitny, frużelina soczysta – no bajka!

Najlepiej smakuje wyciągnięte prosto z lodówki: coś jak brownie z lodami.

Ja nadałam mu kształt torciku, bo chciałam, by było bardziej eleganckie, ale można też upiec w kwadratowej blaszcze 25×25 cm.

Uwaga: mąkę wsypywałam stopniowo, bo obawiałam się, że gdy dodam 300 g to ciasto po upieczeniu wyjdzie zbyt suche, wlałam też mniej oleju, ponieważ wydawało mi się, że w połączeniu z masłem będzie trochę za tłuste, dlatego też poniżej podaję przepis oryginalny, a w nawiasach tuż obok moje modyfikacje.

Przepis na czekoladowy tort cukiniowy z kremem i czereśniami ( średnica 24 cm) (Przepis na ciasto pochodzi z bloga: http://blogzapetytem.pl/, a na frużelinę z Moich Wypieków)

Składniki:

Czekoladowe ciasto z cukinią:

  • 300 g mąki pszennej (tortowej)  (ja użyłam 260 g i w zupełności wystarczyło, więc polecam dodawać stopniowo)
  • 60 g gorzkiego kakao
  • 350 g startej na tarce o dużych oczkach cukinii (ja wcześniej pozbawiłam ją pestek i obrałam ze skórki – 350 g to ilość cukinii, którą zużyłam do ciasta, a nie waga przed obraniem i usunięciem pestek)
  • 110 g miękkiego masła
  • 125 ml oleju (wlałam mniej – coś około 100 ml)
  • 250 g cukru
  • 16 g cukru waniliowego
  • 2 jajka
  • 0,5 szklanki gęstego jogurtu naturalnego
  • 50 g posiekanej mlecznej czekolady
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Krem czekoladowy:

  • 500 g czekoladowego serka mascarpone
  • 200 ml śmietany 36%
  • 2-3 płaskie łyżki cukru pudru
  • 1 fix do śmietany

Frużelina czereśniowa:

  • 250 g świeżych, już pozbawionych pestek czereśni
  • 1 czubata łyżeczka agaru
  • 3 łyżki cukru 
  • 1 łyżka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka mąki ziemniaczanej rozpuszczona w 1 łyżce wody

Dodatkowo:

  • świeże czereśnie (do ozdoby)

Sposób przygotowania:

Masło utrzeć na puch z cukrem, cukrem waniliowym, potem kolejno, cały czas miksując, dodawać jajka, dalej wlać olej i jogurt – połączyć.

Następnie wsypać mąkę przesianą z gorzkim kakao, solą, sodą oraz proszkiem – również połączyć.

Na sam koniec wmieszać dobrze odsączoną cukinię oraz posiekaną czekoladę.

Ciasto przelać do tortownicy wcześniej wyłożonej papierem do pieczenia.

Piec około 50 minut (lub dłużej, do tzw. suchego patyczka), w temperaturze 170°C.

Wyjąć. Wystudzić. Odciąć górkę (zostawić do pokruszenia wierzchu) i przekroić na 2 blaty.

Przygotować frużelinę czereśniową:  agar zalać wodą, wymieszać i odstawić na chwilę do napęcznienia. Owoce umyć, pozbawić pestek, wrzucić do garnka, posypać cukrem i podgrzać aż do jego rozpuszczenia. Następnie wlać sok z cytryny oraz dobrze wymieszaną z wodą mąkę – dokładnie połączyć i podgrzać. Agar ustawić na palniku i podgrzać króciutko, tylko by się rozpuścił (ale nie doprowadzać do wrzenia, bo straci właściwości żelujące) – wlać do jeszcze ciepłych owoców i odstawić do wystudzenia.

W tym czasie przygotować krem czekoladowy: serki mascarpone ubić ze śmietaną na puch, potem wsypać cukier i fix – połączyć.

Wykonanie:

Pierwszy blat cukiniowego ciasta ułożyć na paterze, posmarować 3/4 kremu czekoladowego, na nim umieścić połowę wystudzonej frużeliny, przycisnąć drugim blatem, posmarować pozostałym kremem i pozostałą frużeliną, oprószyć pokruszonym ciastem i ozdobić świeżymi czereśniami – schłodzić.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Czekoladowe, Owocowe, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz

„Gdyby twój umysł był choć trochę zieleńszy, zalalibyśmy go sensem” – „Listowieść” autorstwa Richarda Powersa

Żyję tylko w swojej głowie.

Jestem zmęczona zmęczeniem, z którego nie potrafię się wyzwolić, odpocząć.

Niebo nade mną miewa rozmaite odcienie niebieskości i czasem pragnę zanurzyć dłonie w tym chłodnym błękicie, by poczuć ulgę.

Majestat drzew, majestat drzew jest mi tak bliski i potrzebny potrzebą niezaspokojoną; nie ze względu na ten majestat, lecz na istnienie. Zachwycam się prastarą mocą i świadomością wiedzy niezgłębionej, tajemnicą i właściwościami. Odurzam do ostateczności. Czuję, gdy przywieram całym ciałem: bolesną, jednocześnie fascynująco-kojącą chropowatość, słodycz gładkości tak lśniącej i gładkiej, że tylko szlif Natury mógł to uczynić, miękkość, rozbrajającą miękkość falującej piersi, zgrubienia, bruzdy, pęknięcia, kafelki i łuszczenia. Inspirująca mozaika. Faktura nie do podrobienia. Sprężystość i smukłość albo dla odmiany pękatość i zestalenie. Splątanie albo prościuteńkość do niegroźnego pozazdroszczenia. Brawurową strzelistość i mikroskopijny urok. Uskrzydlające. Atrakcyjne. Bezpretensjonalne piękno. Przesypuję drobne koraliki liści, muskam puchatość, drażnię mięsistość, nakłuwam igłami palce, rozczesuję splątane wiatrem cieniutkie włosy. Przysiadam na szorstkich kolanach, przytulam, głaszczę i dziękuję, ale brakuje mi słów, by przeprosić za masowe krzywdy. Otrzymuję cień, aromat, schronienie, oddech, leki i pokarm. Szukam otuchy w tych rozcapierzonych ramionach, bo tam pulsuje życie nieogarnione: zielone życie. Tętni, szumi, szepcze, nuci, woła i przepływa – ekokrwiobieg, EkoDusza. Całe drży od myśli, wspomnień, nadziei i emocji. Wdzięcznie rozmarzone i takie bezinteresowne. A jakże pachnie! Ziemia, żywica, pieprz, grzyby, mgła, woda i powietrze, owady, paproć, mech, zioła, kamienie i orzechy, słońce, herbata, tytoń, dym, zamsz, igliwie i burza – tam jest to wszystko i pewnie jeszcze więcej, bo przecież miriady są kwiatów, nasion i owoców. Czasem cierpko, a czasem miodowo. Orzeźwiająco i z przyjemnym zaduchem. Pragnę wniknąć, być w tej właśnie społeczności, podziemno-nadziemnej instalacji, troskliwej i szczerej, pozbawionej fałszu, w tym prawdziwym jestestwie. Zielonym labiryncie. Leśnym ogrodzie. Wtedy czuję.

Gdybyśmy umieli dostrzec zieleń, zobaczylibyśmy coś, co staje się tym ciekawsze, im bardziej się do niego zbliżymy. Gdybyśmy widzieli, co ona robi, nigdy nie dokuczyłaby nam samotność ani nuda. Gdybyśmy zrozumieli zieleń, nauczylibyśmy się hodować całą potrzebną nam żywotność (…) Gdybyśmy wiedzieli, czego chce zieleń, interesy Ziemi nie kłóciłyby się z naszymi, lecz byłyby z nimi tożsame (…) Dostrzec zieleń znaczy przeniknąć zamiary Ziemi (…) Na początku było wszystko. Wkrótce nie zostanie nic.

 

Dlatego, gdy ujrzałam malowaną w zielone, szeleszczące cuda okładkę, to sięgnęłam, a gdy przeczytałam „Listowieść” autorstwa Richarda Powersa, to przytuliłam mocno, bo wiem, że moje serce szeleści w tym samym rytmie.

Listowieść. Opowieść liści, pieśń drzew. Zielona wieść, co liczy 621 stron (Wydawnictwo W.A.B.), ale cóż to jest, cóż to jest w obliczu ich wybujałości? Powieść otchłanna, może nawet epos, ale nie zachłanna, bo bardziej skłonna do poświęceń. Mrocznie pasjonująca. Wzruszająca bezradnością tych odważnych i irytująca cynicznym lekceważeniem tych, co nie chcą dostrzec. Zawstydzająca uświadomieniem. Pozwala wkroczyć w zachwycający, równoległy świat, nad którego istnieniem raczej się nie rozważa, a jak już ktoś to robi, to często jest uznawany za szaleńca, ekopsychopatę. To tematycznie rozległe historie właśnie tych 9 śmiałków, którzy stanęli w ich obronie.

Wielogłosowa. Wieloaspektowa. Pełna metafor. Obrazowa. Artystyczna.

Niesamowita. Przepiękna. O potędze, oddaniu i bezsilności drzew. I o okrucieństwie ludzi. Z różnych ujęć, z różnych perspektyw, z zanurzeniem w rozmaite dziedziny. Informacji tyle, że głowa mała, a to osnute subtelnością poezji.

Katastrofalnie prorocza. Arcydzieło. Ku czci Przyrody.

Drzewo to przejście między ziemią a niebem.

W sercu drewna mruczy moc.

Jeśli chcesz poznać sekrety przyrody, musisz się pilniej ćwiczyć w człowieczeństwie.

Przypalone kasztany niosą niewysłowione ukojenie: są słodkie i smakowite, sycące jak posmarowany miodem kartofel, przyziemne, a zarazem tajemnicze. Kolczaste łupiny niby kłują, lecz to raczej przekomarzanie się niż prawdziwy opór. Kasztany same chcą się wyślizgnąć z tych kłujących pancerzyków. Każdy zgłasza się na ochotnika, żeby go zjedzono, bo dzięki temu inne będą mogły rozprzestrzenić się szeroko.

Rzeczy doczesne nic nie znaczą.

Normalni ludzie są jacyś dziwni. Daleko im do najdoskonalszych istot na świecie.

Ludzkość przeżarta jest chorobą. Ten gatunek nie przetrwa długo.

Utwierdzanie się we własnym zdaniu dzięki cudzemu – oto choroba, na którą umrze cały rodzaj ludzki.

Cierpliwość jest źródłem wszystkiego, co dobre.

Drzewa to znakomity pomysł. Tak znakomity, że ewolucja stale go ulepsza.

Widzimy tylko to, co do nas podobne. Smutna prawda, co?

Niewiele wiemy o wzroście drzew. A już prawie nic o tym, jak kwitną, rozgałęziają się, zrzucają liście i same się leczą. Dowiedzieliśmy się trochę o paru odrębnych gatunkach. Ale nic nie jest mniej odrębne ani bardziej społeczne niż drzewo.

Źródło prawdziwej radości: świadomość, że ludzka wiedza znaczy mniej niż migotanie buków kołysanych lekkim wiatrem.

Ludzie, niech ich Pan Bóg kocha, nie zaznają spokoju, dopóki nie pokrywają napisami całej kory buku. Ale na niektórych ludziach – także ojcach – od stów do głów piszą drzewa.

Wszyscy razem podróżujemy Drogą Mleczną, drzewa i ludzie… Na każdym spacerze wśród przyrody otrzymuje się więcej, niż się szuka. Najwyraźniej wytyczona droga do wszechświata wiedzie przez leśną dzicz.

Życie nie podlega rozsądnym kryteriom. A sens jest zbyt młody, żeby mógł mieć nad życiem większą władzę. Pod ziemią toczy się cały dramat świata: to tam rozbrzmiewają symfonie i chóry.

W lesie wszystko jest lasem. Rywalizacji nie da się oddzielić od niezliczonych smaków współpracy. Drzewa nie walczą ze sobą, tak jak nie toczą bratobójczych walk poszczególne liście na każdym z nich. Okazuje się, że większością przyrody wcale nie rządzi krwawe prawo kłów i pazurów. Gatunki znajdujące się na samym dole piramidy życia nie mają zębów ani szponów – to po pierwsze. A skoro drzewa dzielą się tym, co zmagazynowały, to każda czerwona kropla w morzu zieleni.

Łatwo lubić ludzi, którzy serio traktują rośliny.

Ludzie są tacy krusi. Jakim cudem przetrwali dość długo, żeby wszystko aż tak spierdolić?

Miejsca pamiętają to, co ludzie już zapomnieli.

Bo przecież głupio jest wierzyć we wszystko. Mylimy się, zawsze się mylimy.

To niesamowite, jak obłędnie wszystko wygląda, kiedy człowiek zaczyna patrzeć.

Milczenie bywa bardzo kojące.

Jesion to szlachetne drzewo. Giętkie jak wszelka wymówka. Te złożone pierzaste liście sprawiają, że życie wydaje się miękksze niż jest.

Ale ludziom nic po nadziei ani prawdzie, jeśli nie ma z nich pożytku.

Drzewo to cud, który osłania, karmi i chroni wszystkie żywe istoty. Służy cieniem nawet drwalom, którzy je unicestwiają.

Nocne niebo – najlepszy narkotyk, jaki istniał, zanim ludzie znaleźli coś mocniejszego.

Ludzkość mogłaby bez końca zgłębiać wiedzę, którą zgromadziły drzewa.

Ludzie – tyle w nich bólu.

Świadomość jako taka w porównaniu z myślami zielonego świata jest tylko jednym z odcieni obłędu.

Istnieje ból, którego nie jest w stanie ukoić nawet najsilniejsza ludzka miłość.

Ale ludzie nie mają pojęcia, czym jest czas. Myślą, że to linia wysnuta z punktu położonego o trzy sekundy za ich plecami, która równie szybko znika w trzech sekundach mgły tuż przed nimi. Nie widzą, że czas to koncentryczne kręgi, rozrastające się ku obrzeżu, a cieniuteńka skóra teraźniejszości zawdzięcza swoje istnienie ogromnej masie wszystkiego, co już obumarło.

Pochopnie przypisywać satysfakcjonującej fabule głębszy sens to rzecz tak samo ludzka jak błędnie wyobrażać sobie życie pod postacią dwunoga. Nie: życie trwa w stanie znacznie większej mobilizacji, a świat przegrywa właśnie dlatego, że żadna powieść nie zdoła przedstawić walki o jego los w sposób równie frapujący jak zmagania między kilkorgiem zbłąkanych ludzi.

Los to drań, a dziwne stare dzieje wiecznie będą się toczyć dalej.

Przypadek to komik obdarzony niezawodnym wyczuciem chwili.

 

Nie znam dobrego sposobu

na życie i wciąż

błądzę we własnych

myślach, mych pradawnych lasach…

Zaszufladkowano do kategorii Literatura, Literatura | Otagowano | Dodaj komentarz

Tort bezowy Pavlova z kremem śmietankowym i owocami

Słynny Tort Pavlova, czyli deser, który najprawdopodobniej wywodzi się z Australii, to ogromna beza wypełniona kremem na bazie serka mascarpone, śmietany i cukru pudru  z całą masą świeżych, sezonowych owoców (najlepsze są te letnie, drobne typu truskawki, maliny, czereśnie, agrest, borówki, ale przecież nikt nie zabroni zrobić z marakują, gruszkami, figami czy nawet jakimiś pralinkami).

Z zewnątrz chrupiąca, a w środku piankowa.

Podczas pieczenia może popękać, a w trakcie studzenia się zapaść, ale to nic, bo powstaje idealne wgłębienie na krem oraz owoce.

Delikatna, lekka i elegancka.

Wadą, a może zaletą (?) jest to, że trzeba ją bardzo szybko zjeść, ponieważ trzymana w lodówce dłużej niż jedną dobę zaczyna się rozpływać.

Przepis na tort bezowy Pavlova z kremem śmietankowym i owocami                    ( średnica 22-24 cm) (Przepis pochodzi z Moich Wypieków)

Składniki:

Beza:

  • 6 białek
  • 300 g cukru
  • 1 łyżeczka soku z cytryny
  • 1 łyżeczka skrobi ziemniaczanej lub kukurydzianej
  • szczypta soli

Krem śmietankowy:

  • 500 g serka mascarpone
  • 200 ml śmietany 30%
  • 2 łyżki cukru pudru

Dodatkowo:

  • świeże truskawki, czereśnie oraz maliny

Sposób przygotowania:

Białka (najlepiej w temperaturze pokojowej) lekko spienić, dodać szczyptę soli i kontynuować ubijanie aż do otrzymania naprawdę gęstej, sztywniej piany.

Do ubitej piany wsypywać partiami cukier, po jednej łyżce (chodzi o to, by cukier dokładnie się rozpuścił, bo jeśli będą w nim obecne kryształki, to beza będzie zbyt rzadka i rozleje się podczas pieczenia). Powstała piana powinna być gęsta, lśniąca i sztywna.

Następnie wlać sok z cytryny – ubić.

Na sam koniec wsypać przesianą skrobię – wymieszać.

Na papierze do pieczenia odrysować koło o średnicy 22 lub 24 cm i równomiernie, delikatnie oraz stopniowo rozsmarować na nim bezę (najlepiej robić to szpatułką lub dużą łyżką), a gdy już cała masa zostanie wyłożona, to na sam koniec należy „podnieść” jej boki do góry.

Piec około 1 h 45 minut do nawet 2,5 h w temperaturze 110ºC (może to trwać nawet chwilę dłużej – trzeba kontrolować).

Studzić w otwartym piekarniku.

Gotowa beza powinna być krucha z zewnątrz, a piankowa w środku.

Wystudzoną bezę przełożyć na paterę, a na jej wierzchu, na środku, wyłożyć krem śmietankowy (ubić na sztywno wszystkie składniki) i ozdobić go świeżymi owocami – schłodzić.

*krem i owoce najlepiej umieścić nie szybciej niż na godzinę przed podaniem.

Przechowywać w lodówce, ale nie dłużej niż jedną dobę, ponieważ zaczyna się „topić”.

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przepisy, Przepisy, Torty | Dodaj komentarz

Ciasto z morelami, bezowo-budyniową pianką i kruszonką

Ciasto, które piekę każdego lata, ale bawię się owocami, ponieważ właśnie te letnie idealnie tutaj pasują – tym razem dałam piękne, soczyste, trochę słodkie, trochę kwaskowate morele, które zatopiłam w lśniącej, delikatnej niczym chmurka piance bezowo-budyniowej. Spód jest kruchy, tak kruchy, że rozsypuje się pod widelczykiem, a rozpływa w ustach, z kolei wierzch to chrupiąca cukrem i pachnąca masłem kruszonka, dodatkowo oprószona białym pudrem 😉

Pyszne. Nieskomplikowane (tak proste, że wychodzi za każdym razem). Błyskawiczne. Z niedużej ilości składników. Lekkie. A upieczone w tortownicy zyskuje bardziej elegancki wygląd.

Wspaniałe na umilenie tych ciepłych dni. Do towarzystwa. Bez towarzystwa. Po śniadaniu czy na podwieczorek. Z mrożoną herbatą lub kawą. Może być też gorąca, jeśli ktoś lubi, gdy paruje. Cudowne zawsze.

Przepis na ciasto z morelami, bezowo-budyniową pianką i kruszonką (tortownica o średnicy 24 cm) (Przepis pochodzi z Moich Wypieków od Pani Doroty; podaję zmodyfikowany)

Składniki:

Kruchy spód:

  • 1 i 1/4 szklanki mąki pszennej (tortowej)
  • 125 g zimnego masła 
  • 1,5 łyżki cukru pudru
  • 2,5 żółtka
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia

Budyniowa pianka:

  • 5 białek
  • 1 szklanka cukru 
  • 16 g cukru waniliowego
  • 2 opakowania budyniu waniliowego lub śmietankowego, bez cukru (2 x 40 g)
  • 0,5 szklanki oleju słonecznikowego
  • szczypta soli

Kruszonka:

  • 1 szklanka mąki pszennej (tortowej)
  • 3/4 szklanki cukru
  • 100 g masła

Dodatkowo:

  • około 20 moreli
  • cukier puder (do oprószenia)

Sposób przygotowania:

Składniki na kruszonkę połączyć, owinąć folią i wstawić do lodówki.

Składniki na kruche ciasto również szybko zagnieść, owinąć folią spożywczą i schłodzić.

Mocno schłodzone ciasto zetrzeć na tarce i wyłożyć nim spód tortownicy.

Piec około 15 minut, w temperaturze 190°C (wstawić do nagrzanego piekarnika)

Wyjąć i w czasie studzenia przygotować bezowo-budyniowa piankę: białka ubić na sztywno ze szczyptą soli, potem powoli, łyżka po łyżce, wsypać cukier i cukier waniliowy, dalej, nie przerywając miksowania, dodać proszek budyniowy, a na samym końcu wlać olej – połączyć.

Morele pozbawić pestek i podzielić na pół.

Na kruchym, wystudzonym spodzie poukładać połówki moreli, na nie wylać piankę, wyrównać, ułożyć pozostałe morele, lekko wcisnąć i obsypać kruszonką.

Piec około 30-40 minut, w temperaturze 190°C (wstawić do nagrzanego piekarnika)

Wyjąć. Wystudzić. Oprószyć cukrem pudrem.

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przepisy, Przepisy | Dodaj komentarz

Genialne seriale kryminalne – lista numer 2

Kontynuacja listy z serialami kryminalnymi, które naprawdę warto obejrzeć, ponieważ są zimne, ponure, klimatyczne, niepokojące, brutalne, odznaczające gęstą, lepką atmosferą i zaskakującymi rozwiązaniami.

Ponieważ lista jest kontynuacją, a nie nową listą, to nie będę numerowała jej od 1 do 5, tylko od 6 do 10.

Śmiało mogę stwierdzić, że „Klangor” jest ex aequo z pierwszą albo drugą pozycją (autentycznie genialny!), no ale tak się nie da, więc musiałam to jakoś poukładać. Dalsze propozycje zawierają pewne niedociągnięcia (gra aktorska, dialogi, itd.), ale jakoś można im to wybaczyć, bo w gruncie rzeczy są wciągające (chociażby jeśli ktoś nie czytał „Żmijowiska”, to naprawdę może się zdziwić).

Zatem kontynuuję.

6.”Klangor”

Polski serial kryminalny.

1 sezon. 8 odcinków.

W Świnoujściu, w tajemniczych okolicznościach znika Gabi (Matylda Giegżno) – córka psychologa więziennego Rafała Wejmana (Akradiusz Jakubik), który akurat wtedy wyjechał na kilka dni do pracującej w Niemczech żony Magdaleny (Maja Ostaszewska). Sytuacja jest tym bardziej niepokojąca, że Magda otrzymuje od córki sms-a z przyznaniem się do winy, a z morza zostaje wyłowione ciało przebywającego z nią tej feralnej nocy Ariela Galeja (Maciej Musiał) – byłego chłopaka siostry Gabi – Hani (Katarzyna Gałązka), z którym tamta już wcześniej wdała się w romans. Dodatkowo, z zakładu karnego, gdzie szerzy się handel dopalaczami (sprawa zyskuje rozgłos, gdy od ich zażycia umierają więźniowie), o który podejrzewa się strażników, a zwłaszcza przeżywającego trudny okres Krzysztofa Ryszkę (Piotr Witkowski), który jest bratem innego strażnika – Piotra (Wojciech Mecwaldowski), będącego jednocześnie ojcem zamordowanego Ariela, z celi zbiega groźny i niezrównoważony psychicznie Emil Knapik (Konrad Eleryk). Śledztwo prowadzi była partnerka Wejmana – Danka Schulze (Magdalena Czerwińska), jednak zatroskany ojciec jest wstanie pozbyć się wszelkich skrupułów, by tylko odnaleźć swoje dziecko. I tak właśnie robi. Niejednokrotnie.

7.”Belfer”

Polski serial kryminalny.

2 sezony. 18 odcinków. 

Do Dobrowic, wprost z Warszawy, przybywa nauczyciel języka polskiego Paweł Zawadzki (Maciej Stuhr) i podejmuje pracę w lokalnym liceum, w którym doszło do potwornej zbrodni: w lesie znaleziono ciało jednej z uczennic – Asi Walewskiej (Katarzyna Sawczuk), która najprawdopodobniej została zamordowana. Miejscowa policja, na czele z aspirantem Rafałem Papińskim (Piotr Głowacki), ze wsparciem oficera CBŚ Radosława Kędzierskiego (Szymon Piotr Warszawski) oraz tutejszego dziennikarza Lesława Dobrzańskiego (Krzysztof Pieczyński) rozpoczyna śledztwo, ale, co zaskakujące, bardzo angażuje się w nie również nowy polonista. Czy śmierć młodej dziewczyny wstrząsnęła nim do tego stopnia, że pragnie złapać sprawcę i pociągnąć go do odpowiedzialności? Czy chce z jego ust uzyskać odpowiedź na pytanie: dlaczego? Może tak bardzo współczuje rodzicom i dlatego pomaga odnaleźć i ukarać winnego? A może obawia się, że morderca wkrótce dopadnie kogoś innego? Jakie są jego prawdziwe motywacje? Pawła wspomaga wychowawczyni klasy – Marta Mirska (Katarzyna Dąbrowska), chłopak zamordowanej – Maciek (Józef Pawłowski) oraz jej przyjaciółka – Ewelina Rozłucka (Paulina Szostak), a im dalej drążą, tym więcej niewygodnych faktów dotyczących lokalnej społeczności zaczyna wychodzić na jaw.

W drugim sezonie, w wyniku zawarcia umowy, Paweł zostaje oddelegowany do elitarnego liceum usytuowanego we Wrocławiu, by pomóc w rozwikłaniu sprawy zagadkowego zniknięcia trójki nastolatków; działa tam pod przykrywką o czym wie tyko dyrektorka –  Maria Zaborska (Aleksandra Konieczna): Magdy Reiss (Michalina Łabacz), Tymona Karskiego (Stanisław Linowski) oraz Iwo Drawicza (Damian Kret), którzy wkrótce… samodzielnie się odnajdują, jednak podskórnie da się odczuć, że toczy się tutaj jakaś niebezpieczna gra.

8.”W głębi lasu”

Polski serial kryminalny na podstawie powieści autorstwa Harlana Cobena.

1 sezon. 6 odcinków.

Do owdowiałego, samotnie wychowującego córkę Kaję (Antonina Litwiniak) warszawskiego prokuratora Pawła Kopińskiego (młody – Hubert Miłkowski, dorosły – Grzegorz Damięcki) niespodziewanie puka przeszłość w postaci  policjantów: inspektora Macieja Jorka (Arkadiusz Jakubik) oraz inspektora Sebastiana Buczkowskiego (Maciej Marczewski) z informacją, że odnaleziono ciało mężczyzny o nieznanej tożsamości, który posiadał przy sobie prasowe wycinki na jego temat. Paweł rozpoznaje w nim zaginionego przed 25 laty Artura Perkowskiego (Adam Wietrzyński), czyli jednego z czwórki zaginionych w lesie, latem 1994 roku, w trakcie obozu dla nastolatków, gdzie pełnił rolę opiekuna, ale niestety akurat tej nocy zawiódł, ponieważ opuścił wartę na rzecz schadzki ze swoją dziewczyną Laurą Goldsztajn (młoda – Wiktoria Filus, dorosła – Agnieszka Grochowska). O dziwo rodzice denata zaprzeczają, jakoby był to ich syn, ale Paweł postanawia dowieść swojej racji, ponieważ obudziła się w nim nadzieja, że może jego siostra Kamila (Martyna Byczkowska) również żyje, bo i jej ciała do tej pory nie odnaleziono (odnaleziono tylko zwłoki Jakuba – Daniel Kotler i Kingi – Monika Sowik). Jednocześnie pan prokurator ma na głowie bardzo medialną sprawę, dotyczącą gwałtu na studentce, którego miał dokonać syn zamożnego, popularnego i wpływowego dziennikarza Krzysztofa Dunaj-Szafrańskiego (Cezary Pazura).

9. „Żmijowisko”

Polski serial kryminalny na podstawie powieści autorstwa Wojciecha Chmielarza.

1 sezon. 7 odcinków.

Grupa przyjaciół jeszcze z okresu studiów wyjeżdża na coroczne wspólne wakacje do gospodarstwa agroturystycznego o nazwie „Żmijowisko”, którego właścicielem jest Szuwarski (Joachim Lamża), a pomagają mu córka Joanna (Marta Malikowska), zięć Krzysztof (Wojciech Zieliński) i czasem ich syn Damian (Stanisław Cywka). W trakcie pobytu wychodzą na zewnątrz skrywane urazy, kompleksy, romanse, sekrety oraz pretensje, dochodzi do rozdrapywania ran i wielu niepotrzebnych kłótni, które są  zintensyfikowane dużą ilością alkoholu i narkotyków. Po jednej z takich nerwowych imprez okazuje się, że zaginęła 15-letnia Ada Duszyńska (Hanna Koczewska) – córka Arka (Paweł Domagała) i Kamili (Agnieszka Żulewska). Rozpoczynają się gorączkowe poszukiwania, które kończą się fiaskiem, bo dziewczyna dosłownie rozpłynęła się w powietrzu. Arek jednak nie daje za wygraną i rok później przybywa do „Żmijowiska”, by odszukać swoje dziecko (matka niestety wpadła w depresję i stale myśli o popełnieniu samobójstwa). Na miejscu natyka się na modelkę Adaomę (Davina Reeves-Ciara), która pragnie na jego tragedii dźwignąć swoją upadającą karierę (chce napisać o tym książkę), ponieważ owej dramatycznej nocy również tutaj przebywała; była dziewczyną Roberta (Piotr Stramowski) – ogromnej młodzieńczej miłości żony Arka. Razem rozpoczynają prywatne śledztwo, gdzie niemałą rolę odgrywa mieszkający po sąsiedzku bezwzględny lokalny biznesmen Kajetan Rybak (Cezary Pazura), którego córka Sabina (Kamila Urzędowska) zbyt mocno spoufala się z synem zwaśnionych z nim właścicieli „Żmijowiska”.

10.”Zbrodnia”

Polski serial kryminalny. Pierwszy sezon powstał na podstawie powieści „Na spokojnych wodach”, a drugi „W zamkniętym kręgu” autorstwa Viveki Sten.

2 sezony. 6 odcinków.

Prawniczka Agnieszka Lubczyńska (Magdalena Boczarska) wypoczywa wraz z mężem Cezarym (Radosław Pazura) oraz dziećmi Różą (Amelia Zawadzka) i Jasiem (Radosław Kulling) w rodzinnym domku letniskowym jego rodziców, gdzie zresztą teściowie mają niebawem zorganizować 40 rocznicę ślubu, usytuowanym na Półwyspie Helskim. Pewnego ranka kobieta wybiera się z pociechami na plażę, a gdy postanawia zażyć kąpieli dostrzega dryfujące na morzu, zaplątane w sieci zwłoki. Po wezwaniu policji na miejsce przybywa jej dawny kolega ze szkoły – komisarz Tomasz Nowiński (Wojciech Zieliński), któremu trochę stara się pomóc w prowadzeniu śledztwa, co, zważywszy na fakt, że jej małżeństwo przeżywa kryzys, zbliża ich do siebie coraz bardziej. Ciało dość szybko zostaje zidentyfikowane – to zaginiony kilka miesięcy wcześniej Piotr Miernus z Gdyni, którego siostra Ewa (Barbara Jonak) także wkrótce zostaje zamordowana, a głównym podejrzanym staje się imprezujący z nią ubiegłej nocy okoliczny rybak Józef Szarski (Andrzej Andrzejwski). Jakby tego było mało dzieci Agnieszki odnajdują w starym bunkrze jeszcze jeden szkielet, który należy do dawno uznanego za zaginionego męża sąsiadki Lubczyńskich – Henryki Dzikowskiej (Małgorzata Różniatowska).

W drugim sezonie akcja również rozgrywa się na Półwyspie Helskim i sprawę również otrzymuje komisarz Tomasz Nowiński, którego tym razem wspiera nowa koleżanka – posterunkowa Monika Krajewska (Joanna Kulig), a dotyczy ona zamordowania zwycięzcy wyścigu konnego (gdy dojeżdża na metę ktoś strzela mu w klatkę piersiową) – zamożnego, znanego prawnika i prezesa fundacji Norberta Brzozowskiego (Jan Monczka).

*wszystkie ilustracje pochodzą ze strony https://www.filmweb.pl/

Zaszufladkowano do kategorii Film | Dodaj komentarz

Sernik figowy

Nieziemski sernik z figową konfiturą!

Kruchutki, maślany spód, aksamitna masa serowa (ale nie rozpływa się w ustach tak, jak w przypadku serników na zimno, lecz dzięki dodatkowi twarogu jest trochę cięższa), gęsta, soczysta, pachnąca pomarańczą konfitura figowa, duża ilość polewy z gorzkiej czekolady i orzechy włoskie.

Sernik jest stabilny, pięknie, równiutko się kroi, elegancko wygląda, do tego jest cudownie aromatyczny i bardzo, BARDZO smaczny 😉

Przepis na sernik figowy (tortownica o średnicy 24 cm) (Przepis pochodzi z Moich Wypieków; ja piekłam w tortownicy 27 cm z 1,5 porcji)

Składniki:

Spód:

  • 180 g mąki pszennej (tortowej)
  • 60 g mąki krupczatki
  • 12 g cukru pudru
  • 150 g masła
  • 3 żółtka
  • 9 g proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Masa serowa:

  • 300 g twarogu półtłustego (trzykrotnie zmielonego)
  • 250 g serka mascarpone
  • 2 jajka (białka i żółtka osobno)
  • 110 g cukru
  • 1 łyżeczka aromatu waniliowego
  • szczypta soli

Konfitura figowa:

  • 375 g suszonych fig
  • 375 ml soku wyciśniętego z pomarańczy

Polewa czekoladowa:

  • 100 g gorzkiej czekolady + 80 ml śmietany 30%

Dodatkowo:

  • orzechy włoskie

Sposób przygotowania:

Wszystkie składniki na spód zagnieść – powstanie coś w rodzaju kruszonki, którą należy wylepić wcześniej wyłożoną papierem do pieczenia formę. Następnie ponakłuwać widelcem.

Podpiec około 15 minut, w temperaturze 180°C (wstawiać do nagrzanego piekarnika).

Wyjąć. Wystudzić.

W tym czasie przygotować konfiturę figową: suszone figi pokroić na nieduże kawałki, wrzucić do garnka, zalać sokiem pomarańczowym i gotować, od czasu do czasu mieszając, by uniknąć przypalenia, do momentu aż rozpadną się na konfiturę.

Jeszcze gorącą konfiturę figową równomiernie rozsmarować na podpieczonym kruchym spodzie.

Przygotować masę serową: białka ubić na sztywno ze szczyptą soli. Żółtka zmiksować z cukrem na gęstą, puszystą, jasnożółtą masę, potem, stopniowo, cały czas miksując, dodawać serek mascarpone i zmielony twaróg. Na sam koniec delikatnie wmieszać pianę z białek.

Masę serową umieścić na konfiturze.

Piec około 60-75 minut, w temperaturze 160°C (wstawiać do nagrzanego piekarnika).

Ciasto wystudzić w uchylonym piekarniku.

Chłodny sernik oblać polewą czekoladową (podgrzać śmietanę, zestawić z palnika, wrzucić połamaną na kostki czekoladę, chwilę odczekać i wymieszać na gładki sos) i ozdobić orzechami włoskimi.

Zaszufladkowano do kategorii Przepisy, Przepisy, Serniki | Dodaj komentarz

Tort rabarbarowo-śmietankowy z bezą i migdałami

Na ten weekend upiekłam kolejne ciasto w bardzo nielubianym przeze mnie kolorze, czyli różowym, ale, podobnie jak w przypadku lubianych przeze mnie malin, jest tutaj lubiany przeze mnie rabarbar, więc wybaczam – wybaczam zwłaszcza dlatego, że jest ono zdumiewająco pyszne: maślany, miękki, wilgotny biszkopt z wysoką bezą (to nie jest ta beza z super chrupiących, tylko bardziej z tych przypominających konsystencją pianki marshmallow) z wierzchu oprószoną płatkami migdałowymi, który rozpływa się w ustach, na nim musowo-budyniowa warstwa rabarbarowa, potem duuużo aksamitnego śmietankowego kremu i znowu ciasto z bezą.

Lekko słodko, lekko kwaskowato, kremowo i delikatnie 😉

Kroi się pięknie, a taki kawałek jest naprawdę wysoki!

Najlepiej smakuje mocno schłodzone 😉

Przepis na tort rabarbarowo-śmietankowy z bezą i migdałami (tortownica o średnicy 24 cm) (Przepis pochodzi z bloga: https://malacukierenka.pl/; podałam w proporcjach, w których ja upiekłam, ale spokojnie można zmniejszyć o 1/3)

Składniki:

Maślany biszkopt:

  • 225 g mąki pszennej (tortowej)
  • 195 g miękkiego masła
  • 6 żółtek
  • 195 g cukru
  • 7,5 łyżek mleka
  • 3/4 łyżeczki aromatu waniliowego
  • 1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
  • szczypta soli

Beza:

  • 6 białek
  • 225 g cukru
  • 3 łyżeczki soku z cytryny
  • 3 płaskie łyżki różowego kisielu (proszek)
  • 75 g płatków migdałowych
  • szczypta soli

Masa rabarbarowa:

  • 750 g rabarbaru
  • 1,5 opakowania budyniu waniliowego (60 g) + 9 łyżek wody
  • 150 ml wody
  • 90 g cukru
  • 3 łyżeczki cukru waniliowego

Krem śmietankowy:

  • 400 g serka mascarpone
  • 300 ml śmietany 30%
  • 3 łyżki cukru pudru
  • 1 łyżeczka aromatu waniliowego

Sposób przygotowania:

Maślany biszkopt:

Masło utrzeć z solą oraz cukrem na puch, potem, cały czas miksując, dodawać kolejno żółtka, następnie naprzemiennie wsypywać mąkę wymieszaną z proszkiem oraz wlewać mleko.

Ciasto podzielić na pół.

Przygotować bezę: białka ubić na sztywno z sokiem wyciśniętym z cytryny, dalej stopniowo wsypywać cukier i miksować aż do jego rozpuszczenia (masa musi być bardzo gęsta i lśniąca). Na sam koniec dodać kisiel (proszek) i połączyć.

Bezę podzielić na pół.

Przygotować 2 tortownice wyłożone papierem do pieczenia: do każdej najpierw równomiernie wyłożyć ciasto, potem rozprowadzić na nim bezę i obsypać migdałami w płatkach.

*jeśli nie piecze się jednocześnie 2 blatów, to składniki na bezę należy podzielić i każdą wykonać tuż przed wstawieniem do piekarnika.

Piec około 45-60 minut, w temperaturze 150°C (wstawić do nagrzanego piekarnika)

Wyjąć. Wystudzić.

W tym czasie przygotować masę rabarbarową: rabarbar umyć, pokroić w nieduże kawałki, wrzucić do garnka, zalać wodą, zasypać cukrem oraz cukrem waniliowym i gotować około 5 minut (musi się rozpaść).

Proszek budyniowy rozmieszać z 9 łyżkami wody i wlać do gorącego rabarbaru – gotować aż stanie się gęsty i na chwilę odstawić.

Letnią masę rabarbarową wyłożyć na jeden blat ciasta z bezą i odstawić do stężenia.

Na wierzchu masy rozsmarować śmietankowy krem (składniki zmiksować) i przycisnąć drugim blatem ciasta z bezą – schłodzić.

Przechowywać w lodówce.

Zaszufladkowano do kategorii Owocowe, Przepisy, Przepisy, Torty | Dodaj komentarz